Kamienna Agonia z zaskoczeniem wybałuszyła ślipia, gdy malec przylgnął do jej łapy.
— Kapie mi... Ja nie chcę kapać... Nie chcę kapać... — wyjąkał Węgielek, zajmując się łzami.
Kotka polizała go po karku, czując wilgoć na swoich łapach.
— Nawet, jeśli ktokolwiek inny nie będzie cię kochał, ja będę zawsze. — miauknęła na pocieszenie.
Nie chciała zaprzeczać słowom, że Wilcza ich nie kocha. To byłoby tylko głupie kłamstwo.
* * *
Zastępczyni popatrzyła przelotnie na
żłobek. Kocięta Wilczej Zamieci były gotowe na mianowanie. Zacisnęła zęby. To było niemal pewne, że Zajęcza Gwiazda dałby jej Węgielka. Ale co, jeśli postanowi ukarać ją jakoś za jej agresję i impulsywność i da jej jakąś rudą pierdołę? Nie. Nie chciała o tym nawet myśleć.
— Kamienna Agonio.
Jej futro się nastroszyło na dźwięk swojego imienia. Co? Co znowu? Nerwowo drgnęła koniuszkiem ogona. Przecież nic nie zrobiła! Czy to kolejny monolog o jej zachowaniu?
Odwróciła się i skłoniła głowę przed Zajęczą Gwiazda. Kocur skinął łbem.
— Będziesz szkoliła Węgielka — miauknął lider klanu.
— Więc mianowanie jest już dziś? — w jej głosie zabrzmiała nuta zdziwienia. Wiedziała, że dzieci Wilczej były już gotowe, ale nie sądziła, że mianowanie odbędzie się tego wschodu słońca.
— Chyba słyszałaś, co mówiłem — głos Zająca na chwilę nabrał szorstki ton, co sprawiło, że zielonooka musiała powstrzymywać się od cofnięcia kroku. — przygotuj się na ceremonię. Na pewno dogadacie się z Węgielkiem. — powiedział nagle łagodniej i uprzejmiej.
Ostatnie zdanie wypowiedział spokojnie, tak, jak miał w zwyczaju. Czarna kiwnęła głową, a lider odwrócił się i zniknął w zakamarku swojego legowiska.
Poczuła, jak mięśnie pod jej futrem zadrżały. Zając zachowywał się jak nie-Zając. Był na nią zły?
Pieprzony Klanie Gwiazdy. Czarnej nie chciało się domyślać, czy wkurzył się na nią za dezynwolturę. Jeśli miał do niej problem, to mógłby jej to w twarz powiedzieć. Właściwie to zrobił. Ale skąd, do cholery, w nim ta chwilowa nuta oschłego, szorstkiego tonu głosu? Może miał zły dzień. Nie powinna w to wnikać. To sprawiało tylko, że była jeszcze bardziej nerwowa, a miała tego unikać.
* * *
Zastępczyni usłyszała te słowa i serce zabiło jej dwukrotnie szybciej. Węgielek był mianowany razem ze swoim rodzeństwem, chociaż dodatkowo dostali też karę. Czarnej niezbyt się podobało, że jej przyszły uczeń już na starcie został ukarany, ale nie mogła protestować. Mimo to żałowała, że nie dostał ulgi - w końcu jest nierudy, w przeciwieństwie do tych obrzydliwych szylkretek. Ale nikt nie mógł sobie pozwolić na otwarte dyskryminowanie rudych. Niestety.
— Kamienna Agonio, otrzymałaś od swojego mentora, Zwęglonego Futra, doskonałe szkolenie. Teraz, kiedy Końskie Kopytko został wojownikiem, możesz przyjąć kolejnego ucznia. Zostaniesz mentorką Zwęglonej Łapy. Okazałaś się być wojowniczką odważną i wierną klanowi. Na pewno przekażesz temu młodemu uczniowi całą swoją wiedzę.
Czarna rozejrzała się po tłumie. Napotkała pogardliwy wzrok Szczypiorkowej Łodygi. Wyobrażała sobie właśnie, co by powiedziała. "Nierudy szkoli nierudego. Najwidoczniej słabi trzymają się razem". Mogłaby wymyślić jeszcze więcej myśli, które sprawiłyby tylko, że zwątpi w swoją poczytalność. Ale jej wzrok posunął się po zebranych i zatrzymał na cioci, która uśmiechnęła się do niej pocieszająco.
Tak.
Czegokolwiek by nie zrobiła, dawna uczennica Mokrej Gwiazdy zawsze była po jej stronie. Nieważne, co myślała o niej Marchewkowe Gówno, Szczypiorek, pusty łeb Splątanego Futra czy inne rude pizdy. W nosie miała ich zdanie. Chociaż tym razem musiała się ogarnąć i nie obnosić się ze swoją nienawiścią.
Spojrzała ponownie na Zwęgloną Łapę. Przymknęła oczy i zbliżyła swój nos do jego nosa. Wśród klanu rozległy się wiwaty czczące nowe imiona Zwęglonej Łapy i jego sióstr.
<Węgielku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz