Wracając z treningu zobaczyłem Wodną Łapę płaczącego niedaleko obozu. Zaniepokoiłem się, mój nauczyciel był już dawno w obozie. Podszedłem do brata i usiadłem obok niego. Ten spojrzał na mnie tylko oczami pełnymi strachu i rozpaczy.
- Co się stało? - zapytałem w końcu.
- Mama... ona.. o-ona.. n-nie... ona nie żyje. - powiedział łamiącym się głosem. Zamarłem, w pierwszym momencie myślałem, że ze mnie żartuje, ale później wszystko przemyślałem. Przecież nie płakałby gdyby to był żart. Szybko wróciłem do obozu i zapytałem Wilczą Pieśń czy Poranna Rosa jest w obozie. Powiedział, że nie ma. Szybko wróciłem do Wodnej Łapy.
- Musimy o tym komuś powiedzieć. - powiedziałem. Wodny spojrzał na mnie dziwnie, pewnie dziwił się dlaczego nie płaczę. Naprawdę, sam niewiedziałem. Poszliśmy do obozu. Wszyscy powiedzieliśmy o tym Nakrapianemu Kwiatu, a potem natychmiast udaliśmy się z nią na miejsce. Na polanie leżały dwa ciała - jakiegoś samotnika i... naszej mamy... Pobiegłem do już zimnego ciała Porannej. Wtuliłem się w jej miękkie futerko i zacząłem płakać tak głośno, że chyba Czarna Gwiazda mógł mnie teraz usłyszeć przy Księżycowym Kamieniu. Nakrapiany Kwiatu z Wodną Łapą podeszli do mnie i położyli się przy ciele. Po niedługim czasie wojowniczka zaniepokoiła się.
- Musimy szybko wracać. - zerwała się na równe łapy i zaczęła się rozglądać nerwowo. - Wezmę ciało waszej mamy. - dodała po chwili.
*po powrocie Czarnej Gwiazdy*
Czarna Gwiazda wrócił niedługo przed zmierzchem. Wszyscy byli zaniepokojeni jak tata zareaguje na wieść, że Poranna Rosa nie jest już wśród żywych. Kiedy dowiedział się o zajściu wybrał się na miejsce. Nie wiadomo co tam robił, ale nie wracał długo i zacząłem się martwić. Wrócił niedługo przed wschodem słońca. Kiedy słońce wzeszło Czarna Gwiazda zawołał koty.
- Wczoraj Poranna Rosa dołączyła do Klanu Gwiazd. - zaczął, widać było, że ciężko mu się to mówi. - Spotkałem się już z wojownikiem, który ją zabił. Jest to wielki rudy kot z Klanu Klifu. Musimy jeszcze bardziej zwiększyć ostrożność i nikomu nie wolno wyjść poza tereny klanu.
Czarny kocur zeskoczył z kopczyka i udał się do swojego legowiska. Podszedłem do Błękitnej Łapy, Cichej Łapy i Wodnej Łapy.
- Mama jest już z Długoszką... - powiedziałem cicho ze łzami w oczach.
<Błękitna Łapo/Wodna Łapo?>
- Co się stało? - zapytałem w końcu.
- Mama... ona.. o-ona.. n-nie... ona nie żyje. - powiedział łamiącym się głosem. Zamarłem, w pierwszym momencie myślałem, że ze mnie żartuje, ale później wszystko przemyślałem. Przecież nie płakałby gdyby to był żart. Szybko wróciłem do obozu i zapytałem Wilczą Pieśń czy Poranna Rosa jest w obozie. Powiedział, że nie ma. Szybko wróciłem do Wodnej Łapy.
- Musimy o tym komuś powiedzieć. - powiedziałem. Wodny spojrzał na mnie dziwnie, pewnie dziwił się dlaczego nie płaczę. Naprawdę, sam niewiedziałem. Poszliśmy do obozu. Wszyscy powiedzieliśmy o tym Nakrapianemu Kwiatu, a potem natychmiast udaliśmy się z nią na miejsce. Na polanie leżały dwa ciała - jakiegoś samotnika i... naszej mamy... Pobiegłem do już zimnego ciała Porannej. Wtuliłem się w jej miękkie futerko i zacząłem płakać tak głośno, że chyba Czarna Gwiazda mógł mnie teraz usłyszeć przy Księżycowym Kamieniu. Nakrapiany Kwiatu z Wodną Łapą podeszli do mnie i położyli się przy ciele. Po niedługim czasie wojowniczka zaniepokoiła się.
- Musimy szybko wracać. - zerwała się na równe łapy i zaczęła się rozglądać nerwowo. - Wezmę ciało waszej mamy. - dodała po chwili.
*po powrocie Czarnej Gwiazdy*
Czarna Gwiazda wrócił niedługo przed zmierzchem. Wszyscy byli zaniepokojeni jak tata zareaguje na wieść, że Poranna Rosa nie jest już wśród żywych. Kiedy dowiedział się o zajściu wybrał się na miejsce. Nie wiadomo co tam robił, ale nie wracał długo i zacząłem się martwić. Wrócił niedługo przed wschodem słońca. Kiedy słońce wzeszło Czarna Gwiazda zawołał koty.
- Wczoraj Poranna Rosa dołączyła do Klanu Gwiazd. - zaczął, widać było, że ciężko mu się to mówi. - Spotkałem się już z wojownikiem, który ją zabił. Jest to wielki rudy kot z Klanu Klifu. Musimy jeszcze bardziej zwiększyć ostrożność i nikomu nie wolno wyjść poza tereny klanu.
Czarny kocur zeskoczył z kopczyka i udał się do swojego legowiska. Podszedłem do Błękitnej Łapy, Cichej Łapy i Wodnej Łapy.
- Mama jest już z Długoszką... - powiedziałem cicho ze łzami w oczach.
<Błękitna Łapo/Wodna Łapo?>
*Nakrapianemu Kwiatu, jak już :p
OdpowiedzUsuńSory xd
Usuń