Ze snu została wyrwana przez jedno ze swoich rudych kociąt, które nie było w stanie dłużej spać. Westchnęła niepocieszona faktem, że powinna spełnić złożoną obietnicę swojemu małemu synkowi przed drzemką. Jednak nie widziało jej się tracić czasu na mówienie o plebsie. Nie było tego warci, aby Lwia Paszcza poświęcała im jakaś uwagę i tylko o nich mówić. Jeszcze by jej jakiś bąbel wyskoczył na języku przez poruszany temat ich istnienia. Wystarczyło tylko, aby jej potomek czuł pogardę względem jednostek, których nie zdobiło rude futro. W końcu był od nich po tysiąc kroć lepszy już nawet jako małe kocię.
— A nie wolisz posłuchać historii o czymś innym Płomyczku? Czymś co jest godne tych przepięknych rudych uszu. — zamruczała ocierając się pyskiem o swoją pociechę, mając nadzieję, że jej mały książę wykaże zainteresowanie czymś innym niż nic nie znaczące pospólstwo
— Tak? A o czym takim mamusiu? — zamruczał zainteresowany jej słowami.
— O tym jak ty i twoje siostry jesteście wyjątkowi. Myślę, że ta historia ci się bardziej spodoba mój drogi. — Uśmiechnęła się, po czym postanowiła się podzielić z kocięciem dziedzictwem ich rodziny — Jesteście potomkami Piaskowej Gwiazdy, a dokładniej jej prapraprawnukami. Powinieneś być z tego dumny, że jesteś potomkiem tak wspaniałej kotki, byłej liderki Klanu Burzy. To za jej panowania żyło się kotom najlepiej, nikt nigdy nie chorował, a zwierzyny zawsze było pod dostatkiem. Również za jej panowania został wprowadzony podział na koty lepsze, czyli nas, posiadających piękne ogniste futro i zdolności przywódcze, będącymi wybrańcami samego Klanu Gwiazdy oraz na koty gorsze, czyli całą resztę o innej barwie sierści mającej być znakiem posiadania przez nich brudnej krwi, potocznie nazywanych plebsem, bądź pospólstwem. Nic nie znaczące robactwo, których jedynym celem w życiu powinno być służenie nam. — Urwała nie kryjąc się z obrzydzeniem, kiedy musiała wspomnieć o gorszym sorcie. Już jednak po chwili kontynuowała przyjemniejszy temat, opowiadając go z wielką pasją — W naszym rodzie od pokoleń rodzą się koty o pięknym rudym futrze, czasami jednak ich barwa jest delikatnie jaśniejsza, niczym piasek. Nie oznacza to jednak, że ktoś z naszej rodziny związał się z plebsem. Ten odcień futra również jest akceptowalny. Jednak osobiście uważam, że ten ognisty kolor lepiej oddaje naszą władczą naturę. Jest naszą chlubą, tak jak i nasze wywinięte uszy. A ty posiadasz te dwie cechy, a w dodatku twoje futerko nie zdobi ani gram bieli. Nigdy nie zapominaj o swojej wyjątkowości i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Poza tym..., przypominasz swojego pradziadka, Rozżarzonego Płomienia.
— Naplawde?! — wykrztusił zdumiony, zaraz uśmiechając się szeroko. — Ale supel! Cyli plebs musi się mnie słuchać! Każe im przynieść mi duuużo zabawek! — pisnął podekscytowany nowo nabytą wiedzą o swojej władzy.
— Tak. Powinni padać do twych łap i być na twoje każde skinienie. — Pogłaskała kocię po głowie rozczulona jego odpowiedzią. — Uważaj jednak od kogo będziesz przyjmował rzeczy. Czy to teraz, czy w przyszłości. Nie każdy z plebsu z radością chce nam służyć. Jest wiele kotów, które nam zazdroszczą, że to właśnie my, a nie oni zostali wybrani. Zrobią wszystko, aby nam zaszkodzić. I na nieszczęście kilka z ich przedstawicieli żyje w naszym klanie i na razie nie możemy ich się pozbyć, mimo że są bardzo niebezpieczni. Dlatego na razie ja będę pilnować, kto przynosi ci dary, aby mieć pewność, że nikt nie chce was skrzywdzić — Przeniosła wzrok na śpiące córki, które otuliła ciaśniej ogonem.— A na pewno ktoś będzie chciał. — Zmrużyła oczy. Musiała znaleźć i sama rozprawić się z tym mordercą jej bliskich, jeśli chciała zapewnić bezpieczeństwo swoim kociętom. Poza tym musiała się jeszcze pozbyć jednego, czy dwóch kotów. — Parę księżyców przed waszymi narodzinami, gdy wasz starszy brat Nagietek był niewiele większy od ciebie, Stokrotki czy Lili, ktoś zabił moją ciocię, Płonąca Pożogę. Była łatwym celem niczym nowo narodzone kocię, bo i wcześniej została zraniona przez nierudego, który odebrał jej władzę w tylnych łapach. Dlatego informuj mnie zawsze, gdy dostrzeżesz nieproszonego gościa w wejściu do naszego legowiska — Tak. Kociarnia była cała ich, bo w końcu oni tylko w niej się w tej chwili znajdowali. — Nie musi nawet wchodzić do środka. Wystarczy, że będzie starał się zajrzeć do wnętrza i podejrzanie zachowywał. Ja już sobie z nim porozmawiam i nie dopuszczę, aby zakłócał nasz spokój.
— A co to znacy zabić? — zapytał nie za bardzo rozumiejąc, dlaczego mama tak poważnie przy tym brzmiała. — I oczywiście powiem!
— To znaczy... — zawahała się starając się jakoś delikatnie poruszyć temat śmierci, tak aby nie wystraszyć kociaka — Ten ktoś sprawił, że już więcej się nie obudziła. Nie otworzyła już więcej oczu. Nie mogła zaczerpnąć oddechu, jak i nie mogła się odezwać. Sprawił, że zgasła niczym najjaśniejsza gwiazda. Odebrał jej możliwość poznania ciebie i twoich sióstr.
Jego oczka zrobiły się wielkie, gdy to usłyszał.
— Och... to brzmi... stlasnie. A ty nie zgaśnies mamusiu, plawda? — Przytulił się do niej mocno, jakby próbując ją zatrzymać przy sobie. — Nie zostawis mnie? Ja nie pozwole ci na to! Kocham cię!
— Nie zostawię. Nigdy, przenigdy. Za bardzo cię kocham. Będę zawsze przy tobie mój Płomyczku. — Polizała syna po łebku chcąc go uspokoić. Już po chwili zaczęła cicho nucić kołysankę i przytuliła się pyskiem do małego ciałka jej potomka, który wtulił się w jej futerko.
[...]
[...]
Lew miała zamiar jak najdłużej sobie pożyć, musiała na własne oczy zobaczyć do czego jej potomkowie dojdą, i konieczne musiała być świadkiem jak sami zakładają własne rodziny - wtedy będzie nauczała o ich rodzinie kolejne pokolenie prześlicznych rudych kociąt o wywiniętych uszach, aby pamięć o Piaskowej Gwieździe nigdy nie została zatarta.
<Płomyczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz