BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
28 lutego 2022
Od Pierwszego Brzasku Do Wroniego Wrzasku
Od Pierwszego Brzasku Do Słodkiej Łapy
Od Pierwszego Blasku Do Iskrzącego Kroku
Od Pierwszego Brzasku Do Fiolet (Fioletowej Łapy)
Od Pierwszego Brzasku cd. Blasku
Od Jaśminowego Snu (Jaśminowej Gwiazdy)
27 lutego 2022
Od Kuny
- Zabrali ją nasi wojowniczy przodkowie.
- Taka jest ich wola. A teraz idź spać. Twoi bracia już na to wpadli wcześniej.
Od Lokiego cd Hagrid
Od Pędzącego Wiatru cd Złotej Łapy (Złotego Runa)
Od Potrójnego Kroku
26 lutego 2022
Od Wiewiórczej Łapy CD. Truskawkowej Łapy
- Śnieg jest naszym wrogiem podczas polowania - zaczęła Gawronie Skrzydło - Więc potrenujemy teraz, jak skradać się w nim
Wiewióra nastawił uszy, słuchając mentorki Słodkiej Łapy.
"Śnieg zawsze jest naszym wrogiem" - pomyślał rudy.
Nigdy nie lubił śniegu, był lodowaty, przyklejał się do sierści i szybko topniał, pozostawiając kocura mokrego. Uczniak prychnął cicho na samą myśl ziemnego, mokrego futra podczas pory nagich drzew. W myślach pomodlił się do Klanu Gwiazdy, aby przy treningu przypadkowo nie wrąbać się w jakąś zaspę, albo coś.
Ostatecznie, po dłuższym czasie Gawronie Skrzydło postanowiła, że da rodzeństwu wolną łapę.
- A jakbyście tak rozeszli się i spróbowali coś złapać? - zapytała kotka, kończąc to machnięciem swojego kolorowego ogona.
Na te słowa, oczy Wiewiórczej Łapy rozbłysły, a on potrząsnął energicznie głową. Zawsze uwielbiał polowania, więc za każdym razem cieszył się kiedy miał okazję zapolować na jakąś zwierzynę, sądził nawet, że kiedy zostanie wojownikiem, to będzie spędzał większość czasu, polując.
- No dobrze, więc Słodka Łapo, idź polować w tamtą stronę - powiedziała wskazując kierunek kiwnięciem głowy - A ty Wiewiórcza Łapo idź w drugą. Ja będę czekać tu, przyjdzie najpóźniej podczas pory szczytowania słońca.
Uczniowie kiwnęli głowami, aby pokazać szylkretowej, że słuchali.
- Powodzenia - powiedział do jego siostry, zaczynając już odchodzić.
- Tobie również - usłyszał słowa burej za sobą.
Tak więc Wiewiórcza Łapa znalazł się tutaj, błąkając się w śniegu, szukając jakiejkolwiek zwierzyny.
Szedł ze spuszczonym łbem, czując, jak jego skóra, pod grubą warstwą sierści, pieczę ze wstydu. Czuł, że Słodka Łapa już dawno złapała jakąś zwierzynę, albo przynajmniej jedną znalazła, a on nie znalazł NICZEGO.
- Na osty i ciernie.. - przeklnął pod nosem Wiewiórcza Łapa.
W tej chwili czuł się jak pieszczoszek dwunożnych, który nawet nie wiedział o istnieniu polowania. Co on powie Gawroniemu Skrzydłu, kiedy pojawi się u jej boku bez jakiejkolwiek zwierzyny?.
Przechodząc koło zaspy, nagle ruda plama z piskiem odskoczyła do tyłu, z dala od ucznia.
Wiewiór stał zszokowany patrząc w stronę drugiego rudego kota - był to Truskawkowa Łapa.. przecierający swoje łzy.
Brat Wiewiórczej Łapy machnął mu ogonem na powitanie.
- Truskawkowa Łapo? - wypowiedział jego imię, bardziej jakby zadawał pytanie. Bo chciał zapytać o wszystko, o czym myślał.
Co tutaj robi? Czy nie jest mu zimno? I najważniejsze, dlaczego płacze i czy potrzebuję z tym pomocy.
- Wszystko dobrze? - zapytał się zmartwiony, podchodząc do brata i obwąchując go, żeby upewnić się, czy na pewno nie ma jakiejś rany na sobie.
Truskawek w odpowiedzi jedynie zmarszczył swój czarny nos.
Cętkowany czuł, że Truskawkowa Łapa potrzebuje tego kogoś, nawet jeśli uczeń medyka nie chciał tego pokazywać.
Wiewiórcza Łapa otarł się o bok niebieskookiego i rozgarniając śnieg pod nimi, usiadł, owijając ogon wokół wciąż stojącego Truskawka.
- Chodź, usiądź.. Nie musisz nawet niczego mówić jeśli nie chcesz - zapewnił go - Możemy po prostu posiedzieć i popatrzeć na śnieg albo.. po prostu posiedzieć - zastanawiał się jak przekonać Truskawkową Łapę, szybko myśląc nad tym, co powiedzieć.
- Jestem tu dla ciebie - dodał cętkowany.
Od Różanej Łapy CD. Czajkowej Łapy
~*~~***~~*~
Zmieniała mech. Mechanicznie, nie myśląc zbyt wiele. Słuchanie opowieści Narcyzowego Pyłu zapychało jej aktualnie tylko głowę, jednak miło było posiedzieć z kimś, kto na ciebie nie fuka, nie próbuje wmówić swoich racji i nie zachowuje się, jakby cię obszczał skunks a zamiast pyska była wielka czarna dziura uzbrojona w zęby i oczy. Dlatego całą dodatkową robotę wykonywało jej się o dziwo w miarę przyjemnie, z lekko uśmiechniętym, łagodnym wyrazem pyska. Wietrzna Melodia była... specyficzna. Ale na dłuższą metę nawet dało się z nią istnieć pod jednym niebem. Jak na razie. Kolejna sprawa jaka ją zmartwiła, było zachowanie Zajączka. Wydawał się odległy. Był aż tak zły za wyjście z obozu? Bo to chyba o to chodziło, prawda? Strzepnęła uchem pozbywając się upierdliwych myśli. W końcu mu przejdzie, przecież musi. Prawda? Wtem do jej uszu dobiegł dźwięk odbijających się łap, a zaraz potem obok niej wyrosła Czajka. Róża posłała kotce ciepłe spojrzenie, mrucząc krótko.
- Oh tak, bo cały dzień to potwornie dużo czasu. Wieczność wręcz. Jakże się musiałaś nudzić bez mojej osoby - Mruknęła, rzucając w stronę siostry tylko krótkie spojrzenie znad mchu. Chyba po raz pierwszy była zirytowana zachowaniem białej mamy. Weź ty Zając idź spać lepiej, a nie wymyślaj jakieś kary, pomimo iż częściowo zasłużone. Ale się nie określił do kiedy. Do końca całego szkolenia? Nie miała zamiaru jednak aktualnie dać po sobie poznać, że coś jej nie leży. Jeszcze by dostała coś dodatkowego.
- A u ciebie? - Odbiła piłeczkę nieco niewyraźnie, z mchem w pysku. Calico nie czuła jakiegoś wielkiego zaufania do Rozżarzonego Płomienia, co tylko wzmacniało jej niepokój. - Nie męczą cię tam za bardzo? Nie wyglądasz jak tryskające źródło energii.
Od Róży (Różanej Łapy) CD. Węgielka (Zwęglonej Łapy)
- Nie ma! Nie działa - Brat nagle otworzył oczy i podniósł główkę, patrząc z rozczarowaniem i determinacją na swój chwilowy materac. - A jeśli trzeba je zjeść? - Kotka zmarszczyła pyszczek w niepewnym grymasie. Nie uśmiechało jej się jedzenie czegokolwiek. Znaczy, czegoś, co nie wyglądało na jadalne.
- Może jak na razie spróbuj po prostu potrzymać w pyszczku? - Węgielek wziął jedno jakieś większe piórko, które po wzięciu w zęby sporo wystawało poza jamę ustną. Kotka posłała mu pytająco-naglące spojrzenie, na które kocurek odpowiedział smutnym pokręceniem głowy. Ogon calico drgnął lekko, kiedy to do końcówek łap zaczęła napływać irytacja. Burcząc coś pod nosem, zaczęła się krzątać po otoczeniu, zostawiając czarną puchatą kulkę samego sobie, obtoczonego piórkami niczym schabowy w panierce. W końcu wróciła z jakimiś dodatkowymi piórkami, które uznała za rezerwowe. Siadła przy Węgielku, i zaczęła wtykać piórka jedno po drugim w jego futerko. Teraz musi zadziałać!
Od Wiewiórczej łapy CD. Kalinkowej Łapy
- Hey, ja.. lubię spędzać z wami czas.. - zaczęła Słodka - ale nie wydaję mi się, że to dobry pomysł - stwierdziła niepewnie i wzięła wdech i przestała na chwilę mówić, aby poukładać swoje myśli
- Pójdę z Fiolet - skończyła w końcu i poszła do żłobka, znikając w przejściu, z pola widzenia pozostałych kociąt.
Kalinka westchnęła, po czym machnęła zirytowana swoim kolorowym ogonem. Na tyle, ile rudy kociak znał siostrę, zapewne teraz zastanawiała się, co jest z resztą nie tak, albo co jest z jej planem nie tak.
- To co chłopaki? - zapytała, przerzucając wzrok z Wiewióra, na Truskawka i odwrotnie - Idziemy sami??
Wiewiórek od razu przytaknął, zawsze zgadzał się na wszystko, co Kalinka oferowała, nawet jeśli to, co robiła, było złe.
- No dobra - powiedział nagle Truskawek - Ale ja prowadzę!
---
Nagle z zamyśleń wyrwało go szturchnięcie. Była to Kalinkowa Łapa, która szturchnęła go niedużą sroką.
Mentorzy obydwu uczniów zabierali ich wieczorem na patrol, dlatego dostali pozwolenie, aby zjeść zwierzynę, żeby mieć siłę na patrolowanie.
Wiewiórcza Łapa miło uśmiechnął się do Kalinki, która położyła ptaka tak, żeby obydwoje mogli zacząć go jeść.
- Co tak odpłynąłeś? - zapytała się jak tylko podniosła ponownie głowę.
Rudy wymówił w głowie cichą modlitwę do Klanu Gwiazdy i jako pierwszy wziął gryza zwierzyny i potrzebował chwili, żeby przełknąć mięso.
- No wiesz - zaczął, przecierając sobie pysk łapą - Myślałem o tym, jak byliśmy jeszcze kociakami i chcieliśmy wyjść poza obóz.
Kalinkowa Łapa, która właśnie zjadła kawałek ptaka, który odgryzła, zaśmiała się pod nosem.
- I nawet się nam nie udało! - prychnęła z żartobliwym tonem głosu - Truskawek odpadł, bo ja chciałam prowadzić, a i tak zatrzymali nas przy wyjściu!
Wiewiór machnął rozbawiony ogonem.
Kiedy skończyli jeść, podszedł do nich Jaśminowy Sen, a za nim Srocze Pióro.
- Gotowi na patrol? - zapytał przywódca.
Od Wiewiórczej Łapy CD. Sroczego Pióra
Wiewiórcza Łapa uniósł wyżej uszy, a jego oczy błysnęły przez napełniającą go ekscytację, która lekko nastroszyła mu jego i tak wiecznie roztrzepaną sierść. Srocze Pióro chcę, żeby to właśnie on wybrał, co dziś będą robić! To nie była wcale trudna decyzja, Wiewiór zawsze uwielbiał polowania, dlatego niedziwne było, że to właśnie wybierze, aby jak najszybciej się nauczyć łapać najsmaczniejszą i największą zwierzynę.
- Możemy potrenować dziś polowanie? - zapytał, patrząc na pysk mentora - Wiem, że jest wszędzie pełno tego głupiego śniegu, ale po prostu.. - ucichł na chwilę, żeby zastanowić się ostrożnie jakie kolejne słowa dobrać, aby przekonać zielonookiego.
Srocze Pióro w milczeniu patrzył na rudego ucznia, czekając na to, co ma do powiedzenia.
Wiewiór przeskoczył z łapy na łapę, żeby skupić się ponownie na rozmowie.
- Będzie więcej zwierzyny dla Klanu, jeśli więcej kotów będzie potrafiło polować, prawda? - dokończył pytanie.
Bury przytaknął ostatecznie, niszcząc budującą się niepewność Wiewiórczej Łapy, tak, że rudy kocur właściwie zapomniał, dlaczego dana emocja właściwie się w nim budowała.
- Ch-Chodźmy n-na p-pol-lane.. - zdecydował jego mentor.
Wiewiórcza Łapa przypomniał sobie miejsce otwarte miejsce, bez drzew, które mogłyby przeszkadzać w jego treningu.
- Mogę sprawdzić, czy dobrze pamiętam jak tam dojść?? - rudy kocur włączył się od razu, przypominając sobie drogę, jaką z przechodził ze Sroczym Piórem, na jednym z jego treningów.
Bury przytaknął, a na ten znak Wiewiór od razu w podskokach poszedł do wyjścia z obozu, zatrzymując się jeszcze i odwracając do mentora, aby upewnić się, czy na pewno za nim idzie.
Od Blasku CD. Pierwszego Brzasku
Od Pierwszego Brzasku cd. Wiewiórki (Wiewiórczej Łapy)
Potrząsnął łbem. Chyba robił się stary. Pojawienie się śniegu nie robiło na nim takiego wrażenia jak dawniej. Był tylko nieprzyjemną przeszkodą w drodze do obozu i pomocą w tropieniu drobnych śladów ukrytych pod nim myszy. Pory przychodziły i odchodziły jedna po drugiej…
– Nie lubisz śniegu?
Żółte ślepia zalśniły radośnie.
– Cześć, tato! – Wyraz jego pyszczka zmienił się w ciągu uderzenia serca. Naburmuszył się. – Nie lubię.
Bury bardzo się starał, ale nie potrafił się nie zaśmiać.
– Czemu? – spytał, uśmiechając się szeroko.
– Nie mogę przez niego spać. – Obrażony na pogodę kociak wyglądał komicznie. – I jest biały. Widać mnie jak na łapie.
Błyskawicznym ruchem bury wrzucił syna w najbliższą zaspę. Towarzyszył temu straszny pisk zaskoczonego Wiewióra. Wyskoczył z niej jak oparzony.
– Teraz już nie – Brzask się roześmiał. W jego jasnych ślepiach lśniły radosne ogniki.
Od Pierwszego Brzasku cd. Sroczego Pióra
Pierwszy Brzask zadawał sobie to pytanie wiele razy i odpowiedź zawsze brzmiała nie. A jednak wciąż do niego wracał. Czuł taką potrzebę, jakby odwiedzenie zmarłego miało pomóc mu nadrobić stracony czas. Rozgrzeszyć z jego głupoty.
Cóż, w końcu, trochę wbrew sobie, podjął decyzję. Na sztywnych ze stresu łapach ruszył w stronę skrawku lasu, w którym Klifiaki grzebały zmarłych.
Mimo swojego przeznaczenia, miejsce było pełne życia. Ptaki ćwierkały, ciesząc się z promieni słońca, nieśmiało prześwitujących przez gałęzie. Kątem oka dostrzegł niknącą w zaroślach rudą kitę spłoszonej przez niego wiewiórki.
Odetchnął głęboko.
Podszedł bliżej i… zamarł. Przy grobie Mysiego Kroku ktoś stał. Kojarzył burego tylko na tyle, by wiedzieć, że był jednym z wojowników. Imię… Sroczy…?
Już miał się wycofać, kiedy kocur się odezwał.
– J-ja… – urwał, widocznie nie potrafiąc znaleźć właściwych słów. – S-szkod-da, ż-że n-nie z-znałem c-cię lep-piej...
Pierwszy Brzask naprawdę chciał zostawić go samego, ale nie potrafił. Wpatrywał się w kocura szeroko rozwartymi ślepiami. Stał nad grobem Myszka. Odwrócił wzrok. Mimo wszystko nie powinien tego słyszeć. Uniósł łapę…
– …T-tato.
Jego serce na moment stanęło. Nieświadomie wbił pazury w leśną ściółkę. To otrzeźwiło kocura. Klifiak posłał mu przerażone spojrzenie.
– P-przep-praszam... j-już s-stąd i-idę…
– N-nie – zdołał tylko wydukać. Zielone ślepia spojrzały na niego zaskoczone. – Ja tylko… Nie chciałem ci przeszkadzać, Srocza…
– S-Srocze Pióro – odparł odruchowo kocur. Cętkowany skinął głową.
– Srocze Pióro – poprawił się. Zapadła cisza. Po głowie Pierwszego Brzasku kołatało się tylko jedno pytanie. To nie była jego sprawa, ale nie potrafił odejść nie mając odpowiedzi. Przełknął ślinę.
– Mysi Krok… naprawdę był twoim ojcem?
25 lutego 2022
Od Czajkowej Łapy CD. Rozżarzonego Płomienia
Zaskoczona rozmasowała sobie łepek, po którym wcześniej dostała. Nie mocno, ale dziwne uczucie po uderzeniu zostało. Nie spodziewała się takiego powrotu do rzeczywistości po zamyśleniu się. Cóż, miała nauczkę, żeby następnym razem uważniej słuchać mentora. Uważnie śledziła wzrokiem ruchy Rozżarzonego Płomienia, próbując zapamiętać jak najwięcej się da. Wyglądało skomplikowanie... ale może wcale nie było takie trudne? Skoro Żar potrafił się tak poruszać, ona też nie powinna mieć większych problemów. Chyba.
Nieudolnie powtórzyła metodę skradania się, jaką pokazał jej mentor. Łapki odmarzały jej od śniegu, przez co kroki jej nie wychodziły, a podczas unoszenia kończyn mimowolnie próbowała je chociaż trochę otrzepać ze śniegu. Nie było idealnie, ale chyba nie poszło tak źle, co?
- Tak?
- Nie. Okropnie - skrzywił się Rozżarzony Płomień, podchodząc do uczennicy. Przyjrzał się dokładniej i zaraz zaczął wprowadzanie poprawek. - Tyłek masz za wysoko - trzasnął ją ogonem po plecach. Podziałało - Czajka zaraz obniżyła pozycję. - Nie masz robić za przynętę, żaden królik czy mysz nie będzie miał ochoty na twój zadek. Dalej. Łapy szerzej, bo jak tak stoisz to mocniejszy podmuch wiatru cię wywróci.
Czajkowa Łapa skinęła głową. Ułożyła szerzej łapy i rzeczywiście - przestała mieć wrażenie, że zaraz wyląduje z nosem w śniegu.
- Tak. Teraz twoje skradanie. Jak to jest, że nie jadłaś śniadania, a stąpasz jak ciężarna karmicielka? Musisz delikatnie stawiać łapy, bo aktualnie straszysz zwierzynę aż na terenach Klanu Nocy. Jeszcze raz. Tym razem porządnie - dodał, wdychając głęboko. Czajka położyła po sobie uszy. Przecież się starała! Nie chciała, żeby mentor był niezadowolony z jej wysiłków... spięła mięśnie i postawiła parę cichych kroków do przodu, stosując się do rad rudego.
- Lepiej?
Od Zwęglonej Łapy cd Czajkowej Łapy
Od Blasku CD. Truskawkowej Łapy
Od Pierwszego Brzasku cd. Truskawka (Truskawkowej Łapy)
Od Pierwszego Brzasku cd. Jaśminowego Snu (Jaśminowej Gwiazdy)
24 lutego 2022
Od Brzasku (Pierwszego Brzasku) cd. Skalnego Szczytu
Od Czajkowej Łapy CD. Zwęglonej Łapy
Zgubiła się. Z jednej strony chciała się gniewać. Tak było łatwiej. Wściekać się na Kamienną Agonię, że faworyzuje Węgielka. Wściekać się na Węgielka, że tego nie widzi. Wściekać się na zazdrość, jaką odczuwała. Chciałaby mieć tak łatwo jak Zwęglona Łapa. Tak bardzo by chciała... i właśnie to ją denerwowało. To pragnienie, które czuła, że nigdy nie zostanie spełnione.
A z drugiej strony - jak mogła się gniewać, jak Węgielek walił takimi przemowami? Mogli być na nowo razem. I tego też chciała. Jak był bliżej, wszystko stawało się łatwiejsze do zniesienia. Jego słodkie gadki, usilne próby pocieszenia, gdy miała zły humor...
Czajka ukryła pyszczek w łapach, chowając przed Węglem rozdarty wyraz mordki.
- Wszystko będzie dobrze, Czajeczko - zapewnił, kładąc łapę na jej ramieniu. Czajkowa Łapa wydała z siebie ciche westchnięcie, po czym ułożyła głowę tak, że jeden policzek wciąż spoczywał na jej przednich łapach. Posłała Zwęglonej Łapie już spokojniejsze spojrzenie, pozbawione wcześniejszego gniewu. Pysk Węgielka rozjaśnił delikatny uśmiech. Czajka odwdzięczyła się podobnym, bo po chwili spojrzeć na częściowo zjedzoną piszczkę.
- Wiesz, jednak jestem głodna - stwierdziła, po czym w paru kęsach pożarła pół zwierzątka. W pośpiechu, oglądając się uprzednio czy Żar albo Kamień nie widzą. Musiała korzystać ile mogła. Potrzebowała siły na kolejny trening. Zostawiła jednak trochę Węgielkowi, który zechciał się z nią podzielić. Zaraz i on skończył posiłek, wylizując po tym dokładnie pyszczek.
- Więc... jak było na pierwszych treningach? - zagaił, przysuwając się do siostry tak, że zetknęli się bokami. Kocur polizał ją czule za uchem, zachęcając do otworzenia się. Czajka zamruczała cicho, czując jego ciepełko.
- Rozżarzony Płomień jest dobrym mentorem. Dużo wie i przekazuje to w... zrozumiały sposób - mruknęła szylkreta, znajdując w końcu odpowiednie słowa. - Chociaż nie lubi, jak się dekoncentruję. Albo jak go nie słucham.
- Wyglądał trochę strasznie na mianowaniu...
- Może na początku. Ale tak to jest w porządku - miauknęła pewnie, omijając szczegóły o wrzucaniu ją z rana w śnieg bądź wymierzanej łapą dyscyplinie po rozkojarzeniu się. Miał... szczególne metody, ale na pewno skuteczne skoro już jednego ucznia wyszkolił, prawda?
- Kamienna Agonia też jest dobrym mentorem. Świetnym nawet! Pokazała mi już tereny, opowiedziała o kodeksie... nawet pochwaliła za to, że znałem już niektóre zasady! - zamruczał Węgielek radośnie, z uśmiechem przypominając sobie moment pochwały. Nie rozumiała, co takiego widział w Kamień. Przecież tylko nim się przejmowała! A na resztę się darła, syczała, albo ignorowała. Faworyzuje go i tyle. Skrzywiła delikatnie pysk, jednak nie odezwała się słowem. Nie chciała znowu wysłuchiwać prawień Zwęglonej Łapy.
- Cieszę się, że chociaż dla ciebie jest miła. Dla innych też by mogła od czasu do czasu... - bruknęła pod nosem, kładąc po sobie uszka.
Od Tygryska (Tygrysiej Łapy) CD. Wilczej Zamieci
Patrzyła w lekkim osłupieniu na czarną kotkę, stojącą zaledwie kilka kroków dalej od niej. Ledwo utrzymywała się na swoich łapach, a jej wychudzona postura sprawiała wrażenie tak delikatnej, że zwykły podmuch wiatru byłby w stanie połamać jej wszystkie kości. Głos, którym przemówiła, brzmiał żałośnie słabo.
Ruda zawahała się, bo nie mogła zostawić nieznajomej w takim stanie. Jej lęk wzbudzał w niej dziwne uczucia, ale czy to ona była jego powodem? W końcu była małym, niewinnie wyglądającym kociakiem, dlaczego osiwiała wojowniczka miałaby się jej bać?
— Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? — spytała beztrosko. — To znaczy, ja rozumiem, że mnie nie znasz, ale ja chcę cię poznać i zrozumieć powód twojej zasmuconej miny — dodała, a jej głos zabrzmiał śmiertelnie poważnie, co sprawiło, że starsza odsunęła się o krok.
— I-idź j-już... - Dalsze błagania sprawiały, że Tygrys coraz bardziej powątpiewała w sukcesywne zakończenie tej rozmowy. Naprawdę nie chciała jej zostawić, bo wydawało się, że ktoś tak mocno przesiąknięty smutkiem może mieć złe plany względem własnego zdrowia.
— Chwilę. Porozmawiajmy tylko krótką chwilę, a wtedy obiecuję dać ci odpocząć w spokoju od harmidru, jaki powoduję — oświadczyła. — Proszę, czy możemy się tak umówić? — zapytała grzeczniej.
W pomarańczowym ślepiu dostrzegła blask pełen cierpienia. Czarna uchyliła pysk, a dolna szczęka zadrżała jej, jakby nie była w stanie nad nią zapanować i udzielić kociakowi jakiejkolwiek odpowiedzi.
— N-nie m-mam o-ochoty... — wyszeptała, prawie że bezgłośnie, ale Tygrysek zdołała wyłapać jej głos wśród świstu wiatru. Zastrzygła rudymi uszami, prostując się i spoglądając na nią w skupieniu. Nie potrafiła ot, tak odpuścić. Nie mogła znieść widoku skrzywionego wyrazu pyska i zbierających się łez w kąciku oka.
— Nie ma nic złego w tym, że nie czujesz się najlepiej. Każdy ma do tego prawo, takie... oznaki słabości - zawahała się nad doborem słów, byleby jej nie urazić — one tylko wzmacniają. Wiesz, jeśli jesteś zdolna do ukazywania uczuć, to jesteś silna - zaparła się w swym przekonaniu, a czarna spojrzała na nią ze spuszczonym łbem.
— N-nie s-sądze... — odparła, a jej łapy same porywały ją z dala od małej istotki.
— Chociaż spróbuj — poprosiła niebieskooka, starając się uśmiechnąć, ale na jej pysku wymalowała się mina, zwiastująca więcej nieszczęścia niż czegoś dobrego.
— I-innym r-razem — zapewniła, robiąc kolejne kroki w tył. — I-i-innym r-r-razem - powtórzyła ciszej, kuląc się przed wzrokiem rudej.
Tygrys nie była zadowolona, że ta bała się jej bez większego powodu. Chociaż, może miała sensowny powód? Spuściła wzrok na własne łapy i drapiąc pazurem w ziemi, zaczęła szukać w głowie dogodnego rozwiązania dla tej sytuacji.
— Dobrze — rzuciła w końcu. — Ale następnym razem, chciałabym zobaczyć, jak się uśmiechasz - mruknęła, a gdy podniosła wzrok, czarnej już nie było.
Przez ten czas zdążyła się wiele nauczyć. Zrozumiała istnienie różnych sposobów na podejście do życia, aczkolwiek nie potrafiła pojąć trybu myślenia co po niektórych. Co rusz zaskakiwało ją, jak wiele odmiennych charakterami kotów żyje w tym klanie.
Machnęła ogonem, czując mróz szczypiący ją w poduszki łap. Ruszyła przed siebie, byleby ruchem ogrzać swoje ciało. Nie chciała jeszcze wracać do legowiska, zrobiło się tam ciaśniej przez gromadkę nowych uczniów, a ona z rozmowy z mentorką dowiedziała się, że wkrótce ma szansę zostać pełnoprawnym wojownikiem.
Zaletą tej sytuacji był fakt, że po tylu księżycach poznała imię tej czarnej kotki, która budziła w niej tyle współczucia.
I jak na zawołanie ciemna plama mignęła jej przed oczami. Nie wiedziała, czy to prószący śnieg przyozdobił tak jej czarne futro, czy to zwykła siwizna. Wciąż pamiętała swą obietnicę i nie zamierzała teraz odpuścić.
Nie chciała zajść Wilczej Zamieci od tyłu, toteż starannie wyłapała jej trajektorię i zaszła ją od przodu, a ta wgapiona w podłoże wpadła wprost na jej łapy.
— Cieszę się, że cię widzę — rzuciła w ramach powitania, spoglądając na nią ze spokojem. — Cóż, pamiętasz może naszą dawną rozmowę? Wiesz, byłam wtedy kociakiem - mruknęła, starając się zachować jak najbardziej przyjazny ton.
Nie lubiła w sobie tego, że zawsze brzmiała tak obojętnie, jakby wszystko miała głęboko gdzieś. W rzeczywistości naprawdę przejmowała się wieloma sprawami i miała skryte marzenie na to, że to, co złe, przepadnie na zawsze.
— O-oh....
To jedyne, co Tygrys usłyszała w odpowiedzi. Skrzywiła się, bo nie chciała budzić w niej niepotrzebnych lęków. Pragnęła samych dobrych relacji.
— Zimno jest, prawda? - zagadnęła. — Usiądźmy gdzieś, gdzie będzie cieplej. Drżysz strasznie, powinnaś się trochę ocieplić... - zasugerowała, choć obawiała się, że ta reakcja jej ciała była spowodowana strachem.
Od Truskawkowej Łapy CD Wiewiórczej Łapy
Długo zajęło mu podjęcie decyzji, jednak przyjął ofertę wspólnej zabawy z bratem bardzo chętnie.
Wpatrywał się w stos ziółek leżącym tuż u jego łap. Duszący zapach unosił się w legowisku drapiąc gardło młodego ucznia. Cicha Kołysanka coś gderała nad uchem Bluszczowego Pnącza, jednakże na to Truskaw nie bardzo zwrócił uwagę. Rudzielec nie sądził, że bycie medykiem będzie jakoś tak... medykowe?
Phi!
— Uważasz, mysi bobku?
No tak, mentorka. Skrzywił się, jednakże pokiwał twierdząco łbem. Zdziwił się, gdy swoim zachowaniem wywołał śmiech u głównego medyka, jednakże w odpowiedzi nadął tylko policzki, nie mając zamiaru w to wszystko wnikać.