*jeszcze przed wygnaniem zdrajców*
Zerwała się na równe łapy od wrzasku, który rozniósł się echem po lesie. Stukot pazurów wbijanych w korę płaczącej wierzby dotarł do niej z opóźnieniem, zbyt wolno by zdążyła jakkolwiek przygotować się na przybycie zdyszanego Ptasiego Jazgotu. Złocista kotka nerwowo poruszała łapami, biorąc potężne hausty powietrza, jakby ktoś próbował ją utopić w pobliskiej rzece.
— Zgniły P-pysk... W-wronia s-strawa... — stęknęła, próbując utrzymać swoje ciało na rozjeżdżających się łapach.
Ślepia Zboża pociemniały a futro samoistnie się nastroszyło.
Dźwięk znienawidzonych imion starczył, żeby wiedziała, co takiego mogło się wydarzyć. Rzuciła z siebie ciche "prowadź", wybiegając za pręgowaną kotką.
Sprawnie wyminęła krzewy zakrywające trasę do wykopanego przez nocniaki dołu. Będąc bliżej - miała wrażenie, że słyszy odgłosy walki i będąc z każdym uderzeniem serca bliżej jeszcze bardziej się w tym utwierdzała.
Ptasi Jazgot schyliła się, przebiegając pod korzeniem, zaś Zboże przeskoczyła nad nim. Złota kotka zaczęła zwalniać a jej spięte mięśnie wskazywały na stres, który władał wojowniczką.
— Tutaj — szepnęła na jednym wdechu, niemalże mdlejąc. Oparła się o drzewo, przymykając na moment ślepia.
— Zabiję cię, ty zawszona kupo łajna! — tego głosu nie mogła pomylić z żadnym innym. Przylgnęła do ziemi, szykując się by wyskoczyć zza zarośli wprost na wroga. Sprawy jednak przybrały inny obrót. Zgniły Pysk wypadł zza krzewów wprost na nią. Kotka niewiele myśląc, wysunęła pazury, łapiąc uciekiniera w ostatniej chwili za prawe udo. Kocur syknął z bólu, krew wypłynęła z rozcięcia, brudząc łapy Zbożowej Gwiazdy. Ta niewiele myśląc - wgryzła się w jego grzbiet, z satysfakcją obserwując jak ten pada na krzywy pysk.
Dodusiła go do gruntu, sycząc ostrzegawczo.
— Puść mnie ty wyrzygany kłaku! — łapiąc Zgniłego za kark, zawlekła go do reszty. Szczerze? Nawet się nie zdziwiła gdy zobaczyła Wronią Strawę przyduszoną do ziemi przez Wrzoścowego Cienia. Kocur miał kilka ranek na ciele, jednak w porównaniu do Wroniej - były to ledwie draśnięcia. Kotka nadal rzucała się, próbując się jakoś odegrać, jednak wojownik stał twardo niczym skała, nie dając jej szans na ucieczkę.
— Gdzie jest Kasztanowy Dół? — Zboże rzuciła pełne politowania oraz odrazy spojrzenie wprost na czaro-białą zdrajczynię. Ta poruszyła się, próbując dorwać ją swoimi pazurami.
Na próżno.
— Jestem tutaj — bury kocur wyłonił się z dołu przy pomocy Ptasiego Jazgotu. Otrzepał się z kurzu, kaszląc pasku dnie. Kocica przyglądała mu się uważnie, ubrudzone wilgotną ziemią futro przylgnęło jeszcze bardziej do jego ciała, ukazując skryte pod sierścią mięśnie — Nic poważnego się nie stało, nie wiem, dlaczego Ptasi Jazgot zawracała ci głowę. Nie jestem aż taki stary, by nie dać rady dwójce zdrajców — odsłonił kły, idealnie pokazując swoją pogardę kierowaną do dwójki kotów.
— Zboże jest twoją liderką, powinieneś informować mnie o takich sytuacjach. Ptasi Jazgot zachowała się wzorowo — miauknął spokojnie Wrzosiec, wrzucając Wronę ponownie do dołu — Kasztan go pogłębił, teraz nie powinni uciec — dodał, zwracając się do liderki. Ta skinęła łbem, przyglądając się jeszcze raz więźniom.
— Następnym razem chcę wiedzieć o każdych nieprawidłowościach — rzuciła beznamiętnie na odchodne, wracając do obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz