BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.
Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 3 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

16 lutego 2022

Od Iskrzącego Kroku

Spięła mięśnie, czując mrowienie w koniuszkach uszu. Była zestresowania, nie tyle tym, że miała właśnie wystąpić przed klanem z ogłoszeniem, tylko bardziej przez fakt... co właśnie miała takiego powiedzieć. Bała się reakcji klanu. 
Przymknęła ślepia, przyduszając swój nerwowo drgający ogon. Zgubiona Dusza wraz z Firletkowym Płatkiem posłały jej pokrzepiające uśmiechy. Doceniała wsparcie przyjaciółek, mimo iż te doskonale wiedziały, że jest to coś, co musi zrobić sama.
— Jesteś pewna, że chcesz to zrobić dzisiaj?
— Przecież cię nie zjedzą...
Iskrząca zaśmiała się cicho, od kiedy te dwie częściej zaczęły spędzać razem czas, szylkretka miewała wrażenie, że zachowują się niczym jak para. Trochę przypominały jej ją i Olchowe Serce. Na wspomnienie ognistorudej kotki posmutniała, jednak wymusiła uśmiech, nie chcąc martwić przyjaciółek.
— Jestem pewna, że to przeboleję jakoś. Poza tym, to nie ja powinnam na siebie uważać.
Wskazała łapą brzuch Zguby, na co ta wywróciła ślepiami, jakby liderka mówiła o nic nieznaczącym paproszku. Na całe szczęście FIrletkowy Płatek zawtórowała jej, przyznając rację córce Lisiej Gwiazdy.
* * *
— Pokłócili się?
Piegowata Mordka pokiwała łbem, opierając się o bok swojego partnera. Niedźwiedzi Pazur sterczał skrępowany, ze wzrokiem wbitym w ziemię. Piegusek, w przeciwieństwie do partnera, swoją postawą zdradzała jedynie stuprocentowe zdecydowanie. 
— Taaaa... Jaśminowy Sen nie są ani trochę zadowoleni, że Rdzawe Futro zaszła w ciążę z jakimś samotnikiem. Wiesz, dla dobra klanu ale zawsze...
 Iskrzący Krok westchnęła ciężko.
Jeszcze dram miłosnych jej na głowie brakowało.
— A dziwisz się? Jaśminowy Sen mają rację — Niedźwiedź machnął ogonem, strosząc futro na karku — To było zwykłe świństwo, szczególnie, że Rdzawa wiedziała, jakie zdanie na ten temat mieli Jaśmin.
— Bierzesz ich stronę? 
Szylkretka popatrzyła na czarno-białego wojownika, którzy przymknął zmęczone ślepia.
— Nie, mówię, że biorę. Ja tylko mówię, że ich reakcja jest zrozumiała.
Pokiwała głową, oddychając ciężko. Cóż... zadanie nie wyglądało na łatwe, nie bardzo też wiedziała jak ugryźć ten temat. Godzenie pokłóconej zakochanej pary?
To wydawało się jej tak strasznie absurdalnie...
* * *
 Czarno-biała wojowniczka z pędzelkami na uszach odwróciła się do niej tyłem, prychając niezadowolona. Iskrzący Krok zwiesiła łeb, nie bardzo wiedziała co jeszcze począć, starczyło chyba, że Rdzawe Futro jasno zakomunikowała, że szylkretka ma "dać jej spokój". 
Było jej zwyczajnie szkoda nowej królowej, szczególnie teraz, gdy jej stan podczas ciąży się pogorszył. 
— Idź już sobie, Iskrzący Kroku, dzieci pewnie cię wołają.
Ciche westchnięcie uciekło z pyszczka rudo-czarnej. 
Co jeszcze mogła zrobić? 
Co począć?
— Ona ma rację.
Drgnęła na dźwięk głosu Gawroniego Skrzydła. Odwróciła łeb, dostrzegając granatowoczarną wojowniczkę, wchodzącą do środka w towarzystwie siostry, Cichej Kołysanki. Obie kotki odłożyły sporawe pakunki ostatnich w tym roku świeżych ziół. 
Iskrzący Krok obserwowała ich poczynania z delikatnym zaciekawieniem.
— Ja uważam, że powinna porozmawiać z Jaśminowym Snem — rzekła Cicha, rozwiązując zawinięte liście paproci.
— Moim zdaniem nie musi. Zrobiła to, co mówiło jej sumienie.
Głośne, lekceważące prychnięcie odbiło się od ścian legowiska. 
— Przestańcie, proszę. To nie jest ani czas, ani miejsce na awantury — Iskrząca machnęła ogonem, odganiając od siebie niewidzialne muchy. Cicha pokiwała jej głową w aprobacie, mimo to - mruknęła jeszcze coś na ucho swojej siostrze, zaś ta zachichotała pod nosem.
— A przymknijcie się — naburmuszona Rdzawa nakryła łeb mchem, dociskając go sobie do uszu. Iskrząca miała wrażenie, że praktycznie go sobie do nich wciska.
Niekomfortowa cisza dźwięczała w norze medyków, boleśnie odbijając się o uszy.
— Baby w ciąży, jak zwykle marudne — Dziki Kieł, kulejąc, wkroczył do środka z lekkim uśmiechem na pysku — Dzień dobry wszystkim. Cicha Kołysanko, miałabyś dla mnie chwilkę? Zdaje się, że wybiłem bark.
Medyczka skinęła łebkiem, znikając zaraz w wejściu do kolejnej części nory. Dziki przysiadł niedaleko Rdzawej, przyglądając się jej. Zmartwienie było wyraźnie zaznaczone na pysku kocura, nawet jeśli ten zapierał się, iż ma wszystko gdzieś.
— Jak polowanie? — Iskrząca owinęła ogonem swoje łapy, uśmiechając się pogodnie do kocura.
— Wyśmienicie, moja droga! Udało mi się złapać zająca, największego jakiego widziałem — napuszył futro, wypinając pierś z dumą. Iskrzący Krok zamruczała z aprobatą, wysłuchując emocjonującej opowiastki kocura.
 * * *
Wskoczyła na wzniesienie, wbijając pazury w stwardniałą glebę. Śnieg zgrzytał pod jej łapami, tworząc melodię chrupnięć do każdego kroku szylkretki. Ta - szukając otuchy, wlepiła ślepia w tłum, starając się odnaleźć ten pogodny, bury pyszczek, który tak bardzo kochała.
I znalazła go.
Siedział tam.
W tym samym miejscu, z którego wywołała go podczas mianowania na członka ich społeczności.
— Klanie Klifu! Nie zamierzam ukrywać, że dzisiejsze spotkanie ma dość poważny charakter... — zamilkła, słysząc szepty między klanowiczami. Nerwowo poruszyła uchem, czekając aż emocje opadną — Zanim jednak przejdę do konkretów - chciałabym zacząć od czegoś... bardziej przyjemnego.
— Co masz namyśli, Iskrzący Kroku?
Z tłumu wyłonili się Kozie Futro, jego ślepia błysnęły z delikatną ekscytacją. 
— Mianowanie, mój drogi.
Pełne radości i emocji szepty rozeszły się po leśnej polanie. No cóż, mianowania były zdecydowanie jedną z tych rzeczy, które budziły najsilniejsze emocje pośród klanowiczy.
— Lamparcia Łapo, Grzybowa Łapo, wystąpcie.
Obserwowała, jak bracia wychodzą przed szereg, pusząc dumnie czyste i ułożone futra. Ich ślepia lśniły w świetle słońca, emanując całą gamą emocji.
— Ja, Iskrzący Krok, przywódczyni Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Lamparcia Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
— Oczywiście, że przysięgam!
Niemalże cały czarny kocur tupnął łapą, napinając mięśnie, jakby chcąc dodać mocy swoim słowom.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Lamparcia Łapo, od tej pory będziesz znany jako Lamparci Ryk. Klan Gwiazdy cieni radość oraz zapał, który tchnąłeś w nasz klan, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu — na uderzenie serca urwała, by przenieść żółte ślepia na kremowego ucznia — A ty, Grzybowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
— Tak
— Więc od dzisiaj znany będziesz jako Grzybowa Ścieżka. Klan Klifu docenia twoją wytrwałość w treningu oraz skrupulatność w wykonywaniu swoich obowiązków. Witamy cię pośród pełnoprawnych wojowników.
Zeskoczyła na ziemię, dotykając kolejno czoła Lamparta jak i Grzybka. Oba kocury opuścili łby, okazując liderce szacunek. Ta zamruczała z uśmiechem, wsłuchując się w krzyki klanowiczy, skandujących nowe imiona wojowników.
 * * *
Próbowała poruszyć ogonem, lecz daremnie. Jej kita bolała paskudnie, ilekroć ją dotykała, czy też próbowała poruszyć. Królowa skrzywiła się, kuląc uszy. Nie sądziła, że do takiego zdarzenia może dojść, jednak gdzieś tam - z tyłu głowy miała przeczucie, jakby kusiła los.
— Hej, Iskrzący Kroku, niech no zgadnę, ziółek na sen trzeba?
Kocica pokręciła głową na słowa Cichej, mimo wszystko zaśmiała się cicho. Aż tak było po niej widać, że kociaki dają się we znaki?
— Nie, nie... może — pokręciła łbem ze zmęczeniem — W każdym razie, zrobiłam sobie coś z ogonem. Mogłabyś go obejrzeć? Boli, jak się go dotyka... Jeszcze tak jakoś dziwnie spuchł.
Bura pokiwała łebkiem, znikając na moment w tunelu prowadzącym do składziku ziół.
— Jest Bluszcz albo Cicha? — Iskrzący Krok odwróciła głowę w stronę głosu. Wrzosowa Pogoń stała w wejściu, pozwalając Perliczemu Grzebieniowi oprzeć się o jej bok. Kremowa kotka wyglądała, jakby miała zaraz zjechać z tego świata.
— Tak, jest Cicha, co się wam stało?
— Mi? Nic — Wrzosek pokręciła burym łbem, pomagając ukochanej ułożyć się na posłaniu z mchu. Liznęła kotkę między uszami, zaś ta - zamruczała na czuły gest.
— Tylko się przegrzałam... czy tam odwodniłam — Perliczka machnęła łapką, stękając z wyczerpania przy każdym, nawet najmniejszym ruchu ciała. Wrzosek przylgnęła do niej, starając się podnieść na duchu ukochaną.
— Możecie się zamknąć? Próbuję tu się wygrzać i przespać! — niezadowolone warknięcie Łabędziej Pieśni wywołało u zakochanych kotek lekkie skrępowanie. Iskrząca zaś - wywróciła ślepiami, prychając cicho.
— Po prostu jesteś zazdrosna palnęła, nim zdążyła pomyśleć.
Łabędź wbiła w nią otwarte szeroko ślepia, jakby nie sądziła, że takie słowa mogą paść z pyska liderki. Nie musiały jednak minąć dwa uderzenia serca, by wróciła do marudzenia pod nosem, odwracając się do całej trójki tyłkiem.
* * *
"Lamparci Ryk! Grzybowa Ścieżka!"
Z radością wsłuchiwała się w skandowane przez klifiaków nowe imiona, wyobrażając sobie, jak to jej dzieci stoją zamiast Lamparta i Grzybka, zbierając pochwały. Mówiąc szczerze - rozmarzyła się i to mocno. 
— To o czym chciałaś porozmawiać, Iskrzący Kroku? — Marchewkowa Natka wepchnęła się między skandujących, wlepiając swoje przenikliwe ślepia w liderkę. Ta musiała przyznać, poczuła się srogo niekomfortowo, gdy reszta klanowiczy podążyła za gestem Marchewki. Mimowolnie odwróciła wzrok, wbijając go w syna swojej kuzynki - Jelenią Cętkę, który szeptał coś na ucho Droździemu Trelowi. Kocica uśmiechnęła się lekko na ten gest. Jelonek widząc, że ciotka się na niego gapi - pomachał szylkretce nieśmiało, szturchając w bok swojego przyjaciela. Drozd wyprostował się niczym szprycha, podnosząc wcześniej spuszczoną głowę.
— W-właśnie... C-chyba k-każdy c-chce w-wiedzieć... — otulił swoje łapy chuderlawym ogonem, kuląc się pod presją bycia w centrum uwagi. Mimo wszystko - Iskrząca widziała zalążek zaufania oraz nadziei w jego ślepiach — N-nie t-trzymaj n-nas w n-niepew-wnośc-ci...
Uśmiechnęła się pokrzepiająco, napinając mięśnie.
— Tą ważną sprawą jest... sojusz — cisza jaka zapadła przeraziła ją samą. Miała ochotę uciec z wniesienia z podkulonym ogonem i schować się pod kitą matki. Nie była jednak już kocięciem i dobrze o tym wiedziała. Musiała przyjąć konsekwencję swych słów. Mimowolnie wbiła pazury w zamarzniętą glebę, patrząc w niebo. Biały puch ponownie zaczął sypać z nieba, pokrywając ciała wojowników.
— Sojusz?! Chyba nie z tymi zasranymi rybojadami! — Złota Pręga wystąpiła przed szereg, strosząc płomienne futro, które odbijało się na białym śniegu, dodając kotce jeszcze groźniejszego wyglądu — Przecież to oni są odpowiedzialni za śmierć Mysiego Kroku, zapomniałaś już?!
Wojowniczka strzepnęła ogonem, dysząc ze złości.
— Właśnie! Mysi Krok zginął z łap tych zafajdanych nocniaków! — zawtórowała Rozżarzone Serce, bijąc ogonem o własne pięty. Kremowa kocica zesztywniała, gdy tylko wypowiadała nazwę sąsiednego klanu, jakby było to najgorsze na świecie oszczerstwo.
— Nie ma dowodu, że śmierć Mysiego Kroku była winą kogoś z klanu nocy — rzekła Iskrząca, przydeptując łapami śnieg — Proszę, żebyście nie działali na własną łapę, tym bardziej, żebyście nie wydawali osądu — ciągnęła dalej, czując na karku dreszcz rosnącego napięcia między członkami jej klanu.
— Też coś! Najlepiej oddaj im jeszcze więcej naszych terenów — Wężowa Łuska splunął na ziemię, odsłaniając kły. Iskrząca położyła po sobie uszy, starając się trzymać nerwy na wodzy — Powiedz jeszcze, że znowu mamy odnowić sojusz z klanem burzy? Może oddamy im nasze kocięta, co? — Wąż piął do czegoś, jednak złotooka nie miała pojęcia do czego.
— Uspokój się Wężowa Łusko, sojusz może nie być taki zły — Cętkowany Ryś stanęła przed wojownikiem, ruchem ciała zmuszając go do wycofania. Ukradkiem rzuciła liderce kojące spojrzenie, ta podziękowała jej za to lekkim skinieniem głowy.
— Właśnie, Cętkowany Ryś ma rację — Kalinkowa Łodyga machnęła ogonem, zwracając na siebie uwagę tłumu — Niedługo przyjdą na świat kolejne kocięta, myślisz, że w porze nagich drzew, do tego gdy lwia część naszych terenów jest pod władaniem klanu nocy?
— Nie moja wina, że Miętus oddał walkowerem taki kawał ziemi — Wąż uderzył ogonem o ziemię, wprawiając śnieg w ruch. Zamachnął się swoją kitą, rozrzucając go na boki i odsłaniając kawałek przegniłej trawy — A swoją drogą, co dwie lesby mogą wiedzieć o posiadaniu kociąt? — uniósł brew, zaś kpina dosłownie kapała z jego tonu głosu.
— To nie była wina Miętowej Gwiazdy, nie pamiętasz, Wężowa Łusko? — Iskrząca zeskoczyła na ziemię, stając między.
— Uważaj na słowa! — Kalinka zjeżyła puszyste futro, stając się niemalże trzy razy większą, aniżeli była w rzeczywistości — Odezwij się do niej jeszcze raz a nie ręczę za siebie!
Syknęła ostrzegawczo, ponownie zmuszając pręgowanego do wycofania się.
— Dajcie proszę dojść innym do słowa. Chcę usłyszeć ich zdanie —  mówiąc to, rozejrzał się po reszcie klanu. Z obecnych jeszcze głosu nie zabrał Koperkowe Futro, Zadymiony Pysk, Pląsający Wiesiołek, Słoneczna Polana, Marchewkowa Natka, Gołębi Puch,  Kozie Futro oraz Zajęczy Ogon. Zachęciła ich skinieniem głowy. Kozie Futro popatrzył niepewnie na swojego ojca, jakby prosząc go o pozwolenie na zabranie głosu. Koperek uśmiechnął się pod nosem, zachęcając syna do odezwania się. Szylkretka spojrzała na starszego wojownika a jej ślepia przygasły. Koperek samym swoim jestestwem przypominał jej o Olchowym Sercu. Nadal jakaś jej część kochała kotkę jednak... jednak nie tak, jak Wróbelka. Mogła to określić miłością siostrzaną, miała świadomość, że Koperek o tym wiedział. Przecież rozmawiali nad jej grobem o tym niedawno... dosłownie dwa wschody słońca temu.
— Iskrzący Kroku? — drgnęła, gdy Koperek szturchnął ją w bark.
— Ach, tak, przepraszam. Słucham cię, Kozie Futro. Mów proszę
— Ja... ja uważam, że sojusz z klanem nocy to nie jest zły pomysł — przyznał cicho kocurek, drapiąc się za uchem.
— A co jeśli oni są do nas negatywnie nastawieni? — palnął Zadymiony Pysk, stając u boku ukochanej — Moim zdaniem Złota Pręga ma rację w tej kwestii, wybacz mi Iskrzący Kroku, ale skąd mamy pewność, że nie wpadniemy w pułapkę?
Kocica zastanowiła się. Oczywiście, że rozumiała jego obawy, przecież klan klifu nie cieszył się dobrą sławą pośród leśnych klanów.
— Szczególnie, jeśli się dowiedzą, że przewodzi nam córka Lisiej Gwiazdy — jego ton brzmiał lekceważąco, jednak calico uznała, iż może to być z lekka paranoja. Dymny kocur zniżył głos do szeptu — Nie będą chyba z tego zadowoleni...
— A-ale musimy s-spróbować... — miauknął cicho Koza — M-mamy pozwolić, żeby nasza przeszłość szargała opinię klanu klifu już do samego końca?
Znowu cisza. Nieznośna, dźgająca i zabierająca wdech cisza. Koty popatrzyły po sobie. Jedni szeptali słowa aprobaty - inni zaś zaprzeczali słuszności tej decyzji.
Pląsający Wiesiołek oraz Słoneczna Polana stanęli po stronie Kalinki oraz Cętki. Tłumaczyli, ze przecież stojąc twardo i nic nie robiąc nigdy przecież nie zmienią opinii o klanie klifu. Przecież warto spróbować, nawet metodą małych kroczków. Powoli odbudują zaufanie, pokażą, że klan klifu jest tak samo honorowy, jak inne leśne klany. Iskrzący Krok przyznała im szczerze rację, co spotkało się z dezaprobatą Węża oraz Żaru.
Marchewkowa Natka zmarszczyła nos, spoglądając na Gołębi Puch. Niegdyś, zdawało się, niema kotka, otworzyła pyszczek.
— Żyłam kiedyś w klanie nocy... — zaczęła cichutko — Musimy im tylko udowodnić, że nie jesteśmy źli a będzie... będzie dobrze — szepnęła, kuląc się, zestresowana przez chmarę wpatrzonych w nią oczu. Szylkretka wraz z Marchewką odruchowo otuliła ją ogonem, chcąc dodać chociaż cień otuchy. Jedna ze znajdek pochyliła się nad uchem liderki, szepcząc jej kilka słów, które z lekka ją uspokoiły. Cieszyła się, że kolejny kot podziela jej zdanie.
— A ty, Zajęczy Ogonie?
Wywołana do odpowiedzi, dotychczas zgarbiona kotka, wyprostowała grzbiet, pokazując się w całej swojej okazałości. Nerwowo poruszyła wąsami, sprawiając wrażenie zamyślonej.
— J-ja... Ja nie wiem... — przyznała szczerze, odwracając wzrok. Partnerka Pierwszego Brzasku szczerze jej współczuła, miała niemalże stuprocentową pewność, że kotka czuje się nadal przytłoczona sprawą z jej ojcem.
— To nic takiego, Zajęczy Omyku. Nie na wszystko trzeba mieć z marszu opinię — uśmiechnęła się pokrzepiająco — Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia? — miauknęła, spoglądając na tłum klifiaków.
 
Wyleczeni: Dziki Kieł, Perliczy Grzebień, Łabędzia Pieśń, Iskrzący Krok

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz