Promyki słońca przebijały się przez krzewy docierając do legowiska uczniów. Cyrankowa Łapa wiedziała, że Poranny Ferwor już na nią czeka. Opuściła leżę w niemałym pośpiechu by stawić się przed mentorem, który czekał przy wyjściu.
Promienny uśmiech powitał szylkretową uczennicę, każdy trening z ojcem sprawiał jej wielką radość.
— Dzień dobry Poranny Ferworze — powitała mentora i rodziciela, kocur skinął jej łbem a następnie zwrócił ogonem w kierunku wyjścia na znak wymarszu.
Ruszyli przed siebie idąc wzdłuż ściany trzcin szumiących na wietrze, Cyranka rozglądała się po okolicy za pierzem kaczek, które mogła by zebrać, zaś Poranek zdawał się poszukiwać odpowiedniego miejsca do ich treningu. W końcu zatrzymał się niedaleko dziwnych patyków wystających z wody, młoda kotka przyglądała się im ze zdumieniem.
— Od kiedy drzewa rosną w wodzie? — zapytało zdezorientowane kocię. Kocur prychnął lekko ze śmiechu na jej nagłe pytanie, co wywołało u niej jeszcze większą dezorientację.
— To nie są drzewa, ale belki. Mówi się, że dwunożni wykonują je właśnie z drzew. Sądząc po ich stanie, dwunogi już z nich nie korzystają, ale za to my możemy je wykorzystać by dostać się na drugą stronę rzeki przeskakując z jednej na drugą. W każdym razie, nie na tym będzie się skupiać nasz dzisiejszy trening. Ostatnio poznałaś granicę i uczyłaś się polować na lądzie, jesteś jednak Nocniakiem, i dobry refleks musisz wykazać również w wodzie — Wyjaśnił wszystko po kolei.
— Czyli będziemy dzisiaj pływać? — Osłupiała lekko, nigdy wcześniej nie pływała, lęk zawładnął jej małym sercem, ale szkoliła się na wojownika Klanu Nocy, musiała się tego nauczyć.
— Tak, rozumiem twoje obawy Cyranko, nie jest to najprzyjemniejsza z czynności, gwarantuję ci jednak, że jeśli się przekonasz twój organizm szybko się przyzwyczai i może nawet to polubisz.
Młoda skinęła łbem i zrobiła krok do przodu. Wystawiła jedną łapę, by następnie zamoczyć ją w wodzie. Gdy zimna ciecz zetknęła się z sierścią, ta odruchowo otrzepała łapkę. Zmarszczyła brwi przez niekomfortowe uczucie.
— Spróbuj najpierw zanurzyć przednie łapki, ja wejdę pierwszy i pokażę ci resztę. — Wymruczał, a jak powiedział tak też zrobił, bez żadnego problemu woda otuliła całe jego ciało. Kremowy pływał przez chwilę, do momentu gdy nie wyszedł z powrotem na brzeg. — Widzisz? To proste, machasz łapami i pamiętaj by oddychać, woda sama wypiera cię do góry.
Chyba zrozumiała, starała się poskromić nieprzyjemne uczucie mokrego futra i zanurzyć się, najpierw przednie łapy, później cały tył. Ojciec był zaraz za nią by dopilnować szylkretki. Zanim się obejrzała, jej stopy oderwały się od dna i zaczęła pływać, zimno zamieniło się w satysfakcję z sukcesu.
— J-ja potrafię! Potrafię pływać! — zawołała z zadowoleniem, tak jak mówił ojciec, woda sama wypychała ją w górę, nie pozwalając się utopić. Machała łapami na przemian, a pysk trzymała w górze.
— I o to chodzi — Zamiauczał z dumą w głosie Poranek. — Dzisiaj jeszcze potrenujemy pływanie, a jutro czeka cię łowienie ryb.
Rzuciła lekki uśmiech w stronę ojca, tylko na taki mogła sobie pozwolić, gdyż pływanie pochłonęło ją całkowicie. Jeszcze przez jakiś czas nurkowali razem i ochlapywali się wodą zanim dopadło ich zmęczenie. Satysfakcja Cyranki była nie do opisania, bardzo szybko i łatwo sobie poradziła z ciężkim zadaniem, a najbardziej była ciekawa co przyniesie jutro.
[530 słów + pływanie]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz