Właściwie, Smutny nie wiedział, po co tutaj przyszedł. Coś go tu zaciągnęło. jakaś siła. Szepty Zapomnianej Łapy rozbrzmiewały w jego głosie, a on zgodnie z ich treścią szedł tam, gdzie mu kazano. Wciąż wierzył, że ona go kocha, nawet tam, w Gwiezdnym Klanie. Nawet nie zorientował się, gdy do szarych oczu napłynęły mu łzy.
Nagle - apokalipsa. Nozdrza wojownika wyłapały nieznany mu zapach, który był bardzo podobny, do tego, który rozwiewał po całej okolicy. Szary kocur przystanął na chwilę, by znów ruszyć przed siebie.
I szedł by tak sobie do końca świata, gdyby nie to, że nagle zauważył w krzakach brązowy kształt. Zaczął podkradać się do niego. Krople deszczu nie ułatwiały mu tego, bo niemal z każdym krokiem jego łapy rozjeżdżały się niczym koła skręcającego szybko potwora. Cudem powstrzymał się od kichnięcia, i w końcu, poirytowany niczym ciemna smuga wtarabanił się w krzaki.
Liście zaszumiały cicho, gdy długa sierść je musnęła, i cudem, dosłownie cudem, Smutny Śpiew przemknął obok kotki w momencie, gdy odwróciła głowę. Bez dłuższego myślenia skoczył przed siebie. Wprost przed brązową wojowniczkę, a może nawet samotniczkę.
- Eee... czeeeść? - Mruknęła samica. Obejrzała się szybko za siebie, po czym ponownie zwróciła swoje miętowe oczy na Smutnego. Takie niepospolite, aż w połowie z tegoż powodu stanął jak sparaliżowany, i mógł na niebie przelecieć latający jeż, on i tak ni be, ni me.
- Halo? Jesteś niemy? - Smutny nagle cofnął się gwałtownie, gdy miętowooka podniosła się nieco i wychyliła w jego stronę.
- Nie - burknął cicho, jednocześnie kładąc uszy na głowie. To, że jest cichy, nie znaczy, że jest niemy, co za bezmyślny, tępy mysi móżdżek!
<Leleń? TnT>
Nagle - apokalipsa. Nozdrza wojownika wyłapały nieznany mu zapach, który był bardzo podobny, do tego, który rozwiewał po całej okolicy. Szary kocur przystanął na chwilę, by znów ruszyć przed siebie.
I szedł by tak sobie do końca świata, gdyby nie to, że nagle zauważył w krzakach brązowy kształt. Zaczął podkradać się do niego. Krople deszczu nie ułatwiały mu tego, bo niemal z każdym krokiem jego łapy rozjeżdżały się niczym koła skręcającego szybko potwora. Cudem powstrzymał się od kichnięcia, i w końcu, poirytowany niczym ciemna smuga wtarabanił się w krzaki.
Liście zaszumiały cicho, gdy długa sierść je musnęła, i cudem, dosłownie cudem, Smutny Śpiew przemknął obok kotki w momencie, gdy odwróciła głowę. Bez dłuższego myślenia skoczył przed siebie. Wprost przed brązową wojowniczkę, a może nawet samotniczkę.
- Eee... czeeeść? - Mruknęła samica. Obejrzała się szybko za siebie, po czym ponownie zwróciła swoje miętowe oczy na Smutnego. Takie niepospolite, aż w połowie z tegoż powodu stanął jak sparaliżowany, i mógł na niebie przelecieć latający jeż, on i tak ni be, ni me.
- Halo? Jesteś niemy? - Smutny nagle cofnął się gwałtownie, gdy miętowooka podniosła się nieco i wychyliła w jego stronę.
- Nie - burknął cicho, jednocześnie kładąc uszy na głowie. To, że jest cichy, nie znaczy, że jest niemy, co za bezmyślny, tępy mysi móżdżek!
<Leleń? TnT>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz