Spojrzałem na kotkę niepewnym wzrokiem. Patrzyła na swoje łapy.
- Zauważyłem że nie było Cię w obozie. Wyszłaś bez pożegnania. - Uśmiechnąłem się szczerze do szarej wojowniczki. - Co do psów, nigdy nie wiesz kiedy zaatakują. Wystarczy jedna minuta by wkroczyć w bramy Klanu Gwiazd... - Oczy mi się zaszkliły. Niestety zauważyła to Srebrna Sadzawka.
- Oh... - Westchnęła.
- Ruszajmy. - Oznajmiłem i zacząłem iść w stronę obozu. Wojowniczka poszła za mną. Słońce grzało w nasze plecy. Tuż przed nami znajdował się kolcolist - wejście do obozu.
Przedzierając się przez to, moje futro lekko się potargało. Kiedy byliśmy w obozie pokłusowałem w stronę legowiska wojowników by dokładnie wylizać swoją sierść. Powoli układała się jak powinna. Nagle podeszła do mnie Srebrna Sadzawka.
- Chcesz iść na polowanie? - Zapytała.
- Po co? Dopiero co byliśmy. - Uśmiechnąłem się łagodnie. Kotka odwzajemniła uśmiech ippodeszła bliżej. Stała z mną i zaczęła głową popychać mój grzbiet. Posuwałem się powoli do przodu. Rozbawiło mnie to.
- No rusz się! - Zaśmiała się szara kotka.
- Dobrze, dobrze. - Mruknąłem z uśmiechem. Pokłusowaliśmy do tunelu z kolcolistiu. Nie było to zbyt komfortowe.
<Srebrna Sadzawko? Napisz o polowaniu :)>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
30 maja 2016
Od Srebrnej Sadzawki CD Beżowej Duszy
Przysłuchiwałam się rozmowie Srebrnej Gwiazdy i jakiejś kotki, zapewne wojowniczce. Z tego, co zrozumiałam kotka chciała pozostać we obozie, bo się nie za dobrze czuła. Nie za bardzo mi się to podobało, bo w klanie nie było medyka. Kocice jeszcze przez chwilę ze sobą rozmawiały ale zaraz się rozeszły we swoje strony. Pręgowana kotka również zmartwiła mnie swoim stanem, choć jej nie znałam ale czułam, że związałam się ze klanem i każdym kotem, który do niego należy. Może jej coś przyniosę? Warto by było się z kimś zapoznać, bo w końcu spędzę tu swoje całe życie a ta kotka nie wyglądała na taką, która miałaby przy pierwszym poznaniu mnie zagryźć. Wyszłam ze obozu i postanowiłam coś zapolować. Przez moment nie mogłam zwietrzyć żadnego zapachu ale po chwili do mojego nosa doleciała woń królika. Musiał być niedaleko. Bezszelestnym krokiem ruszyłam w jego kierunku. Po chwili zza wysokiej trawy dostrzegłam młodego królika. Nie był wielki ale do przygryzki się nadawał. Kiedy podszedł bliżej skoczyłam na niego i sprawnym ruchem pazurów skróciłam jego żywot. Chwyciłam go w szczęki i ruszyłam w stronę obozu przy czym po drodze udało mi się dopaść niezwykle nieuważną mysz. Będąc już za osłoną kolcolistu skierowałam się w kierunku stosu na żywność i tam rzuciłam królika. Potem ruszyłam w stronę legowiska wojowników, spodziewałam się, że tam właśnie spotkam pręgowaną kotkę. Kiedy znalazłam się we wnętrzu udało mi się ją dostrzec leżącą. Ciekawe czy jest głodna, bo ja jakoś nie odczuwałam głodu. Przez chwilę się zawahałam ale muszę poznawać członków własnego klanu, bo to wstyd by nie znać własnych współlokatorów. Nieśmiało podeszłam do kotki. Kiedy znalazłam się w zasięgu jej szarych oczu rzuciłam przed nią martwego gryzonia.
- Słyszałam twoją rozmowę ze Srebrną Gwiazdą – usiadłam przed nią, starałam się lekko uśmiechnąć – i stwierdziłam, że może podejmę próbę umilenia ci czasu póki nie poczujesz się lepiej.
Kotka była zaskoczona moim gestem, przybrała siedzącą pozę i wciąż wpatrywała się we mnie. W sumie nie dziwię się jej zaskoczeniu, bo jakby nie patrzeć kompletnie mnie nie zna. Pora to zmienić!
- Jestem Srebrna Sadzawka – miauknęłam dumnie – jestem tą nową wojowniczką, no może nie aż tak ale chyba nie zdążyłyśmy się poznać, jak się zwiesz?
- Beżowa Dusza – odpowiedziała śmiało – cóż, dziękuję ci za to, a ty sama nie jesz?
- Nie jestem głodna, mam nadzieję, że gładko ci przejdzie przez gardło – zaśmiałam się aby rozluźnić atmosferę.
< Beżowa Duszo?>
- Słyszałam twoją rozmowę ze Srebrną Gwiazdą – usiadłam przed nią, starałam się lekko uśmiechnąć – i stwierdziłam, że może podejmę próbę umilenia ci czasu póki nie poczujesz się lepiej.
Kotka była zaskoczona moim gestem, przybrała siedzącą pozę i wciąż wpatrywała się we mnie. W sumie nie dziwię się jej zaskoczeniu, bo jakby nie patrzeć kompletnie mnie nie zna. Pora to zmienić!
- Jestem Srebrna Sadzawka – miauknęłam dumnie – jestem tą nową wojowniczką, no może nie aż tak ale chyba nie zdążyłyśmy się poznać, jak się zwiesz?
- Beżowa Dusza – odpowiedziała śmiało – cóż, dziękuję ci za to, a ty sama nie jesz?
- Nie jestem głodna, mam nadzieję, że gładko ci przejdzie przez gardło – zaśmiałam się aby rozluźnić atmosferę.
< Beżowa Duszo?>
29 maja 2016
Od Zakrzywionego Oka
Od ,,przygody" z Sowim Skrzydłem minęło trochę czasu. Nadal jestem rozkojarzony i źle sypiam. Cały czas o niej myślę, no nic. Muszę jakoś dalej żyć. Tego pięknego dnia wyskoczyłem ze swojej pieczary szybciej niż powinienem. Onyksowa Gwiazda spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jakby coś podejrzewał. Nie ma teraz czego, nie spotykam się już z Sowim Skrzydłem, nie mogę. Westchnąłem cicho i wyszedłem bez słowa mijając rudego lidera. Pokierowałem się po zioła. Ostatnio wiele kotów uskarża się na ból brzucha. Powoli brakło mi mięty w zapasach. Na dodatek zauważyłem braki w tymianku. Nie wiadomo kiedy jakiś kot wpadnie w szał. Wolę mieć wszystko przy sobie. Ruszyłem zatem na poszukiwanie mięty, nie było to specjalnie ciężkie zadanie. Rosła nieopodal naszego obozu, wystarczyło wyjść z gór. Rosła nieopodal podnóży. Skoczyłem do niej i zerwałem liście u nasady. Przypomniało mi się jak uczyłem Sowie Skrzydło by i ona tak postępowała...tęskniłem za nią. Musiałem natychmiast odrzucić te wspomnienia.
- Weź się w garść Zakurzony!- mruknąłem sam do siebie. Pozbierałem jeszcze kilka liści i zabrałem je. Idąc zastanawiałem się czemu powiedziałem ,,Zakurzony". Zdaje sobie sprawę iż nie uznaje swojego nowego imienia. Byłem bardzo ciekaw jak bym się nazywał gdyby nie ten przykry wypadek. Mówi się trudno.
W końcu odnalazłem i tymianek. Narwałem go trochę i wziąłem ze sobą. W tej chwili zaczęło mi się wydawać, że życie medyka jest potwornie nudne. Wtem usłyszałem jakiś szelest. Odwróciłem łeb i zobaczyłem małą myszkę która myła swoją główkę. Czemu by tak nie zapolować? Odłożyłem leki na bok i przyczaiłem się. Chciałem sprawdzić czy dalej potrafię się skradać. Ruszyłem powoli w stronę myszki zachowując absolutny spokój. Zwierzątko wiedziało, że coś się święci, więc skoczyłem. Gdybym nie wysunął pazurów mysz uciekłaby. Dzięki instynktowi udało mi się ją nabić. Gdy byłem w locie ona zaczęła umykać, jednak dosięgnąłem ją łapą. Byłem z siebie dumny, jednak coś mi zostało! Ucieszony tym faktem powędrowałem z myszą i roślinami do obozu.
Przekroczywszy jego próg rzuciłem mysz na stos. Onyksowa Gwiazda spojrzał na mnie lekko rozbawiony. Ja postanowiłem jednak odmaszerować do mojej nory i dołożyć tam liście. Nagle w przejściu pojawił się lider. Jego puszyste futro lśniło w ostatnich promieniach tego dnia i nie pozwalało im dostać się do mej norki.
- Nie wiedziałem, że zadaniem medyka jest łapanie zdobyczy- zaśmiał się cicho patrząc mi w oko.
- Chciałem sprawdzić czy jeszcze coś umiem. Ale zapewniam cię, w walce jestem bezużyteczny- odpowiedziałem z rozbawieniem w głosie. Oblicze lidera nagle się zmieniło.
- Jeżeli o walkę chodzi, gdy ty znowu uciekłeś z obozu zwołałem zebranie...prawdopodobnie zaatakujemy klan Wilka, lub Nocy. Potrzebujemy więcej terenów, zwierzyny jest coraz mniej. Sam rozumiesz- westchnął Onyksowa Gwiazda. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Wiem, że klan Nocy odebrał życie ukochanej Onyksowej Gwiazdy, ale co do tego ma klan Wilka?! Postanowiłem więc o to zapytać.
- A co do tego ma klan Wilka? Znaczy, czemu mamy ich atakować?
- Chcę im pokazać, że nie jesteśmy już słabiutkim klanikiem, po za tym ich tereny są kuszące. Są dużym klanem i stanowią dla nas zagrożenie- mruknął lider. Wiedział, że zanosi się na dłuższą rozmowę więc wszedł do mojej jaskini i usiadł naprzeciw.
-Ale po co? Czyż nie mamy z nimi sojuszu?
- Mieliśmy. Posłuchaj, Zakrzywione Oko, jesteśmy teraz silnym klanem, zawarcie sojuszu było tylko po to by oni nam nieświadomie pomogli w rozwoju. Popatrz tylko, gdy moje młode dorosną będziemy mieć dość wojowników! Osłabienie klanu Wilka i pozbawienie ich terenu zmusi Wojenną Gwiazdę do podjęcia ostatecznych prób ratowania klanu, więc zaatakują Klan Nocy by zdobyć wystarczającą ilość terenów. I oba klany zaczną walczyć, a my będziemy spokojni.
- Ale jaki jest tego sens?- dalej upierałem się przy swoim. To beznadziejny i niebezpieczny pomysł.
- Nie rozumiesz? Dwa klany, w tym jeden gigant, wyniszczą się! To da nam przewagę! W końcu Klan Nocy zapłaci za zło jakie wyrządził naszemu- w oczach lidera pojawiły się płomienie, a jago ogon napuszył się przez co wyglądał niczym pomarańczowa chmura. Pragnął zemsty, ale nie przyznał się do tego. Pomyślałem chwilę. To nie był dobry pomysł. Czułem to w sobie.
- A co jak to obróci się przeciwko nam? Co wtedy jak nasz, znaczy twój, plan nie zadziała i to my staniemy się ofiarami?- zacząłem wypytywać. Rudy kocur spojrzał w ścianę jakby zamyślony.
- Musimy zrobić wszystko by tak się nie stało- podniósł się z ziemi i wychodząc rzucił tylko- zbierz więcej zapasów. Liczę na ciebie Zakrzywione Oko.
Kiedy kot zniknął za przejściem upadłem na ziemię. Nie mogłem tego pojąć, po co nam ta wojna?! Przyłapałem się na tym, że najbardziej bałem się o Sowie Skrzydło. Muszę ją obronić, nie ważne za jaką cenę. Wyschnąłem i wstałem na równe łapy. Słońce już zaszło za horyzont co oznaczało czas na sen. Wyjrzałem jeszcze na zasnuty nocą klan. Koty krzątały się we wszystkie strony zmierzając do legowisk. Błyskający Wąs rozmawiał z jakby poddenerwowanym Szarym Płomieniem. Rozglądał się na wszystkie strony i jakby coś bełkotał pod nosem. Dzika Burza właśnie znikała za przejściem do legowiska. Przeniosłem wzrok na legowisko terminatorów. Piaskowa Łapa i Promienista Łapa żywo o czymś dyskutowali. Jakby zapomnieli o śmierci brata i matki. Byli bardzo roześmiani i szczęśliwi. Kątem oka zauważyłem jak ich ojciec wygląda z norki lidera na nich. Widziałem uśmiech na jego pysku. Rzadko się to ostatnio zdarzało. W końcu postanowiłem wrócić do moich zajęć. Jeszcze przed pójściem spać układałem liście tak by wiedzieć gdzie co jest. Gdy skończyłem rozciągnąłem się na mym posłaniu w głębi nory medyka. Zamknąłem oczy i potężnie ziewnąłem. Nie chciałem rozmyślać o dzisiejszym dniu i rozmowie z liderem, chciałem tylko odpocząć.
--------------------------
Mrok. I nagle pośród cieni pojawia się błysk. Ogień rozprzestrzenia się rozdzierając mrok. niszczy wszystko na swej drodze. Później ucisza go rzeka by ponownie zostać rozjuszonym przez suchą trawę. Nic się przed nim nie schowa. A jednak, mylił się. Coś go zatrzymało. Coś dużego. Coś niebywałego. Coś co jeszcze nie było im znane. Coś...
-------------------------
Obudziłem się gwałtownie, aż za gwałtownie. Przygrzmociłem łbem w skałkę i ryknąłem z bólu. Po raz pierwszy Gwiezdny Klan się odezwał. Nie były to milutkie i kochane przepowiednie. Raczej potworne. Nie wiedziałem co mam myśleć o tym wszystkim. To stało się tak nagle! Nienawidziłem tej części bycia medykiem. Wyleciałem z nory szybciej niż ostatnio i rozejrzałem się za liderem. Okazało się, że jest jakieś zebranie. Pobiegłem w jego stronę, niestety nie dość szybko przez moją chorą łapę. Usiadłem gdzieś z boku i wyjrzałem. Przed obliczem lidera siedziała puchata kotka wpatrzona w niego jak w obrazek.
-...Od dziś zwiesz się Jelenią Łapą...
Czy to możliwe? Nowy wojownik? Nie słuchałem dalej, byłem zbyt pogrążony we własnym rozmyślaniu. Wtem rozległo się wesołe miauczenie, do którego oczywiście się nie przyłączyłem. Lider zszedł ze skały a ja właśnie wtedy do niego podbiegłem.
- Onyksowa Gwiazdo! Są wieści od Gwiezdnego Klanu!- wysapałem w jego stronę. Kocur spojrzał na mnie pytająco i ponaglił łapą.
- Otóż miałem wizję. Ogień. Duży ogień palił wszystko na swej drodze. Później został ugaszony przez rzekę, ale nie do końca gdyż ponownie się rozpętał rozjuszony przez suchą trawę...a później zniknął. Nie wiem co to może oznaczać...
- Dobrze, rozumiem. Porozmawiamy później- uciekł od tematu lider- chciałbym ci przedstawić Jelenią Łapę, będzie twym uczniem.
Zatkało mnie. Spojrzałem na puchatą kotkę która lekko się skuliła i skinęła w moją stronę głową.
- To dla mnie zaszczyt.
- Czemu nie zostałaś wojownikiem? Nie widzę abyś jakkolwiek była uszkodzona- wypaliłem nagle. Jelenia Łapa naburmuszyła się i odwróciła wzrok. Onyksowa Gwiazda westchnął potężnie i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Mogłabyś zostać wojownikiem, szczególnie w takich czasach jak te!- nie dawałem za wygraną, chciałem wiedzieć, czemuż to ma być moją uczennicą.
- Nie umiem walczyć! Po za tym, nawet nie chcę- prychnęła. Zdenerwowałem się, jak śmie tak odpowiadać?
- Nie umiesz? Każdego można nauczyć! Ja jestem już nie zdatny do walki, ale ty? Młoda i silna kotka na pewno dałaby radę. Masz jakiekolwiek pojęcia o ziołach leczniczych?
- Nie...
- To po coś się pchała?- prychnąłem wręcz oburzony, jednak widząc wściekłą miną lidera musiałem ochłonąć- no już dobrze! Chodź za mną pokarze ci co i jak.
Kotka podreptała za mną powolutku z łebkiem spuszczonym w dół. Może byłem TROCHĘ nie miły, ale takie jest życie. Weszliśmy do mojej nory a ja od razu skierowałem się do pokładów ziół.
- Tutaj leżą wszystkie potrzebne rośliny. Z czasem nauczę cię je rozpoznawać- wskazałem na przejście za nimi- tam śpię ja. Jakbyś czegoś chciała, można mnie tam często znaleźć.
Przeszedłem trochę dalej za małą ściankę skalną. Poczekałem na Jelenią Łapę i przedstawiłem kolejnie pomieszczanie.
- Oto legowisko dla chorych. Jak jakiś kot coś sobie zrobi, albo ma jakieś schorzenie kładziesz go tutaj i zaglądasz do niego, podajesz mu zioła...chyba zrozumiałe, jak na razie?- zapytałem upewniając się czy kotka uważa. Kiwnęła głową zaciekawiona. Wskazałem małe wgłębienie za legowsikiem chorych.
- Możesz tam spać, przynieś sobie trochę mchu i uwiń tam swoje posłanie. Jakbyś mnie szukała jestem u siebie.
Odwróciłem się i wróciłem do swojego legowiska. Położyłem się na nim rozmyślając o nowej uczennicy. Czy uda mi się ją nauczyć czegokolwiek?
<<Jelenia Łapo?>>
- Weź się w garść Zakurzony!- mruknąłem sam do siebie. Pozbierałem jeszcze kilka liści i zabrałem je. Idąc zastanawiałem się czemu powiedziałem ,,Zakurzony". Zdaje sobie sprawę iż nie uznaje swojego nowego imienia. Byłem bardzo ciekaw jak bym się nazywał gdyby nie ten przykry wypadek. Mówi się trudno.
W końcu odnalazłem i tymianek. Narwałem go trochę i wziąłem ze sobą. W tej chwili zaczęło mi się wydawać, że życie medyka jest potwornie nudne. Wtem usłyszałem jakiś szelest. Odwróciłem łeb i zobaczyłem małą myszkę która myła swoją główkę. Czemu by tak nie zapolować? Odłożyłem leki na bok i przyczaiłem się. Chciałem sprawdzić czy dalej potrafię się skradać. Ruszyłem powoli w stronę myszki zachowując absolutny spokój. Zwierzątko wiedziało, że coś się święci, więc skoczyłem. Gdybym nie wysunął pazurów mysz uciekłaby. Dzięki instynktowi udało mi się ją nabić. Gdy byłem w locie ona zaczęła umykać, jednak dosięgnąłem ją łapą. Byłem z siebie dumny, jednak coś mi zostało! Ucieszony tym faktem powędrowałem z myszą i roślinami do obozu.
Przekroczywszy jego próg rzuciłem mysz na stos. Onyksowa Gwiazda spojrzał na mnie lekko rozbawiony. Ja postanowiłem jednak odmaszerować do mojej nory i dołożyć tam liście. Nagle w przejściu pojawił się lider. Jego puszyste futro lśniło w ostatnich promieniach tego dnia i nie pozwalało im dostać się do mej norki.
- Nie wiedziałem, że zadaniem medyka jest łapanie zdobyczy- zaśmiał się cicho patrząc mi w oko.
- Chciałem sprawdzić czy jeszcze coś umiem. Ale zapewniam cię, w walce jestem bezużyteczny- odpowiedziałem z rozbawieniem w głosie. Oblicze lidera nagle się zmieniło.
- Jeżeli o walkę chodzi, gdy ty znowu uciekłeś z obozu zwołałem zebranie...prawdopodobnie zaatakujemy klan Wilka, lub Nocy. Potrzebujemy więcej terenów, zwierzyny jest coraz mniej. Sam rozumiesz- westchnął Onyksowa Gwiazda. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Wiem, że klan Nocy odebrał życie ukochanej Onyksowej Gwiazdy, ale co do tego ma klan Wilka?! Postanowiłem więc o to zapytać.
- A co do tego ma klan Wilka? Znaczy, czemu mamy ich atakować?
- Chcę im pokazać, że nie jesteśmy już słabiutkim klanikiem, po za tym ich tereny są kuszące. Są dużym klanem i stanowią dla nas zagrożenie- mruknął lider. Wiedział, że zanosi się na dłuższą rozmowę więc wszedł do mojej jaskini i usiadł naprzeciw.
-Ale po co? Czyż nie mamy z nimi sojuszu?
- Mieliśmy. Posłuchaj, Zakrzywione Oko, jesteśmy teraz silnym klanem, zawarcie sojuszu było tylko po to by oni nam nieświadomie pomogli w rozwoju. Popatrz tylko, gdy moje młode dorosną będziemy mieć dość wojowników! Osłabienie klanu Wilka i pozbawienie ich terenu zmusi Wojenną Gwiazdę do podjęcia ostatecznych prób ratowania klanu, więc zaatakują Klan Nocy by zdobyć wystarczającą ilość terenów. I oba klany zaczną walczyć, a my będziemy spokojni.
- Ale jaki jest tego sens?- dalej upierałem się przy swoim. To beznadziejny i niebezpieczny pomysł.
- Nie rozumiesz? Dwa klany, w tym jeden gigant, wyniszczą się! To da nam przewagę! W końcu Klan Nocy zapłaci za zło jakie wyrządził naszemu- w oczach lidera pojawiły się płomienie, a jago ogon napuszył się przez co wyglądał niczym pomarańczowa chmura. Pragnął zemsty, ale nie przyznał się do tego. Pomyślałem chwilę. To nie był dobry pomysł. Czułem to w sobie.
- A co jak to obróci się przeciwko nam? Co wtedy jak nasz, znaczy twój, plan nie zadziała i to my staniemy się ofiarami?- zacząłem wypytywać. Rudy kocur spojrzał w ścianę jakby zamyślony.
- Musimy zrobić wszystko by tak się nie stało- podniósł się z ziemi i wychodząc rzucił tylko- zbierz więcej zapasów. Liczę na ciebie Zakrzywione Oko.
Kiedy kot zniknął za przejściem upadłem na ziemię. Nie mogłem tego pojąć, po co nam ta wojna?! Przyłapałem się na tym, że najbardziej bałem się o Sowie Skrzydło. Muszę ją obronić, nie ważne za jaką cenę. Wyschnąłem i wstałem na równe łapy. Słońce już zaszło za horyzont co oznaczało czas na sen. Wyjrzałem jeszcze na zasnuty nocą klan. Koty krzątały się we wszystkie strony zmierzając do legowisk. Błyskający Wąs rozmawiał z jakby poddenerwowanym Szarym Płomieniem. Rozglądał się na wszystkie strony i jakby coś bełkotał pod nosem. Dzika Burza właśnie znikała za przejściem do legowiska. Przeniosłem wzrok na legowisko terminatorów. Piaskowa Łapa i Promienista Łapa żywo o czymś dyskutowali. Jakby zapomnieli o śmierci brata i matki. Byli bardzo roześmiani i szczęśliwi. Kątem oka zauważyłem jak ich ojciec wygląda z norki lidera na nich. Widziałem uśmiech na jego pysku. Rzadko się to ostatnio zdarzało. W końcu postanowiłem wrócić do moich zajęć. Jeszcze przed pójściem spać układałem liście tak by wiedzieć gdzie co jest. Gdy skończyłem rozciągnąłem się na mym posłaniu w głębi nory medyka. Zamknąłem oczy i potężnie ziewnąłem. Nie chciałem rozmyślać o dzisiejszym dniu i rozmowie z liderem, chciałem tylko odpocząć.
--------------------------
Mrok. I nagle pośród cieni pojawia się błysk. Ogień rozprzestrzenia się rozdzierając mrok. niszczy wszystko na swej drodze. Później ucisza go rzeka by ponownie zostać rozjuszonym przez suchą trawę. Nic się przed nim nie schowa. A jednak, mylił się. Coś go zatrzymało. Coś dużego. Coś niebywałego. Coś co jeszcze nie było im znane. Coś...
-------------------------
Obudziłem się gwałtownie, aż za gwałtownie. Przygrzmociłem łbem w skałkę i ryknąłem z bólu. Po raz pierwszy Gwiezdny Klan się odezwał. Nie były to milutkie i kochane przepowiednie. Raczej potworne. Nie wiedziałem co mam myśleć o tym wszystkim. To stało się tak nagle! Nienawidziłem tej części bycia medykiem. Wyleciałem z nory szybciej niż ostatnio i rozejrzałem się za liderem. Okazało się, że jest jakieś zebranie. Pobiegłem w jego stronę, niestety nie dość szybko przez moją chorą łapę. Usiadłem gdzieś z boku i wyjrzałem. Przed obliczem lidera siedziała puchata kotka wpatrzona w niego jak w obrazek.
-...Od dziś zwiesz się Jelenią Łapą...
Czy to możliwe? Nowy wojownik? Nie słuchałem dalej, byłem zbyt pogrążony we własnym rozmyślaniu. Wtem rozległo się wesołe miauczenie, do którego oczywiście się nie przyłączyłem. Lider zszedł ze skały a ja właśnie wtedy do niego podbiegłem.
- Onyksowa Gwiazdo! Są wieści od Gwiezdnego Klanu!- wysapałem w jego stronę. Kocur spojrzał na mnie pytająco i ponaglił łapą.
- Otóż miałem wizję. Ogień. Duży ogień palił wszystko na swej drodze. Później został ugaszony przez rzekę, ale nie do końca gdyż ponownie się rozpętał rozjuszony przez suchą trawę...a później zniknął. Nie wiem co to może oznaczać...
- Dobrze, rozumiem. Porozmawiamy później- uciekł od tematu lider- chciałbym ci przedstawić Jelenią Łapę, będzie twym uczniem.
Zatkało mnie. Spojrzałem na puchatą kotkę która lekko się skuliła i skinęła w moją stronę głową.
- To dla mnie zaszczyt.
- Czemu nie zostałaś wojownikiem? Nie widzę abyś jakkolwiek była uszkodzona- wypaliłem nagle. Jelenia Łapa naburmuszyła się i odwróciła wzrok. Onyksowa Gwiazda westchnął potężnie i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Mogłabyś zostać wojownikiem, szczególnie w takich czasach jak te!- nie dawałem za wygraną, chciałem wiedzieć, czemuż to ma być moją uczennicą.
- Nie umiem walczyć! Po za tym, nawet nie chcę- prychnęła. Zdenerwowałem się, jak śmie tak odpowiadać?
- Nie umiesz? Każdego można nauczyć! Ja jestem już nie zdatny do walki, ale ty? Młoda i silna kotka na pewno dałaby radę. Masz jakiekolwiek pojęcia o ziołach leczniczych?
- Nie...
- To po coś się pchała?- prychnąłem wręcz oburzony, jednak widząc wściekłą miną lidera musiałem ochłonąć- no już dobrze! Chodź za mną pokarze ci co i jak.
Kotka podreptała za mną powolutku z łebkiem spuszczonym w dół. Może byłem TROCHĘ nie miły, ale takie jest życie. Weszliśmy do mojej nory a ja od razu skierowałem się do pokładów ziół.
- Tutaj leżą wszystkie potrzebne rośliny. Z czasem nauczę cię je rozpoznawać- wskazałem na przejście za nimi- tam śpię ja. Jakbyś czegoś chciała, można mnie tam często znaleźć.
Przeszedłem trochę dalej za małą ściankę skalną. Poczekałem na Jelenią Łapę i przedstawiłem kolejnie pomieszczanie.
- Oto legowisko dla chorych. Jak jakiś kot coś sobie zrobi, albo ma jakieś schorzenie kładziesz go tutaj i zaglądasz do niego, podajesz mu zioła...chyba zrozumiałe, jak na razie?- zapytałem upewniając się czy kotka uważa. Kiwnęła głową zaciekawiona. Wskazałem małe wgłębienie za legowsikiem chorych.
- Możesz tam spać, przynieś sobie trochę mchu i uwiń tam swoje posłanie. Jakbyś mnie szukała jestem u siebie.
Odwróciłem się i wróciłem do swojego legowiska. Położyłem się na nim rozmyślając o nowej uczennicy. Czy uda mi się ją nauczyć czegokolwiek?
<<Jelenia Łapo?>>
Od Srebrnej Sadzawki cd. Lwiego Serca
Zajadałam się myszą polną, obok mnie Lwie Serce spożywał też mysz, chyba. Po Skończonej uczcie pozostałe koty rozeszły się we swoje strony. Ja osobiście nie wiedziałam, co miałam ze sobą zrobić. Na polowanie nie opłacało mi się iść, bo po tym co przynieśli Waleczne Serce, Beżowa Dusza i Smutny Śpiew jedzenia było wystarczająco dużo. Nie wiedziałam czy ma odbyć się jeszcze jakiś patrol, więc stwierdziłam, że rozsądniej będzie pozostać w obozie. Skończyłam spożywać małego ssaka i skierowałam się w kierunku legowiska wojowników. Znalazłam swoje legowisko. Zwinęłam się w kłębek. Nim pogrążyłam się we śnie, obiegłam wzrokiem polanę klanu. Było jeszcze dość jasno ale dostrzegałam, że wszystko lekko różowiało od zachodzącego słońca. Moje powieki same się zamknęły.
***
Obudziłam się w środku nocy. Słyszałam spokojne oddechy pozostałych wojowników. Ułożyłam się w innej pozie ale to nie była ta. Przez chwilę się wierciłam i szukałam wygodnego ułożenia ale nieważne jakbym się nie położyła to i tak nie mogłam się zmusić do zaśnięcia. Zirytowana wstałam i najciszej jak potrafiłam wyszłam ze legowiska. Na zewnątrz przeciągnęłam się i przebiegłam wzrokiem cały obóz. W ciemniejszych miejscach widziałam pojedyncze koty, które nie spały, prawdopodobnie czuwały ale moja obecność ich nie zainteresowała zbytnio. Raczej już nie usnę a nie mam zamiaru siedzieć i pachnieć. Wyjdę poza obóz i może jak się trochę pomęczę to szybciej przyjdzie mi ponownie zaśnięcie. Na niebie było widać liczne gwiazdy i księżyc we sierpie. Idealna pogoda na nocny spacer, nawet temperatura była dosyć wysoka jak na nocne warunki. Podniosłam się i ostrożnie skierowałam się w stronę wyjścia. Po przeciśnięciu się przez ciasny tunel obrałam sobie cel wycieczki. Postanowiłam iść na północ od obozu, tam mnie jeszcze nie było, ze spokojnego marszu przeszłam do żwawszego kłusu. Bardzo szybko do mojego nosa dobiegła woń dobrze mi znana… Dwunożni. Mimo mocnego zapachu szłam dalej aż przez gęste liście krzewów ujrzałam ich dzieła. Do moich uszu dobiegło szczekanie psa ale nie przejęłam się tym zbytnio, bo pies był przywiązany a Dwunożnych zdawało się nie być. Cóż mam szczęście, jakoś ten pies nie budził we mnie aż tak wielkiego przerażenia. Zapewne wynikało to z faktu, że we swoim wcześniejszym życiu spotykałam ich całe rzesze i każdy mnie gonił. Nagle usłyszałam za sobą szelest. Nastawiłam uszu, momentalnie najeżyłam sierść na grzbiecie i swoimi ślepiami obserwowałam poruszające się krzewy. Byłam gotowa na atak napastnika. Poczułam mieszane uczucia gdy wyłonił się z nich Lwie Serce. Z jednej strony dobrze, że nie okazał się jakimś wrogiem ale z drugiej czy on mnie śledził?
- Lwie Serce, co ty tutaj robisz? – spytałam jakby fakt, ze ja tu jestem także nie był dziwny.
- To samo pytanie mógłbym zadać tobie – zmierzył mnie swoimi zielonymi oczami – podeszłaś bardzo blisko terenu Dwunożnych.
No jakbym nie zauważyła. Czyżby mi nie ufał? Możliwe, że poszedł moim tropem z ciekawości.
- Wiem ale nie ma ich tam a pies jest przywiązany – odparłam pewnie - czemu za mną poszedłeś?
Zmierzyłam kocura sowim wzrokiem i oczekiwałam odpowiedzi.
< Lwie Serce?>
***
Obudziłam się w środku nocy. Słyszałam spokojne oddechy pozostałych wojowników. Ułożyłam się w innej pozie ale to nie była ta. Przez chwilę się wierciłam i szukałam wygodnego ułożenia ale nieważne jakbym się nie położyła to i tak nie mogłam się zmusić do zaśnięcia. Zirytowana wstałam i najciszej jak potrafiłam wyszłam ze legowiska. Na zewnątrz przeciągnęłam się i przebiegłam wzrokiem cały obóz. W ciemniejszych miejscach widziałam pojedyncze koty, które nie spały, prawdopodobnie czuwały ale moja obecność ich nie zainteresowała zbytnio. Raczej już nie usnę a nie mam zamiaru siedzieć i pachnieć. Wyjdę poza obóz i może jak się trochę pomęczę to szybciej przyjdzie mi ponownie zaśnięcie. Na niebie było widać liczne gwiazdy i księżyc we sierpie. Idealna pogoda na nocny spacer, nawet temperatura była dosyć wysoka jak na nocne warunki. Podniosłam się i ostrożnie skierowałam się w stronę wyjścia. Po przeciśnięciu się przez ciasny tunel obrałam sobie cel wycieczki. Postanowiłam iść na północ od obozu, tam mnie jeszcze nie było, ze spokojnego marszu przeszłam do żwawszego kłusu. Bardzo szybko do mojego nosa dobiegła woń dobrze mi znana… Dwunożni. Mimo mocnego zapachu szłam dalej aż przez gęste liście krzewów ujrzałam ich dzieła. Do moich uszu dobiegło szczekanie psa ale nie przejęłam się tym zbytnio, bo pies był przywiązany a Dwunożnych zdawało się nie być. Cóż mam szczęście, jakoś ten pies nie budził we mnie aż tak wielkiego przerażenia. Zapewne wynikało to z faktu, że we swoim wcześniejszym życiu spotykałam ich całe rzesze i każdy mnie gonił. Nagle usłyszałam za sobą szelest. Nastawiłam uszu, momentalnie najeżyłam sierść na grzbiecie i swoimi ślepiami obserwowałam poruszające się krzewy. Byłam gotowa na atak napastnika. Poczułam mieszane uczucia gdy wyłonił się z nich Lwie Serce. Z jednej strony dobrze, że nie okazał się jakimś wrogiem ale z drugiej czy on mnie śledził?
- Lwie Serce, co ty tutaj robisz? – spytałam jakby fakt, ze ja tu jestem także nie był dziwny.
- To samo pytanie mógłbym zadać tobie – zmierzył mnie swoimi zielonymi oczami – podeszłaś bardzo blisko terenu Dwunożnych.
No jakbym nie zauważyła. Czyżby mi nie ufał? Możliwe, że poszedł moim tropem z ciekawości.
- Wiem ale nie ma ich tam a pies jest przywiązany – odparłam pewnie - czemu za mną poszedłeś?
Zmierzyłam kocura sowim wzrokiem i oczekiwałam odpowiedzi.
< Lwie Serce?>
Od Walecznego Serca CD Beżowej Duszy
Następnego dnia wybrałem się razem z Beżową Duszą na polowanie. Dzień był słoneczny w sam raz na tę okazje. Miałem nadzieje że dzięki sprzyjającym warunkom upolujemy nie tylko jakąś marną mysz może to być nawet jaszczurka. W tak idealną pogodę gryzonie i wszelakie gady zapewne będą wygrzewać się na słońcu. - Pomyślałem. Jednak chwilę później przestałem rozmyślać o tych bzdurach, wiecznie tylko skupiam się na polowaniach i właśnie zdałem sobie z tego sprawę, że za mało czasu spędzam z Beżową. Muszę to zmienić, w końcu kocham Beżową Duszę a za jakiś czas będę ojcem. Więc bez dalszego rozmyślania obróciłem głowę w stronę Beżowej i zacząłem niepewnie:
- Beżowa?
-Tak?
- Przepraszam Cię. - Powiedziałem nieco zmartwionym głosem.
- Mów dalej... - Pozwoliła kontynuować z uśmiechem tak jakby wiedziała co zaraz powiem.
- Przepraszam Cię za to że ze sobą prawie w ogóle nie rozmawiamy, mam tyle pracy jako zastępca liderki, ale to się zmieni. Nadrobimy ten stracony czas, przyrzekam. Proszę przyjmij moje przeprosiny.
<Beżowa Duszo?>
- Beżowa?
-Tak?
- Przepraszam Cię. - Powiedziałem nieco zmartwionym głosem.
- Mów dalej... - Pozwoliła kontynuować z uśmiechem tak jakby wiedziała co zaraz powiem.
- Przepraszam Cię za to że ze sobą prawie w ogóle nie rozmawiamy, mam tyle pracy jako zastępca liderki, ale to się zmieni. Nadrobimy ten stracony czas, przyrzekam. Proszę przyjmij moje przeprosiny.
<Beżowa Duszo?>
28 maja 2016
Od Pomarańczowej Stopy
Leżałam zwinięta w kłębek pod jednym z Czterech Drzew. Tutaj zginął ten głupiec Kamienny Pazur i ta marna królowa z Klanu Nocy. Było ta tak dawno temu, a nadal czuję zapach ich krwi lejącej się po ziemi tuż obok miejsca, w którym odpoczywam. Mogłam mu pomóc i wypełnić moją obietnicę. Może wtedy nie musiałabym tutaj tak samotnie siedzieć i kryć się przed wzrokiem wojowników i ich klanów.
Nagle usłyszałam szelest. Podniosłam się z ziemi i wspięłam na drzewo, aby obserwować intruza z góry. Po chwili na polankę wszedł duży, brązowy kocur. Wyglądał na bardzo starego. Zaczęłam ustawiać się w jak najwygodniejszej pozycji do ataku.
- Co tym osiągniesz? - odezwał się kot. Zachwiałam się. Skąd wiedział, że tu jestem? Zeskoczyłam na ziemię i stanęłam przed starcem.
- Kim jesteś? - spytałam nieufnie. Kot przymrużył oczy.
- Nazywam się Dająca Dusza, choć możesz mnie nazywać też Dającym Życie - przedstawił się kot. - Ty jesteś Pomarańczowa Stopa.
- Skąd znasz moje imię? - syknęłam wysuwając pazury. Kot nawet nie drgnął.
- Klan Gwiazd naznaczył cię jako przeklętą wojowniczkę, dla której nawet Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd byłoby zbyt dobrym miejscem.
- A ty jesteś pewnie ich wybrańcem, dla którego przodkowie szykują miejsce lidera Klanu Gwiazd - prychnęłam pogardliwie. Staruszek się zaśmiał.
- Być może - mruknął. - Klan Gwiazd stworzył mnie do wielkich rzeczy. Jak każdego wojownika.
- Czyli idąc twoim rozumowaniem ja też zostałam stworzona do "wielkich rzeczy" - mruknęłam z lekkim zadowoleniem. Ten staruszek był zabawny.
- Zależy jak chcesz to rozumieć - powiedział. - Nie będę ci zabierał wiecej czasu, jeszcze kiedyś przyjdzie nam się spotkać.
Kot odwrócił się i wyszedł. Dziwne, nie miałam najmniejszej ochoty pobiec za nim, zaatakować czy coś... Usiadłam tylko po środku polanki i spojrzałam z niepokojem na swoje przednie łapy. Te pazury zabiły tyle kotów, które śmiały się do mnie zbliżyć... Ale nie jego.
- Zależy jak chcesz to rozumieć - powiedział. - Nie będę ci zabierał wiecej czasu, jeszcze kiedyś przyjdzie nam się spotkać.
Kot odwrócił się i wyszedł. Dziwne, nie miałam najmniejszej ochoty pobiec za nim, zaatakować czy coś... Usiadłam tylko po środku polanki i spojrzałam z niepokojem na swoje przednie łapy. Te pazury zabiły tyle kotów, które śmiały się do mnie zbliżyć... Ale nie jego.
27 maja 2016
Od Beżowej Duszy
Ostatnio oddaliliśmy się z Walecznym Sercem. Coraz żadziej rozmawialiśmy... Czy już mnie nie kocha?
Była noc, ciemna noc. Gwiazdy wysoko świeciły na niebie, a księżyc oświetlał trawę swoim srebrnym blaskiem. Zauwarzyłam, że ostatnio mój brzuch zrobił się... odrobinę większy. Nie mogłam zasnąć. Czułam jakby coś się we mnie czasami ruszało, przez co robiło mi się nie dobrze. Postanowiłam pójść rano do Srebrnej Gwiazdy i poprosić, żebym przez kilka dni mogła zostać w obozie, bo źle się czuję. Kiedy nareszcie udało mi się zasnąć usłyszałam, że ktoś mnie budzi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Waleczne Serce. Uśmiechnęłam się do niego nie za bardzo szczerze.
- Srebrna Gwiazda wstała? - zapytałam.
- Tak. - odpowiedział tylko. Wyminęłam kocura i rozejrzałam się. Liderka rozmawiała z nową wojownoczką, no nie taką nową, ale jeszcze jej nie poznałam. Podeszłam do niej.
- Srebrna Gwiazdo, czy mogłabym przez kilka dni zostać w obozie? Ostatnio nie czuję się zbyt dobrze. - powiedziałam. Zobaczyłam na pyszczku przywódczyni zmartwienie.
- Możesz, ale czy to nic poważnego? - zapytała. Udawałam, że przy nas nie stoi żadna inna kotka, że jesteśmy tylko we dwie, ale robiłam to tak, żeby nie zauważyła tego.
- Nie, nie musisz się martwić. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Miło, że ktoś się o mnie troszczy. Spojrzałam na nieznaną kotkę. Słyszałam, że nazywa się Srebrna Sadzawka, więcej nic o niej nie wiedziałam.
<Srebrna Sadzawko?>
Była noc, ciemna noc. Gwiazdy wysoko świeciły na niebie, a księżyc oświetlał trawę swoim srebrnym blaskiem. Zauwarzyłam, że ostatnio mój brzuch zrobił się... odrobinę większy. Nie mogłam zasnąć. Czułam jakby coś się we mnie czasami ruszało, przez co robiło mi się nie dobrze. Postanowiłam pójść rano do Srebrnej Gwiazdy i poprosić, żebym przez kilka dni mogła zostać w obozie, bo źle się czuję. Kiedy nareszcie udało mi się zasnąć usłyszałam, że ktoś mnie budzi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Waleczne Serce. Uśmiechnęłam się do niego nie za bardzo szczerze.
- Srebrna Gwiazda wstała? - zapytałam.
- Tak. - odpowiedział tylko. Wyminęłam kocura i rozejrzałam się. Liderka rozmawiała z nową wojownoczką, no nie taką nową, ale jeszcze jej nie poznałam. Podeszłam do niej.
- Srebrna Gwiazdo, czy mogłabym przez kilka dni zostać w obozie? Ostatnio nie czuję się zbyt dobrze. - powiedziałam. Zobaczyłam na pyszczku przywódczyni zmartwienie.
- Możesz, ale czy to nic poważnego? - zapytała. Udawałam, że przy nas nie stoi żadna inna kotka, że jesteśmy tylko we dwie, ale robiłam to tak, żeby nie zauważyła tego.
- Nie, nie musisz się martwić. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Miło, że ktoś się o mnie troszczy. Spojrzałam na nieznaną kotkę. Słyszałam, że nazywa się Srebrna Sadzawka, więcej nic o niej nie wiedziałam.
<Srebrna Sadzawko?>
Od Widmowego Kocięta CD Słonecznego Kocięta
Spojrzałem z powątpieniem na rodzeństwo. Byli tacy gwałtowni i
hałaśliwi. Dlaczego ja nie urodziłem się taki? Usiadłem na zadku i
ziewnąłem.
- Dobra chłopaki - miauknęła siostrzyczka, Lisia "Gwiazda". - Zaczynamy!
- Jest tu trochę za mało miejsca - miauknęła Słoneczna Gwiazda.
- Mi to nie przeszkadza - uśmiechnąłem się delikatnie. Nóżki drżały mi od ciężaru swojego ciała.
- Dobra, zbieram się - miauknął ojciec, po czym wstał i trącił nosem mamę. - Nie mogę tu siedzieć w nieskończoność, zaraz mam patrol, a nie chce podpaść Wojennej Gwieździe. Wiesz jakie są kontakty między klanami - liderka jest strasznie nerwowa.
- Jasne, idź - uśmiechnęła się nakrapiana kotka. Korzystając, że szary kocur zwolnił trochę wolnej przestrzeni ułożyła się na boku. Ziewnęła potężnie.
- Bawcie się grzecznie kociaki... - odparła sennie, kładąc łep na łapach. Widać było, jaka jest zmęczona. - Pozwólcie mi odpocząć...
Zamknęła oczy, po czym jej brzuch zaczął się miarowo unosić wraz z spokojnym oddechem. Słoneczne Kocię od razu to wykorzystało.
- Hej! Chodźmy powalczyć poza żłobkiem! - miauknął nabuzowany nową energią. - Tam będzie dużo miejsca!
- Nie wolno namwychodzić poza paprocie - pisnąłem cicho. Lisie Kocię posłało mi niewyjaśnione spojrzenie.
- Nie mów mi, że się cykasz? - mówiła spokojnie, chodź w jej głosie pobrzmiewała wyraźna nutka rozbawienia, od której głos jej lekko drżał.
- Chodzcie wszyscy! - nagonił nas ogonem rudy brat. - Nie zmarnujemy takiej okazji!
Oba koty pobiegły sprintem w stronę oświetlonego wyjścia. Nie miałem pojęcia skąd tak szybko potrafiły biegać!
- Hej, nie zostawiajcie mnie! - potoczyłem się za nimi ile sił w łapach, widząc jak rodzeństwo znika w promieniu światła.
Wyleciałem na zewnątrz.
Trawa była wysoka, prawie sięgała za moje uszy.Polana musiała być ogromna, gdyż nie widziałem czubków drzew.
Wesołe śmiechy kociąt zanikły mi w uszach, tak jak ich zapach w nozdrzach. Spanikowałem. Zacząłem przedzierać się przez trawę. Podskakując, mogłem zobaczyć więcej. Widziałem wiele kotów, lecz ich sylwetki były rozmazane, a ich zapachy kluczowe, jakby nie należały do tego wymiaru.
Zobaczyłem, że zbliżam się do dziwnego tunelu z paproci. Nie miałem pojęcia dokąd zabiegłem, lecz wydawało mi się logiczne, że rodzeństwo mogło pobiec w tamte strony. Trawa w tunelu była wydeptana przez kocie łapy więc obieg mojego widoku znacznie się zwiększył. Pomału dreptałem przez pnącza, mając nadzieję, że na końcu odnajdę rodzinę. Lecz zamiast tego, tunel kończył się małą polanką.
Zapachniało miętą, zmieszaną z zapachem mokrego futra, oraz nieznanych mi dotąd roślin.
Na polanie znajdował się kot. A raczej kotka. Jej futro było kasztanowe, o białym pyszczku i czarnych łatkach na łopatce i łapie. Wydawała się nie zwracać na mnie uwagi, lub mnie po prostu nie widziała. Była zajęta mieszaniem liści o dziwnym zapachu....
Po chwili zastygła. Sierść na jej karku zjerzyła się po czym, odwróciła się do mnie gwałtownie. Jej oczy były nachmurzone.
- Misty, jestem zaj.... - gdy mnie ujrzała postawiła uszy ze zdziwieniem.
- Ah, to tylko jego syn.. - mruknęła do siebie, zwężając zielone oczy w szparki, po czym warknęła do mnie.
- Uciekaj maluchu, nie masz tu czego szukać - syknęła na mnie. Stałem sparaliżowany w miejscu.
- Nie powinieneś być w żłobku..? Ah, znam to... - odwróciła pysk jakby zamyślona.- Sama często wymykałam się gdy mama nie patrzyła... Nienawidziłam siedzieć zamknęta w tym ciasnym miejscu...
Zaśmiała się do siebie.
- No nic. Odniosę cię do Cętkowanego Ogona... - podeszła do mnie, po czym zamaszystym ruchem chwyciła mnie za kark. Zacząłem się wić niezadowolony z uścisku.
Młoda medyczka wyniosła mnie ze swojej polany, prosto do żłobka. Z jej punktu widzenia, droga wcale nie była taka daleka.
W wejściu stała mama - w pysku trzymała się wijące Lisie Kocię, łapą przygniatała rudego brata.
- Jeśli chcieliście się bawić na dworze, wystarczy było mi powiedzieć - skarciła nas, gniewnie machając ogonem.
< Ktoś z rodziny? >
- Dobra chłopaki - miauknęła siostrzyczka, Lisia "Gwiazda". - Zaczynamy!
- Jest tu trochę za mało miejsca - miauknęła Słoneczna Gwiazda.
- Mi to nie przeszkadza - uśmiechnąłem się delikatnie. Nóżki drżały mi od ciężaru swojego ciała.
- Dobra, zbieram się - miauknął ojciec, po czym wstał i trącił nosem mamę. - Nie mogę tu siedzieć w nieskończoność, zaraz mam patrol, a nie chce podpaść Wojennej Gwieździe. Wiesz jakie są kontakty między klanami - liderka jest strasznie nerwowa.
- Jasne, idź - uśmiechnęła się nakrapiana kotka. Korzystając, że szary kocur zwolnił trochę wolnej przestrzeni ułożyła się na boku. Ziewnęła potężnie.
- Bawcie się grzecznie kociaki... - odparła sennie, kładąc łep na łapach. Widać było, jaka jest zmęczona. - Pozwólcie mi odpocząć...
Zamknęła oczy, po czym jej brzuch zaczął się miarowo unosić wraz z spokojnym oddechem. Słoneczne Kocię od razu to wykorzystało.
- Hej! Chodźmy powalczyć poza żłobkiem! - miauknął nabuzowany nową energią. - Tam będzie dużo miejsca!
- Nie wolno namwychodzić poza paprocie - pisnąłem cicho. Lisie Kocię posłało mi niewyjaśnione spojrzenie.
- Nie mów mi, że się cykasz? - mówiła spokojnie, chodź w jej głosie pobrzmiewała wyraźna nutka rozbawienia, od której głos jej lekko drżał.
- Chodzcie wszyscy! - nagonił nas ogonem rudy brat. - Nie zmarnujemy takiej okazji!
Oba koty pobiegły sprintem w stronę oświetlonego wyjścia. Nie miałem pojęcia skąd tak szybko potrafiły biegać!
- Hej, nie zostawiajcie mnie! - potoczyłem się za nimi ile sił w łapach, widząc jak rodzeństwo znika w promieniu światła.
Wyleciałem na zewnątrz.
Trawa była wysoka, prawie sięgała za moje uszy.Polana musiała być ogromna, gdyż nie widziałem czubków drzew.
Wesołe śmiechy kociąt zanikły mi w uszach, tak jak ich zapach w nozdrzach. Spanikowałem. Zacząłem przedzierać się przez trawę. Podskakując, mogłem zobaczyć więcej. Widziałem wiele kotów, lecz ich sylwetki były rozmazane, a ich zapachy kluczowe, jakby nie należały do tego wymiaru.
Zobaczyłem, że zbliżam się do dziwnego tunelu z paproci. Nie miałem pojęcia dokąd zabiegłem, lecz wydawało mi się logiczne, że rodzeństwo mogło pobiec w tamte strony. Trawa w tunelu była wydeptana przez kocie łapy więc obieg mojego widoku znacznie się zwiększył. Pomału dreptałem przez pnącza, mając nadzieję, że na końcu odnajdę rodzinę. Lecz zamiast tego, tunel kończył się małą polanką.
Zapachniało miętą, zmieszaną z zapachem mokrego futra, oraz nieznanych mi dotąd roślin.
Na polanie znajdował się kot. A raczej kotka. Jej futro było kasztanowe, o białym pyszczku i czarnych łatkach na łopatce i łapie. Wydawała się nie zwracać na mnie uwagi, lub mnie po prostu nie widziała. Była zajęta mieszaniem liści o dziwnym zapachu....
Po chwili zastygła. Sierść na jej karku zjerzyła się po czym, odwróciła się do mnie gwałtownie. Jej oczy były nachmurzone.
- Misty, jestem zaj.... - gdy mnie ujrzała postawiła uszy ze zdziwieniem.
- Ah, to tylko jego syn.. - mruknęła do siebie, zwężając zielone oczy w szparki, po czym warknęła do mnie.
- Uciekaj maluchu, nie masz tu czego szukać - syknęła na mnie. Stałem sparaliżowany w miejscu.
- Nie powinieneś być w żłobku..? Ah, znam to... - odwróciła pysk jakby zamyślona.- Sama często wymykałam się gdy mama nie patrzyła... Nienawidziłam siedzieć zamknęta w tym ciasnym miejscu...
Zaśmiała się do siebie.
- No nic. Odniosę cię do Cętkowanego Ogona... - podeszła do mnie, po czym zamaszystym ruchem chwyciła mnie za kark. Zacząłem się wić niezadowolony z uścisku.
Młoda medyczka wyniosła mnie ze swojej polany, prosto do żłobka. Z jej punktu widzenia, droga wcale nie była taka daleka.
W wejściu stała mama - w pysku trzymała się wijące Lisie Kocię, łapą przygniatała rudego brata.
- Jeśli chcieliście się bawić na dworze, wystarczy było mi powiedzieć - skarciła nas, gniewnie machając ogonem.
< Ktoś z rodziny? >
26 maja 2016
Od Szarego Płomienia CD Promienistej Łapy
Najwyraźniej pora zakończyć rozmowę na ten temat. To prawda.
Klany bardzo się od siebie różnią i dlatego nie mogą się połączyć. Szary
Płomień najwyraźniej po prostu musi się z tym wszystkim pogodzić. Ale jak?
Zapomnieć o nich? O Mysiowąsej? O kociakach? Nie potrafił. W tamtym momencie,
kiedy o tym myślał, ledwo powstrzymywał się przed nagłym opowiedzeniem
wszystkiego Promienistej Łapie. Nie dawał sobie z tym rady – nie chciał
zdradzać Klanu, ale gdy powie prawdę, bardzo możliwe, że zostanie wygnany. Czy
w takim razie musi walczyć z Klanem Wilka, a może nawet ze swoją rodziną?
Czasami, kiedy zadawał sobie w myślach to pytanie, był bliski płaczu. Ale
najwyraźniej nie może nic zrobić. Ten atak to już nie jego wina. Musi po prostu
pomóc innym i kierować się kiedyś najważniejszą dla niego zasadą – Klan jest
najważniejszy. Nie może ostrzec nikogo przed tym wszystkim. To byłaby już
kolejna zdrada. On musi przestać to robić. Przestać zdradzać swój Klan. Jeszcze
nie jest za późno. Jeżeli zaatakowana zostanie jego rodzina, będzie musiał
podjąć ważną decyzję. Ale w tej chwili mógł być spokojny. Powtarzał sobie, że
wszystko jest w porządku. Będzie starał się żeby w Klanie Klifu było jak
najlepiej tak jak zawsze. A spotkania z rodziną z Klanu Wilka? W najbliższym
czasie nie może ich być. Dla bezpieczeństwa. Po tych wszystkich przemyśleniach
zorientował się, że milczy wpatrzony w ziemię od dłuższej chwili. Przeniósł
wzrok na Promienistą Łapę. Uśmiechnął się lekko, ale było to ledwo widoczne.
- Masz rację. Myślę, że damy radę. Zrobimy to, co mówi
Onyksowa Gwiazda... Jesteś mądry, wiesz? Będziesz dobrym wojownikiem. –
Powiedział. Wystarczy trening i Promienista Łapa zostanie wojownikiem, który na
pewno doskonale będzie spełniał swoje obowiązki. Szary Płomień powęszył chwilę
i wyczuł zapach ptaka. Najwyraźniej mają dzisiaj szczęście. – Czekaj. – mruknął
ciszej. Chwilę zajęło mu zobaczenie ptaka, który stał sobie i najwyraźniej
szukał jedzenia. Zakradł się, skoczył i po chwili miał już zdobycz, którą mógł
zanieść do Klanu. Tak, ma dzisiaj szczęście. Zakopał ptaka. Wróci po niego
potem, kto wie, czy potem nie zapoluje na więcej zdobyczy. Podszedł do
terminatora.
- Chcesz porozmawiać o czymś jeszcze? – zapytał. Jeśli nie,
chyba po prostu pójdzie sobie polować. Nie jest zmęczony ani nic... Ale z
chęcią by sobie jeszcze z kimś porozmawiał. Jak już się przekonał – to mu
pomaga.
Promienista Łapo?
Od Słonecznego Kocięta CD Lisiego Kocięta
Moja siostra była fajna! Oczywiście nie tak świetna jak ja..ale nadal dobra. Rzuciła mi psotne spojrzenie, miała jakiś plan. Nasz braciszek jest strasznie strachliwy..wygląda jakby go przeżuł jakiś potwór a później wypluł. Mogliśmy się trochę pobawić. Skoczyłem zaraz do brata i przygniotłem go do ziemi. Zacząłem się z nim siłować. Szary kotek tylko miauczał niezadowolony i szarpał się. Rozpaczliwie wołał o pomoc. Nagle mama złapała mnie za kark i odciągnęła od szarego. Postawiła mnie obok siebie i przygniotła łapką tak bym nie uciekał.
- Słoneczne Kocię! Nie można tak atakować rodzeństwa! Widmowe Kocię...jest inne niż ty, nie możesz się na niego tak rzucać!- warknęła do mnie. Czułem, że nie chce powiedzieć iż ,,młody jest słaby". Mruknąłem tylko coś pod noskiem. Nagle usłyszałem śmiech, to Lisie Kocię perfidnie ze mnie szydziła. Zacząłem syczeć i wyrwałem się z uścisku mamy i pobiegłem do siostry uderzając ją łapką. Nie wysunąłem pazurków, wolałem pokazać jaki jestem litościwy. Kotka odskoczyła i miauknęła. Ruszyła na mnie galopem i przewróciła na grzbiet. Zaczęliśmy się kotłować i gryźć po łapkach. Walczyliśmy tak trochę aż w końcu oboje opadliśmy z sił.
- Pf...za słaba jesteś na mnie!- wysapałem. Kotka poruszyła wąsami.
- I kto to mówi, kot który dyszy jakby co najmniej biegł przez cały las!- zaśmiała się Lisie Kocię. Naburmuszyłem się i odwróciłem łepek. Nie lubiłem jej już! Była głupia! Wstałem i usiadłem obok mamy, która leżała na brzuchu wpatrując się w ścianę norki. Na jej grzbiecie leżał Widmowe Kocię z ciekawskim błyskiem w oku.
- Dobrze walczycie- mruknął do mnie- chciałbym tak umieć.
- Ależ umiesz! Masz krew wojowników!- wypaliłem nagle i wskoczyłem na grzbiet matki, która tylko poruszyła się lekko.
-I co z tego? Jestem nikim, tylko zwykłą kupą sierści- szepnął wręcz do siebie. Zrobiło mi się go żal, nie każdy może być tak wspaniały jak ja, to pewne! Jednak chciałem jakoś mu pomóc, to w końcu mój brat! I jest o wiele lepszy niż nasza głupia siostra co mnie wyzywa. Nagle na grzbiet matki wgramoliła się Lisie Kocię. Siadła między nami i uśmiechnęła się.
- No to co? Zaczynamy naukę Widmowego Kocięta?- zaśmiała się. Prychnąłem na nią i zepchnąłem ją z mamy. Później pokazałem jej język.
- Nie potrzebuje twojej pomocy! Jestem wspaniały i sam dam sobie radę go nauczyć.
Kotka wybuchła śmiechem i ponownie wskoczyła na grzbiet.
- Czyżbym obraziła twój majestat i teraz mnie nie lubisz? No coś ty, brat!- szturchnęła mnie łapką i uśmiechnęła się. No dobra, lubiłem ją.
- Może, a teraz, Widmowe Kocię, bracie mój jesteś gotowy na trening?- spytałem go z podniesionym łebkiem. Mały kotek skulił się i kiwnął łebkiem.
- Wspaniale! Skoro tak, to musimy nadać sobie imiona...ja będę... Słoneczną Gwiazdą! A ty możesz zostać moim zastępcą.
- To nie fair! Dlaczego ja mam być zastępcą- krzyczała Lisie Kocię.
- Ponieważ ja wymyśliłem trening Widmowego Kocięta!- zobaczyłam jak siostra posyła mi mordercze spojrzenie- no dobrze...też możesz być Lisią Gwiazdą.
<<Widmowe Kocię?>>
- Słoneczne Kocię! Nie można tak atakować rodzeństwa! Widmowe Kocię...jest inne niż ty, nie możesz się na niego tak rzucać!- warknęła do mnie. Czułem, że nie chce powiedzieć iż ,,młody jest słaby". Mruknąłem tylko coś pod noskiem. Nagle usłyszałem śmiech, to Lisie Kocię perfidnie ze mnie szydziła. Zacząłem syczeć i wyrwałem się z uścisku mamy i pobiegłem do siostry uderzając ją łapką. Nie wysunąłem pazurków, wolałem pokazać jaki jestem litościwy. Kotka odskoczyła i miauknęła. Ruszyła na mnie galopem i przewróciła na grzbiet. Zaczęliśmy się kotłować i gryźć po łapkach. Walczyliśmy tak trochę aż w końcu oboje opadliśmy z sił.
- Pf...za słaba jesteś na mnie!- wysapałem. Kotka poruszyła wąsami.
- I kto to mówi, kot który dyszy jakby co najmniej biegł przez cały las!- zaśmiała się Lisie Kocię. Naburmuszyłem się i odwróciłem łepek. Nie lubiłem jej już! Była głupia! Wstałem i usiadłem obok mamy, która leżała na brzuchu wpatrując się w ścianę norki. Na jej grzbiecie leżał Widmowe Kocię z ciekawskim błyskiem w oku.
- Dobrze walczycie- mruknął do mnie- chciałbym tak umieć.
- Ależ umiesz! Masz krew wojowników!- wypaliłem nagle i wskoczyłem na grzbiet matki, która tylko poruszyła się lekko.
-I co z tego? Jestem nikim, tylko zwykłą kupą sierści- szepnął wręcz do siebie. Zrobiło mi się go żal, nie każdy może być tak wspaniały jak ja, to pewne! Jednak chciałem jakoś mu pomóc, to w końcu mój brat! I jest o wiele lepszy niż nasza głupia siostra co mnie wyzywa. Nagle na grzbiet matki wgramoliła się Lisie Kocię. Siadła między nami i uśmiechnęła się.
- No to co? Zaczynamy naukę Widmowego Kocięta?- zaśmiała się. Prychnąłem na nią i zepchnąłem ją z mamy. Później pokazałem jej język.
- Nie potrzebuje twojej pomocy! Jestem wspaniały i sam dam sobie radę go nauczyć.
Kotka wybuchła śmiechem i ponownie wskoczyła na grzbiet.
- Czyżbym obraziła twój majestat i teraz mnie nie lubisz? No coś ty, brat!- szturchnęła mnie łapką i uśmiechnęła się. No dobra, lubiłem ją.
- Może, a teraz, Widmowe Kocię, bracie mój jesteś gotowy na trening?- spytałem go z podniesionym łebkiem. Mały kotek skulił się i kiwnął łebkiem.
- Wspaniale! Skoro tak, to musimy nadać sobie imiona...ja będę... Słoneczną Gwiazdą! A ty możesz zostać moim zastępcą.
- To nie fair! Dlaczego ja mam być zastępcą- krzyczała Lisie Kocię.
- Ponieważ ja wymyśliłem trening Widmowego Kocięta!- zobaczyłam jak siostra posyła mi mordercze spojrzenie- no dobrze...też możesz być Lisią Gwiazdą.
<<Widmowe Kocię?>>
Od Lwiego Serca CD Srebrnej Sadzawki
Wojowniczka wstała i poszliśmy wzdłuż rzeki dzielącej klan Burzy i klan Nocy.
- Kto łowi tu ryby? - Zapytałem kotkę.
- Czasami my, ale częściej wojownicy klanu Nocy. - Odpowiedziała i zaczęła iść dalej. Teraz szliśmy obok ścieżki prowadzącej do Czterech Dębów.
- To właśnie w tej okolicy poznałem Srebrną Gwiazdę. - Uśmiechnąłem się do wojowniczki. Srebrna Sadzawka również się uśmiechnęła i ruszyliśmy dalej. Tym razem kłusowaliśmy w krzakach obok Drogi Grzmotu.
- To jest Droga Grzmotu, lub jak wolisz Grzmiąca Ścieżka.
Kiwnąłem głową.
- Wracajmy do obozu. - Rozkazała Srebrna Sadzawka. Ruszyliśmy w stronę naszego obozu. Przedzierając się przez kolcolist w końcu dotarliśmy. Podeszła do nas Srebrna Gwiazda.
- Waleczne Serce, Beżowa Dusza i Smutny Śpiew byli na polowaniu. Możecie teraz zjeść razem z innymi. - Oznajmiła liderka.
Usiadłem obok Srebrnej Sadzawki (pomijając już inne koty) i zacząłem jeść.
<Srebrna Sadzawko?>
25 maja 2016
Od Promienistej Łapy C.D. Szarego Płomienia
- Chciałem wiedzieć, czemu nie zgadzasz się z tatą - powiedziałem. - I trochę cię przekonać. Wiesz, nie jestem wojownikiem, jak ty, ale mama bardzo dużo wyjaśniła mi i Piaskowej Łapie, kiedy byliśmy mali.
- Ametystowa Chmura była kiedyś domowym kotem, nie wiedziałeś? - prychnął Szary Płomień z lekką pogardą. - Co ona wiedziała o klanach?
- Wiedziała to, co ty! - zawołałem, jakby to było oczywiste (bo w sumie było). - To ona cię wychowała! Była twoją mentorką! I przyjaciółką Niespodziewanej Gwiazdy... I to ona uczyła ją o klanach.
- Skoro uczyła się o klanach od Niespodziewanej Gwiazdy to pewnie podzielała też jej zdanie dotyczące sojuszu z Klanem Wilka - upierał się wojownik.
- Wiesz... Jak mówił nasz lider, Wojenna Gwiazda trzyma sojusz, ale jej następca mógłby zrezygnować, albo zażądać od nas czegoś, czego nie będziemy mogli im oddać.
- Niech już ci będzie... Ale, nie uważasz, że życie napraw byłoby prostsze, gdybyśmy połączyli klany?
Odwróciłem się na chwilę, by pomyśleć. Jeden klan zamiast czterech? Co odpowiedziałaby mi mama na takie pytanie? A może już mi odpowiedziała? Wracam myślami do dni, kiedy byłem jeszcze małym kociakiem. Rozmawiałem z mamą o klanach Burzy i Nocy... Dlaczego z nimi nie mamy sojuszu? Co mama powiedziała?
- Bo różnimy się zachowaniem - odpowiedziałem. Szary Płomień wzdrygnął się zaskoczony moją wypowiedzią. Musiała zrobić na nim wrażenie. - Lubisz deszcz? Bo ja nie. A Klan Nocy ciągle moczy sierść polując na ryby.
- A co ma to wspólnego z Klanem Wilka?
- Na ich terenach jest las, a na naszych skały. Myślisz, że wolą łapać ptaki wśród skał niż myszy w lesie? Nasze klany są inne, dlatego nie współpracują!
<Szary Płomieniu? BW>
- A co ma to wspólnego z Klanem Wilka?
- Na ich terenach jest las, a na naszych skały. Myślisz, że wolą łapać ptaki wśród skał niż myszy w lesie? Nasze klany są inne, dlatego nie współpracują!
<Szary Płomieniu? BW>
23 maja 2016
22 maja 2016
Tretetete
Jakiś mangozjeb na Howrse zaczął mnie obrażać, a potem zgłosił, mam bana na pocztę. Proszę nie wysyłać niczego na konto "Czerń.", ponieważ i tak za 3 dni odpiszę, lol. Wszystko na WC:NE, ew Artemida i FB.
Soweł
20 maja 2016
Od Sowiego Skrzydła CD Zakrzywionego Oka
- Chyba musimy już wracać... Wojenna Gwiazda jest dobrą liderką, ale ma tez przez to kilka wad - nie ocenia kota po jego krwi. Dla innych kotów jestem kimś podwójnie ważnym. Córka założyciela klanu i medyczka. Ale dla Wojennej jestem tylko medykiem. Jeśli zacznie coś podejrzewać, nic mnie nie ocali - westchnęłam. Z tymi słowami wstałam i wychyliłam łebek z nory. Żywego ducha nie było dookoła - wszystko schowało się przed ulewą. Zwróciłam swoje limonowe ślepia w stronę kocura, uśmiechając się powoli.
- Nasze ostatnie spotkanie, dobrze?
Zbliżyłam się do kocura skradającym się krokiem i liznęłam go w pyszczek delikatnie.
***asiomałezboczuchy!
Obudziłam się gwałtownie w moim legowisku. Tak, to było nasze ostatnie spotkanie. Dokładnie, to 4 wschody słońca temu. Rozejrzałam się, wyłapując każdy szczegół rozszerzonymi ze strachu źrenicami. Natychmiastowo wstałam i wybiegłam z nory. Była może godzina po porze szczytowania słońca. Liderka klanu rozmawiała z Borsuczym Pazurem, Cętkowany Ogon wraz z kociętami i Mglistym Idiotą wygrzewała się w słońcu, ogon Jeleniego Rogu wystawał z legowiska wojowników zaś reszta klanu była niewidoczna lub poza obozem. Powęszyłam, by zaraz przypomnieć sobie, że martwa ryba ma lepszy węch ode mnie. Podbiegłam do Wojennej Gwiazdy.
- Liderko? Wybacz, że przeszkadzam, ale... to ważne. Muszę zwołać klan - oznajmiłam.
Pręgowana kotka zmrużyła oczy i machnęła kilka razy ogonem, uderzając w swoje boki. Po kilku uderzeniach serca skinęła głową potwierdzająco, sama zaś pożegnała się z Borsuczym Pazurem i podreptała do swojego legowiska. Liznęłam brata w czoło i zamruczałam do niego cicho, by chwilę później wskoczyć na kamienne podwyższenie.
- Niech każdy kot zdolny do polowania zjawi się pod Wysokim Głazem! - jęknęłam.
Rozległ się szelest traw. Jako pierwsi pojawili się Borsuczy Pazur i zaspana Jeleni Róg. Biegnąca z prędkością wiatru Kryształowa Łapa omal nie zostawiła na głazie pamiątki, w postaci realistycznego i szczegółowego wgniecenia w kształcie kociego pyszczka. Wojenna Gwiazda raczyła klapnąć za mną. Wszystkie koty, oprócz Mysiego Wąsa, Miodowej Łapy i Szczurzej Łapy, którzy zapewne byli na patrolu, zjawiły się na me wezwanie. Przeleciałam każdego kota spojrzeniem i z cichym westchnięciem zaczęłam mówić:
- Wybaczcie, że niepokoję was w ten piękny dzień, ale to może być jeden z ostatnich takich! - Wspaniały początek, Sowie Skrzydło, godne każdego medyka, które chce uspokoić klan! - Na nasze tereny spadło nieszczęście, i nie tylko nasze. Zwierzyny jest mało. Ostre walki mogą w każdej chwili zmienić się w jedną, wielką, międzyklanową wojnę - Kremowy kłębuszek obok Cętkowanego Ogona nagle pisnął przerażony i skrył się za resztkami kity wojowniczki. Borsuczy Pazur spojrzał na Lisie Kocię zniesmaczony, ale zaraz znów zwrócił się w moją stronę. - Miałam sen... Klan Klifu został zaatakowany przez Klan Nocy! Jak wiecie, pomagaliśmy tamtejszym kotom za czasów władzy Niespodziewanej Gwiazdy, lecz teraz rządzi nim Onyksowa Gwiazda! Gwiezdni dali mi jakieś znaki, z pewnością nie malowane tęczą. Za niedługi czas będziemy musieli walczyć! - warknęłam. Dałam znak Wojennej Gwieździe. Pręguska dumnie usadowiła się obok mnie i piorunując wszystkich chłodnym spojrzeniem - zabrała głos:
- Gwiezdni mają jako takie poczucie humoru, ale takich znaków nie należy lekceważyć. Musimy być ostrożniejsi. Nasz klan ostatnio nieco zmalał, nie możemy sobie pozwolić na kolejne straty! Borsuczy Pazurze, Jeleni Rogu, Kryształowa Łapo - gdy wróci Mysi Wąs wraz z Miodową Łapą i Szczurzą Łapą, idziecie natychmiastowo na patrol. Niech żaden kot młodszy niż 10 księżycy nie wychodzi z obozu sam bez pozwolenia! Mglisty Cieniu - Mglisty Cienias ożywił się, gdy usłyszał swoje imię - możesz wraz z Cętkowanym Ogonem i kociętami poprawiać ogrodzenie obozu. Sowie Skrzydło - zwróciła się do mnie - zbierz jak najwięcej ziół i...
- Już to zrobiłam, Wojenna Gwiazdo. Przez ostatnie kilka dni czas spędzałam wyłącznie na tym, i pomagał mi... - urwałam.
Gdyby liderka miała pioruny w oczach, spaliłaby mnie na popiół.
- Wracając, niech każdy ma się na baczności! Treningi mają się odbywać bliżej obozu, a w razie jakichkolwiek podejrzanych znaków, dajcie znać mi lub Sowiej - warknęła głucho szara. W tym samym czasie dałyśmy znać, że zebranie jest skończone, i że koty mogą się rozejść. Zastanawiało mnie, co teraz robi Klan Klifu.
<Jakiś Wilczak, w ewentualności Klifiak? :3 >
- Nasze ostatnie spotkanie, dobrze?
Zbliżyłam się do kocura skradającym się krokiem i liznęłam go w pyszczek delikatnie.
***asiomałezboczuchy!
Obudziłam się gwałtownie w moim legowisku. Tak, to było nasze ostatnie spotkanie. Dokładnie, to 4 wschody słońca temu. Rozejrzałam się, wyłapując każdy szczegół rozszerzonymi ze strachu źrenicami. Natychmiastowo wstałam i wybiegłam z nory. Była może godzina po porze szczytowania słońca. Liderka klanu rozmawiała z Borsuczym Pazurem, Cętkowany Ogon wraz z kociętami i Mglistym Idiotą wygrzewała się w słońcu, ogon Jeleniego Rogu wystawał z legowiska wojowników zaś reszta klanu była niewidoczna lub poza obozem. Powęszyłam, by zaraz przypomnieć sobie, że martwa ryba ma lepszy węch ode mnie. Podbiegłam do Wojennej Gwiazdy.
- Liderko? Wybacz, że przeszkadzam, ale... to ważne. Muszę zwołać klan - oznajmiłam.
Pręgowana kotka zmrużyła oczy i machnęła kilka razy ogonem, uderzając w swoje boki. Po kilku uderzeniach serca skinęła głową potwierdzająco, sama zaś pożegnała się z Borsuczym Pazurem i podreptała do swojego legowiska. Liznęłam brata w czoło i zamruczałam do niego cicho, by chwilę później wskoczyć na kamienne podwyższenie.
- Niech każdy kot zdolny do polowania zjawi się pod Wysokim Głazem! - jęknęłam.
Rozległ się szelest traw. Jako pierwsi pojawili się Borsuczy Pazur i zaspana Jeleni Róg. Biegnąca z prędkością wiatru Kryształowa Łapa omal nie zostawiła na głazie pamiątki, w postaci realistycznego i szczegółowego wgniecenia w kształcie kociego pyszczka. Wojenna Gwiazda raczyła klapnąć za mną. Wszystkie koty, oprócz Mysiego Wąsa, Miodowej Łapy i Szczurzej Łapy, którzy zapewne byli na patrolu, zjawiły się na me wezwanie. Przeleciałam każdego kota spojrzeniem i z cichym westchnięciem zaczęłam mówić:
- Wybaczcie, że niepokoję was w ten piękny dzień, ale to może być jeden z ostatnich takich! - Wspaniały początek, Sowie Skrzydło, godne każdego medyka, które chce uspokoić klan! - Na nasze tereny spadło nieszczęście, i nie tylko nasze. Zwierzyny jest mało. Ostre walki mogą w każdej chwili zmienić się w jedną, wielką, międzyklanową wojnę - Kremowy kłębuszek obok Cętkowanego Ogona nagle pisnął przerażony i skrył się za resztkami kity wojowniczki. Borsuczy Pazur spojrzał na Lisie Kocię zniesmaczony, ale zaraz znów zwrócił się w moją stronę. - Miałam sen... Klan Klifu został zaatakowany przez Klan Nocy! Jak wiecie, pomagaliśmy tamtejszym kotom za czasów władzy Niespodziewanej Gwiazdy, lecz teraz rządzi nim Onyksowa Gwiazda! Gwiezdni dali mi jakieś znaki, z pewnością nie malowane tęczą. Za niedługi czas będziemy musieli walczyć! - warknęłam. Dałam znak Wojennej Gwieździe. Pręguska dumnie usadowiła się obok mnie i piorunując wszystkich chłodnym spojrzeniem - zabrała głos:
- Gwiezdni mają jako takie poczucie humoru, ale takich znaków nie należy lekceważyć. Musimy być ostrożniejsi. Nasz klan ostatnio nieco zmalał, nie możemy sobie pozwolić na kolejne straty! Borsuczy Pazurze, Jeleni Rogu, Kryształowa Łapo - gdy wróci Mysi Wąs wraz z Miodową Łapą i Szczurzą Łapą, idziecie natychmiastowo na patrol. Niech żaden kot młodszy niż 10 księżycy nie wychodzi z obozu sam bez pozwolenia! Mglisty Cieniu - Mglisty Cienias ożywił się, gdy usłyszał swoje imię - możesz wraz z Cętkowanym Ogonem i kociętami poprawiać ogrodzenie obozu. Sowie Skrzydło - zwróciła się do mnie - zbierz jak najwięcej ziół i...
- Już to zrobiłam, Wojenna Gwiazdo. Przez ostatnie kilka dni czas spędzałam wyłącznie na tym, i pomagał mi... - urwałam.
Gdyby liderka miała pioruny w oczach, spaliłaby mnie na popiół.
- Wracając, niech każdy ma się na baczności! Treningi mają się odbywać bliżej obozu, a w razie jakichkolwiek podejrzanych znaków, dajcie znać mi lub Sowiej - warknęła głucho szara. W tym samym czasie dałyśmy znać, że zebranie jest skończone, i że koty mogą się rozejść. Zastanawiało mnie, co teraz robi Klan Klifu.
<Jakiś Wilczak, w ewentualności Klifiak? :3 >
Od Szarego Płomienia CD Promienistej Łapy
Wszystko poszło nie tak jak powinno! Wiedział doskonale, że nie powstrzyma Onyksowej Gwiazdy przed tym atakiem. Zrozumiał, czemu lepiej się nawet nie zaprzyjaźniać z kotami z innych Klanów - potem możliwe, że będzie trzeba z nimi walczyć. Ale on... nawet gdyby był zmuszany i od jego ataku zależałoby to, czy Klan Klifu zdobędzie te tereny, czy nie... za nic nie skrzywdziłby swojej rodziny. Nie chciał również zdradzić swojego Klanu. Co ma teraz zrobić? Dlaczego wszystko musi być takie trudne? Przyszedł na granicę, żeby sobie o tym wszystkim pomyśleć, bo może wpadnie na jakiś pomysł. Jeśli przyszłaby tam Mysiowąsa lub jedno z jego kociąt, może powiedziałby im, żeby uciekli na ten czas? Wiedział, że mogliby ostrzec resztę Klanu Wilka, lecz gdyby ich poprosił, żeby tego nie robili? Nie, pewnie by nie posłuchali... Ale... On tylko chciał, żeby byli bezpieczni... Nagle usłyszał nawet znajomy głos kota ze swojego Klanu. Wystraszył się i popatrzył w jego stronę.
- Tak właściwie... Czemu za mną szedłeś? - zapytał. To dziwne. Może już go o coś podejrzewają? Ktoś widział, jak rozmawia z Mysiowąsą albo jednym z kociaków?! Oby nie! Nie wiedziałby jak to wszystko wytłumaczyć, by nie zdradzać Klanu, ale też rodziny.
Ja tylko chcę, żeby byli szczęśliwi i bezpieczni... Dlaczego to musi być takie trudne?
(tutaj ta rozmowa)
- Po prostu... nie chcę z nikim walczyć. Chciałbym, żeby wszystkie Klany miały sojusz. Nie wiem, jaki sens mają walki. Wiem, że jesteśmy zagrożeni, bo znają położenie naszego obozu, ale... - umilkł. Poczuł się okropnie wiedząc, że zdradził Klan. Ma kociaki w Klanie Wilka. Z kotką z Klanu Wilka. Co by się stało, gdyby ktoś się dowiedział? Popatrzył na terminatora. Mógłby mu o wszystkim powiedzieć i pozwolić mu zdradzić to pozostałym członkom Klanu Klifu. Ale czuł, że chyba nie wytrzymałby wygnania. To jego dom. Jego rodzina. Wszystko, na czym mu jeszcze niedawno zależało. Teraz musi myśleć również o kociętach.- Tak właściwie... Czemu za mną szedłeś? - zapytał. To dziwne. Może już go o coś podejrzewają? Ktoś widział, jak rozmawia z Mysiowąsą albo jednym z kociaków?! Oby nie! Nie wiedziałby jak to wszystko wytłumaczyć, by nie zdradzać Klanu, ale też rodziny.
Ja tylko chcę, żeby byli szczęśliwi i bezpieczni... Dlaczego to musi być takie trudne?
Promienista Łapo?
Od Promienistej Łapy C.D. Onyksowego Łowcy
Propozycja Błyskającego Wąsa bardzo mnie zaskoczyła. Mama mówiła mi, że uczniowie zazwyczaj nie mają prawa do podejmowania decyzji w tak ważnych dyskusjach. Czułem się wielce zaszczycony.
- Uważam, że masz rację ta... to znaczy Onyksowa Gwiazdo - powiedziałem. Moja siostra skinęła głową.
- Nie chcę wyjść na tchórza, ale obawiam się, że Klan Nocy może nam poważnie zagrozić - powiedziała Piaskowa Łapa. - A gdybyśmy mieli kocięta? Klan Nocy już łamie Kodeks Wojownika!
- Zatem decyzja podjęta! - zawołał lider z radością. - Jutro zaatakujemy Klan Wilka!
- Ale... - zaczął Szary Płomień, jednak mój ojciec skarcił go srogim spojrzeniem. Kocur położył po sobie uszy i wyszedł z obozu. Podbiegłem do Błyskającego Wąsa.
- Co się stało Szaremu Płomieniowi? - spytałem mentora. Kocur westchnął ciężko.
- Nie wiem, ale może mieć to związek z ostatnim atakiem. Nasz klan bardzo osłabł, a Klan Wilka jest silny - wyjaśnił. - Atakując możemy liczyć tylko na to, że patrol nie będzie znajdował się po tej stronie Drogi Grzmotu.
Nerwowo podreptałem w miejscu. Błyskający Wąs miał rację. Szary Płomień przez Klan Nocy stracił ostatnio mentorkę i ucznia. Może teraz martwić się o resztę klanu. A może o kogoś szczególnego?
- Szary Płomień chyba się zakochał - szepnąłem do mentora. Kocur zdziwiony drgnął wąsami.
- W kim? W Dzikiej Burzy? - spytał równie cicho zerkając kątem oka na cętkowaną kotkę. Skinąłem głową. - Nigdy o czymś takim nie wspominał...
- Myślisz, że mógłbym z nim o tym porozmawiać? - spytałem. Mój mentor mruknął cicho.
- Nikt nie zabrania ci rozmawiać z członkami klanu - powiedział. Uśmiechnąłem się i dotknąłem go noskiem, po czym wybiegłem z obozu za Szarym Płomieniem.
* * *
Po dość długim węszeniu trafiłem na jego ślad. Poszedł w kierunku granicy z Klanem Wilka. Może chce jeszcze raz zbadać nasz nowy obóz? W sumie ja też chciałbym go zobaczyć. Przyspieszyłem kroku, a po krótkiej chwili zobaczyłem Szarego Płomienia. Siedział w trawie, tuż obok granicy z Klanem Wilka.
- Hej! Szary Płomieniu! - zawołałem. Kocur wręcz podskoczył ze strachu. Podbiegłem bliżej niego.
- Promienista Łapo?! Co ty tu robisz? - spytał lekko zmieszany. - Czemu się tak wydzierasz? Jeszcze Klan Wilka cię usłyszy...
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę ze swojej głupoty. Skuliłem się przerażony.
- Nic nam nie zrobią - powiedziałem cicho. - Sojusz jeszcze trwa... A tak w ogóle, co tutaj robisz?
Kocur podskoczył słysząc to pytanie.
- Ja... - zaczął wpatrując się w dal. - Ja sprawdzałem tylko jak tam bezpiecznie wtargnąć...
- Bezpiecznie? Ty chyba żartujesz! Wejdziemy i zrobimy co trzeba! - powiedziałem półgłosem. - Może odejdziemy kawałek? Nie jestem pewien, czy to bezpieczne rozmawiać tak blisko ich terenu.
Kocur kiwnął głową i razem odeszliśmy na długość drzewa od poprzedniego miejsca. Szliśmy chwilę w milczeniu, w końcu zacząłem.
- Nie musisz martwić się o nasz klan. Z siłą taty i twoja na pewno wypędzimy Klan Wilka z tego terenu. Bez ofiar.
- Ale Klan Wilka może ponieść straty - westchnął kocur. - Nie chcę nikogo skrzywdzić.
- Nie mamy powodu by kogoś zabijać. Chcemy ich przecież tylko przegonić!
- Ach Promienista Łapo! Jak ty nic nie rozumiesz! Klan Wilka traci łowiska. Mają kocięta, które mogą umrzeć z głodu.
- Ale jeżeli ich stąd nie wygonimy to Klan Klifu może wiele stracić - powiedziałem. - Jeżeli zostaniemy w naszym obozie Klan Nocy znów może nas zaatakować. A jeżeli zamieszkamy tu zanim pozbędziemy się Klanu Wilka... Ich kolejny lider mógłby zerwać sojusz.
- I to my mamy być gorsi? - mruknął z pogardą kocur.
- Nie będziemy gorsi, bo nikogo nie zabijemy!
<Szary Płomieniu?>
- Hej! Szary Płomieniu! - zawołałem. Kocur wręcz podskoczył ze strachu. Podbiegłem bliżej niego.
- Promienista Łapo?! Co ty tu robisz? - spytał lekko zmieszany. - Czemu się tak wydzierasz? Jeszcze Klan Wilka cię usłyszy...
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę ze swojej głupoty. Skuliłem się przerażony.
- Nic nam nie zrobią - powiedziałem cicho. - Sojusz jeszcze trwa... A tak w ogóle, co tutaj robisz?
Kocur podskoczył słysząc to pytanie.
- Ja... - zaczął wpatrując się w dal. - Ja sprawdzałem tylko jak tam bezpiecznie wtargnąć...
- Bezpiecznie? Ty chyba żartujesz! Wejdziemy i zrobimy co trzeba! - powiedziałem półgłosem. - Może odejdziemy kawałek? Nie jestem pewien, czy to bezpieczne rozmawiać tak blisko ich terenu.
Kocur kiwnął głową i razem odeszliśmy na długość drzewa od poprzedniego miejsca. Szliśmy chwilę w milczeniu, w końcu zacząłem.
- Nie musisz martwić się o nasz klan. Z siłą taty i twoja na pewno wypędzimy Klan Wilka z tego terenu. Bez ofiar.
- Ale Klan Wilka może ponieść straty - westchnął kocur. - Nie chcę nikogo skrzywdzić.
- Nie mamy powodu by kogoś zabijać. Chcemy ich przecież tylko przegonić!
- Ach Promienista Łapo! Jak ty nic nie rozumiesz! Klan Wilka traci łowiska. Mają kocięta, które mogą umrzeć z głodu.
- Ale jeżeli ich stąd nie wygonimy to Klan Klifu może wiele stracić - powiedziałem. - Jeżeli zostaniemy w naszym obozie Klan Nocy znów może nas zaatakować. A jeżeli zamieszkamy tu zanim pozbędziemy się Klanu Wilka... Ich kolejny lider mógłby zerwać sojusz.
- I to my mamy być gorsi? - mruknął z pogardą kocur.
- Nie będziemy gorsi, bo nikogo nie zabijemy!
<Szary Płomieniu?>
19 maja 2016
Od Miodowej Łapy
Nadszedł kolejny dzień treningu. Tym razem matka Miodowej Łapy nie musiała wywlekać jej z legowiska, bo kotka sama się obudziła kiedy słońce dopiero niedawno zaczęło się pojawiać. Wszystko wokół robiło się coraz głośniejsze. Terminatorka leżała jeszcze chwilę w legowisku, rozbudzając się, po czym zaczęła lizać swoje futerko. Według niej zawsze trzeba wyglądać ładnie! Kiedy skończyła nareszcie wstała i poszła do wyjścia z obozu. Tam usiadła i postanowiła, że zaczeka aż na miejsce przyjdzie jej matka. W końcu nie może sama się wytrenować! Czas okropnie jej się dłużył, więc obserwowała co robią pozostałe koty z Klanu i patrzyła, jak się budzą. Nareszcie przyszła Mysiowąsa. Miodowa Łapa wstała, zaczekała aż mistrzyni podejdzie, skinęła jej głową na powitanie, po czym wyszła z obozu i poszła za wojowniczką.
- Kiedy im powiemy? - zapytała po chwili. Mysiowąsa na pewno domyśli się o co chodzi. Przecież to oczywiste. Terminatorce było obojętne, kiedy powiedzą jej rodzeństwu o Szarym Płomieniu. Ważne, żeby dobrze na to zareagowali i nikomu o tym nie powiedzieli. Miodowa Łapa - choć sama prawie wszystko opowiedziała komuś z Klanu Wilka - rozumiała, że to musi pozostać tajemnicą, bo inaczej jej rodzice zostaną wygnani ze swoich Klanów, lub nawet gorzej - zabici! Ona tego nie chciała. Obiecała sobie, że nikomu, nikomu tego nie zdradzi.
- Kiedy im powiemy? - zapytała po chwili. Mysiowąsa na pewno domyśli się o co chodzi. Przecież to oczywiste. Terminatorce było obojętne, kiedy powiedzą jej rodzeństwu o Szarym Płomieniu. Ważne, żeby dobrze na to zareagowali i nikomu o tym nie powiedzieli. Miodowa Łapa - choć sama prawie wszystko opowiedziała komuś z Klanu Wilka - rozumiała, że to musi pozostać tajemnicą, bo inaczej jej rodzice zostaną wygnani ze swoich Klanów, lub nawet gorzej - zabici! Ona tego nie chciała. Obiecała sobie, że nikomu, nikomu tego nie zdradzi.
Mysz?
Od Onyksowej Gwiazdy
Dzień był chłodny lecz idealny. Chociaż dręczyła mnie pewna myśl. Szary Płomień i Zakrzywione Oko ciągle gdzieś chodzili. Medyk niby zbierał zioła... Przecież na zioła nie chodzi się cały dzień i noc. Szary Płomień niby chodził na polowanie, był czasem roztrzepany i nie przynosił zdobyczy. Czemu? Nie miałem pojęcia. W każdym razie po ataku klanu Nocy byliśmy bardzo osłabieni. Do głowy przyszła mi pewna myśl...
***
Wskoczyłem na największy kamień i zwołałem cały klan.
- Musimy przenieść obóz! - Powiedziałem stanowczo. Koty po patrzyły na mnie zdziwione.
- Jak to? Ale gdzie? - Zdziwiła się Dzika Burza.
- Klan Nocy szybko znalazł nasz obecny obóz. To niebezpieczne zostawać tu dłużej. - Spróbowałem wyjaśnić. - Raz na patrolu znalazłem polanę otoczoną jeżynami. Byłaby idealna na nowy obóz.
- Onyksowa Gwiazdo, chyba wiem jakie miejsce masz na myśli. - Odezwał się Szary Płomień. - To zbyt blisko terytorium klanu Wilka.
- Zatem przepędzimy ich z tamtej okolicy. - Mruknąłem. - Zamieszkają po drugiej stronie Drogi Grzmotu.
- Atak na klan Wilka zerwie nasz sojusz! - Ten argument zyskał poparcie członków klanu.
- Nie możemy tu zostać. Tutaj umarli Ametyst i Ruda Łapa... - Bąknęłam cicho.
- Niespodziewana Gwiazda sprzymierzyła się z klanem Wilka, kiedy klan Klifu był mały i słaby. Teraz nie potrzebujemy ich pomocy.
Dzika Burza kiwnęła z powagą głową. Mam jej poparcie. Błyskający Wąs, Szary Płomień i Zakrzywione Oko nie byli jednak aż tak chętni.
- Wojna z klanem Wilka to głupota. - Syknął Szary Płomień. - Ich klan jest większy!
- Wątpisz w siłę klanu Klifu? - Warknąłem. - Mówisz jak domowy kociak!
Szary Płomień zamilkł. Wygrałem tę rundę.
- Stracimy sojusznika i co wygramy? - Zapytał Zakrzywione Oko.
- Nowy obóz, nowe tereny... Ty, Zakrzywione Oko zdobędziesz zapasy ich medyka. - Powiedziałem z uśmiechem.
- A co z starym obozem? - Zapytał Błyskający Wąs.
- To oczywiste, że go porzucimy. Więc przenosimy się?
- Nie. - Powiedział stanowczo Szary Płomień.
- Też się nie zgadzam. - Dodał Zakrzywione Oko.
- Macie ku temu powody?! - Warknąłem ostro. Dwa kocury zamilkły. - Tak też myślałem.
- Niech uczniowie zdecydują. - Zaproponował Błyskający Wąs.
Przytaknąłem i spojrzałem na uczniów.
<Promienista Łapo?>
***
Wskoczyłem na największy kamień i zwołałem cały klan.
- Musimy przenieść obóz! - Powiedziałem stanowczo. Koty po patrzyły na mnie zdziwione.
- Jak to? Ale gdzie? - Zdziwiła się Dzika Burza.
- Klan Nocy szybko znalazł nasz obecny obóz. To niebezpieczne zostawać tu dłużej. - Spróbowałem wyjaśnić. - Raz na patrolu znalazłem polanę otoczoną jeżynami. Byłaby idealna na nowy obóz.
- Onyksowa Gwiazdo, chyba wiem jakie miejsce masz na myśli. - Odezwał się Szary Płomień. - To zbyt blisko terytorium klanu Wilka.
- Zatem przepędzimy ich z tamtej okolicy. - Mruknąłem. - Zamieszkają po drugiej stronie Drogi Grzmotu.
- Atak na klan Wilka zerwie nasz sojusz! - Ten argument zyskał poparcie członków klanu.
- Nie możemy tu zostać. Tutaj umarli Ametyst i Ruda Łapa... - Bąknęłam cicho.
- Niespodziewana Gwiazda sprzymierzyła się z klanem Wilka, kiedy klan Klifu był mały i słaby. Teraz nie potrzebujemy ich pomocy.
Dzika Burza kiwnęła z powagą głową. Mam jej poparcie. Błyskający Wąs, Szary Płomień i Zakrzywione Oko nie byli jednak aż tak chętni.
- Wojna z klanem Wilka to głupota. - Syknął Szary Płomień. - Ich klan jest większy!
- Wątpisz w siłę klanu Klifu? - Warknąłem. - Mówisz jak domowy kociak!
Szary Płomień zamilkł. Wygrałem tę rundę.
- Stracimy sojusznika i co wygramy? - Zapytał Zakrzywione Oko.
- Nowy obóz, nowe tereny... Ty, Zakrzywione Oko zdobędziesz zapasy ich medyka. - Powiedziałem z uśmiechem.
- A co z starym obozem? - Zapytał Błyskający Wąs.
- To oczywiste, że go porzucimy. Więc przenosimy się?
- Nie. - Powiedział stanowczo Szary Płomień.
- Też się nie zgadzam. - Dodał Zakrzywione Oko.
- Macie ku temu powody?! - Warknąłem ostro. Dwa kocury zamilkły. - Tak też myślałem.
- Niech uczniowie zdecydują. - Zaproponował Błyskający Wąs.
Przytaknąłem i spojrzałem na uczniów.
<Promienista Łapo?>
18 maja 2016
Od Szarego Płomienia CD Kryształowej Łapy
Kto by pomyślał, że po raz kolejny uda mu się spotkać jedno ze swoich kociąt! Miał chyba szczęście. Czy to jednak na pewno dobre? W końcu gdy prawda wyjdzie na jaw, będzie z nim bardzo źle. Nie chciał zostać wygnanym z Klanu Klifu. Co z tego, że się tam nie urodził? To jego dom, a członkowie Klanu Klifu to jego rodzina. Lecz... ma on ją także w Klanie Wilka. To wszystko jest dla niego ciężkie. Znosił to jednak i wciąż się uśmiechał.
- Miodowa Łapa... - powtórzył jej imię. - Spotkałem ją na granicy jakiś czas temu. Opowiedziałem trochę rzeczy o innych Klanach i w ogóle... A czemu pytasz? - popatrzył na swoją kolejną córkę wciąż spokojnym wzrokiem, lecz na pyszczku wojownika nie było już uśmiechu, który znajdował aię tam jeszcze chwilę wcześniej. Nie mógł powiedzieć Kryształowej Łapie o tym, że obydwie są jego kociakami, bo nie wiedział, jak by zareagowała. Nie był też pewien, czy ktoś ich nie podsłuchuje. Nie wiadomo. W każdym razie Szary wolał nie ryzykować.
- Miodowa Łapa... - powtórzył jej imię. - Spotkałem ją na granicy jakiś czas temu. Opowiedziałem trochę rzeczy o innych Klanach i w ogóle... A czemu pytasz? - popatrzył na swoją kolejną córkę wciąż spokojnym wzrokiem, lecz na pyszczku wojownika nie było już uśmiechu, który znajdował aię tam jeszcze chwilę wcześniej. Nie mógł powiedzieć Kryształowej Łapie o tym, że obydwie są jego kociakami, bo nie wiedział, jak by zareagowała. Nie był też pewien, czy ktoś ich nie podsłuchuje. Nie wiadomo. W każdym razie Szary wolał nie ryzykować.
Kryształowa?
Od Kryształowej Łapy CD Szarego Płomienia
Skojrzała w górę i zobaczyła szarego kocura. Zamrugała turkusowo-fioletowymi oczami, które dopiero dziś zechciały przybrać ostateczną barwę, przez ostatnie księżyce kolor wachał się pomiędzy niebieskim, turkusem a fioletem. Wstała jak opażona i spojrzała pod łapy. Może i nie widziała dokładnie granicy, ale odskoczyła na bezpieczną stronę terytorium. Kiedyś zrobi tu ścieżke z kamyków! I nie będzie problemu, o! Machnęła rudą końcówką ogona. Zastanawiające było to że kocur nie wyczuł zapachy swojej Wilczej partnerki.
-Jestem Kryształowa Łapa, a pan?- Miauknęła, przekrzywiając głowę i przestępując z łapy na łapę, by po chwili usiąść. Zwykle była cicho, ale chciała być uprzejma.
-Jestem Szary Płomień, miło cię poznać- Rzekł z uśmiechem. Wydawało jej się że gdzieś słyszała to imię. Czy przypadkiem Mioduszka, nie mamrotała tego imienia przez sen?
Chyba jego, imię mówiła Miodek Mrukną głosik. Skoro tak… trzeba to sprawdzić!
-Zna pan może, moją siostrę Miodową Łapę? - Zapytała, oblotując sobie ogon wokół łapek.
-Jestem Kryształowa Łapa, a pan?- Miauknęła, przekrzywiając głowę i przestępując z łapy na łapę, by po chwili usiąść. Zwykle była cicho, ale chciała być uprzejma.
-Jestem Szary Płomień, miło cię poznać- Rzekł z uśmiechem. Wydawało jej się że gdzieś słyszała to imię. Czy przypadkiem Mioduszka, nie mamrotała tego imienia przez sen?
Chyba jego, imię mówiła Miodek Mrukną głosik. Skoro tak… trzeba to sprawdzić!
-Zna pan może, moją siostrę Miodową Łapę? - Zapytała, oblotując sobie ogon wokół łapek.
Szary?
Od Szarego Płomienia CD Kryształowej Łapy
Pojawiła się jego córka. On oczywiście jeszcze nie wiedział, kim ona jest - kotka z Klanu Wilka, tyle. Nie zdążył się odsunąć i terminatorka wpadła na niego ze sporą siłą. Prawie się przewrócił, ale udało mu się stanąć prosto. Popatrzył na kotkę. Mimo poważnej miny nie był zdenerwowany, a raczej rozbawiony tym, co się stało.
- Hm, witam. - miauknął. - Musisz poćwiczyć jeszcze jakiś czas, ale nieźle ci idzie. Lepiej cofnij się trochę, bo wbiegłaś za granicę. - na pewno nie była po stronie Klanu Wilka. Szary nie zamierzał zachowywać się agresywnie. Był całkiem spokojny. Usiadł, owijając ogon wokół łap.
- Jak masz na imię? - uśmiechnął się lekko. Nie będzie pytał o to, do jakiego Klanu ona należy, bo nie jest jakimś mysim móżdżkiem, który zapomina, że można to poznać po zapachu. Może będzie wiedziała coś o jego kociakach? Jest w podobnym lub nawet takim samym wieku - na pewno się z nimi przyjaźni. Ale... nie wiedział, że to ONA jest jej córką. Nie domyślił się, ale czuł, że jakoś tak mu kogoś przypomina...
- Hm, witam. - miauknął. - Musisz poćwiczyć jeszcze jakiś czas, ale nieźle ci idzie. Lepiej cofnij się trochę, bo wbiegłaś za granicę. - na pewno nie była po stronie Klanu Wilka. Szary nie zamierzał zachowywać się agresywnie. Był całkiem spokojny. Usiadł, owijając ogon wokół łap.
- Jak masz na imię? - uśmiechnął się lekko. Nie będzie pytał o to, do jakiego Klanu ona należy, bo nie jest jakimś mysim móżdżkiem, który zapomina, że można to poznać po zapachu. Może będzie wiedziała coś o jego kociakach? Jest w podobnym lub nawet takim samym wieku - na pewno się z nimi przyjaźni. Ale... nie wiedział, że to ONA jest jej córką. Nie domyślił się, ale czuł, że jakoś tak mu kogoś przypomina...
Kryształowa?
Od Kryształowej Łapy CD Szarego Płomienia
Kryształka robiła to co umiała najlepiej. Czyli polowała. A jak. Podczas polowania, które nadzorowała Mysza, dorobiła się blizny.
Co ci! Skup się Krzyczał głos w jej głowie. Szylkretka obiecała że za nią nie pójdzie, a wychodząc otarła się o byłą Królową... więc pochniała Wilczanką. Fuknęła w myślach na duszka. A niech idzie w piekło. I jeszcze dalej! Czasem serio ją to wkurzało. Czemu ona miła mieć takiego "kolege"?
Zaczęła się skradać, bo od myśli oderwało mą piszczenie. Będąc blisko gryzonia, wiatr nagle zmienił kierunek, wiał teraz w stronę terenów Klifu. Wredna mysz zaczęła uciekać w tamtą stronę, a Lisiczka od razu za nią. Będąc blisko granicy, mały roślinożerca wskoczył do swej norki a ona wpadła z doś dużą siłą, jak się okazało na swojego ojca. Zatoczyła kilka kroków w tył i upadła na tyłek
Co ci! Skup się Krzyczał głos w jej głowie. Szylkretka obiecała że za nią nie pójdzie, a wychodząc otarła się o byłą Królową... więc pochniała Wilczanką. Fuknęła w myślach na duszka. A niech idzie w piekło. I jeszcze dalej! Czasem serio ją to wkurzało. Czemu ona miła mieć takiego "kolege"?
Zaczęła się skradać, bo od myśli oderwało mą piszczenie. Będąc blisko gryzonia, wiatr nagle zmienił kierunek, wiał teraz w stronę terenów Klifu. Wredna mysz zaczęła uciekać w tamtą stronę, a Lisiczka od razu za nią. Będąc blisko granicy, mały roślinożerca wskoczył do swej norki a ona wpadła z doś dużą siłą, jak się okazało na swojego ojca. Zatoczyła kilka kroków w tył i upadła na tyłek
Szary?
16 maja 2016
Od Srebrnej Sadzawki cd. Lwiego Serca
Woń kota, którą czułam na klifami zniknęła, więc zignorowałam to. Widziałam, że dzień już na dobre się rozpoczął, póki co nie zapowiadało się na deszcz… jeszcze. Wstałam i powoli zaczęłam kierować się trasą, którą tu przybyłam. Naszła mnie ochota aby podumać o tym, co się ostatnio wydarzyło. Podsumuję. Dołączyłam do Klanu Burzy i tak naprawdę nikogo poza Srebrną Gwiazdą nie znam. Muszę to zmienić, bo w końcu mam zamiar spędzić tutaj chyba całe swoje kocie życie. Czyż nie na to czekałam wychowując się wśród Dwunożnych i ich Potworów? Pewniejsza przyspieszyłam kroku. Wczoraj tak naprawdę nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Może to i dobrze, dzisiaj przynajmniej wiem mniej więcej, co mogę powiedzieć. Podobnie jak wczoraj mam zamiar wrócić ze prezentem powitalnym. Zaczęłam węszyć poszukując woni jakiejś zdobyczy. W miarę szybko trafiłam na trop nie myszy a nornicy. Znalazłam ją i bez większego problemu upolowałam. Niosąc w pyszczku łup zaczęłam zmierzać w stronę obozu klanu. Podczas kłusu obmyślałam co powiem pozostałym członkom. Ee cześć? Jestem Srebrna Sadzaw… nie, zbyt jakieś takie... wątłe. Witam nazywam się… jeszcze gorsze, brzmi tak sztywno jak uschnięta gałąź. Nim zdążyłam się namyśleć już byłam przed ciasnym wejściem do obozu. Trzeba będzie improwizować… jak zawsze. Wzięłam głęboki wdech i ponownie się przeciskałam tak aby jak najmniej się poszarpać. Weszłam na polanę. Widziałam, ze każdy członek żył swoim życiem. Na chwile zwrócili na mnie swoje ślepia. Już byłam gotowa aby bronić się poprzez słowa ale na chwile tylko zwróciłam ich uwagę a potem wrócili do tego, co robili. Srebrna Gwiazda musiała ich poinformować o tym, że Klan Burzy ma nowego członka. Minimalny stres zszedł ze mnie i podeszłam do stosu na jedzenie i odłożyłam nornicę. Potem wzięłam, prawdopodobnie, mysz i w jakimś oddalonym kącie zjadłam ją. Smakowała dobrze, nie robiła może na mnie aż tak wielkiego wrażenia ale na pewno byłą lepsza od szczurów czy resztek jedzenia Dwunogów. Postanowiłam posiedzieć w tym miejscu aby oswoić się z miejscem, przy okazji obserwowałam klan. Nikogo z nich nie znałam, i szczerze mam nadzieję, że niedługo to się zmieni, tyle, że ja sama tego nie zrobię. Nie potrafię się przełamać i podejść do kogoś i tak po prostu się przedstawić. Poprzez obserwację mogę się nauczyć wiele o tradycji tutejszych mieszkańców. Nagle z wejścia do obozu wyłoniła się Srebrna Gwiazda z jakimś obcym kocurem, chociaż nie wiem, może to jakiś członek? Zaciekawiona podniosłam się i podeszłam bliżej aby dowiedzieć się o co chodzi. Liderka wskoczyła na najwyższy kamień i oświadczyła, że dołączył nowy kot. Zaczęłam mu się przyglądać z oddali. Miał długą, gęstą pręgowana sierść. Zauważył to. Spojrzał na mnie poważnie swoimi zielonymi oczyma. Lekko zakłopotana natychmiast przemieściłam wzrok gdzieś indziej. Kątem oka dostrzegłam jak zmierzał w moim kierunku. Mam nadzieję, że nie chodzi mu o to, że tak się mu przyglądałam.
- Jak masz na imię? – mruknął i spojrzał prosto w moje oczy.
- Jestem Srebrna Sadzawka – odpowiedziałam i patrząc w jego oczy wyparowała ze mnie nieśmiałość poczułam się swojo. Cóż on zna moje imię, więc pora abym ja poznała jego – a twoje jak brzmi?
- Lwie Serce – odparł.
Jak teraz tak sobie myślę, to w sumie już oswoiłam się ze swoją nową tożsamością. Jest ona o wiele ciekawsza niż Mika, futrzak ze Siedliska Dwunogów. Widziałam po nim, że chciał nawiązać ze mną znajomość ale tym razem ja musiałam być przewodnikiem rozmowy.
- Cieszę się Lwie Serce, że dołączyłeś do Klanu Burzy, jak trafiłeś na Srebrną Gwiazdę? – spytałam lekko się uśmiechając.
- Przez przypadek, przechadzałem się przy Czterech Dębach.
Zazdroszczę mu, bo poznał srebrną kotkę w normalny sposób nie to, co ja, na dzień dobry o mało nie wywołałam bójki. I o czym z nim dalej rozmawiać? Wiem, jest nowy, to może mu pokaże granice? Ja sama należę tutaj od wczoraj ale już mniej więcej orientuję się co do granic.
- Mogę ci pokazać granice Klanu Burzy, jeżeli chcesz – odpowiedziałam podnosząc się.
< Lwie Serce?>
- Jak masz na imię? – mruknął i spojrzał prosto w moje oczy.
- Jestem Srebrna Sadzawka – odpowiedziałam i patrząc w jego oczy wyparowała ze mnie nieśmiałość poczułam się swojo. Cóż on zna moje imię, więc pora abym ja poznała jego – a twoje jak brzmi?
- Lwie Serce – odparł.
Jak teraz tak sobie myślę, to w sumie już oswoiłam się ze swoją nową tożsamością. Jest ona o wiele ciekawsza niż Mika, futrzak ze Siedliska Dwunogów. Widziałam po nim, że chciał nawiązać ze mną znajomość ale tym razem ja musiałam być przewodnikiem rozmowy.
- Cieszę się Lwie Serce, że dołączyłeś do Klanu Burzy, jak trafiłeś na Srebrną Gwiazdę? – spytałam lekko się uśmiechając.
- Przez przypadek, przechadzałem się przy Czterech Dębach.
Zazdroszczę mu, bo poznał srebrną kotkę w normalny sposób nie to, co ja, na dzień dobry o mało nie wywołałam bójki. I o czym z nim dalej rozmawiać? Wiem, jest nowy, to może mu pokaże granice? Ja sama należę tutaj od wczoraj ale już mniej więcej orientuję się co do granic.
- Mogę ci pokazać granice Klanu Burzy, jeżeli chcesz – odpowiedziałam podnosząc się.
< Lwie Serce?>
Od Dzikiej Burzy CD Piaskowej Łapy
Zaczęłam zastanawiać się co teraz. Po chwili już wiedziałam.
- Teraz małe ćwiczenie. Odejdę od ciebie, a wtedy ty będziesz musiała skradać się do mnie z dowolnej strony. Kiedy spojrzę ci w oczy możesz przestać się skradać. - powiedziałam. Kotka spojrzała na mnie z uśmiechem. Odeszłam od Piaskowej Łapy na tyle by jej nie widzieć. Nie starałam się specjalnie by ją usłyszeć. Zamknęłam tylko oczy i zaczęłam skupiać się na swoim oddechu i na dźwiękach. Nim się spostrzegłam poczułam na swoim futerku czyiś oddech. Otworzyłam oczy i spojrzałam w tamtą stronę. Piaskowa Łapa, była lepsza niż myślałam. Muszę ją lepiej doceniać.
- Udało ci się. - uśmiechnęłam się. - Powtórzymy to, teraz będzie trudniej, bo skupię się jeszcze na zapachu. Zwierzę nie zacznie uciekać dopóki się nie usłyszy, wyczuje lub zobaczy. - powiedziałam. - Pamiętaj, aby wiatr wiał ci w pyszczek. - dodałam szybko. Uczennica przytaknęła. Ponownie odeszłam kawałek od Piaskowej Łapy. Zaczęło się ponownie. Teraz skupiłam się na zapachu i dźwięku. Kiedy kotka była niecałą długość ogona ode mnie poczułam jej zapach. Odwróciłam się i spojrzałam na nią.
- Już byś niczego nie złapała. - powiedziałam tylko. Usiadła i czekała na dalsze instrukcje.
- Spisałaś się bardzo dobrze. To koniec dzisiejszego treningu. - oznajmiłam.
<Piaskowa Łapo?>
- Teraz małe ćwiczenie. Odejdę od ciebie, a wtedy ty będziesz musiała skradać się do mnie z dowolnej strony. Kiedy spojrzę ci w oczy możesz przestać się skradać. - powiedziałam. Kotka spojrzała na mnie z uśmiechem. Odeszłam od Piaskowej Łapy na tyle by jej nie widzieć. Nie starałam się specjalnie by ją usłyszeć. Zamknęłam tylko oczy i zaczęłam skupiać się na swoim oddechu i na dźwiękach. Nim się spostrzegłam poczułam na swoim futerku czyiś oddech. Otworzyłam oczy i spojrzałam w tamtą stronę. Piaskowa Łapa, była lepsza niż myślałam. Muszę ją lepiej doceniać.
- Udało ci się. - uśmiechnęłam się. - Powtórzymy to, teraz będzie trudniej, bo skupię się jeszcze na zapachu. Zwierzę nie zacznie uciekać dopóki się nie usłyszy, wyczuje lub zobaczy. - powiedziałam. - Pamiętaj, aby wiatr wiał ci w pyszczek. - dodałam szybko. Uczennica przytaknęła. Ponownie odeszłam kawałek od Piaskowej Łapy. Zaczęło się ponownie. Teraz skupiłam się na zapachu i dźwięku. Kiedy kotka była niecałą długość ogona ode mnie poczułam jej zapach. Odwróciłam się i spojrzałam na nią.
- Już byś niczego nie złapała. - powiedziałam tylko. Usiadła i czekała na dalsze instrukcje.
- Spisałaś się bardzo dobrze. To koniec dzisiejszego treningu. - oznajmiłam.
<Piaskowa Łapo?>
15 maja 2016
Od Lwiego Serca
Przechadzałem się wzdłuż dróżki okrążającej Cztery Dęby. Do mojego nosa powędrował zapach jakiegoś kota... Dokładniej kotkę. Usiadłem spokojnie w krzakach. Zapach stawał się coraz mocniejszy. Z krzaków wyłoniła się kotka, błękitna z granatowymi oczami. Spoglądała na mnie uważnie.
- Jestem Srebrna Gwiazda. A ty? - Przedstawiła się. Widocznie zauważyła, iż jej nie zaatakuję.
- Nazywam się Lwie Serce. Poszukuje klanu. - Stwierdziłem.
Srebrna Gwiazda popatrzyła na mnie niepewnie.
- W takim razie dobrze trafiłeś. - Uśmiechnęła się lekko bym nie zauważył. - Pokażę ci obóz.
Skinąłem głową i ruszyłem za kotką.
Kiedy byliśmy na miejscu Srebrna weszła na większy kamień i zwołała klan.
- Mamy nowego członka! Nazywa się Lwie Serce. - Powiedziała i zeszłą z kamienia. Koty zaczęły się we mnie wpatrywać. Jednak najdziwniej wpatrywała się we mnie pewna szara kotka. Zmierzyłem ją nieco poważnym wzrokiem. Jej spojrzenie zaczęło uciekać. Podszedłem do kotki i zapytałem.
- Jak masz na imię? - Mruknąłem i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Jestem Srebrna Sadzawka. - Przedstawiła się rzekoma kotka. Wyglądała tym razem na mniej nieśmiałą, więc chciałem z nią porozmawiać. W końcu muszę poznać koty z klanu.
<Srebrna Sadzawko?>
- Jestem Srebrna Gwiazda. A ty? - Przedstawiła się. Widocznie zauważyła, iż jej nie zaatakuję.
- Nazywam się Lwie Serce. Poszukuje klanu. - Stwierdziłem.
Srebrna Gwiazda popatrzyła na mnie niepewnie.
- W takim razie dobrze trafiłeś. - Uśmiechnęła się lekko bym nie zauważył. - Pokażę ci obóz.
Skinąłem głową i ruszyłem za kotką.
Kiedy byliśmy na miejscu Srebrna weszła na większy kamień i zwołała klan.
- Mamy nowego członka! Nazywa się Lwie Serce. - Powiedziała i zeszłą z kamienia. Koty zaczęły się we mnie wpatrywać. Jednak najdziwniej wpatrywała się we mnie pewna szara kotka. Zmierzyłem ją nieco poważnym wzrokiem. Jej spojrzenie zaczęło uciekać. Podszedłem do kotki i zapytałem.
- Jak masz na imię? - Mruknąłem i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Jestem Srebrna Sadzawka. - Przedstawiła się rzekoma kotka. Wyglądała tym razem na mniej nieśmiałą, więc chciałem z nią porozmawiać. W końcu muszę poznać koty z klanu.
<Srebrna Sadzawko?>
Od Piaskowej Łapy
Po śmierci mamy i brata czuliśmy pustkę w sercu. To wszystko dzieje się tak szybko... Tata został liderem a ja za kilka księżyców zostane wojowniczką w klanie Klifu. Podeszła do mnie Dzika Burza.
- Chodź Piaskowa Łapo. Dziś będziemy ćwiczyć skradanie. - Oznajmiła kotka i uśmiechnęła się do mnie. Ruszyłam za kotką kierującą się w stronę wyjścia z obozu.
Byłyśmy na miejscu.
- Dobrze. Pokaż jak się składasz. -Zachęciła kotka. Przycisnęłam się lekko do ziemi i zaczęłam się skradać.
- Dobrze ci idzie. - Pochwaliła mnie Dzika Burza. - Teraz był b wyskok, możemy spróbować.
Zauważyłam o długość kociego ogona od siebie mysz. Zaczęłam się skradać a po chwili wyskoczyłam na nią i zabiłam. Mentorka wyglądała na dumną.
- Bardzo Dobrze! - Uśmiechnęła się do mnie.
<Dzika Burzo?>
- Chodź Piaskowa Łapo. Dziś będziemy ćwiczyć skradanie. - Oznajmiła kotka i uśmiechnęła się do mnie. Ruszyłam za kotką kierującą się w stronę wyjścia z obozu.
Byłyśmy na miejscu.
- Dobrze. Pokaż jak się składasz. -Zachęciła kotka. Przycisnęłam się lekko do ziemi i zaczęłam się skradać.
- Dobrze ci idzie. - Pochwaliła mnie Dzika Burza. - Teraz był b wyskok, możemy spróbować.
Zauważyłam o długość kociego ogona od siebie mysz. Zaczęłam się skradać a po chwili wyskoczyłam na nią i zabiłam. Mentorka wyglądała na dumną.
- Bardzo Dobrze! - Uśmiechnęła się do mnie.
<Dzika Burzo?>
Od Szarego Płomienia
W jego zachowaniu wciąż niewiele się zmieniało. Dowiedział się wielu nowych rzeczy. Ma kociaki w Klanie Wilka. Zdawał sobie sprawę z tego, że zdradził swój ukochany Klan. Ale nie może już niczego zmienić. W dodatku nie chciał tego robić. Kochał swoją partnerkę. Wciąż wykonywał obowiązki wojownika codziennie. Polował, patrolował. Przy tym również starał się rozmawiać z innymi członkami Klanu Klifu. Nie chciał być samotny. Tego dnia, jak zwykle, był na patrolu. Trzeba zaznaczyć granicę, zobaczyć, czy ktoś nieproszony przez nią nie przeszedł... To bardzo ważne. Do tego miał okazję spotkać partnerkę lub... Swoje kociaki. Miał właśnie wielką nadzieję, że tak się stanie. Ciekawe, jakie są...
Przyszedł na granicę, zaznaczył ją, powęszył i sprawdził, czy ktoś jej nie przekraczał, po czym po prostu stanął w miejscu, czekając.
Przyszedł na granicę, zaznaczył ją, powęszył i sprawdził, czy ktoś jej nie przekraczał, po czym po prostu stanął w miejscu, czekając.
Kryształ? Brak weny
Od Krzywego Oka CD Sowiego Skrzydła
Sowie Skrzydło zepchnęła mnie nagle z gałęzi. Spadłem z hukiem na ziemie ciągnąć ją za sobą. Upadła na mnie brzuchem do dołu. Stykneliśmy się nosami. Mimo woli uśmiechnąłem się podejżanie.
-Co się szczerzysz?!- prychnęła kotka. Zaśmiałem się cicho i spojrzałrm w jej oczka.
-Już nie mogę być wesoły? To taka śmieszna sytuacja- odpowiedzialne bez chwili zwłoki i liznąłem ją w pysk. Nagle z nieba zaczęły wydobywać się grzmoty. Burza. Wstałem pośpiesznie i otrzepałem się. Pobiegłem po zioła i złapałem je w zęby.
-Do jutra. O tej samej- zaśmiała się kotka. Kiwnąłem łbem i skoczyłem przed siebie na swoje tereny. Biegłem ile sił w łapach by zdążyć przed burzą. Wbiegłem do obozu zmoczony przez pierwsze krople deszczu. Nim zdążyłem ułożyć liście w moim legowisku pojawił się rudy kot.
-Witaj Onyxowy Łowco- mruknąłem w jego stronę. Kocur westchnął i stanął w przejściu.
-Onyxowa Gwiazdo, Niespodziewana nie żyję- mruknął- tak samo jak moja partnerka i kocie.
Zatkało mnie. Obróciłem się gwałtownie o 180 stopni i spojrzałrm na smutne oblicze nowego lidera. Poczułem się winny ich śmierci.
-Gdybyś tu był, może dałoby się ich uratować...dlaczego pachniesz klanem Wilka- źrenice rudego kocura zwężyły się w jednej chwili. Wiedziałem, że coś wyczuł.
-Byłem po zioła. Nadzorowała to Sowie Skrzydło, dlatego pachne klanem Wilka- wytłumaczyłem się.
-Ty nim nie pachniesz, ty nim jedziesz. A szczególnie Swoim Skrzydłem- lider podszedł niebezpiecznie blisko- czy o czymś nie wiem?
-Słucham? Oskarżasz mnie o brak lojalności i zachowania kodeksu?- wysyczałem zdenerwowany. Onyxowa Gwiazda odwrócił się i w przejściu wymamrotał:
- Mam nadzieje, że nie muszę.
Gdy lider odszedł ja rzuciłem się na posłanie. Bałem się zasnąć. Bałem się Klanu Gwiazd. Jednak i mnie dosięgnął sen.
--------------------------------------------------------------
Gwałtownie się obudziłem. Klan milczał, chyba nie miał zamiaru się odzywać w tej sprawie. Wstałem z posłania i wyszedłem. Ziemia pachniała świeżością, jak to po deszczu. Przeciągnąłem się i spojrzałem na słońce, było niemal tak wysoko jak wtedy. Ogarnąłem się i wyszedłem z obozu. Biegłem przez pola na spotkanie Sowiemu Skrzydłu. Nie raz wbiegałem w kałuże, lecz to mi nie przeszkadzało, w końcu biegłem do ukochanej...tak ciężko się do tego przyznać, ale to prawda. Chyba się zakochałem.
W końcu siadłem w odpowiednim miejscu i wpatrywałem się w krzaki z których ostatnio wyszła medyczka, dziś także tak było. Miała strapionych wyraz pyska, lecz gdy nie ujrzała od razu Się rozpromieniła. Na powitanie zetkenliśmy się nosami po czym poszliśmy na spacer.
-Jak tam się spało? Klan się odezwał?- zapytałem jej. Kotka pokręciła przecząco głową.
-Nie, u ciebie tak samo?
-Tak. Niepokoi mnie to- mruknąłem i zacząłem nerwowo poruszać ogonem. Sowie Skrzydło wtuliła się we mnie i zamruczała.
-Hej, spokojnie. Nie robimy nic złego.
W tym momencie z ciemnych chmur wydobył się grzmot. Zapowiadała się kolejna burza. Niestety oboje mieliśmy daleko do obozu a futra raczej nie chcieliśmy zamoczyć. Zaczęliśmy szukać jakiegoś schronienia, w tym celu rozdzieliliśmy się. Po chwili Sowie Skrzydło zawołała mnie. W samą porę, bo zaczęło padać. Wskoczyliśmy razem do starej lisiej nory. Niefortunnie potknąłem się o wystający korzeń i upadłem na Sowie Skrzydło. Potoczyliśmy się w dół tak, że ponownie ona na mnie wylądowała. Zaśmiała się i szturchnęła mnie w nos.
-Ładnie mnie podrywasz
Kotka wstała i ułożyła się przy ścianie. Ja powędrowałem do przeciwnej i tam się położyłem. Zacząłem co raz spoglądać na Sowie Skrzydło. Była taka piękna, jej futro było takie lśniące a oczy miała tak piękne jakby gwiazdy oddały jej cały blask. Wpatrzyłem się w nią jak w najcudowniejszą rzecz na świecie. Kotka zauważyła to o cicho zachichotała. Wstała na równe łapki i podeszła do mnie.
-Co tak się patrzysz jakbyś ducha zobaczył?- spytała mnie z błyskiem w oczkach.
-Żaden duch nie jest tak piękny jak ty- uśmiechnąłem się. Kotka zarumieniła się lekko i jakby skuliła. Była taka śliczna gdy się krępowała. Po chwili jednak położyła się obok mnie, kładąc łepek na moich łapach. Zdziwiło mnie to zachowanie , lecz nie protestowałem. Liznąłem ją za uszami, a ona przymrużyła oczy i zaczęła mruczeć. Widząc, że to jej się podoba nie postanowiłem przestać. Byłem delikatny, no bo po co być natarczywym i nie ostrożnym. Później wymyłem jej futro na szyi. Gdy skończyłem Sowie Skrzydło trząchnęła się a po jej grzbiecie przeszedł dreszcz.
-Pozwól i mi- zaśmiała się. W odpowiedzi kiwnąłem łbem. Ku mojemu zdziwieniu kotka lekko przewróciła mnie na plecy i położyła łapę na mojej klatce piersiowej. Zaczęła lizać mi szyję i podgardle a ja wyciągnąłem łeb i zacząłem mruczeć. Było to bardzo przyjemne uczucie. Później kotka szła wyżej aż dotarła do pyska. Wgramoliła się na mój brzuch mimo tego iż zaprotesotwałem.
-Sowie Skrzydło , co ty robisz?- zapytałem zdezorientowany. Kotka tylko się uśmiechnęła.
-Ciii-_ szepnęła i polizała mnie w poliki. Następnie chiwlę zastygła przyklejona w dalszym ciągu do mojego brzucha a potem zaczęłam mnie lizać w pyszczek. Zamruczałem i sam ją liznąłem. To wszytko działo się tak niespodziewanie, i pewnie by dalej trwało gdyby nie potężny grzmot który zstąpił z nieba.
-Hm..dość blisko nas...-zauważyłem. Coś było nie tak. Sowie Skrzydło wstchnęła zawiedziona i zeszła ze mnie, jednak ułożyła się obok. Przewróciłem się na bok i szturchnąłem ją nosem. Sowie Skrzydło położyła na mnie swoją głowę.
- Co teraz?- spytałem ją niepewnie.
<<Sowie Skrzydełko?(͡° ͜ʖ ͡°)>>
-Co się szczerzysz?!- prychnęła kotka. Zaśmiałem się cicho i spojrzałrm w jej oczka.
-Już nie mogę być wesoły? To taka śmieszna sytuacja- odpowiedzialne bez chwili zwłoki i liznąłem ją w pysk. Nagle z nieba zaczęły wydobywać się grzmoty. Burza. Wstałem pośpiesznie i otrzepałem się. Pobiegłem po zioła i złapałem je w zęby.
-Do jutra. O tej samej- zaśmiała się kotka. Kiwnąłem łbem i skoczyłem przed siebie na swoje tereny. Biegłem ile sił w łapach by zdążyć przed burzą. Wbiegłem do obozu zmoczony przez pierwsze krople deszczu. Nim zdążyłem ułożyć liście w moim legowisku pojawił się rudy kot.
-Witaj Onyxowy Łowco- mruknąłem w jego stronę. Kocur westchnął i stanął w przejściu.
-Onyxowa Gwiazdo, Niespodziewana nie żyję- mruknął- tak samo jak moja partnerka i kocie.
Zatkało mnie. Obróciłem się gwałtownie o 180 stopni i spojrzałrm na smutne oblicze nowego lidera. Poczułem się winny ich śmierci.
-Gdybyś tu był, może dałoby się ich uratować...dlaczego pachniesz klanem Wilka- źrenice rudego kocura zwężyły się w jednej chwili. Wiedziałem, że coś wyczuł.
-Byłem po zioła. Nadzorowała to Sowie Skrzydło, dlatego pachne klanem Wilka- wytłumaczyłem się.
-Ty nim nie pachniesz, ty nim jedziesz. A szczególnie Swoim Skrzydłem- lider podszedł niebezpiecznie blisko- czy o czymś nie wiem?
-Słucham? Oskarżasz mnie o brak lojalności i zachowania kodeksu?- wysyczałem zdenerwowany. Onyxowa Gwiazda odwrócił się i w przejściu wymamrotał:
- Mam nadzieje, że nie muszę.
Gdy lider odszedł ja rzuciłem się na posłanie. Bałem się zasnąć. Bałem się Klanu Gwiazd. Jednak i mnie dosięgnął sen.
--------------------------------------------------------------
Gwałtownie się obudziłem. Klan milczał, chyba nie miał zamiaru się odzywać w tej sprawie. Wstałem z posłania i wyszedłem. Ziemia pachniała świeżością, jak to po deszczu. Przeciągnąłem się i spojrzałem na słońce, było niemal tak wysoko jak wtedy. Ogarnąłem się i wyszedłem z obozu. Biegłem przez pola na spotkanie Sowiemu Skrzydłu. Nie raz wbiegałem w kałuże, lecz to mi nie przeszkadzało, w końcu biegłem do ukochanej...tak ciężko się do tego przyznać, ale to prawda. Chyba się zakochałem.
W końcu siadłem w odpowiednim miejscu i wpatrywałem się w krzaki z których ostatnio wyszła medyczka, dziś także tak było. Miała strapionych wyraz pyska, lecz gdy nie ujrzała od razu Się rozpromieniła. Na powitanie zetkenliśmy się nosami po czym poszliśmy na spacer.
-Jak tam się spało? Klan się odezwał?- zapytałem jej. Kotka pokręciła przecząco głową.
-Nie, u ciebie tak samo?
-Tak. Niepokoi mnie to- mruknąłem i zacząłem nerwowo poruszać ogonem. Sowie Skrzydło wtuliła się we mnie i zamruczała.
-Hej, spokojnie. Nie robimy nic złego.
W tym momencie z ciemnych chmur wydobył się grzmot. Zapowiadała się kolejna burza. Niestety oboje mieliśmy daleko do obozu a futra raczej nie chcieliśmy zamoczyć. Zaczęliśmy szukać jakiegoś schronienia, w tym celu rozdzieliliśmy się. Po chwili Sowie Skrzydło zawołała mnie. W samą porę, bo zaczęło padać. Wskoczyliśmy razem do starej lisiej nory. Niefortunnie potknąłem się o wystający korzeń i upadłem na Sowie Skrzydło. Potoczyliśmy się w dół tak, że ponownie ona na mnie wylądowała. Zaśmiała się i szturchnęła mnie w nos.
-Ładnie mnie podrywasz
Kotka wstała i ułożyła się przy ścianie. Ja powędrowałem do przeciwnej i tam się położyłem. Zacząłem co raz spoglądać na Sowie Skrzydło. Była taka piękna, jej futro było takie lśniące a oczy miała tak piękne jakby gwiazdy oddały jej cały blask. Wpatrzyłem się w nią jak w najcudowniejszą rzecz na świecie. Kotka zauważyła to o cicho zachichotała. Wstała na równe łapki i podeszła do mnie.
-Co tak się patrzysz jakbyś ducha zobaczył?- spytała mnie z błyskiem w oczkach.
-Żaden duch nie jest tak piękny jak ty- uśmiechnąłem się. Kotka zarumieniła się lekko i jakby skuliła. Była taka śliczna gdy się krępowała. Po chwili jednak położyła się obok mnie, kładąc łepek na moich łapach. Zdziwiło mnie to zachowanie , lecz nie protestowałem. Liznąłem ją za uszami, a ona przymrużyła oczy i zaczęła mruczeć. Widząc, że to jej się podoba nie postanowiłem przestać. Byłem delikatny, no bo po co być natarczywym i nie ostrożnym. Później wymyłem jej futro na szyi. Gdy skończyłem Sowie Skrzydło trząchnęła się a po jej grzbiecie przeszedł dreszcz.
-Pozwól i mi- zaśmiała się. W odpowiedzi kiwnąłem łbem. Ku mojemu zdziwieniu kotka lekko przewróciła mnie na plecy i położyła łapę na mojej klatce piersiowej. Zaczęła lizać mi szyję i podgardle a ja wyciągnąłem łeb i zacząłem mruczeć. Było to bardzo przyjemne uczucie. Później kotka szła wyżej aż dotarła do pyska. Wgramoliła się na mój brzuch mimo tego iż zaprotesotwałem.
-Sowie Skrzydło , co ty robisz?- zapytałem zdezorientowany. Kotka tylko się uśmiechnęła.
-Ciii-_ szepnęła i polizała mnie w poliki. Następnie chiwlę zastygła przyklejona w dalszym ciągu do mojego brzucha a potem zaczęłam mnie lizać w pyszczek. Zamruczałem i sam ją liznąłem. To wszytko działo się tak niespodziewanie, i pewnie by dalej trwało gdyby nie potężny grzmot który zstąpił z nieba.
-Hm..dość blisko nas...-zauważyłem. Coś było nie tak. Sowie Skrzydło wstchnęła zawiedziona i zeszła ze mnie, jednak ułożyła się obok. Przewróciłem się na bok i szturchnąłem ją nosem. Sowie Skrzydło położyła na mnie swoją głowę.
- Co teraz?- spytałem ją niepewnie.
<<Sowie Skrzydełko?(͡° ͜ʖ ͡°)>>
14 maja 2016
Od Srebrnej Sadzawki
Poszłam zgodnie z instrukcjami Srebrnej Gwiazdy. Nie wiem czemu tak nagle chciała abym poszła do obozu. Mój krok stał się znacznie wolniejszy. Przy boku liderki czułam się w miarę bezpieczna i wiedziałam, że jeśli zobaczą mnie z nią to nie uznają za wroga, albo chociaż nie odważą się zaatakować a tak to? Nie miałam pewności jak zareagują na moją obecność. Będą tylko patrzeć? Może bez żadnych słów mnie rozszarpią? A może nawet mnie nie zauważą? Wzięłam głęboki wdech. A kto powiedział, że muszę iść prosto do obozu? Mój pyszczek wygiął się na kształt uśmiechu. Zeszłam ze trasy we wysoką trawę. Musiałam iść uważnie aby przez przypadek nie trafić na Srebrną Gwiazdę, kto wie, co by sobie o mnie pomyślała. Znalazłam się na malutkim obszarze ogrodzonymi wysoką trawą, jedyne co tutaj było to piasek. Już wyobrażałam sobie z wyższego punktu, taki łysy złoty placek pośród soczystej zieleni. Z góry jestem widoczna ale z tego, co wiem koty nie latają, jeszcze. Usiadłam i zaczęłam się zastanawiać co ze sobą zrobić. Podczas „spaceru” zdążyłam poznać Kodeks Wojownika albo raczej najważniejsze jego podpunkty, między innymi, że jak coś upoluję to muszę najpierw nakarmić klan a potem siebie. Może jak pójdę ze zdobyczą w pysku do obozu to zrobię lepsze wrażenie na pozostałych niż na liderce. Dumna ze swojej złotej myśli natychmiast zaczęłam biec wytężając zmysł węchu maksymalnie. Przez chwilę nie czułam nic interesującego.. jednak wyłapałam słaby zapach myszy. Zaczęłam biec w tamtym kierunku, gdy byłam bliżej zwolniłam krok do wolnego chodu. Usłyszałam obok siebie szelest liści. Natychmiast zaczaiłam się na tamtą stronę i gdy dźwięk był na tyle głośny, skoczyłam. Po krótkiej chwili pod moimi łapami leżał martwy gryzoń. Dumna ze swojego łupu wzięłam go i szłam drogą, którą przyszłam. Zobaczyłam w wysokiej trawie zgniecenia wykonane przez mój bieg. Powąchałam i stwierdziłam, że faktycznie cuchnę swoim starym życiem. Postanowiłam się wytarzać we wilgotnej trawie, robiło się coraz chłodniej, dzień dobiegał końca. Nie wiem czy to coś dało ale czułam się jakoś bardziej czystsza. Ponownie wzięłam mysz w pyszczek i szłam drogą, która była oznaczona moim śladami. Nie musiałam długo iść aby trafić na poprawną trasę.
***
Ujrzałam przed sobą coś na wzór muru ze kolcolistu. Poczułam lekkie kłucie wewnątrz siebie, nie wiem czy to stres czy podekscytowanie, czy to i to. Wzięłam wdech i zaczęłam się przeciskać przez ciasne wejście do obozu. Kiedy wyszłam, oczekiwałam, że wszystkie ślepia kierują się na mnie ale nikt się mną nie zainteresował, bo większość siedziała na środku polany. Weszłam pewniej i rozejrzałam się za miejsce gdzie bym mogła rzucić swój prezent powitalny. Ujrzałam kupkę ubitych stworzeń. Podeszłam i rzuciłam ją tam, a potem skierowałam się w stronę zbiegowiska. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Dzięki swojej długiej szyi dostrzegłam jak Srebrna Gwiazda siedzi przy ciele jakiejś kotki, całej we krwi. Poczułam nagły przypływ żalu. Nie znałam tej kotki ale już sam fakt, że nie żyje był przykry. Liderka odprawiała coś na zwór obrządku . Kiedy skończyła koty się rozeszły. Poszłam za grupą kotów wyglądające jakby były w podobnym wieku do mnie. Weszłam do jakiegoś schronienia i ujrzałam legowiska. Poszłam do tych najbardziej oddalonych i położyłam się na takim, które nie pachniało żadnym kotem. Szybko zasnęłam z mieszanymi uczuciami.
***
Kiedy tylko słońce wstało wyszłam ze pomieszczenia, chciałam jak najszybciej opuścić obóz. Czułam pewnego rodzaju strach. Jakby zareagowali na to, że leży obok nich obca kotka? Przedzierałam się przez wyjście a potem pobiegłam przed siebie. Musiałam ułożyć jakąś sensowną opowieść o tym jak dołączyłam, no chyba, że Srebrna Gwiazda mnie wyręczy jak ją spotkam. Jednak teraz musiałam iść w zaciszne miejsce i wszystko przemyśleć. W sumie szłam tam gdzie mnie łapy niosły. Musiałam pilnować aby nie przejść na obce terytorium. Biegłam i biegłam aż w końcu trafiłam nad klify. Nagle poczułam zapach obcego kota. Tym razem stałam czujna aby nie dać się zaskoczyć. Wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje…
< Ktosiu?>
***
Ujrzałam przed sobą coś na wzór muru ze kolcolistu. Poczułam lekkie kłucie wewnątrz siebie, nie wiem czy to stres czy podekscytowanie, czy to i to. Wzięłam wdech i zaczęłam się przeciskać przez ciasne wejście do obozu. Kiedy wyszłam, oczekiwałam, że wszystkie ślepia kierują się na mnie ale nikt się mną nie zainteresował, bo większość siedziała na środku polany. Weszłam pewniej i rozejrzałam się za miejsce gdzie bym mogła rzucić swój prezent powitalny. Ujrzałam kupkę ubitych stworzeń. Podeszłam i rzuciłam ją tam, a potem skierowałam się w stronę zbiegowiska. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Dzięki swojej długiej szyi dostrzegłam jak Srebrna Gwiazda siedzi przy ciele jakiejś kotki, całej we krwi. Poczułam nagły przypływ żalu. Nie znałam tej kotki ale już sam fakt, że nie żyje był przykry. Liderka odprawiała coś na zwór obrządku . Kiedy skończyła koty się rozeszły. Poszłam za grupą kotów wyglądające jakby były w podobnym wieku do mnie. Weszłam do jakiegoś schronienia i ujrzałam legowiska. Poszłam do tych najbardziej oddalonych i położyłam się na takim, które nie pachniało żadnym kotem. Szybko zasnęłam z mieszanymi uczuciami.
***
Kiedy tylko słońce wstało wyszłam ze pomieszczenia, chciałam jak najszybciej opuścić obóz. Czułam pewnego rodzaju strach. Jakby zareagowali na to, że leży obok nich obca kotka? Przedzierałam się przez wyjście a potem pobiegłam przed siebie. Musiałam ułożyć jakąś sensowną opowieść o tym jak dołączyłam, no chyba, że Srebrna Gwiazda mnie wyręczy jak ją spotkam. Jednak teraz musiałam iść w zaciszne miejsce i wszystko przemyśleć. W sumie szłam tam gdzie mnie łapy niosły. Musiałam pilnować aby nie przejść na obce terytorium. Biegłam i biegłam aż w końcu trafiłam nad klify. Nagle poczułam zapach obcego kota. Tym razem stałam czujna aby nie dać się zaskoczyć. Wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje…
< Ktosiu?>
Od Sowiego Skryzdła CD Zakrzywione Oko
bez akapitów i justowania bo tak
Poczułam, że zaraz będę czerwieńsza od krwi. Och, czemu moje serce musi tak szaleć?! Czułam, że zaraz wyskoczy mi z piersi, i poleci na gołębich skrzydłach przed siebie. Takiego uczucia nie miałam nawet w towarzystwie Nieśmiertelnego! Gwiazdy na Srebrnej Skórce nagle zaczęły mnie palić w oczy... Gwiezdni są źli. Cholerny Gwiezdny Klan! Co za różnica, czy będę miała partnera, czy nie! To jakaś cena za kontakt z nimi?! Liderzy mogą mieć partnerów, a też gadają sobie z duchami. Poczułam wzbierającą we mnie złość, musiałam się na czymś wyładować. Gwałtownie odsunęłam się od Zakrzywionego i spojrzałam mu w ocz... oko. Moje emocje mogły w każdej chwili wybuchnąć w postaci głośnego westchnięcia, albo wściekłego prychnięcia. No, w ewentualności mogę zabić Zakrzywionego.
- Coś się stało? - Zapytał niepewnie kocur.
- C... Nie, nic Po prostu... Nie było tematu! - Burknęłam.
Bezmyślnie capnęłam kocura w ucho i popchnęłam. Niebezpieczne przechylił się w tył, a ja złapałam go pazurami. Był za ciężki, więc spadliśmy na trawę. Kocur łupnął na ziemię, a ja wylądowałam na nim. Niezręcznie...
<ZAKRZYWIONY? TnT>
Poczułam, że zaraz będę czerwieńsza od krwi. Och, czemu moje serce musi tak szaleć?! Czułam, że zaraz wyskoczy mi z piersi, i poleci na gołębich skrzydłach przed siebie. Takiego uczucia nie miałam nawet w towarzystwie Nieśmiertelnego! Gwiazdy na Srebrnej Skórce nagle zaczęły mnie palić w oczy... Gwiezdni są źli. Cholerny Gwiezdny Klan! Co za różnica, czy będę miała partnera, czy nie! To jakaś cena za kontakt z nimi?! Liderzy mogą mieć partnerów, a też gadają sobie z duchami. Poczułam wzbierającą we mnie złość, musiałam się na czymś wyładować. Gwałtownie odsunęłam się od Zakrzywionego i spojrzałam mu w ocz... oko. Moje emocje mogły w każdej chwili wybuchnąć w postaci głośnego westchnięcia, albo wściekłego prychnięcia. No, w ewentualności mogę zabić Zakrzywionego.
- Coś się stało? - Zapytał niepewnie kocur.
- C... Nie, nic Po prostu... Nie było tematu! - Burknęłam.
Bezmyślnie capnęłam kocura w ucho i popchnęłam. Niebezpieczne przechylił się w tył, a ja złapałam go pazurami. Był za ciężki, więc spadliśmy na trawę. Kocur łupnął na ziemię, a ja wylądowałam na nim. Niezręcznie...
<ZAKRZYWIONY? TnT>
Od Onyksowej Gwiazdy CD Dzikiej Burzy
Zdawałem sobie sprawę z tego co zrobiłem. W końcu ta medyczka nic nie zrobiła. Ale na pewno pomagała klanu Nocy. Bałem się że będzie tylko gorzej, nie ma przy mnie Ametyst a ja już się zachowuję jak Czarna Gwiazda! Nigdy nie byłem takim brutalem...
- Onyksowy Łowco? - Wyrwała mnie z zamyślenia Dzika Burza.
- Onyksowa Gwiazdo. - Poprawiłem kotkę. - Już odbyłem podróż do Księżycowego Kamienia. Obawiam się że to nie koniec naszych problemów.
- Gwiezdny Klanie... Co we mnie takiego widzisz? - Wyszeptałem do nieba.
Poszedłem w stronę wielkiego kamienia. Wskoczyłem na niego i zwołałem koty. Musiałem powiedzieć że ja jestem teraz liderem. Nie powiedziałem tego wszystkim.
- Chciałbym wam coś ogłosić! - Krzyknąłem, koty wlepiły we mnie wzrok. - Miałem wizję, byłem nawet przy Księżycowym Kamieniu by podzielić sny z klanem Gwiazd. Nie wiem co będzie dalej, ale musimy być gotowi na wszystko. - Powiedziałem i zeskoczyłam z kamienia. Po głowie plątały mi się różne myśli.
<ktoś z klanu?>
- Onyksowy Łowco? - Wyrwała mnie z zamyślenia Dzika Burza.
- Onyksowa Gwiazdo. - Poprawiłem kotkę. - Już odbyłem podróż do Księżycowego Kamienia. Obawiam się że to nie koniec naszych problemów.
- Gwiezdny Klanie... Co we mnie takiego widzisz? - Wyszeptałem do nieba.
Poszedłem w stronę wielkiego kamienia. Wskoczyłem na niego i zwołałem koty. Musiałem powiedzieć że ja jestem teraz liderem. Nie powiedziałem tego wszystkim.
- Chciałbym wam coś ogłosić! - Krzyknąłem, koty wlepiły we mnie wzrok. - Miałem wizję, byłem nawet przy Księżycowym Kamieniu by podzielić sny z klanem Gwiazd. Nie wiem co będzie dalej, ale musimy być gotowi na wszystko. - Powiedziałem i zeskoczyłam z kamienia. Po głowie plątały mi się różne myśli.
<ktoś z klanu?>
Wylatują
I Sowa prosiła, i ja ostrzegałam, a od niektórych nadal brak odpowiedzi. A ponieważ mam w obowiązkach napisaną odpowiedzialność za aktywność na blogu to muszę teraz wyciągać konsekwencje. Tak więc na mocy przez Gwiezdnych Sowę mi nadanej wywalam koty:
Gwieździste Futro
Powód odejścia: Brak aktywności
Przyczyna śmierci: Śmierć przy koceniu
Odeszła do Klanu Gwiazd
Niespodziewana Gwiazda
Powód odejścia: Decyzja właściciela
Przyczyna śmierci: Rozszarpanie przez psy
Odeszła do Klanu Gwiazd
Kościste Futro
Powód odejścia: Brak aktywności
Przyczyna śmierci: "Ukamienowanie" przez dwunożnych
Odszedł w Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd
Wilcza Pieśń
Powód odejścia: Właściciel tego kota nie istnieje?
Przyczyna śmierci:
Odszedł do Klanu Gwiazd
Zima Diamentowego Serca
Powód odejścia: Właściciel tego kota nie istnieje
Przyczyna śmierci: Śmierć przy koceniu
Odeszła do Klanu Gwiazd
Następni w kolejce są Gromowe Serce Cienia, Oczy Rysia, Cicha Łapa i Wojenna Gwiazda!
Pozdrawiam i ostrzegam
~ Błękitna Łapa
Od Onyksowej Gwiazdy CD Srebrnej Gwiazdy
Potraktowałem kotkę chłodnym spojrzeniem. Ona jednak nie drgnęła i stała spokojnie.
- Och... Doprawdy? Gdybyś nie miała sojuszu z klanem Nocy już by cię tu nie było kochaniutka. - Zaśmiałem się szyderczo. Srebrna Gwiazda popatrzyła na mnie z oburzeniem.
- Nie jesteśmy aż tak słabi! - Parsknęła wyrywając się ze swojego spokoju.
- Pozwól, że ci coś powiem... Kiedyś byłem marnym kociakiem, nic nie znaczącym. W tym lesie są pewne zasady. Wiem o tym, lecz nie zawsze da się ich przestrzegać. Nie myślisz że jestem jakimś kocurem z czarnym jak mrok sercem? Wiem dobrze, że byliście w sojuszu... Nie próbuj mnie oszukiwać. Zresztą od dzisiaj ja mam na głowie cały klan. - Dokończyłem długą wypowiedź.
Kotka przymrużyła oczy z obrzydzeniem do mnie.
- Hah... Ty masz być nowym liderem klanu Klifu? - Zaśmiała się spokojnie.
Odwróciłem się do kotki plecami i poszedłem w stronę wejścia do Ust Matki, ponieważ miałem wizję.
Kiedy byłem już w ciemnym środku jaskini przeszył mnie dreszcz. Ułożyłem się obok Księżycowego Kamienia, ciężko mi było zasnąć. Lecz kiedy w końcu zasnąłem, przyśniło mi się że dostaję 9 żywotów. Właśnie tak się stało. Po długim śnie poczułem w sobie coś innego.
***
Byłem już prawie w obozie, naszedł na mnie Zakrzywione Oko.
- Onyksowy Łowco! Miałem wizję, prawdopodobnie tak jak ty. - Mruknął. - Jesteś liderem.
Przytaknąłem na jego słowa. Zakrzywione Oko zdziwił się że tak szybko to zaakceptowałem.
- Myślisz, że dlaczego mnie nie było? - Zapytałem medyka.
Kocur przytaknął i oddalił się ze spokojem. Było mi trochę głupio, że od dziś moim posłaniem jest legowisko Niespodziewanej Gwiazdy.
<Ktoś?>
- Och... Doprawdy? Gdybyś nie miała sojuszu z klanem Nocy już by cię tu nie było kochaniutka. - Zaśmiałem się szyderczo. Srebrna Gwiazda popatrzyła na mnie z oburzeniem.
- Nie jesteśmy aż tak słabi! - Parsknęła wyrywając się ze swojego spokoju.
- Pozwól, że ci coś powiem... Kiedyś byłem marnym kociakiem, nic nie znaczącym. W tym lesie są pewne zasady. Wiem o tym, lecz nie zawsze da się ich przestrzegać. Nie myślisz że jestem jakimś kocurem z czarnym jak mrok sercem? Wiem dobrze, że byliście w sojuszu... Nie próbuj mnie oszukiwać. Zresztą od dzisiaj ja mam na głowie cały klan. - Dokończyłem długą wypowiedź.
Kotka przymrużyła oczy z obrzydzeniem do mnie.
- Hah... Ty masz być nowym liderem klanu Klifu? - Zaśmiała się spokojnie.
Odwróciłem się do kotki plecami i poszedłem w stronę wejścia do Ust Matki, ponieważ miałem wizję.
Kiedy byłem już w ciemnym środku jaskini przeszył mnie dreszcz. Ułożyłem się obok Księżycowego Kamienia, ciężko mi było zasnąć. Lecz kiedy w końcu zasnąłem, przyśniło mi się że dostaję 9 żywotów. Właśnie tak się stało. Po długim śnie poczułem w sobie coś innego.
***
Byłem już prawie w obozie, naszedł na mnie Zakrzywione Oko.
- Onyksowy Łowco! Miałem wizję, prawdopodobnie tak jak ty. - Mruknął. - Jesteś liderem.
Przytaknąłem na jego słowa. Zakrzywione Oko zdziwił się że tak szybko to zaakceptowałem.
- Myślisz, że dlaczego mnie nie było? - Zapytałem medyka.
Kocur przytaknął i oddalił się ze spokojem. Było mi trochę głupio, że od dziś moim posłaniem jest legowisko Niespodziewanej Gwiazdy.
<Ktoś?>
Od Dzikiej Burzy CD Onyksowego Łowcy
Klan Klifu poniósł ogromną stratę, nie mamy zastępcy i jednego z uczniów. Tak nie może przecież być, czy to wojna? Kiedy Onyksowy Łowca wrócił i powiedział, że zabił jedynego medyka w sojuszu Klanu Burzy i Nocy nie wiedziałam co zrobić. Podbiegłam więc do kocura.
- Tak właściwie... co się stało? - zapytałam.
- Kiedy byłem z Ametystową Chmurą i resztą poza obozem zobaczyliśmy Klan Nocy idący w naszą stronę.. Czarna Gwiazda zabił Ametystową Chmurę i Rudą Łapę. - powiedział. Widziałam, że boli go, to co mówi.
- Wiesz może dlaczego zaatakowali? - zapytałam. Wiedziałam, że raczej nie powinnam drążyć tego tematu. Kiedy zauważyłam, że wojownik raczej nie chce odpowiadać odpuściłam. Odeszłam i poszłam do uczniów. Wiedzieli już, że stracili część rodziny.
- Wszystko będzie dobrze... - szepnęłam do nich. Spojrzeli na mnie oczami pełnymi żalu, strachu i smutku. Wtedy podszedł do nas Onyks.
- Możemy na słówko? - zapytałam. Kocur kiwnął głową i odeszliśmy kilka kroków od uczniów.
- Dlaczego nas zaatakowali? Raczej bez powodu by nie zabili dwóch członków tak ważnych dla ciebie i całego klanu. - postanowiłam dowiedzieć się tego.
- Ja... Zabiłem Poranną Rosę. - powiedział. Dobra, właściwie nie wiem co się dzieje w tym klanie, ale to była już przesada, może jeszcze się okaże, że tylko ja tego nie wiedziałam?
- Wojna? - zapytałam.
- Chyba tak.
<Onyksowy Łowco?> brak weny
- Tak właściwie... co się stało? - zapytałam.
- Kiedy byłem z Ametystową Chmurą i resztą poza obozem zobaczyliśmy Klan Nocy idący w naszą stronę.. Czarna Gwiazda zabił Ametystową Chmurę i Rudą Łapę. - powiedział. Widziałam, że boli go, to co mówi.
- Wiesz może dlaczego zaatakowali? - zapytałam. Wiedziałam, że raczej nie powinnam drążyć tego tematu. Kiedy zauważyłam, że wojownik raczej nie chce odpowiadać odpuściłam. Odeszłam i poszłam do uczniów. Wiedzieli już, że stracili część rodziny.
- Wszystko będzie dobrze... - szepnęłam do nich. Spojrzeli na mnie oczami pełnymi żalu, strachu i smutku. Wtedy podszedł do nas Onyks.
- Możemy na słówko? - zapytałam. Kocur kiwnął głową i odeszliśmy kilka kroków od uczniów.
- Dlaczego nas zaatakowali? Raczej bez powodu by nie zabili dwóch członków tak ważnych dla ciebie i całego klanu. - postanowiłam dowiedzieć się tego.
- Ja... Zabiłem Poranną Rosę. - powiedział. Dobra, właściwie nie wiem co się dzieje w tym klanie, ale to była już przesada, może jeszcze się okaże, że tylko ja tego nie wiedziałam?
- Wojna? - zapytałam.
- Chyba tak.
<Onyksowy Łowco?> brak weny
Od Srebrnej Gwiazdy
Wracając wraz ze Srebrną Sadzawką wyczułam znajomy zapach... Uschnięty Liść... Jej zapach mieszał się z zapachem krwi.
- Idź do obozu, cały czas prosto, powinnaś trafić. - powiedziałam, a w moim głosie zabrzmiał strach. Kotka kiwnęła głową i poszła. Gdy zniknęła mi z pola widzenia, pobiegłam w stronę zapachu. Zobaczyłam martwe ciało medyczki. Na ranach został jednak ślad zapachu. Czułam już kiedyś ten zapach. To duży, rudy kocur z Klanu Klifu... Ale... Czemu... No tak! Przecież Klan Nocy zaatakował Klan Klifu! Jednak to, co zrobił ten rudzielec przekraczało WSZELKIE granice. Jak można zabić medyka? Jak można w ogóle go zaatakować?! Zaniosłam ciało Uschłej do obozu. Pochowaliśmy ją ze wszystkimi honorami, a później biegłam ile sił w łapach na granicę z Klanem Klifu. Weszłam na tereny Matczynego Pyszczka i powoli przekroczyłam granicę Klanu Klifu. Nagle ujrzałam wielkiego kocura zmierzającego w stronę wcześniej wymienionej jaskini.
- Co ty tu robisz? Jeszcze wy chcecie nas atakować? - warknął.
- Oczywiście że nie. Nie zniżę się do waszego poziomu. - przewróciłam oczami. - Chodzi mi o okrutną zbrodnię, jakiej dokonałeś. Zbrodnię, która łamie Kodeks Wojownika! Jak mogłeś zabić medyka? - w moim głosie był wyczuwalny gniew, ale mimo to stałam spokojnie.
- Gdyby nie wasz sojusz z Klanem Nocy, to wasza medyczka byłaby nietknięta. To wszystko przez nich! - nastroszył sierść.
- Nie mamy sojuszu! Nawet, gdybyśmy mieli, to NIGDY nie zgodziłabym się na atakowanie innego klanu. Wiem, że zabiłeś Poranną Rosę, ale nadal uważam, że atak Czarnej Gwiazdy był bezsensowny. Złamałeś Kodeks Wojownika... - ostatnie zdanie wręcz szepnęłam. - Mogłeś to spokojnie wytłumaczyć, zamiast mieszać w to mój klan, ale nie! Wielki władca losu innych ma gdzieś zasady! Zabija niewinne koty za błędy innych. Tak nie postępuje lider. - zakończyłam długą przemowę. Starałam się wyglądać groźnie, ale mimo to w moich oczach było widać ból. Lubiłam Uschnięty Liść...
<Onyx? >.> >
- Idź do obozu, cały czas prosto, powinnaś trafić. - powiedziałam, a w moim głosie zabrzmiał strach. Kotka kiwnęła głową i poszła. Gdy zniknęła mi z pola widzenia, pobiegłam w stronę zapachu. Zobaczyłam martwe ciało medyczki. Na ranach został jednak ślad zapachu. Czułam już kiedyś ten zapach. To duży, rudy kocur z Klanu Klifu... Ale... Czemu... No tak! Przecież Klan Nocy zaatakował Klan Klifu! Jednak to, co zrobił ten rudzielec przekraczało WSZELKIE granice. Jak można zabić medyka? Jak można w ogóle go zaatakować?! Zaniosłam ciało Uschłej do obozu. Pochowaliśmy ją ze wszystkimi honorami, a później biegłam ile sił w łapach na granicę z Klanem Klifu. Weszłam na tereny Matczynego Pyszczka i powoli przekroczyłam granicę Klanu Klifu. Nagle ujrzałam wielkiego kocura zmierzającego w stronę wcześniej wymienionej jaskini.
- Co ty tu robisz? Jeszcze wy chcecie nas atakować? - warknął.
- Oczywiście że nie. Nie zniżę się do waszego poziomu. - przewróciłam oczami. - Chodzi mi o okrutną zbrodnię, jakiej dokonałeś. Zbrodnię, która łamie Kodeks Wojownika! Jak mogłeś zabić medyka? - w moim głosie był wyczuwalny gniew, ale mimo to stałam spokojnie.
- Gdyby nie wasz sojusz z Klanem Nocy, to wasza medyczka byłaby nietknięta. To wszystko przez nich! - nastroszył sierść.
- Nie mamy sojuszu! Nawet, gdybyśmy mieli, to NIGDY nie zgodziłabym się na atakowanie innego klanu. Wiem, że zabiłeś Poranną Rosę, ale nadal uważam, że atak Czarnej Gwiazdy był bezsensowny. Złamałeś Kodeks Wojownika... - ostatnie zdanie wręcz szepnęłam. - Mogłeś to spokojnie wytłumaczyć, zamiast mieszać w to mój klan, ale nie! Wielki władca losu innych ma gdzieś zasady! Zabija niewinne koty za błędy innych. Tak nie postępuje lider. - zakończyłam długą przemowę. Starałam się wyglądać groźnie, ale mimo to w moich oczach było widać ból. Lubiłam Uschnięty Liść...
<Onyx? >.> >
Nowi członkowie Gwiezdnego Klanu!
Wojna między Klanem Klifu i Klanem Nocy nie obeszła się bez żertw. Oto nowi członkowie Klanu Gwiazd:
Ametystowa Chmura
Powód śmierci: Zabicie przez Czarną Gwiazdę
***
***
Od Onyksowego Łowcy CD Czarnej Gwiazdy
Byłem strasznie wściekły za to co zrobił Czarna Gwiazda, przecież zabiłem Poranną Rosę dlatego, że musiałem, a nie jak on za "zemstę". Podszedłem do ciała Ametystowej Chmury. Ostatni raz podzieliłem z nią języki. Znów do oczu napłynęły mi łzy.
- JAK ON MÓGŁ!!! - Wykrzyczałem na cały obóz. Nagle zobaczyłem że za Ametystową leżało coś rudego. To był Ruda Łapa! W pierwszej chwili pomyślałem, że niby dlaczego zabił Rudą Łapę? Rozumiem, zabiłem mu partnerkę, ale nie syna!
- Onyksowy Łowco! Ametystowa Chmuro! - Zabrzmiał czyiś głos. Był to Szary Płomień i Błyskający Wąs, za nimi jak najszybciej mogła biegła Dzika Burza.
- Co się tu stało? - Zapytała cętkowana kotka.
- Co z Ametystową Chmurą i Rudą Łapą?! - Zawołali równocześnie Szary Płomień i Błyskający Wąs. Nie nadążałem za ich pytaniami.
- Ametystowa Chmura i Ruda Łapa nie żyją... - Bąknąłem.
- Nawet zastępca się nie ostał... - Miauknęła spokojnie Czarna Dusza która przed chwilą wbiegła do obozu.
- Idę tam! - Zawołałem. Koty popatrzyły po sobie a potem zwróciły głowy w moją stronę.
- Nie dasz rady ty sam! - Warknęła Czarna Dusza. Nie zważałem na ich słowa i poszedłem w kierunku klanu nocy.
***
Byłem już na terenach klanu Burzy, na szczęście o tyle daleko od obozu by nie spotkać żadnego wojownika. Moje ucho drgnęło gdy usłyszałem czyjeś łapy. Dreptały nieświadomie w moją stronę.
- Może i nie dam rady pomścić mojej rodziny, ale mogę zabić jedynego medyka w sojuszu klanu Nocy i klanu Burzy. - Pomyślałem i zacząłem się skradać. Naskoczyłem na kotkę, poczułem lekko odrazę, nie miała oka ani połowy ucha, a także ogona. W każdym razie naskoczyłem na nią i drapnąłem wielką łapą. Kotka od razu padła na ziemie. Byłem zadowolony ze swojego sukcesu. W końcu klan Nocy i klan Burzy nie mieli medyka.
***
Wróciłem do obozu klanu Klifu dumnym krokiem. Koty wpatrywały się we mnie ze zdziwieniem.
- Co ty taki wesoły? - Zapytał rudy Błyskający Wąs.
- Zabiłem jedynego medyka w ich sojuszu, nie zdołałbym zabić kogoś z klanu Nocy. - Oznajmiłem i dumnie spojrzałem na koty.
<Ktoś z Klifu???>
- JAK ON MÓGŁ!!! - Wykrzyczałem na cały obóz. Nagle zobaczyłem że za Ametystową leżało coś rudego. To był Ruda Łapa! W pierwszej chwili pomyślałem, że niby dlaczego zabił Rudą Łapę? Rozumiem, zabiłem mu partnerkę, ale nie syna!
- Onyksowy Łowco! Ametystowa Chmuro! - Zabrzmiał czyiś głos. Był to Szary Płomień i Błyskający Wąs, za nimi jak najszybciej mogła biegła Dzika Burza.
- Co się tu stało? - Zapytała cętkowana kotka.
- Co z Ametystową Chmurą i Rudą Łapą?! - Zawołali równocześnie Szary Płomień i Błyskający Wąs. Nie nadążałem za ich pytaniami.
- Ametystowa Chmura i Ruda Łapa nie żyją... - Bąknąłem.
- Nawet zastępca się nie ostał... - Miauknęła spokojnie Czarna Dusza która przed chwilą wbiegła do obozu.
- Idę tam! - Zawołałem. Koty popatrzyły po sobie a potem zwróciły głowy w moją stronę.
- Nie dasz rady ty sam! - Warknęła Czarna Dusza. Nie zważałem na ich słowa i poszedłem w kierunku klanu nocy.
***
Byłem już na terenach klanu Burzy, na szczęście o tyle daleko od obozu by nie spotkać żadnego wojownika. Moje ucho drgnęło gdy usłyszałem czyjeś łapy. Dreptały nieświadomie w moją stronę.
- Może i nie dam rady pomścić mojej rodziny, ale mogę zabić jedynego medyka w sojuszu klanu Nocy i klanu Burzy. - Pomyślałem i zacząłem się skradać. Naskoczyłem na kotkę, poczułem lekko odrazę, nie miała oka ani połowy ucha, a także ogona. W każdym razie naskoczyłem na nią i drapnąłem wielką łapą. Kotka od razu padła na ziemie. Byłem zadowolony ze swojego sukcesu. W końcu klan Nocy i klan Burzy nie mieli medyka.
***
Wróciłem do obozu klanu Klifu dumnym krokiem. Koty wpatrywały się we mnie ze zdziwieniem.
- Co ty taki wesoły? - Zapytał rudy Błyskający Wąs.
- Zabiłem jedynego medyka w ich sojuszu, nie zdołałbym zabić kogoś z klanu Nocy. - Oznajmiłem i dumnie spojrzałem na koty.
<Ktoś z Klifu???>
Od Czarnej Gwiazdy
Nareszcie nadszedł ten dzień... Dzień w którym pomścimy śmierć Porannej Rosy. Dziś zaatakujemy Klan Klifu. Nie obchodzi mnie to, że prawdopodobnie czekać nas będzie zemsta. Słońce powoli wychylało się zza horyzontu. Wstałem z legowiska i wskoczyłem na kopczyk.
- Zbierzcie się. - zawołałem. Po chwili z legowisk dało się usłyszeć, że wszyscy powoli wstają. Niedługo potem wszyscy czekali na wyjaśnienia.
- Przepraszam, że budzę Was tak wcześnie. Mam dla ważną wiadomość. Dziś zaatakujemy Klan Klifu. Wtedy, kiedy większości nie ma, kiedy słońce będzie na samej górze nieba. - powiedziałem.
- A co z Klanem Wilka? - powiedział ktoś. Wyszukałem wzrokiem, to Wilcza Pieśń.
- Jeżeli Klan Klifu nie chce stracić godności nie poprosi ich o pomoc. - odpowiedziałem. Koty spojrzały po sobie.
***
Słońce sięgnęło najwyższego punktu na niebie. Wszystkie koty były już w obozie i czekały kiedy tylko nadejdzie chwila kiedy zacznę mówić. Wskoczyłem na kopiec. Nie musiałem niczego mówić - wszyscy podeszli.
- Dziś nadszedł ten dzień, w którym zemścimy się za Poranną Rosę. Cicha Łapo, zostań w obozie. Zbierzemy się w dwie grupy - jedna składająca się z wojowników, druga z uczniów. Będę przewodził uczniom, Szary Kle. - zwróciłem się do mojego zastępcy. - Ty będziesz miał w swojej grupie wojowników. Wojownicy wejdą pierwsi, ja z Błękitną Łapą, Wieczorną Łapą i Wodną Łapą wejdziemy chwilę później. Klan Klifu ma uczniów, zapewne każdy będzie miał swój trening, dlatego musimy ich unikać. Kiedy przedrzemy się do obozu, pójdzie już łatwo. Ruszajmy!
Ruszyłem w kierunku wyjścia z obozu i szybkim kłusem pobiegłem na przodzie.
***
Po drodze zobaczyłem Onyksowego Łowcę w towarzystwie zapewne swojej partnerki i dzieci. O, jak milutko. Powiedziałem Szaremu, żeby poszedł do obozu i zaatakował, a ja zaraz dołączę.
*fragment ostatniego opowiadania Ametystowej Chmury*
Uśmiechnąłem się do Onyksowego Łowcy.
- Jesteśmy kwita. - powiedziałem. Wtedy jednak podbiegł do mnie rudawy uczeń. Zastanowiłem się chwilę co zrobić. Złapałem go za kark i udusiłem. Następnie ciało rzuciłem w kierunku kocura.
- Poprawka, teraz jesteśmy kwita. - uśmiechnąłem się. Kocur zaczął łkać, chyba mi nic nie zrobi? Myślałem, że będzie zabawa, a tu klops.
***
Wróciliśmy do obozu, wszyscy poranieni plus jest taki - zemściłem się na Onyksie i dałem mu jasno do zrozumienia, że za jednym ruchem idzie cała armia. Ale jest i minus - straciliśmy Wilczą Pieśń. Byłem padnięty, ale po drodze wpadliśmy do Klanu Burzy gdzie pomógł nam ich medyk. Po powrocie tak jak zwykle - gadka Wilcza Pieśń był dobrym wojownikiem... itd. Nadeszła noc, spokojna noc.
Rano wszyscy byli cicho, nikt nie rozmawiał, jakby bali się wspomnieć... Teraz jedno jest pewne, rozpoczęliśmy wojnę, którą trudno będzie zakończyć...
<Łonyksie?>
- Zbierzcie się. - zawołałem. Po chwili z legowisk dało się usłyszeć, że wszyscy powoli wstają. Niedługo potem wszyscy czekali na wyjaśnienia.
- Przepraszam, że budzę Was tak wcześnie. Mam dla ważną wiadomość. Dziś zaatakujemy Klan Klifu. Wtedy, kiedy większości nie ma, kiedy słońce będzie na samej górze nieba. - powiedziałem.
- A co z Klanem Wilka? - powiedział ktoś. Wyszukałem wzrokiem, to Wilcza Pieśń.
- Jeżeli Klan Klifu nie chce stracić godności nie poprosi ich o pomoc. - odpowiedziałem. Koty spojrzały po sobie.
***
Słońce sięgnęło najwyższego punktu na niebie. Wszystkie koty były już w obozie i czekały kiedy tylko nadejdzie chwila kiedy zacznę mówić. Wskoczyłem na kopiec. Nie musiałem niczego mówić - wszyscy podeszli.
- Dziś nadszedł ten dzień, w którym zemścimy się za Poranną Rosę. Cicha Łapo, zostań w obozie. Zbierzemy się w dwie grupy - jedna składająca się z wojowników, druga z uczniów. Będę przewodził uczniom, Szary Kle. - zwróciłem się do mojego zastępcy. - Ty będziesz miał w swojej grupie wojowników. Wojownicy wejdą pierwsi, ja z Błękitną Łapą, Wieczorną Łapą i Wodną Łapą wejdziemy chwilę później. Klan Klifu ma uczniów, zapewne każdy będzie miał swój trening, dlatego musimy ich unikać. Kiedy przedrzemy się do obozu, pójdzie już łatwo. Ruszajmy!
Ruszyłem w kierunku wyjścia z obozu i szybkim kłusem pobiegłem na przodzie.
***
Po drodze zobaczyłem Onyksowego Łowcę w towarzystwie zapewne swojej partnerki i dzieci. O, jak milutko. Powiedziałem Szaremu, żeby poszedł do obozu i zaatakował, a ja zaraz dołączę.
*fragment ostatniego opowiadania Ametystowej Chmury*
Uśmiechnąłem się do Onyksowego Łowcy.
- Jesteśmy kwita. - powiedziałem. Wtedy jednak podbiegł do mnie rudawy uczeń. Zastanowiłem się chwilę co zrobić. Złapałem go za kark i udusiłem. Następnie ciało rzuciłem w kierunku kocura.
- Poprawka, teraz jesteśmy kwita. - uśmiechnąłem się. Kocur zaczął łkać, chyba mi nic nie zrobi? Myślałem, że będzie zabawa, a tu klops.
***
Wróciliśmy do obozu, wszyscy poranieni plus jest taki - zemściłem się na Onyksie i dałem mu jasno do zrozumienia, że za jednym ruchem idzie cała armia. Ale jest i minus - straciliśmy Wilczą Pieśń. Byłem padnięty, ale po drodze wpadliśmy do Klanu Burzy gdzie pomógł nam ich medyk. Po powrocie tak jak zwykle - gadka Wilcza Pieśń był dobrym wojownikiem... itd. Nadeszła noc, spokojna noc.
Rano wszyscy byli cicho, nikt nie rozmawiał, jakby bali się wspomnieć... Teraz jedno jest pewne, rozpoczęliśmy wojnę, którą trudno będzie zakończyć...
<Łonyksie?>
Od Srebrnej Sadzawki cd. Srebrnej Gwiazdy
Srebrna Gwiazda, liderka Klanu Burzy, ja to mam naprawdę talent do robienia pierwszego wrażenia, na dobry początek podpadłam przywódczyni klanu, do którego należę dosłownie od pięciu uderzeń serca. Spytała się o moje imię. Tak i co ja mam jej powiedzieć, bo jakby nie patrzeć nie posiadam go. Niby kilku Dwunogów nazwało mnie parę razy Miką, a jedna samica Wrednym Futrzakiem a słysząc imię mojej nowej znajomej to te przezwiska wydają się śmieszne. Muszę improwizować. Spojrzałam na siebie.
- Nazywam się Srebrna… - jąknęłam się, spojrzałam na prawo, ujrzałam płytką mulistą kałużę – Sadzawka, tak nazywam się Srebrna Sadzawka.
- To dość nietypowe imię jak na kota, który pachnie Dwunogami – stwierdziła nieufnie.
Czyżby zapach Siedliska Dwunogów wciąż utrzymywał się na mojej sierści? Nie może się wydać, że to nie jest moje imię, jak już zaczęłam to kłamstwo to muszę w nie dalej brnąć.
- Nazwała mnie tak moja mama – odparłam spokojnie – wychowywałam się w samym sercu Siedliska Dwunogów.
- Przynajmniej nie byłaś ich Pieszczoszkiem – mruknęła.
- Wizja noszenia obroży i siedzenia w domu też do mnie za szczególnie nie przemawia – odpowiedziałam. Chciałam pokazać jej, że w tym temacie akurat jesteśmy zgodne.
- Skoro Srebrna Sadzawko dołączyłaś do klanu to powinnaś poznać nasze terytorium.
- Właśnie chciałam się zapytać, bo wolałabym uniknąć rozszarpania przez Klan Wilka czy inny klan – lekki dreszcze mnie przeszył.
< Srebrna Gwiazdo?>
- Nazywam się Srebrna… - jąknęłam się, spojrzałam na prawo, ujrzałam płytką mulistą kałużę – Sadzawka, tak nazywam się Srebrna Sadzawka.
- To dość nietypowe imię jak na kota, który pachnie Dwunogami – stwierdziła nieufnie.
Czyżby zapach Siedliska Dwunogów wciąż utrzymywał się na mojej sierści? Nie może się wydać, że to nie jest moje imię, jak już zaczęłam to kłamstwo to muszę w nie dalej brnąć.
- Nazwała mnie tak moja mama – odparłam spokojnie – wychowywałam się w samym sercu Siedliska Dwunogów.
- Przynajmniej nie byłaś ich Pieszczoszkiem – mruknęła.
- Wizja noszenia obroży i siedzenia w domu też do mnie za szczególnie nie przemawia – odpowiedziałam. Chciałam pokazać jej, że w tym temacie akurat jesteśmy zgodne.
- Skoro Srebrna Sadzawko dołączyłaś do klanu to powinnaś poznać nasze terytorium.
- Właśnie chciałam się zapytać, bo wolałabym uniknąć rozszarpania przez Klan Wilka czy inny klan – lekki dreszcze mnie przeszył.
< Srebrna Gwiazdo?>
Od Ametystowej Chmury CD Onyksowego Łowcy
Przytuliłam się do Onyksowego Łowcy. Poczułam się szczęśliwa, ptaszki trzepotały w mym sercu. Spojrzałam na kociaków i machnęłam wzywająco ogonem, jakbym chciała, żeby do mnie podeszły. Kiedy to zrobiły, przytuliłam je do siebie prawą łapą.
– Dziękuję...– Szepnęłam i liznęłam każdego z nich między uszami. Jednak nagle podniosłam wysoko głowę i spojrzałam w stronę obozu. Czułam się źle.– Idziemy do domu.– Wyskoczyłam z miejsca i pobiegłam tam, jednak się zatrzymałam. W moje nozdrza wpadł cudzy zapach.
Onyksowy Łowca podszedł do mnie.
– Coś się sta...– Nie dokończył zdania, kiedy ja go uciszyłam.
– To Klan Nocy...
– Co?!
Zamknęłam jego pysk łapą. Dziwne, tak jakbym ja dominowałam nad sytuacją. "Czego im potrzeba?" pomyślałam i najciszej jak mogłam podążyłam za zapachem. Są! Dwie grupy kotów, nagle się rozdzielają. Czego oni tu szukają? Spojrzałam na Onyksa pytającym wzrokiem. Wyglądał na zmartwionego.
– Boisz się.– Powiedziałam chłodnie i zabrałam się na drzewo, po czym zaczęłam ich obserwować. Onyksowy wpadł na pomysł, by wziąć kociaki ze sobą do obozu. Czekaj... Co?!
– Onyks!– Ryknęłam cicho i przypadkowo spadłam z drzewa. Na szczęście, byłam nie aż tak wysoko, by sobie złamać żebra. Ale łopatka mnie bolała, to fakt.
Gdy prawie nie czułam bliskiego zapachu, poszłam do obozu. Jeżeli oni mają zamiar tam pójść... Nie, nie! Przecież my niczego nie zrobiliśmy!
Ciężko dysząc, doszłam tam. Czarny kocur chciał zabić mojego syna! Zaryczałam i błysnęłam moimi fioletowymi oczami. Prawie płakałam.
– Ruda Łapo!– Krzyknęłam. Nagle Onyksowy Łowca naskoczył na owego kota. To się okazał Czarna Gwiazda. Poczułam od niego moc Gwiezdnych kotów...
Patrzyłam na scenę, ale potem przypomniałam o kociaku. Podeszłam do niego i przytuliłam do siebie, oczy łzawiły. Auć, łopatka...
– Gdzie jest reszta?!– Zapytałam rudego kociaka.
– Są w żłobku...
Zostawiłam kociaka i pobiegłam tam. Na szczęście, koty Klanu Nocy jeszcze nie zdążyły tu dojść. Westchnęłam i oparłam się o ściankę bokiem. Byłam wykończona i obolała, potrzebowałam pomocy medyka. Gdzie jest Zakrzywione Oko?...
– D-Dlaczego...– Szepnęłam sama do siebie.– M-My... My niczego złego nie zrobiliśmy...
Odwróciłam się z bólem i poszłam do "pola walki" Onyksowego Łowcy i Czarnej Gwiazdy. Zauważyłam szarego kociaka i czarnego kocura, wbijającego w łopatki rudego pazury. Nie, nie pozwolę na to!
Skoczyłam na lidera Klanu Nocy, kiedy nagle upadłam na ziemię, przez ból, przeszywające całe ciało. Jednakże, pociągnęłam do przodu łapy i podrapałam go w łapy. Wstałam i oparłam się na tylnie łapy, tak jakbym była jaguarem, i odepchnęłam lewą łapą Czarnego z Onyksowego. Nagle...
Poczułam, jakby wszystkie rany zniknęły. Nic nie bolało. jedyne, co widziałam, to aksamitną czerwień jako tło. I głos. Głos ukochanego mi kota.
– O... Nyks...– Ciemność.
krótko o Ametystowej w tym opu
Gdy prawie nie czułam bliskiego zapachu, poszłam do obozu. Jeżeli oni mają zamiar tam pójść... Nie, nie! Przecież my niczego nie zrobiliśmy!
***
Ciężko dysząc, doszłam tam. Czarny kocur chciał zabić mojego syna! Zaryczałam i błysnęłam moimi fioletowymi oczami. Prawie płakałam.
– Ruda Łapo!– Krzyknęłam. Nagle Onyksowy Łowca naskoczył na owego kota. To się okazał Czarna Gwiazda. Poczułam od niego moc Gwiezdnych kotów...
Patrzyłam na scenę, ale potem przypomniałam o kociaku. Podeszłam do niego i przytuliłam do siebie, oczy łzawiły. Auć, łopatka...
– Gdzie jest reszta?!– Zapytałam rudego kociaka.
– Są w żłobku...
Zostawiłam kociaka i pobiegłam tam. Na szczęście, koty Klanu Nocy jeszcze nie zdążyły tu dojść. Westchnęłam i oparłam się o ściankę bokiem. Byłam wykończona i obolała, potrzebowałam pomocy medyka. Gdzie jest Zakrzywione Oko?...
– D-Dlaczego...– Szepnęłam sama do siebie.– M-My... My niczego złego nie zrobiliśmy...
Odwróciłam się z bólem i poszłam do "pola walki" Onyksowego Łowcy i Czarnej Gwiazdy. Zauważyłam szarego kociaka i czarnego kocura, wbijającego w łopatki rudego pazury. Nie, nie pozwolę na to!
Skoczyłam na lidera Klanu Nocy, kiedy nagle upadłam na ziemię, przez ból, przeszywające całe ciało. Jednakże, pociągnęłam do przodu łapy i podrapałam go w łapy. Wstałam i oparłam się na tylnie łapy, tak jakbym była jaguarem, i odepchnęłam lewą łapą Czarnego z Onyksowego. Nagle...
Poczułam, jakby wszystkie rany zniknęły. Nic nie bolało. jedyne, co widziałam, to aksamitną czerwień jako tło. I głos. Głos ukochanego mi kota.
– O... Nyks...– Ciemność.
krótko o Ametystowej w tym opu
Subskrybuj:
Posty (Atom)