Van obudził się i otworzył zaspany oczy. Światło dobiegające z wejścia do jaskini raziło go w oczy. Tu, gdzie sypiali wojownicy, rozlegały się oddechy i widać było usta, z których wylatywała para. Przy skalnej ścianie spała Leśne Futro, oddychając głęboko. Tuż obok niego Gepardzia Cętka zbudził się, usłyszawszy pierwsze odgłosy. Tuż obok Mała Róża niespokojnie oddychała, leżąc obok swojej siostry.
Kocur podniósł się i otrzepał z pyłków. Na zewnątrz wstawał powoli świt. Zauważył, jak Gepardzia Cętka kieruje na niego wzrok.
— Już wstajesz? — miauknął.
— Nie ma czasu, żeby leżeć bezczynnie w grocie. — odparł van. — Zwłaszcza teraz.
Nie kłamał. Nie zamierzał dłużej spać. Klanowi Wilka starczył już fakt posiadania dwóch uczniów-pasożytów odciągających się z treningiem. I nie potrzebował dokładać do tego swojej cegiełki.
Jego ogon zamachnął się, gdy kocur zobaczył Suślego Nosa niosącego w pysku i pod brodą kulki mchu. Podszedł do niego, nosząc brodę wysoko. Złapał w zęby jedną z kul mchu bez słowa i razem, byli uczniowie Jastrzębiej Gwiazdy zanieśli je do paru posłań.
— Dzięki — miauknął Suseł.
Mroczny Omen skinął głową. Ciekawił się Suślego Nosa. Jastrzębia Gwiazda niewiele mu o nim wspominał podczas treningów, ale van miał okazję zawalczyć z nim, ostatecznie go pokonując - a także, później, zostając mianowanym na wojownika. Nie wydawało mu się, by lider szczególnie go lubił.
— Wychodziłeś poza obóz? — spytał niebieskooki.
— Przeszedłem się tylko niedaleko, by zebrać mech. Wszędzie śmierdzi dzikami i zdawało mi się, że słyszałem jakiś huk. — miauknął wojownik. — A ty?
— Właśnie się obudziłem — odparł Mroczny Omen. — Wciąż boli mnie bok po walce z samotnikiem parę świtów temu.
— Jastrzębia Gwiazda kazał ci przegonić samotników? — spytał były uczeń Jastrzębia, przegrzebując pazurami zebrany mech.
Mroczny Omen nie odpowiedział. Odszedł niemal bez słowa od kocura, bo znudziła mu się rozmowa.
— Żegnaj, Suśli Nosie. — miauknął tylko na pożegnanie.
Niebo zaczęło się rozjaśniać. Mroczny Omen wciąż czuł drobne resztki bólu z rant zadanej przez samotnika i momentami krzywił się, gdy zbyt gwałtownie się poruszał. Okład z pajęczyny został już zdjęty, bo nie był już potrzebny; rana nie krwawiła. Potrzebowała jedynie do końca się zagoić. Wilczaki zdążyły już powstawać z legowisk. Niektórzy wychodzili, zazwyczaj w większych grupach, by w razie czego się bronić. Większość siedziała w obozie i albo rozmawiała o tym, co miało niedawno miejsce, albo pomagała w codziennych czynnościach. Właściwie wojownik wolałby, aby Klan Wilka przetrwał. Mimo, że nie żałował śmierci wielu kotów, które były po prostu jednym z tłumu, zdążył przyzwyczaić się do tego miejsca i miał tutaj mnóstwo korzyści. Zwłaszcza, że mógł czuć się w pewnym względzie lepszy od swojego rodzeństwa. Nie uważał, że było mu potrzebne udowadnianie swojej wartości. Był jej świadomy. I uważał się za znaczenie lepszego od swoich towarzyszy z sekty, którzy byli po prostu zwykłymi mięczakami. Durniami, którzy nie potrafili robić czegokolwiek innego, niż wyjadanie zwierzyny ze sterty.
Zauważył Senny Pysk rozmawiającą ze swoją siostrą. Kotki po chwili rozeszły się, a ona wbiła wzrok w górę z wyraźnym poirytowaniem. Usiadł przy ścianie, obserwując kotkę. Jej ogon drżał, gdy położyła się przy jednym z niezbyt zachęcających posłań z mchu.
— Co się stało? — spytał, a ta wydawała się wręcz zdziwiona.
— Skąd ty tu? — mruknęła. — I dlaczego zawsze tam, gdzie ja?
— Najwidoczniej Klan Gwiazdy tak chciał.
Dziwnie było mu wymawiać tą nazwę. Nie wierzył w Klan Gwiazdy. Nie wierzył w parę gwiazdek na niebie, które uważały się za lepsze od żywych kotów. A przynajmniej ich nie lubił. W klanowej wierze mógł tylko stwierdzić, że podoba mu się wizja Mrocznej Puszczy, która momentami była zbliżona do tej, w którą on wierzył.
Senny Pysk wywróciła oczami.
— Cóż to była za kłótnia? — zapytał białoczarny, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że nie odpuści.
— Cóż to są za wścibskie pytania? — zaripostowała kotka, wbijając wyzywający wzrok w kocura.
— Och, nie chciałem być wścibski. — odparł Mroczny Omen z zimnym uśmiechem na ustach. — Proszę mi wybaczyć.
Wojowniczka strzepnęła ogonem w stronę kiedyśnego ucznia Jastrzębiej Gwiazdy. Położyła swój pysk między łapami, uświadamiając mu, że nie jest chętna do rozmowy.
***
Jego uszy stanęły, gdy usłyszał wołanie Jastrzębiej Gwiazdy. Przywódca na moment wskoczył na jakąś płaską skałę umieszczoną w grocie.
Echo sprawiło, że wiadomość o spotkaniu klanowym doszło do wszystkich dwukrotnie szybciej. Koty zebrały się wokół kocura i jego zastępczyni.
— Zebrałem was, by mianować trójkę młodych kotów, gotowych, by zostać uczniami. — miauknął Jastrzębia Gwiazda.
Trzy kocięta wystąpiły. Mroczny Omen, siedząc razem z innymi, spojrzał się na młodzików. — Żonkilu, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Żonkilowa Łapa. Twoim mentorem zostanie Leśne Futro. Mam nadzieję, że przekaże ci całą swoją wiedzę.
Jastrzębia Gwiazda spojrzał się w stronę Leśnego Futra, która wystąpiła krok w przód, stając tuż obok swojej uczennicy.
— Leśne Futro, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swojego mentora, Makowego Ziarna, doskonałe szkolenie i pokazałaś...Od tego momentu przestał słuchać. Gdzieś w jego sercu drzemała nuta zawiści. On, uczeń Jastrzębiej Gwiazdy, miał nie dostać własnego podopiecznego, ale ta przebrzydła nadęta ropucha już tak? To niemożliwe. Jastrzębia Gwiazda nie mógłby nie dać mu ucznia.
Nadstawił uszu, gdy kolejne kocię wystąpiło. To musiało być ono. Modliszka - widział ją niejednokrotnie w żłobku. Kociętami o największych ambicjach najłatwiej było manipulować.
Zacisnął dyskretnie zęby, gdy mentorką okazała się być Mała Róża. W końcu, Jastrzębia Gwiazda skierował wzrok na niego i kazał mu wystąpić. Kocię stojące u jego boku wyglądało na dumne.
— Krzaku, nadszedł czas, byś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika, będziesz się zwał Krzaczastą Łapą. Twoim mentorem zostanie Mroczny Omen. Mam nadzieję, że przekaże ci całą swoją wiedzę.
Mroczny Omen podniósł wzrok, gdy Jastrzębia Gwiazda skierował go na niego.
— Mroczny Omenie, jesteś gotów do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś ode mnie doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją odwagę i spryt. Będziesz mentorem Krzaczastej Łapy. Mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Mroczny Omen zbliżył się do Krzaczastej Łapy. Mentor i uczeń dotknęli się nosami.
Miał nadzieję, że się na nim nie zawiedzie.
*
Gdy ceremonia dobiegła końca, a wojownicy zaczęli skandować imię uczniów, Mroczny Omen spotkał się z Krzaczasta Łapą na uboczu, co było typowe dla świeżo mianowanych kociąt.
— Mroczny Omenie! — miauknął Krzak. — Jestem gotów. Kiedy zaczniemy szkolenie?
Wojownik uśmiechnął się zimno. Już mu się podobał młody uczeń. Miał zapał do nauki. Tego samego nie mógł powiedzieć o swoim bracie. Spojrzał przelotnie na rudego z wyrazem pogardy, gdy kocur przechodził obok nich, nie zwracając na nich praktycznie uwagi.
Miał nadzieję, że się pospieszy.
— Teraz. — odparł kocur.
Zaczął iść do przodu, co sprawiło, że Krzaczasta Łapa podążył za nim. Koty wyszły z groty. Mroczny Omen zatrzymał się przed wejściem i powąchał, a gdy nie wyczuł wyjątkowo intensywnego zapachu, poprowadził swojego ucznia wzdłuż groty. Nie chciał oddalać się z nim zbyt daleko, ponieważ ten nie umiał jeszcze walczyć.
— Dzisiaj poćwiczymy twoją sprawność fizyczną i umiejętność polowania. — miauknął. — Ze względu na niebezpieczeństwo nie mogę zabrać cię dalej.
— A kiedy będziemy ćwiczyć walkę?
Mroczny Omen spojrzał zimnymi oczami na ucznia.
— Na walkę przyjdzie czas.
Van przeszedł się po trawie. Otworzył pysk i poniuchał nozdrzami. Podszedł do jednego z drzew i mrużąc oczy, zauważył ptasie gniazdo, a w nim jaja.
Dziki i Dwunożni skutecznie odstraszali i płoszyli zwierzynę. Jajka natomiast były trudno dostępne dla dzików, a Dwunożni najwidoczniej w nich nie gustowali. Stanowiły pożywny dodatek do kociej diety i wojownik stwierdził, że nie zaszkodzi pokazać Krzakowi takich podstaw.
— Sprawdźmy zatem, jak się wspinasz. Widzisz to drzewo? — Mroczny Omen wskazał koniuszkiem ogona.
— Co w nim jest takiego?
— Spójrz i sam mi powiedz.
Kocurek wytężył wzrok. Po chwili spojrzał znowu na mentora.
— Na drzewie jest gniazdo.
— Tak. — odparł Mroczny Omen. — W środku mogą być pisklęta. Możemy je zabić i zanieść do obozu. A nawet, jeśli ich nie będzie, na pewno będą jajka. Ale by je zdobyć, musisz się wespnąć.
Krzaczasta Łapa od razu zrozumiał. Mroczny Omen usiadł, czując, jak końcówka jego ogona podryguje. Ciekawił się, jak bystry okaże się Krzak. Na razie podobał mu się jego zapał do nauki. Zamierzał wytrenować go najszybciej, jak się da, wykorzystując techniki, których sam nauczył się podczas szkolenia z Jastrzębią Gwiazdą.
Uczeń złapał się pazurami za korę i z zaskakującą pewnością siebie wspiął się parę mysich odległości wzwyż. W końcu podparł się na gałęzi.
Mroczny Omen uważnie obserwował. Zauważył, że uczeń tkwił na jej końcowej części. Postanowił nic mu nie mówić i zobaczyć, czy kocur się poprawi. Cześć gałęzi przymocowana do pnia zawsze była trwalsza i grubsza, więc łatwiej wytrzymywała pod ciężarem kota.
Gałąź trzasnęła. Mroczny Omen poderwał się z nóg, by złapać spadającego ucznia. Krzaczasta Łapa wydał z siebie wrzask, ale nim upadł, zdążył zostać złapany za kark przez Mrocznego Omena. Van machnął ogonem i położył ucznia na ziemię, ponieważ przez spadek z wysokości jeszcze ciężej było mu utrzymać w pysku ciało Krzaku.
Uczeń prychnął.
— Udałoby mi się! Byłem już blisko!
Mroczny Omen okrążył go, wpatrując mu się w oczy. Zatrzymał się i przeniósł wzrok na urwaną gałąź.
— Powiedz mi, co zrobiłeś źle.
— Nic! — miauknął Krzaczasta Łapa. — Sama się przecież zerwała.
— Jesteś pewien? — odparł Mroczny Omen. Jego oczy bacznie obserwowały ucznia. — Zbyt długo sterczaleś na końcowej części gałęzi. Nie utrzymała twojego ciężaru. Spróbuj ponownie.
— Podołam temu wyzwaniu, Mroczny Omenie. — warknął Krzak.
Miał dość masywną budowę ciała. Mrok podniósł brodę, spoglądając na malca z uniesioną brwią.
— Podoba mi się twój zapał do pracy. — stwierdził zimnym głosem.
Krzaczasta Łapa znowu zaczął się wspinać. Tym razem udało mu się. Mroczny Omen usłyszał chrupot kości, aż uczeń zrzucił z drzewa truchła dwóch martwych piskląt. Później przeniósł w zębach delikatnie jedyne jajo, które pozostało w gnieździe.
Mroczny Omen kiwnął głową.
— Dobrze radzisz sobie we wspinaczce, jednak popełniłeś parę błędów. Balansowanie na gałęziach nie idzie ci sprawnie. Musimy nad tym popracować, ale na chwilę obecną zajmiemy się polowaniem. Zostaw jedzenie przy drzewie. Nie mamy powodu, by ją zakopywać, ponieważ się nie oddalamy.
Krzaczasta Łapa wykonał polecenie.
— A nie możemy zacząć ćwiczyć walkę? — warknął. — Ona bardziej mi się przyda!
Mroczny Omen zacisnął zęby. Widocznie przemówienie do malca nie mogło być zawsze równie proste.
Uśmiechnął się szorstko.
— Najlepsi zawsze zaczynają od podstaw. — miauknął, nachylając się do jego ucha. — Chcesz być najlepszy?
— Chcę — odparł Krzak z iskrą desperacji w głosie. — Chcę być silny!
— Więc słuchaj się mnie i wykonuj polecenia — powiedział Mroczny Omen. — Na pewno jesteś lepszy niż ci wszyscy pozostali.
Słysząc te słowa, oczy kocura zabłysnęły, a Mroczny Omen ucieszył się, że udało mu się przekonać kocura do treningu. Nie zamierzał się denerwować.
— Teraz patrz się na mnie. — miauknął, przysiadając do trawy. — Przenieś ciężar na uda. Podnoś delikatnie łapy, posuwając się do przodu i pamiętaj, by trzymać ogon w górze; nie na tyle, by stał w pionie, ale wyżej, niż powierzchnia ziemi. Ogon potrafi szeleścić, gdy przesuwa się po liściach i trawie, a zwłaszcza w porze opadających liści.
Krzaczasta Łapa powtórzył ruch. Uczeń przysiadł do ziemi, a jego wąsy zadrżały, gdy nagły podmuch wiatru zbił go z nóg.
— Poluje się stojąc, nie leżąc. — zaripostował chłodnym głosem Mroczny Omen. Krzaczasta Łapa parsknął pod nosem.
Akurat parę lisich odległości przed ich wąsami skoczyła wiewiórka. Mroczny Omen skinął uczniowi głową. Krzaczasta Łapa zaczął posuwać się, zadziwiająco bezszelestnie. Skoczył i wiewiórka niemal uleciała mu przed pyskiem, ale zdążył ją złapać.
— Dobrze. Mamy łapy pełne łupów. — miauknął Mroczny Omen i zaczął węszyć w powietrzu. — Zapach dzików jest intensywniejszy. Wiatr mógł ponieść do nas kocią woń. Wracajmy. Nie chcę ryzykować, że zwabi ich nasz zapach.
Krzaczasta Łapa o dziwo nie protestował, jednak wysunął ze zmęczenia pazury i przeciągnął się.
— Jestem gotów na kolejne treningi — warknął z determinacją. — Mroczny Omenie, co będziemy robić jutro?
Wojownik uciszył ucznia, zaczepiając koniuszkiem ogona o jego nos.
— Ciekawski jesteś, jak na ucznia. — miauknął.
Gdy dotarli do groty, robiącej obecnie za obóz, skinął głową do ucznia.
— Zjedz i odpocznij. Jutro obudzę cię z samego rana.
Krzaczasta Łapa kiwnął głową. Kremowy ruszył w kierunku sterty i zjadł niewielką ilość zwierzyny, odkładając jednocześnie to, co upolowali. Sam Mroczny Omen dołączył do jakiejś grupki wojowników, którzy rozmawiali. Tylko nieliczni jedli. Większość odpoczywała po ciężkim dniu. Inni wciąż pracowali dla klanu.
Mroczny Omen postanowił odmówić sobie dzisiaj posiłku. Już i tak mieli mało zwierzyny przez stracenie obozu, nie potrzebował dodatkowo zmniejszać jej ilości.
Sosnowa Igła i Irgowy Nektar rozmawiały ze sobą, narzekając na opiekowanie się kociętami. Mroczny Omen nadstawił uszu, gdy siedział w jaskini razem z innymi.
— Przyrzekam, że prędzej Dwunożni zrobią nam tysiąc pokłonów, niż ja upilnuję tych dzieciaków — prychnęła Sosnowa Igła. — Chcę już stąd wyjść i wrócić do obowiązków wojownika.
Irgowy Nektar machnęła ogonem.
— Jestem ciekawa, ile będę miała roboty z zajmowania się moim przyszłym potomstwem. — miauknęła. — Czuję, że nie będzie z nimi łatwo.
— A uwierz mi — warknęła Sosna. — Ciężko ich upilnować. Ale trudno. Będą pożytkiem dla klanu.
Mroczny Omen parsknął dyskretnie. Tak. Liczył na to, że przyszli uczniowie nie będą siedzieć tak długo z tyłkiem w uczniowskich obowiązkach, jak jego rodzeństwo. Irgowy Nektar położyła się ociężale i zaczęła lizać swój brzuch. Pewnie była zmęczona bólem. Mrocznego Omena mało to jednak obchodziło. Nie był kotką. Nie musiał się o to martwić.
— Czy mógłby mi ktoś przynieść piszczkę? — miauknęła karmicielka.
Omen uniósł brew. Chociaż kotka mówiła do wszystkich, wyraźnie widać było jej wzrok przesuwający się po kocurach. Wojownik wstał i ruszył do sterty, by złapać wiewiórkę upolowaną dziś przez jego nowego ucznia i zaniósł ją pod łapy kotki. Dlaczego to robił? Był ciekaw, co zrobi.
— Och, dziękuję, Mroczny Omenie — mruknęła Irga, oblizując wargi.
Kocur podniósł na nią wzrok.
— Nie dziękuj, Irgowy Nektarze. — odparł obojętnie i wrócił na swoje miejsce.
Dzisiaj miał jeden z mniej męczących dni. Trening wymagał skupienia, jednak nie kołotał się po niebezpiecznych terytoriach. Nie musiał także uciekać przed dzikami czy skradać się, by odszukać obóz Dwunożnych. Przymknął oczy, gdy kładł się spać. Grota całkowicie ucichła. Wszyscy już spali, oprócz tych, którym przydzielona została warta.
* * *
Następnego ranka wojownik obudził się już wcześnie. Słońce powoli szybowało ku górze. Słychać było szelest silnego wiatru i pierwsze kroki budzących się kotów.
Dzisiaj mieli złączyć trening z Małą Różą i Modliszką.
Obiecał uczniowi, że zbudzi go rano i obietnicy dotrzymał. On i Mała Róża ruszyli do swoich uczniów siedzących w jednym z zakamarków groty.
Krzak był jego pierwszym uczniem i Mroczny Omen miał nadzieję, że uda mu się go dobrze wyszkolić, a że sam uczeń będzie chętny do nauki. Co więcej... Krzaczasta Łapa był interesujący. Coś, co najłatwiej zapędza koty w ślepy zaułek, to chęć bycia silnym i najlepszym. On był tego świetnym przykładem. Mrok chciał zobaczyć, jak ukształtuje swój charakter w przyszłości.
Trening z aktywistką i jej uczennicą nie brzmiał przyjemnie, jednak wojownik miał nadzieję, że to jego uczeń wyjdzie na tego lepszego. Mała Róża obrzuciła go nieprzyjaznym spojrzeniem. Kocur posłał jej zimny uśmiech w odpowiedzi.
Wyszli z obozu, niemal od razu zostając zaatakowani przez wichurę. Wiatr dmuchał jak szalony, jak gdyby miał zaraz przewrócić wszystkie drzewa.
Mała Róża prychnęła.
— No to świetną pogodę sobie wybraliśmy.
— Wiatr będzie idealnym utrudnieniem. — odparł Mroczny Omen i spojrzał w kierunku Krzaczastej Łapy.
On i Mała Róża stwierdzili, że ten trening poświęcą na naukę walki. Wiatr sprawiał, że było to cięższe, dzięki czemu ich uczniowie mogliby nauczyć się walki w ciężkich i nietypowych warunkach.
— Pokażemy wam parę technik walki, a później zawalczycie między sobą — mruknęła od niechcenia Mała Róża, jak y sam fakt przebywania z dwoma kocurami napawał ją odrazą.
— Dalej, Krzaczasta Łapo. — miauknął Mroczny Omen i odszedł parę lisich odległości dalej od Róży i Modliszki, by rozpocząć naukę.
— Pokażę ci parę podstawowych technik walki. Jedna do samoobrony, druga do otwartego ataku, a także kilka innych. Pamiętaj jednak, że podczas walki powinieneś mieszać te wszystkie techniki, by zmylić wroga. — wyjaśnił Mrok i z satysfakcją obserwował fascynację Krzaczastej Łapy, który zdawał się być zdeterminowany i zainteresowany treningiem.
Był ambitny. I to się vanowi podobało.
Mroczny Omen kazał mu ustawić się naprzeciw siebie. Wojownik odbił się na silnych łapach i skoczył w górę. Wysunął pazury i wykonał szybki obrót w powietrzu. Wylądował chwilę później.
— Mam nadzieję, że patrzyłeś uważnie. — miauknął. — Zamiast wysuwać pazury, możesz przekrzywić odpowiednio pysk, by skoczyć od razu na gardło przeciwnika, to jest jednak bardziej ryzykowne.
— Co, gdy źle wyceluję?
— Doświadczony przeciwnik pewnie od razu wykorzysta okazję i przybije cię do ziemi. — stwierdził kocur. — Teraz zaatakuję cię, a ty wykorzystasz tą technikę.
Mroczny Omen odliczył w myślach do czterech, po czym skoczył. Krzaczasta Łapa odbił się i łapami bez wysuniętych pazurów przejechał przez pierś wojownika. Wykonywanie zwinnego obrotu nie wyszło mu jednak i przewrócił się, tarzając się po ziemi.
Mroczny Omen polecił mu wstać i przećwiczyli ruch jeszcze raz. Później pokazał mu jeszcze parę technik: celowanie w łapy przeciwnika, by odciąć mu drogę ucieczki, wykonywanie skoku i wgryzanie się z ciężarem upadku w kark przeciwnika i sporo innych. Nie wszystko Krzakowi wychodziło, ale Mroczny Omen mógł stwierdzić, że w walce radził sobie bardzo dobrze. Z samoobroną szło mu gorzej. Mrok pokazywał mu techniki ochraniające go w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Na przykład, by kopał przeciwnika tylnymi łapami, gdy zostanie przygnieciony, pluł wrogowi w twarz lub próbował atakować szyję, gdy nieuważny oprawca zbliży się zbyt blisko.
Wkrótce Mała Róża dała mu znak, że oboje są już gotowi. Mroczny Omen usiadł obok niej, a uczniowie ustali naprzeciw siebie, oboje równie zdeterminowani.
— Modliszkowa Łapa zmiecie go z powierzchni ziemi — miauknęła z dumą w głosie Mała Róża. — Jest w końcu kotką. Myślisz, że tylko kocury potrafią walczyć?
Mroczny Omen poczuł, jak kąciki jego warg rozszerzają się w uśmiechu.
— Jesteś dość pewna swojego zdania, Mała Różo.
— A co, potrafisz zaprzeczyć? — warknęła. — Modliszka świetnie walczy. I jest wielkim dowodem tego, że kotki są silniejsze!
Wojownika bawiła jej szczenięca postawa. Traktował jej słowa z pobłażaniem. Posłał jej niewinne spojrzenie.
— Och, oczywiście, Mała Różo. Z pewnością jest silna.
— Nie mów tak do mnie! — warknęła. — Nie traktujesz mnie na poważnie, widzę to!
Mroczny Omen uciszył ją, kładąc koniuszek swojego ogona na jej pysku, co jedynie sprawiło, że ta wykonała obrażoną pozę i z determinacją wbiła wzrok w swoją uczennicę. Mrok za to patrzył na swojego ucznia i obserwował uważnie każdy jego ruch.
Pierwsza zaatakowała Modliszkowa Łapa. Kotka wzbiła się w powietrze i przetaczając się chwilę później, zbiła Krzaczastą Łapę z nóg. Kremowy warknął z furią i obrócił się, gdy ta przybiła go łapami do ziemi.
Patrzył uważnie. Krzaczasta Łapa miał lepszą budowę ciała i gdy koty siłowały się ze sobą, udało mu się ją odepchnąć. Modliszka podskoczyła w górę, gdy Krzak rozpoczął szarżę i trafiła na jego grzbiet, powrotnie go przewracając. Żółtooki obrócił się, ściągając ją z siebie i korzystając z jej nieuwagi, skoczył na nią. Koty przeturlały się do pobliskiego świerka. Modliszka w końcu uderzyła go łapą tak, że ten padł na ziemię z wściekłym warkotem. Mroczny Omen wytężył wzrok. Jego uczeń otworzył paszczę i skierował ją demonstracyjnie na szyję Modliszki, która nie zachowała uwagi i zbliżyła się zbyt mocno do wroga.
Mrok wstał.
— Dobrze — miauknął w stronę uczniów. — Krzaczasta Łapo, wykorzystałeś moje rady. Gdybyście walczyli na prawdziwej bitwie, Modliszkowa Łapa by już nie żyła.
— Blefujesz! — warknęła natychmiast Mała Róża, której konkurencja weszła chyba zbyt mocno w krew. — Modliszka walczyła dobrze! Ona wygrała, nie on!
Kocur zaśmiał się tym samym pustym, dostojnym śmiechem, jak miał w zwyczaju.
— W takim razie możemy powtórzyć pojedynek.
— Spieprzaj, mysi móżdżku — syknęła kotka, kładąc uszy.
— Nie martw się, Mała Różo. Może następnym razem pójdzie ci lepiej w trenowaniu uczniów.
Ta zamilkła ze złością na twarzy. Zranił ją? Miał nadzieję. Była niezbyt sugestywną hipokrytką... I jak widać, nie potrafi przyjmować do świadomości faktu przegranej.
— Faktycznie nie powinnam była zbliżać się do Krzaczastej Łapy. — miauknęła z gracją Modliszka. — Mógłby mnie zabić, dosięgnąć mojej szyi, gdyby był prawdziwym wrogiem.
— Szybko się uczysz. — stwierdził kocur.
Krzaczasta Łapa wyglądał na dumnego ze swojego zwycięstwa.
— Jestem gotów na kolejną rundę!
— Teraz wracamy do obozu — miauknął Mroczny Omen.
Mała Róża niechętnie kiwnęła głową.
— Niestety muszę się zgodzić — prychnęła oschle.
Więc zgodnie z tymi słowami ruszyli z powrotem do groty. Nie odchodzili daleko. Teraz było to zbyt niebezpieczne dla dorosłych kotów, nie mówiąc już o tak młodych uczniach.
Gdy wrócili do środka, Krzaczasta Łapa spojrzał się na swojego mentora.
— Chcę ćwiczyć walkę! — miauknął. — Co mogę zrobić? Zrobię wszystko. Daj mi jakieś polecenie!
Mroczny Omen uśmiechnął się. Co jak co, ale Krzaczasta Łapa mu się podobał. Uczeń z takim zapałem łatwo ukończy szkolenie.
— Jeśli chcesz być uważany za silnego — powiedział Mroczny Omen. — To pomóż królowym.
Uczeń prychnął pod nosem.
— I tylko tyle?
— Jeśli zdobędziesz uznanie innych kotów, to z pewnością będziesz w ich oczach silniejszy. — miauknął van. — A sądzę, że tego właśnie chcesz.
Krzaczasta Łapa błyskawicznie kiwnął głową.
Mroczny Omen obserwował, jak kocurek biegnie do Sosnowej Igły i Irgowego Nektaru. Łatwo było go zmanipulować do zrobienia czegoś. Siła - to był jego czuły punkt. Mrok od razu zapisał to sobie w głowie. Z pewnością mu się przyda ta informacja.
Chciał, by Krzaczasta Łapa już od teraz dużo pomagał innym. Dla samego faktu pomagania? Och, oczywiście, że nie. Po prostu chciał, by jego uczeń był dobrze kojarzony. A jeśli on będzie dobrze kojarzony, to Mroczny Omen również na tym zyska, jako jego mentor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz