Nareszcie nadszedł ten dzień... Dzień w którym pomścimy śmierć Porannej Rosy. Dziś zaatakujemy Klan Klifu. Nie obchodzi mnie to, że prawdopodobnie czekać nas będzie zemsta. Słońce powoli wychylało się zza horyzontu. Wstałem z legowiska i wskoczyłem na kopczyk.
- Zbierzcie się. - zawołałem. Po chwili z legowisk dało się usłyszeć, że wszyscy powoli wstają. Niedługo potem wszyscy czekali na wyjaśnienia.
- Przepraszam, że budzę Was tak wcześnie. Mam dla ważną wiadomość. Dziś zaatakujemy Klan Klifu. Wtedy, kiedy większości nie ma, kiedy słońce będzie na samej górze nieba. - powiedziałem.
- A co z Klanem Wilka? - powiedział ktoś. Wyszukałem wzrokiem, to Wilcza Pieśń.
- Jeżeli Klan Klifu nie chce stracić godności nie poprosi ich o pomoc. - odpowiedziałem. Koty spojrzały po sobie.
***
Słońce sięgnęło najwyższego punktu na niebie. Wszystkie koty były już w obozie i czekały kiedy tylko nadejdzie chwila kiedy zacznę mówić. Wskoczyłem na kopiec. Nie musiałem niczego mówić - wszyscy podeszli.
- Dziś nadszedł ten dzień, w którym zemścimy się za Poranną Rosę. Cicha Łapo, zostań w obozie. Zbierzemy się w dwie grupy - jedna składająca się z wojowników, druga z uczniów. Będę przewodził uczniom, Szary Kle. - zwróciłem się do mojego zastępcy. - Ty będziesz miał w swojej grupie wojowników. Wojownicy wejdą pierwsi, ja z Błękitną Łapą, Wieczorną Łapą i Wodną Łapą wejdziemy chwilę później. Klan Klifu ma uczniów, zapewne każdy będzie miał swój trening, dlatego musimy ich unikać. Kiedy przedrzemy się do obozu, pójdzie już łatwo. Ruszajmy!
Ruszyłem w kierunku wyjścia z obozu i szybkim kłusem pobiegłem na przodzie.
***
Po drodze zobaczyłem Onyksowego Łowcę w towarzystwie zapewne swojej partnerki i dzieci. O, jak milutko. Powiedziałem Szaremu, żeby poszedł do obozu i zaatakował, a ja zaraz dołączę.
*fragment ostatniego opowiadania Ametystowej Chmury*
Uśmiechnąłem się do Onyksowego Łowcy.
- Jesteśmy kwita. - powiedziałem. Wtedy jednak podbiegł do mnie rudawy uczeń. Zastanowiłem się chwilę co zrobić. Złapałem go za kark i udusiłem. Następnie ciało rzuciłem w kierunku kocura.
- Poprawka, teraz jesteśmy kwita. - uśmiechnąłem się. Kocur zaczął łkać, chyba mi nic nie zrobi? Myślałem, że będzie zabawa, a tu klops.
***
Wróciliśmy do obozu, wszyscy poranieni plus jest taki - zemściłem się na Onyksie i dałem mu jasno do zrozumienia, że za jednym ruchem idzie cała armia. Ale jest i minus - straciliśmy Wilczą Pieśń. Byłem padnięty, ale po drodze wpadliśmy do Klanu Burzy gdzie pomógł nam ich medyk. Po powrocie tak jak zwykle - gadka Wilcza Pieśń był dobrym wojownikiem... itd. Nadeszła noc, spokojna noc.
Rano wszyscy byli cicho, nikt nie rozmawiał, jakby bali się wspomnieć... Teraz jedno jest pewne, rozpoczęliśmy wojnę, którą trudno będzie zakończyć...
<Łonyksie?>
- Zbierzcie się. - zawołałem. Po chwili z legowisk dało się usłyszeć, że wszyscy powoli wstają. Niedługo potem wszyscy czekali na wyjaśnienia.
- Przepraszam, że budzę Was tak wcześnie. Mam dla ważną wiadomość. Dziś zaatakujemy Klan Klifu. Wtedy, kiedy większości nie ma, kiedy słońce będzie na samej górze nieba. - powiedziałem.
- A co z Klanem Wilka? - powiedział ktoś. Wyszukałem wzrokiem, to Wilcza Pieśń.
- Jeżeli Klan Klifu nie chce stracić godności nie poprosi ich o pomoc. - odpowiedziałem. Koty spojrzały po sobie.
***
Słońce sięgnęło najwyższego punktu na niebie. Wszystkie koty były już w obozie i czekały kiedy tylko nadejdzie chwila kiedy zacznę mówić. Wskoczyłem na kopiec. Nie musiałem niczego mówić - wszyscy podeszli.
- Dziś nadszedł ten dzień, w którym zemścimy się za Poranną Rosę. Cicha Łapo, zostań w obozie. Zbierzemy się w dwie grupy - jedna składająca się z wojowników, druga z uczniów. Będę przewodził uczniom, Szary Kle. - zwróciłem się do mojego zastępcy. - Ty będziesz miał w swojej grupie wojowników. Wojownicy wejdą pierwsi, ja z Błękitną Łapą, Wieczorną Łapą i Wodną Łapą wejdziemy chwilę później. Klan Klifu ma uczniów, zapewne każdy będzie miał swój trening, dlatego musimy ich unikać. Kiedy przedrzemy się do obozu, pójdzie już łatwo. Ruszajmy!
Ruszyłem w kierunku wyjścia z obozu i szybkim kłusem pobiegłem na przodzie.
***
Po drodze zobaczyłem Onyksowego Łowcę w towarzystwie zapewne swojej partnerki i dzieci. O, jak milutko. Powiedziałem Szaremu, żeby poszedł do obozu i zaatakował, a ja zaraz dołączę.
*fragment ostatniego opowiadania Ametystowej Chmury*
Uśmiechnąłem się do Onyksowego Łowcy.
- Jesteśmy kwita. - powiedziałem. Wtedy jednak podbiegł do mnie rudawy uczeń. Zastanowiłem się chwilę co zrobić. Złapałem go za kark i udusiłem. Następnie ciało rzuciłem w kierunku kocura.
- Poprawka, teraz jesteśmy kwita. - uśmiechnąłem się. Kocur zaczął łkać, chyba mi nic nie zrobi? Myślałem, że będzie zabawa, a tu klops.
***
Wróciliśmy do obozu, wszyscy poranieni plus jest taki - zemściłem się na Onyksie i dałem mu jasno do zrozumienia, że za jednym ruchem idzie cała armia. Ale jest i minus - straciliśmy Wilczą Pieśń. Byłem padnięty, ale po drodze wpadliśmy do Klanu Burzy gdzie pomógł nam ich medyk. Po powrocie tak jak zwykle - gadka Wilcza Pieśń był dobrym wojownikiem... itd. Nadeszła noc, spokojna noc.
Rano wszyscy byli cicho, nikt nie rozmawiał, jakby bali się wspomnieć... Teraz jedno jest pewne, rozpoczęliśmy wojnę, którą trudno będzie zakończyć...
<Łonyksie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz