*przed mianowaniem dzieci na uczniów*
Miał tego dość. Potrzebował odpoczynku. Oboje potrzebowali. Chwili dla siebie, bez dzieci. Tylko on i Iskierka. Jak dawniej.
Skoczył. Za szybko. Jego pazury minęły ofiarę. Spłoszona mysz momentalnie zniknęła wśród opadłych liści. Zaklął pod nosem.
Tak dalej nie będzie.
Ruszył w stronę obozu. Miał sprawę do załatwienia.
Jego mentor sięgał właśnie po piszczkę ze stosu. Brzask rozciągnął pyszczek w uśmiechu, starając się nie wyglądać jak kupa nieszczęścia.
– Cześć, Koperku – miauknął na powitanie.
Kocur uniósł wzrok. Gdy ich spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się szeroko.
– O, Brzask, miło cię widzieć. – W jego ślepiach jak zwykle malowała się szczerość.
– Ciebie też, Koperku. Jak tam życie?
Arlekin skinął głową.
– A dobrze, a u ciebie? Jak sobie radzisz?
Z pyszczka burego wydobył się cichy jęk. Mentor się roześmiał.
– Wszystko jasne. Znam twój ból. – Położył kocurowi ogon na grzbiecie, chcąc dodać mu otuchy. – Poradzisz sobie, zobaczysz. Jak zostaną uczniami, będzie już z górki.
Brzask westchnął. Nie pocieszało go to za bardzo.
– Koperku, bo właśnie… Mam do ciebie sprawę – miauknął, wpatrując się w swoje łapy. – Mógłbyś… przypilnować ich przez jeden dzień? Pomyślałem, że… zrobię Iskierce niespodziankę. Wiesz, dawno nie spędzaliśmy czasu tylko we dwoje, i chciałbym, żeby mogła trochę odpocząć. – Uniósł wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Koperek wciąż się uśmiechał. To dodało mu otuchy.
– Czego się nie robi dla przyjaciela… – miauknął arlekin.
Bury prawie rzucił mu się na szyję.
– Nie wiem, jak ci się odwdzięczę…
– Coś wymyślę – zażartował mentor. – No, idź, masz randkę do przygotowania.
Mimo zmęczenia, Brzask czuł się lekki jak piórko. Jeszcze nigdy tak chętnie nie biegł na polowanie.
Wszystko było gotowe. Koperek obiecał przyjść do żłobka po porannych patrolach. Bury upolował całkiem przyzwoite wiewiórki, znalazł też niewielką jamę pod jednym z drzew, całkiem niedaleko obozu. Upewnił się, że nic w niej nie mieszka i wyłożył mchem. Powinno być przytulnie i spokojnie.
Przed oczami stanął mu bury pysk Modrzewia. Potrząsnął łbem. Wspomnienia były ostatnim, czego potrzebował.
Mimo że jak zawsze ostatnio, noc nie minęła mu spokojnie, pierwszy raz od długiego czasu jakoś mu to nie przeszkadzało. Pobudka o świcie też nie. Czekał tylko na pojawienie się Koperkowego Futra. W końcu arlekin stanął w wejściu do żłobka.
– Truskawku, Wiewiórko, Słodka, Fiolet, Kalinko – bury próbował zebrać dzieci do kupy. – To jest wujek Koperek. Zajmie się dzisiaj wami.
Zrobił się gwar. Spojrzał na Iskierkę.
– Zabieram cię na randkę – miauknął, uśmiechając się do niej. – I nie mam zamiaru wrócić wcześniej niż o zachodzie słońca.
<Iskierko? :3 Przepraszam za kolejny wątek :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz