BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

31 stycznia 2017

Od Srebrnego Pyska C.D. Czarnego Piórka

Srebrny Pysk spojrzała na nią krzywo, ale przyjęła podarunek z wdzięcznością. Szybko zabrała się do jedzenia ryb. Kiedy przełknęła spory kawałek z boku ryby ponownie odezwała się do Czarnego Piórka:
- Myślisz, że to jego dzieci?
- Że co? - zdziwiła się czarna wojowniczka.
- No... Mój brat... I te młode kotki, które przy nim były...
- To raczej uczniowie - mruknęła w odpowiedzi. - W ogóle do niego nie były podobne...
- Aha - westchnęła cicho Srebrny Pysk. - Ale może już mieć dzieci...
Nagle z oczu królowej zaczęły płynąć łzy. Czarne Piórko nie wiedziała do końca, co robić. Nigdy nie widziała swojej byłem mentorki w takim stanie. Ostrożnie podeszła bliżej i polizała ją po barku.
- To takie niesprawiedliwe! - westchnęła Srebrny Pysk. - Ja mam już dzieci. A mój brat i siostra? Co u nich? Może też mają już młode? Zawsze dziękowałam Klanowi Gwiazdy, że spotkałam brata tylko raz czy dwa! Ale moje dzieci? Może przyjdzie im kiedyś walczyć jego dziećmi... Co wtedy? Nie chcę, żeby potomkowie Czarnej Gwiazdy i Porannej Rosy ze sobą walczyli... Co oni będą sobie o nas myśleli?
Czarne Piórko jeszcze raz polizała królową.
- Dziękuję ci kochanie... Jesteś moją jedyną przyjaciółką... - zamruczała z wdzięcznością.

~Księżyc później~

Kocięta Srebrnego Pyska miały już trzy księżyce. Królowa z dumą prezentowała swoje potomstwo klanowi. Od kiedy zaczęli wychodzić ze żłobka coraz częściej spotykała Gepardzie Futro, a wojownik równie często decydował się wychodzić z obozu. Tak było najlepiej dla nich obojga. Srebrny Pysk nie musiała się martwić, że ktoś rozpoznałby podobieństwo Potoku do ojca. Sama maść nic nie zdradzała, ale okrągły pyszczek od razu przywodził na myśl jego ojca.
Strumyk także powoli się do niego upodabniała. Jej zwinna sylwetka także zdradzała Gepardzie Futro, ale w mniejszym stopniu niż było to widoczne u brata. Jagódek natomiast nadal nie przypominał ani matki, ani ojca. Srebrny Pysk wielokrotnie nad tym rozmyślała. W końcu musiała się przyznać sama przed sobą, że każda kość i każdy mięsień jej syna są jak zdarte z Błękitnej Burzy. I te oczy... Przenikliwe, niebieskie oczy... Równie głębokie i zimne jak oczy dawno zmarłego wojownika. Z czasem wrócił jej do pamięci obraz brata, teraz wojownika Klanu Burzy. Spotkała go tylko raz, jak był jeszcze uczniem... Jagódek i on byli identyczni! Nieszczęsny los!
Nakrapiany Kwiat wyszła ze swojego legowiska i zaczęła rozmawiać z kociętami Malinowej Gwiazdy, które Srebrny Pysk także zabrała do obozu. Węgielek też tu był, ale nadal był bardzo nieśmiały i trzymał się blisko swojej mamy. Po chwili szara królowa spostrzegła, że jej dzieci także podbiegły do starej wojowniczki. Z niepokojem podeszła bliżej.
Nakrapiany Kwiat ułożyła gałąź, podpierając ją na dwóch kamieniach tak, że znajdowała się nieco nad ziemią. Biedronka niepewnie próbowała iść po gałęzi.
- Co robicie? - spytała Srebrny Pysk, co wyrwało koteczkę ze skupienia i spadła na ziemię.
- Nakrapiany Kwiat wymyśliła taką zabawę, że trzeba przejść po patyku na drugi koniec! - wyszczebiotała Pszczółka. - Ale to nie jest łatwe!
Srebrny Pysk przyglądała się gałęzi ze zdziwieniem.
- Naprawdę to aż takie trudne? - spytała ze zdziwieniem.
- No... Nie... - odpowiedziała młodziutka koteczka. - Ale mi się nie udało.
- Nie przesadzaj! To proste! - zaśmiał się Potok i wskoczył na patyk, ale od razu zleciał. - Oj!
Kolejnej próby podjął się Osa. Pazurki ślizgały mu się po gałęzi, ale dał radę przejść. Po nim wyzwanie przyjęła Świetlik, także zdała egzamin. Strumykowi jednak się nie udało.
- Nic dziwnego - oznajmiła Nakrapiany Kwiat. - W moim klanie, Klanie Lasu udawało się prawie wszystkim! Starszyzna mawiała, że to dlatego, że płynie w nas krew Klanu Nieba, a jego wojownicy polowali na ptactwo żyjące w koronach drzew. Ale krew naszych kociąt jest już przerzedzona... Mają wiele cech Malinowej Gwiazdy, a twoje twej matki i ich ojca... Nie mówiąc już o Czarnej Gwieździe. On był bardzo niezdarny.
- Masz rację. One są podobne do ojca, a ja niewiele mam ze swojego...
Wtedy na gałąź, po długich namowach wszedł Jagódek. Mruknął coś co zabrzmiało jak "cicho bądźcie mysie bobki", choć Srebrny Pysk błagała w duchu, by było to coś innego i żeby starsza tego nie słyszała. Kociak wskoczył na gałąź i bez najmniejszych problemów przeszedł całą jej długość. Wszyscy byli pod wrażeniem.
- Krew Porannej Rosy jest w nim bardzo silna - szepnęła Nakrapiany Kwiat. - Wygląda też jak ona. I te plamki na jego futrze...

<Nakrapiany Kwiecie?>

Od Wspomnianej Łapy C.D Czarnego Piórka

- Powinien... zginąć i trafić do... Jak się nazywa to przeciwieństwo Gwiezdnego Klanu?
- Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd.- Odpowiedziała Czarne Piórko.
- No to właśnie tam...- Skończyłam. Mentorka kiwnęła głową, po czym dała mi znak ogonem, abyśmy już wracały. Poszłam za nią, rzucając tylko jedno, krótkie spojrzenie w kierunku rzeki. Jej dźwięk był taki... uspokajający...

Usłyszałam wołanie Czarnego Piórka. Przeciągnęłam się leniwie i ospałym krokiem wyszłam z Legowiska dla Uczniów. Mentorka powiedziała, że dziś idziemy na polowanie. Wzdrygnęłam się na to ostatnie. Polowanie. Cóż, ostatnie nie poszło mi za dobrze. Straciłam oko, przez własną głupotę. Ten zajęczak pożałuje dnia, w którym mi to zrobił! Wyszłyśmy z obozu. Nagle wyczułam nornika. Zaczęłam skradać się w jego stronę. Czułam, też zapach innego kota, nie z Klanu Nocy, ale to mi nie przeszkadzało. Byłam daleko od jakiejkolwiek granicy. Poszłam dalej po zapachu zwierzyny aż w końcu zobaczyłam rudą kotkę, z zielonymi oczyma. Schowałam się w krzewie i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.


<Iskrząca?>

Od Rozmytego Pyłu CD Bladego Świtu

Zauwarzyłem Blady Świt wbiegającą na drzewo z kociakiem samotników. Kiedy matka tylko się spostrzegła ruszyła w kierunku drzewa, ale byłem szybszy - zignirowałem kocura i odepchnąłem ją przewracając, a następnie wskoczyłem między nich, a drzewo. Zacząłem syczeć. Wojowniczka Klanj Burzy odłorzyła kociaka obok siebie.
- Jeżeli odejdziecie oddamy wam kociaka. - oznajmiła pewnie.
- Nie sądzę, żebyś go zabiła. - syknął kocur. Zaczął uderzać ogonem w ziemię zdenerwowany.
- Ona może nie, ale napewno znalazłby się jakiś chętny. - powiedziałem i polizałem się po prawej przedniej łapie. Miałem wysunięte pazury, raczej zrozumieli przekaz. W oczach kotki wyraźnie widać było niepokój. Chciała jak najszybciej odzyskać swoje dziecko. Widać było także zacięcie na jej pyszczku - nie chciała pokazać, że są gorsi od klanowiczów. Spojrzałem w kierunku Bladego Świtu wyczekująco. Ta po krótkim namyśle delikatnie przesunęła kociaka w stronę boku gałęzi, jeszcze pół długości ogona myszy, a spadnie. Pozornie nie zrobiło to na nich większego wrażenia, ale widziałem, że kotka pragnie rzucić się na pomoc potomkowi. Wojowniczka znów popchnęła kociaka w kierunku przepaści. Został już tylko niecały ogon kociaka.
- Stój! - syknęła zdesperowana. - Przestań! - nieprzestawała syczeć. Rzuciła się na mnie by dotrzeć na gałąź i wyrwać kociaka. Szybko kopnąłem ją w brzuch i wylądowała niedaleko pobliskiego drzewa. Kociak próbował wejść na środek gałęzi, ale Blada nie pozwalała mu na to. Widząc poczynania samotniczki położyła łapę na maluchu. Nieznajomy zaczął syczeć. Chyba podejrzewał, że tak naprawdę nic nie zrobimy młodemu. Przeskoczył nade mną i zaczął się wspinać. Szybko skoczyłem za nim i dosięgłem jego stopy. Najpierw wbiłem pazury i pociągnąłem w swoim kierunku, a następnie wbiłem zęby i cisnąłem nim w kierunku ziemi. Mało brakowało, a byłby już na gałęzi. Zeskoczyłem do niego i uderzyłem go w głowę, dopadła do niego jego towarzyszka. Kociak zaczął głośno miauczeć, bo Blasy Świt kazała zrobić mu następny krok w stronę śmierci.
- Stój! Odejdziemy! - zawołał kocur. Blady Świt chwyciła kociaka za kark i zniosła do opiekunów. Położyła kulkę przed nimi.
- I żebyśmy was tu więcej nie widzieli. - syknęła. Zaczęli odchodzić w pośpiechu, kiedy zniknęli w paprociach wygładziłem sierść na karku.
- Wracajmy już, trzeba powiedzieć o tym Srebrnej Gwieździe. - powiedziałem. Kotka pokiwała głową.

<Blady Świcie?>

Od Srebrnej Łuski

Od rana byłam na polowaniu, szczególnie ćwicząc sztukę polowania na króliki. Otworzyłam szeroko pysk aby łatwiej wyczuć jakieś z tych zwierząt. Szczęście mi nie sprzyjało, wyczułam jedynie mysz która była w zaroślach. Powoli się skradając uważałam aby jej nie spłoszyć, wyskoczyłam szybko, i pochwyciłam mysz przednią łapą. Szczęśliwa udałam się do obozu mojego klanu. Podeszłam do górki jedzenia. Miałam już znów się czymś zająć, a zawołano mnie na zebranie klanu.
- Szukam ochotników na patrol granic naszego klanu. Ochotnicy mają się zgłosić do Białej Mgły - miauknęła liderka.
Szybko zastanowiłam się nad propozycją.
- Ummm... Biała Mgło? Ja w sprawie tego patrolu można do niego dołączyć? - zapytałam.
- Pewnie. Jutro z rana przyjdź i czekaj przy wyjściu z obozu. - powiedziała biała kotka.
Powoli przeciągnęłam się i polazłam aby znów zapolować.
- Hej! - zawołał jakiś kot.
Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam szarą i szczęśliwą kotkę. W jej oczach błyskało rozbawienie.
- Gdzie się wybierasz? - zapytała.
- Idę zapolować. - odpowiedziałam półgłosem, jak bym bała się czegoś wystraszyć.
- Huh? Mogę ci potowarzyszyć? - zawołała kotka. - I nazywam się Mysi Nos. - dodała.
- Srebrna Łuska.
- Na co zapolujemy? 

<Mysi Nosie?>

Od Fioletowej Łapy C.D. Drozda

Potruchtałam w stronę kociąt. Dzisiaj Iskrząca Łapa będzie musiała porozmawiać sobie z kimś innym. Ona to nazywa rozmową, ale najcześciej to Jałowcowa Łapa z nią rozmawia a ja się tylko pusto gapię w przestrzeń.
-Cześć!- przywitałam się, a kociaki odpowiedziały mi tym samym.-Jak tam u was?- spojrzałam w stronę ich mamy i kiwnęłam głową na ,,dzień dobry". Tak pięknie wygladała z Sowim Szponem. Ja nie wyobrażałam sobie siebie samej z partnerem. Nie czas teraz na to. Teraz powinnam się skupić na treningu, a nie na partnerze.
-Całkiem dobrze.- powiedziała Słoneczko.
-Opowiesz nam jakąś historię?- zapytała Kora.
-Przepraszam, ale muszę was zmartwić. Nie umiem opowiadać historii. Po prostu żadnej nie znam.
-A mama ci nie opowiadała?- zdziwiła się Sroka.
-Niezbyt. Bo widzisz... Jak byłam mała mieszkałam u Dwunożnych. Ale kiedy tylko podrosłam na tyle, by być bardziej niezależna, sprzedali mnie. Potem w domu innych dwunogów była kotka, która opowiedziała mi o Klanie Gwiazd. Uciekłam i tak trafiłam do Klanu Burzy.- Chwila.... Czy ja właśnie opowiedziałam im historię? Naprawdę lubiłam dzieci Ciemnej Mordki. W szczególności Drozda, ale on mnie chyba niezbyt lubi...
<Drozd?Ty umiesz lepiej pisać :P>

30 stycznia 2017

Od Fioletowej Łapy C.D Malinowej Gwiazdy

Właśnie byliśmy w drodze powrotnej z patrolu. Spotkanie z przywódczynią Klanu Nocy mną wstrząsnęło. W sensie.... To był dla mnie zaszczyt spotkać przywódczynie. Nie wiedziałam, czy tak powinno być, i robie dobrze, czy wręcz przeciwnie, ale tak po prostu czułam. Nagle wpadłam na pomysł.
-Biała Mgło....- mentorka odwróciła głowę w moją stronę.-Czy mogłabym zostać, zapolować, i sama wrócić do obozu?-
-Czy ja wiem.... Nie zabłądzisz?- zapytała zatroskana. Grunt że się zgodziła. Prawie.
-Biała Mgło, nie martw się, przemierzałam już tą drogę wystarczająco dużo razy, by zapamietać drogę do obozu.- może ten pomysł był głupi, ale po prostu potrzebowałam chwili samotności...
-Eh.... No dobrze. Ale masz być przed zachodem słońca.- westchnęła. Kiwnęłam głową na znak podziękowania. Pognałam w drugą stronę, ale uznałam, że to za szybko. Po chwili poczułam królika. Opadłam do pozycji łowieckiej, której uczyła mnie Biała Mgła. Ogon do góry, ty mysi bobku!- wrzeszczałam na do samej siebie w myślach. Królik był mały, ale to zawsze coś. Skoczyłam na niego i...... Zaczęła się z niego sączyć krew. Nie wierzę- złapałam królika! Dla wojownika to by była normalka. Ale dla mnie- wielkie zwycięstwo! Zakopałam go i poszłam szukać dalej. Niestety pózniej już nic nie złapałam. Wróciłam do swojego królika. A nad nim stała...Malinowa Gwiazda. Przywódczyni popatrzyła na mnie.
-N-Naprawdę panią p-przepraszam.... Nie wiedziałam że to już teren Klanu Nocy.... Naprawdę przepraszam... Nic nie knuje! Nikogo ze mną nie ma. Tylko proszę, niech pani nie mówi Białej Mgle!
<Malinowa Gwiazdo? Fioletowa się boi...>

Od Wilczej Duszy C.D. Bzowego Błysku

Zdziwiło mnie pytanie kocura. Tak naprawdę to jeszcze o tym nie myślałam. Jednak ucieszyłam się z propozycji.
- Jasne!- Odpowiedziałam od razu i polizałam partnera po pyszczku. To będzie wspaniałe! Wtulaliśmy się jeszcze w siebie, aż w końcu usłyszałam piski Borsuczka.
- Miamo! Tiato! Zlapelem liśćka!- Wołał z radością w głosie. Uśmiechnęłam się do synka po czym podeszłam do niego. W pyszczku trzymał listek i wymachiwał nim z radością. Bzowy Błysk pochwalił go miłym miauknięciem, a ja wzięłam naszego ''Wojownika'' na legowisko, aby poszedł spać.


Wyszłam z Borsuczkiem i Bzowym z dziupli. Podniosłam pierwszy, lepszy liść z ziemi i zaczęłam się do niego skradać, jakoby był myszą, albo nornicą. Gdy byłam długość lisiego ogona od niego- skoczyłam. Wbiłam pazury w żółto-zielony, pomocny przedmiot i wzięłam go do pyszczka. Synek patrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem, pytającym bezgłośnie ''Ja też mogę?''. Kiwnęłam głową, na znak iż takowej zgody udzielam. Borsuczek, nierównym, chybotliwym krokiem, podszedł do znalezionego przed chwilą liścia dębu, przyczaił się, a zaraz potem skoczył na niego. Jego małe, czarne, lśniące w słońcu pazurki wbiły się w cienką powłokę ''ofiary''. Spojrzałam w jego małe, blado-zielone oczy z aprobatą. Wiedziałam, że jest jeszcze mały, ale gruntem jest, aby chociaż poznał podstawy łowiectwa. Mój partner uśmiechnął się do ''wielkiego łowcy'' i także znalazł jakiś liść, aby ''udać się na polowanie''.



Gdy tylko wróciliśmy Bzowy Błysk udał się na prawdziwe polowanie. Ja za to postanowiłam opowiedzieć synkowi historię i czekałam na Bzowego...


<Bzowy? Na bachory czas...>

Od Drozda

- Ciemna Mordko, Srebrna Gwiazda chciała się z tobą widzieć - mruknął duży, puchaty kocur, zaglądając do żłobka. Nie pojawiał się tu często. Mimo to, Drozd wiedział, że jest bardzo szanowany w klanie. Wydawał się niezwykle potężny, ale to może przez długą sierść. Kocięta zobaczyły już tylko blask jego szarych oczu, bo znikł, tak szybko, jak się pojawił. Karmicielka dźwignęła się na łapy. Pouczyła kocięta, by się nie oddalały, po czym prędko pognała do legowiska przywódczyni. Zapanowała cisza. Rodzeństwo popatrzyło na siebie ze zdziwieniem. Matka nie często je zostawiała. Drozd nie był zadowolony z sytuacji. Skulił się w brzegu legowiska, podkulając łapki. Siostry wręcz przeciwnie, wydawały się podekscytowane. Ciemna Mordka czasami tylko wychodziła z kociętami i oprowadzała je po obozie. Teraz nadarzyła się okazja, żeby samemu trochę pozwiedzać. Uradowana Sroka niczym błyskawica wyskoczyła na zewnątrz. Słoneczko dumnym krokiem ruszyła za nią.
- Mama kazała nam zostać - wydukał wystraszony Drozd.
- Nie bądź tchórzem! - parsknęła Kora i sama również wybiegła na zewnątrz. Brata zaskoczyło zachowanie sióstr. Wydawało mu się, że są bardziej posłuszne poleceniom matki.
Słowa Kory odbijały się echem w jego umyśle. Kocurek nie mógł tak tego zostawić! Z resztą, jeśli mama wróci, będzie na niego zła, że nie zainterweniował. Musi coś zrobić. Pośpiesznie opuścił legowisko. Nieco niepewnym krokiem wyszedł z nory. Było chłodno, zaczynała się Pora Opadających Liści, tak mówili na nią dorośli. Wszystko przybierało inne barwy. Zielone barwy przeistaczały się w pomarańczowe i czerwone. Nawet trzciny i krzewy otaczające obóz pożółkły. Kociak nie zdążył przyjrzeć się dokładniej, bo coś zaciągnęło go w bok. Słoneczko. Patrzyła poddenerwowana w jego błękitne oczy. Jej ogon drgał niespokojnie. Zaraz odwróciła się i wyjrzała z zaciekawieniem zza brzegu żłobka. Wskazała rodzeństwu, by szło za nią. Skierowali się tym razem za norę wojowników. Drozd szedł na końcu grupki, czuł się źle. Miał zatrzymać siostry i wrócić, ale nic z tego wyszło, bo nie miał w sobie tyle odwagi, żeby się postawić. Pozostało mu tylko posłusznie podążać za nimi.
Schowali się ponownie w wysokich trzcinach. Wszyscy przywarli do ziemi, starając się pozostać niezauważonym. Kremowy kocur zastanawiał się, dokąd zmierzają. W końcu, Słoneczko miewała różne pomysły.
Nagle coś z tyłu trzasnęło. Siostry odwróciły się gwałtownie. Patrzyły na niego, albo raczej to, co stało za nim. Drozd zadrżał.
- Co tu robicie? - usłyszał melodyjny głos, bez wątpienia należący do kotki. Przekręcił powoli łeb. Tuż za nim stała Mysi Nos. Nie znał jej dobrze, rzadko odwiedzała żłobek. Wiedział, że jest mentorką Jałowcowej Łapy. Miała ładną sierść, dłuższą na piersi i ogonie. Była wysoka, znacznie wyższa od Ciemnej Mordki. Drozd skulił się. W gardle młodego powstała narastająca gula. Zaczął mruczeć coś niewyraźnie, starając się wytłumaczyć sytuację. Żółte oczy wojowniczki zabłysły, gdy pochyliła się nad kocurkiem. Ku jego ogromnemu dziwieniu nie wyglądała na złą.

<Mysi Nos?>

Od Drozda C.D. Fioletowej Łapy

Rozmowa z nową uczennicą wywołała w Droździe wiele emocji. Bądź co bądź, ale nie były to dobre uczucia. Ogarnął go okropny strach już w momencie, gdy Kora spytała o bitwę. Więc będzie musiał kiedyś walczyć...? Drozd wiedział o istnieniu innych klanów, ale dotąd nie wyobrażał ich sobie. Teraz w jego umyśle powstał wizerunek potężnego, wielkiego kota z długimi kłami i pazurami oraz mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Mógłby go zabić z zimną krwią! Słyszał o Klanie Nocy, który podobno leżał gdzieś blisko Klanu Burzy. Noc - ciemna, chłodna i przerażająca. Z pewnością te koty też takie są! A reszta? Aż strach pomyśleć! I jeszcze polowania. Kto wie, co czyha za obozem? Z pewnością ktoś ostrzy pazury na niewinnych!
Było już późno. O tej porze kocięta spały. Kocurek schował pod siebie łapki. Tylko on nie zmrużył jeszcze oka. Jego siostry leżały tuż obok pozwijane w puchate kuleczki. Przeniósł wzrok na matkę. Miała teraz okazję, by zająć się sobą, więc wolną chwilę zamierzała poświęcić na higienę.
- Mamo... - szepnął młody, wtulając pyszczek w bok dorosłej. - Byłabyś szczęśliwa, gdybym został wojownikiem?
Kotka spojrzała na niego dużymi błękitnymi oczami. Jej pyszczek miał bardzo inteligenty wyraz, ale również było w nim coś miłego i ciepłego. Pochyliła się nad synem, liżąc go między uszami.
- Oczywiście. Urodziłeś się w klanie i tu jest twoje miejsce, ale byłabym gotowa zaakceptować każdą twoją decyzję - nie zrozumiał specjalnie słów matki. Wydawało mu się, że nie wiedziała o co mu chodzi. "Tu jest twoje miejsce". Przecież dobrze o tym wiedział, nie zamierzał opuszczać klanu. - Ale teraz śpij, późno już.
Nie był zadowolony z odpowiedzi, ale posłusznie kiwnął łebkiem, po czym ułożył się wygodnie u boku karmicielki. Już po krótkiej chwili zmorzył go sen.

Gdy otworzył ponownie swoje małe ślepia legowisko było puste. Matka i rodzeństwo gdzieś zniknęli. Podniósł łeb, rozglądając się po żłobku. Zobaczył Ciemną Mordkę siedzącą przy wejściu. Wtulona była w bok dużego, pręgowanego kocura - Sowiego Szpona. Młody wylazł się niezgrabnie z posłania i podreptał w stronę rodziców. Właściwie, nie chciał im przeszkadzać. Wyszedł tylko, bo wiedział, że gdzieś obok matki muszą też być jego siostry. I nie mylił się. Kocięta bawiły się na zewnątrz w swoją ulubioną zabawę. Drozd usiadł na boku, obserwując otoczenie. Nie działo się nic szczególnego. Panowała raczej cisza, większość wojowników znajdowała się poza obozem. Jedni wybrali się na patrol, inni na polowanie czy trening z uczniami. Kociak powrócił myślami do wczorajszego dnia. Wyobraził sobie siebie jako dorosłego kocura. Dużego i silnego, szanowanego w klanie i poza nim. Ah, marzenia. W rzeczywistości obawiał się, że nigdy taki nie będzie. Do tej pory był słaby i bezbronny. Będzie musiał ciężko trenować, by osiągnąć cel.
Z rozmyśleń wyrwał go widok Fioletowej Łapy wchodzącej do obozu. Trzymała w pyszczku niedużego ptaka i wydawała się zadowolona z udanego polowania. Tuż za nią kroczyła Biała Mgła z łupem w postaci jakiegoś gryzonia. Obie kotki skierowały się do stosu zdobyczy, odkładając tam ofiary. Drozd uważnie obserwował mentorkę i uczennicę. Już po krótkiej chwili szara zauważyła, że oczy młodego są zwrócone w jej stronę. Potruchtała radośnie do kocurka i reszty rodzeństwa. Siostry zaprzestały zabawy i podskoczyły do Fioletowej, za to ich brat wycofał się do tyłu. Lubił kotkę, ale z drugiej strony okropnie się jej wstydził.

<Fioletowa Łapa?>

29 stycznia 2017

Od Spadającego Liścia C.D Kruczego Wąsa

   Karmicielki zadziornie broniły Jakubka. Spadający Liść bez wahania skoczył na grzbiet lisa. Wbił w skórę rudzielca kły oraz pazury. Zwierzę jęknęło z bólu. Kruczy Wąs wykorzystał chwilę dezorientacji wroga i zatopił swe zęby w nodze lisa. Przeciwnik szamotał się, aż w końcu zrzucił obydwa kocury. Niestety zaraz dopadły go Kolorowy Liść oraz Bagienny Dzwonek.
- Zabierz stąd Jakubka! - rozkazał zastępca.
Czarny wojownik kiwnął głową. Skoczył w stronę szarego kocięcia, a następnie je złapał za kark i wybiegł z kociarni. W tym samym momencie zauważył, że jeszcze jeden lis penetruje obóz. Zielonooki postanowił umieścić młodą kotkę w dziupli, gdyż tam intruzi jej nie dopadną. Wybił się z tylnych nóg i wskoczył do dziury w drzewie. Położył kociaka.
- Zostań tu - powiedział stanowczo, wyskakując z dziupli.
Kocur zauważył, iż jeden z rudzielców wchodzi do legowiska lidera. Rzucił się pędem w tamtą stronę. Po paru biciach serca znalazł się w środku. To, co zobaczył, przeraziło go. Lis trzymał Agrestową Gwiazdę za kark. Na ziemię spadały duże krople krwi. Lider patrzył na wojownika z lękiem.
- Spadający... Liś... - nie skończył.
Zielonooki, pod wpływem emocji, podrapał zwierzę po pysku. Robił to bardzo szybko i niedokładnie, aczkolwiek skutki były bardzo dobre, ponieważ rudzielec został trafiony w oczy, tym samym ślepnąc. Lis otworzył pysk, ukazując rząd żółtawych kłów. Przywódca opadł na ziemię. Do legowiska wpadła Błyszcząca Łapa oraz Pokrzywowe Serce. We troje zaszarżowali na intruza. Nikt z nich o niczym nie myślał - ich zadaniem było pokonanie wroga.
   Po długim starciu udało się osłabić lisa na tyle, aby nie mógł już nikogo skrzywdzić. Dwoje wojowników oracz uczennica nabawili się paru blizn. Szczególną uwagę mógł zwracać zakrwawiony bark Spadającego Liścia. Trójka kotów wyszła z legowiska lidera. Większość obozu pokryta była krwią. Na środku leżało czyjeś ciało. Lisia Dusza oraz Wilcze Futerko łkały nad tym kimś. Zielonooki zbliżył się do rudych wojowniczek. Jak się okazało, była to Kwiecisty Strumyk. Miała rozpruty brzuch, a jej wnętrzności leżały obok niej. Kocur skrzywił się na ten widok. Uznał jednak, iż ta kocica była najlepszym kotem, który mógł umrzeć. Miała skręconą łapę, przez co wszystko wykonywała gorzej. Ciążyła tylko na klanie. Dzień w dzień jedna zdobycz była przez nią marnowana. A jeżeliby tak policzyć cały księżyc to... To można by było wykarmić tym dwa klany! Wojownik usiadł, wylizując całe futro. Chciał pozbyć się krwi.

<Kruczy Wąsie?>

Od Fioletowej Łapy C.D Białej Mgły

Skok? W sumie to nigdy zbytnio nie trenowałam skoków… No ale co tam, spróbuję. Ukucnęłam, i podeszłam powoli do kopczyka wyobrażając sobie, że to nie ślad po krecie, tylko coś innego. Na przykład mysz. Albo kot. Kiedy już byłam na dobrej odległości, wczepiłam się pazurami w ziemię. Zaczęłam na zmianę kucać i delikatnie się wyprostowywać, jakbym chciała sprawdzić swoją ‘’sprężystość’’, aż znowu opadłam do pierwotnej pozycji. Wystrzeliłam do góry i szybko się ustawiłam tak, by przednie łapy były na dole, a tylne prawie na górze. Wyglądałam całkiem jak kreska (o taka! /). Szło mi całkiem dobrze, ale, niestety, nie wpadłam, jak planowałam, do kopczyka, tylko trochę obok, na kupkę trawy. Obróciłam się i popatrzyłam z nadzieją na mentorkę. Naprawdę się starałam, chciałam wyjść jak najlepiej, ale jak zwykle coś sknociłam. Jak zwykle, byłam na siebie zła. –No i jak? Aż tak źle?- zapytałam mentorkę.

<Biała Mgło? Wiem że koszmarnie, ale chociaż oryginalnie>

Od Kruczego Wąsa


Lekki, chłodny wiatr przedarł się do legowiska wojowników. Leniwie otworzyłem oczy, panowała całkowita ciemność. Jeśli wszyscy śpią co mnie obudziło? Ostrożnie wstałem z miękkiego mchu. Otworzyłem pysk i wciągnąłem powietrze. Coś było w obozie, znałem ten zapach. Nagle za drzewem mignęła ruda kita. Rozejrzałem się po legowisku, najbliżej mnie leżał Spadający Liść. Szturchnąłem kocura lekko łapą. Pierwszy raz, nic. Powtórzyłem to tym razem trochę mocniej. Tym razem czarny wojownik otworzył soczyście zielone oczy.
- He? Kruczy Wąsie, czemu mnie budzisz? - Zaspany ton kota momentalnie zmienił się, gdy zobaczył moją lekko przestraszoną minę. Zmęczenie zniknęło z jego ciała.
- Lis, za drzewem przy legowisku Agrestowej Gwiazdy jest lis. Musimy obudzić resztę wojowników i uczniów, może i lisy są samotnikami, jednak jeśli jest to samica, gdzieś mogą być również młode. Nawet one mogą być zagrożeniem - szeptałem do mojego dawnego terminatora, on tylko kiwnął głową i skierował się w stronę Kwiecistego Strumienia oraz Kasztanowej Kropli.
Skierowałem się w stronę Sójczego Pióra i Lisiej Duszy. Szturchnąłem rudą kotkę w lewy bok.
- Wstawajcie, musimy obudzić uczniów. - Powiedziałem nie podając dwójce żadnego powodu.
- Po co? Jeszcze noc - Lekko oburzony ton Lisiej Duszy nie przypadł mi raczej do gustu, spojrzałem na nią zmieszany.
- Nie ma czasu na tłumaczenie i tak już straciliśmy za dużo czasu. Szybko! - podniosłem głos i wybiegłem z legowiska, słyszałem za sobą jak biegnie reszta.
Nagle coś przemknęło mi przed pyskiem. Odwróciłem się w stronę "tego czegoś", jak można sie było spodziewać, był to rudy drapieżnik. Zmierzał w stronę kociarni.
- Obudźcie Błyszczącą Łapę i Agrestową Gwiazdę, Spadająca Łapo ty chodź ze mną. - rozkazałem i pędem ruszyłem w stronę zwierza.
Ruda kita właśnie zniknęła w gąszczu paproci. Przyśpieszyłem do sprintu, razem z kocurem wpadłem do kociarni. Bagienny Dzwonek oraz Kolorowy Liść agresywnie machały łapami, chcąc odpędzić drapieżnika. Za szylkretową królową kulił się mały szary kształt, gdyby nie było tu kotek Jakubek dawno by nie żyła.

<Spadek? dawaj, rozkręć to jakoś>

Od Bzowego Błysku C.D Wilczej Duszy

Wszedłem do dziupli z królikiem w zębach. Na miejscu zastałem płaczącą Wilczą Duszę. Szybko do niej podbiegłem. Wypuściłem zwierzynę z pyska i przytuliłem się do partnerki.
- Co się stało? - spytałem.
- T-To nic ta-takiego. - szlochała.- Tyl-ko-ko przypomniałam s-sobie jak to z-zabili m-mojego o-ojca.
- Nie płacz już. Nad rozlanym mlekiem nie warto. To zdarzyło się wiele księżyców temu. Mój tata zawsze mówił ,,Lepiej nie rozdrapywać starych ran". Żyjmy teraźniejszością i przyszłością, bo przeszłości już nie da się zmienić.
- Masz rację. Musimy żyć przyszłością. - kotka powoli zaczęła się zbierać do kupy.
Po chwili zaczęła wylizywać się z łez. Ja kontem kątem oka zauważyłem, że Borsuczek bawi się listkiem. Podszedłem do niego i przykucnąłem.
- Borsuczku, pokazać ci jak się poluje? - spytałem malca.
Ten potrząsnął głową na tak. Zacząłem skradać się do martwego królika, jakby był żywy. Po chwili skoczyłem na niego. Obróciłem się do malca.
- Widzisz Borsuczku? Tak się poluje. Teraz ty spróbuj z tym listkiem.
Usiadłem, czarna kotka obok mnie. Zaczęliśmy obserwować malca jak nie udolnie próbuje złapać listek. W pewnej chwili pomyślałem - Jak to jest posiadać własne potomstwo? Chciałbym je mieć, ale nie wiem czy Wilcza się zgodzi... Będę musiał się jej zapytać. Ale jeszcze nie teraz.
***
Kilka wschodów i zachodów słońca później nadarzyła się okazja. Był to piękny słoneczny dzień. Borsuczek bawił się gdzieś w rogu dziupli, a ja i moja partnerka patrzyliśmy na niego wtuleni w siebie. W pewnym momencie zacząłem rozmowę:
- Wilcza...
- Tak? - spytała.
- Pamiętasz jak kilka wschodów słońca temu rozmawialiśmy o rodzinie?
- Pamiętam.
- I... Tak się zastanawiam czy... Chciałabyś mieć ze mną dzieci?

<Wilcza Duszo? <3 nie trochę za wcześnie? Przecież macie już jednego kociaka, który nawet nie dorósł do wieku uczniowskiego...>

28 stycznia 2017

Od Bladego Świtu C.D Rozmytego Pyłu

Blady Świt nastroszyła sierść i uważnie obserwowała każdy ruch samotników. Obydwoje mieli długie futro - jedynie malec posiadał krótkie. Kocię wtuliło się w matkę, a ta go polizała pomiędzy uszami. Błękitnooki kocur był dosyć sporych rozmiarów, co oznaczało, iż walka z nim nie będzie należeć do łatwych. Aczkolwiek dwa koty raczej uporają się z nimi, bo przecież karmicielka nie będzie walczyła, tak? No chyba, że jest na tyle głupia, aby pozostawić własnego potomka w szale bitwy.
Rozmyty Pył stanął obok towarzyszki. Obydwa burzowce były przygotowane do ataku.
- Czego tu szukacie? - syknęła łaciata wojowniczka.
- Na pewno nie kłopotów... - odparł samotnik.
Blady Świt parsknęła śmiechem. 
- W takim razie nie musieliście wkraczać na nasze tereny - rzekł Rozmyty Pył. 
- Lepiej idźcie stąd, mysie bobki, jeżeli wam życie miłe - prychnęła biało-czarna kocica.
Duża, czarna karmicielka fuknęła na wojowniczkę Klanu Burzy. Ta tylko uczyniła ten sam gest. Sytuacja była napięta.
- Hej, hej! Rozwiążmy to pokojo... - nie dokończył, ponieważ druga samotniczka przerwała mu.
- Spadajcie stąd, wronie strawy! - krzyknęła matka - Oddajcie nam zająca, to odejdziemy, a jak nie... - dodała trochę spokojniej widząc, iż jej syn boi się.
- A jak nie, to co? Byle samotnik nie będzie nam rozkazywał! - syknął oburzony, pręgowany kocur.
- Pająki zasnuły wam mózgi? A może macie pszczoły w głowie? Wasza głupota jest po prostu... komiczna - stwierdziła Blady Świt z pogardą - Z łatwością przerobimy was na mysi wiór.
Nerwy samotniczce puściły. Skoczyła z wysuniętymi pazurami na łaciatą kocicę. Ta jednak z łatwością uniknęła ataku. Rozmyty Pył zaszarżował na drugiego kocura, tym samym przygwożdżając go do ziemi. W ten sposób długowłosy wojownik unieruchomił przeciwnika i mógł mu zadać silny cios.
- Wilcza Duszo! - zawołał samotnik.
Czarna kocica popatrzyła na swojego przyjaciela, po czym szybko pobiegła mu na pomoc. Blady Świt rozejrzała się. Co za mysi móżdżek! Jak można zostawić swoje kocię same? Biało-czarna wojowniczka wykorzystała ten fakt i skoczyła w stronę młodego. Chwyciła czarnego malca za kark i wskoczyła na drzewo. Przekonają włóczęgów, aby odeszli, a w tedy odzyskają swe dziecko. Tym sposobem unikną niepotrzebnego rozlewu krwi.

<Rozmyty Pył? Wybacz, że tyle czasu czekałeś>

Od Wilczej Duszy C.D Bzowego Błysku

- Chętnie.- Odparłam.- Moją mamą była Stokrotkowy Płatek, ojcem- Kamienne Serce. Barta poznałeś osobiście. Ogólnie moja mama uczyła nas Medycyny, tata nie poświęcał nam dużo czasu, ale był zajęty. To on nas utrzymywał, nas i swoje uczennice... Miał ich trzy... Spotkałam jedną z nich kilka księżyców temu. Była bezczelna! Rzucała obelgami na imię mojego ojca... Dobrze, wystarczy.- Skończyłam. Polizałam Bzowego między uszami i przytuliłam się do niego.


Bzowy Błysk wyszedł na polowanie. Borsuczek bawił się liściem dębu, a ja wpatrywałam się w korę i zatapiałam we wspomnieniach z dzieciństwa. Przypomniałam sobie mamę... Czarno-białą kotka o blado-zielonych oczach... Oh, jak ja ją kochałam! Ona cały czas się nami zajmowała i... W sumie trochę ją rozumiem, że mówiła czasami o tacie ''Oh, on nigdy mi nie pomaga! Jedyne co ten mysi móżdżek robi to zajmuje się tymi Uczennicami! Tylko nas naraża! (...)''. Westchnęłam na te wspomnienia. Pamiętam ten dzień doskonale. Ten dzień... kiedy umarł. Zaczęłam płakać. Do dziupli wszedł w tym momencie mój partner.

<Bzowy?>

Od Białej Mgły C.D Fioletowej Łapy

Rozdzieliliśmy się. Lamparci i Iskrząca Łapa poszli uczyć się polowania na południe, my na północ. Gdy znalazłyśmy się w odpowiadającym nam miejscu, zaczęłam uczyć jej skradania się.
- Jak podkradałabyś się do królika? - zapytałam.
- No, najpierw... - chciała odpowiedzieć Fioletowa Łapa, ale jej przerwałam.
- Możesz pokazać?
Fioletowa przykucnęła na łapach i ruszyła powoli do przodu. Zauważyłam, że ogonem szura po ziemi i całą uwagę skupiając na poruszaniu się, nie rozgląda się ani nie węszy.
- Dobra, starczy. - Fioletowa wstała. - Ogólnie całkiem dobrze, ale ogon położony na ziemi też wydaje dźwięki. Ofiara mogłaby cię przez to usłyszeć. No i wiem, że na razie samo skradanie jest wystarczająco zajmujące, ale postaraj się też zwracać uwagę na otoczenie. Inaczej ty się zapatrzysz na ofiarę, a tymczasem wrogi kot cię zaatakuje i to ty będziesz ofiarą. Pokażę ci, jak to się mniej więcej powinno robić. Ale nawet ja nie robię tego całkiem idealnie. Uczymy się cały czas, co nie?
Przybrałam wyuczoną pozycję i cicho ruszyłam do przodu, węsząc i nasłuchując. Przyznam, że w obecności ucznia nieco się stresowałam, że coś zepsuję. Z resztą z każdym tak mam. "Jak ktokolwiek patrzy, to musi być idealnie", czy coś.
Fioletowa patrzyła uważnie na moją prezentację i gdy z powrotem się podniosłam, zaczęła stosować się do moich zaleceń. Było znacznie lepiej, ale trochę gwałtownie ruszała głową, gdy coś zauważyła. Szczerze mówiąc, mój mentor nigdy nie mówił, że to źle i jeśli tak, to dlaczego, bo ja akurat tak nie robiłam, ale wiedziałam, że za szybki ruch ktoś może zauważyć. Ja zazwyczaj tylko lustrowałam otoczenie oczami, nie całą głowa, chociaż jeśli Fioletowa będzie to robić wystarczająco powoli, to chyba dobrze.
- Zwolnij trochę - powiedziałam, a uczennica zaczęła przemieszczać się jeszcze wolniej. Uśmiechnęłam się rozbawiona. - Nie, miałam na myśli głowę!
Kotka posłuchała.
- No, teraz nie widzę żadnych błędów techniki. Wystarczy jeszcze tylko ćwiczyć i pamiętać o tym, co powiedziałam. To teraz skoki... - rozejrzałam się, szukając odpowiedniego celu. Zobaczyłam niewielki kopczyk kreta. - Tam, widzisz tą kupkę ziemi? To kopiec kreta. Skocz na nią. - poleciłam jej. - Chcę zobaczyć twoją technikę.

< Fioletowa? >

Od Czarnego Piórka C.D Wspomnianej Łapy

   Kocica zerwała się z miejsca, słysząc donośny głos Malinowej Gwiazdy. Cóż chciała? Mianować swoje kocięta na uczniów? Nie, są jeszcze za młode. W takim razie nadać aktualnym terminatorom wojownicze imiona? To chyba również nie to, lecz ta opcja była już bardziej prawdopodobna. Czarne Piórko usiadła pod Leżącym Drzewem i obserwowała zbierające się wokół niej koty. Liderka zaczęła coś tam mówić o zmienieniu mentorów Wspomnianej Łapie i Chłodnej Łapie. Właściwie to wojowniczka skupiła się tylko na pierwszej części - w tej, w której Malinowa Gwiazda dawała nowego nauczyciela pręgowanej terminatorce. Czarne Piórko doszła do wniosku, iż dopiero teraz przywódczyni zorientowała się, że Srebrny Pysk oraz Ciepła Pieśń są królowymi. Co za wstyd!
   Odchodząc od Wspomnianej Łapy, czarna kocica przypomniała jej o nocnym spotkaniu nad rzeką. Uczennica kiwnęła swej nowej mentorce twierdząca głową, kierując się do legowiska uczniów. Zapewne chciała pogadać z przyjaciółmi. Ah... Czarne Piórko nigdy nie zawarła żadnej znajomości z innymi uczniami. Po prostu była w tedy troszkę zagubiona. Jej jedynymi towarzyszami byli Płomienna Pręga, Nakrapiany Kwiat i Srebrny Pysk. Do pozostałych czuła wielką niechęć - jakby cały klan składał się tylko z tych czterech kotów.
 
   Czarne Piórko czekała przy rzece. Większość klanowiczów zapewne już spało, więc nie będą przeszkadzać. Po jakimś czasie zjawiła się Wspomniana Łapa. Usiadła przed swoją nową mentorką. Miała w sobie trochę więcej energii, jednak nadal pozostawała przygnębiona faktem braku jednego oka.
- Na czym skończyłyśmy? - zapytała wojowniczka.
Chciała sprawdzić, czy pręgowana uczennica coś zapamiętała. No bo przecież jaki by był sens kończenia opowieści, kiedy Wspomniana Łapa nawet nie zna jej początku?
- Em... Jakaś przepowiednia chyba... - odparła niepewnie.
Czarne Piórko potwierdziła jej słowa skinięciem głowy.
- No więc tak... Medycy otrzymali przepowiednię na temat Spopielonego Pyska. Oznaczała ona tyle, iż żaden kot z klanu nie może go zaatakować - nawet, jeśli będzie w obozie. Nie zapominajmy, że w klanach również są koty nieprzestrzegające kodeksu wojownika. Takim sposobem znalazł się również w naszym obozie. Klan Gwiazdy chciał dobrze, lecz po jakimś czasie Spopielony Pysk sprzeciwił się im. Był dosyć leniwym kocurem, więc nie chciało mu się łazić po całym lesie i zaczepiać każdego kota. Dlatego Gwiezdni uznali, iż nie zasługuje już na życie. Polecili kilku samotnikom zabicie go, a w zamian po śmierci mieli trafić na Srebrną Skórkę. Oczywiście przystali na tą propozycję i pewnego dnia zaczaili się na Spopielonego Pyska. On jednak był chytry, więc przygotował pułapkę - a mianowicie czekał przy borsuczej norze. Miał za sobą już dużo księżyców, więc tak czy siak niedługo umarłby, ale chciał pokazać Klanowi Gwiazdy, że nie da sobą rządzić. Tym sposobem zapędził swych wrogów w kozi róg, a sam uciekł. Jak według ciebie powinno potoczyć się jego dalsze życie?

<Wspomniana Łapo?>

Od Malinowej Gwiazdy C.D Fioletowa Łapa

Co?
Biała Mgła się właśnie przede mną ukłoniła, co jeszcze bardziej nasiliło moje wątpliwości. Nie pasowało mi to do charakteru kotki, którą znałam ze zgromadzeń już za czasów kiedy byłam jeszcze Łapą. Machnęłam nerwowo ogonem, posyłając krótkie spojrzenie białej zastępczyni. Nadal to wszystko wydawało się dziwne. Normalnie było przed chwilą, bo być może po prostu patrolowali granice, ale teraz coś wychodziło poza pewną granicę. Kiwnęłam głową do mojego patrolu, ruszając dalej granicą. Nadal obserwowałam z daleka sylwetki czterech kotów.
-Dlaczego nic nie zrobiłaś - syknął po chwili Gepardzie Futro, a ja spojrzałam na niego. Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy i nie odzywaliśmy się. W końcu postanowiłam się odezwać.
-Oczywiście, że nic nie zrobiłam. Chciałam tylko zobaczyć, jak na mnie zareagują. Idź i śledź ich, ale nie wychodź za granicę. Nie posuniemy się do tego.
Czarny kocur kiwnął głową i po chwili zniknął za krzakami. Zaczęłam iść dalej z szarym kocurem, aż w końcu doszliśmy do obozu. Zastałam tak siedzącego Gepardzie Futro. Kiedy tylko mnie zobaczył, poderwał się i do mnie podszedł. Wydawał się być zdziwiony, ale jego ogon drgał.
-Nie robili nic podejrzanego
Zmrużyłam oczy zastanawiając się intensywnie o tym wydarzeniu. Dobrze, czyli nic wielkiego nam nie grozi, nie naruszali granic ani nic z tych rzeczy. Chyba, że wyczuli kocura i postanowili przyjść tam kiedy indziej. To też jest możliwe. Postanowiłam wyjść na jakieś polowanie, więc skierowałam się w stronę rzeki. Złowiłam tam karpia i dwie płotki, które zakopałam pod ziemią zaraz obok rzeki. Rozglądnęłam się szukając jakiejś zdobyczy, aż do moich nozdrzy dotarł zapach zająca. Dziwne, zające u nas... Pokręciłam głową ze zdumieniem, ale nadal czułam to stworzonko. Zaczęłam podążać za tym zapachem, aż doprowadził mnie do granicy naszego terytorium. Tutaj zapach był najbardziej wyraźny. Zaczęłam kopać w ziemi, aż zobaczyłam stworzonko, które było całe posklejane krwią. Pachniało stłumionym zapachem Klanem Burzy - skąd to się tutaj wzięło?

<Fioletowa Łapo? Oczywiście, to pewnie nie wasza sprawka, znam dobre wytłumaczenie :3>

Od Mysiego Nosa

No, co. Myślicie, że się tylko lenię i nie wystawiam nosa poza obóz? Jeżeli tak myślicie, to jesteście w wielkim błędzie. Dlaczego ja akurat mam taka być. Uwielbiam wprost przygody i wycieczki, a przechadzki to już w ogóle. Nie żeby coś, polować też lubię i potrafię. Chociaż trzy zdobycze na stosie są starannie wyszukane w runie leśnym i szybko zabite. Choć nie wiadomo, bo wiewiórki na przykład nie chowają się zaraz przy ziemi, tylko wysoko, wysoko na drzewach. Ale noł problemo! Rozmyty Pył nauczył mnie jak wspinać się na drzewo, więc umiem złapać też te rude stworzonka z puchatą kitą. Wsparta długimi przemyśleniami wstałam i wyszłam z Zacienionej Nory i już miałam skierować się do wyjścia, kiedy coś pstryknęło mi w głowie. O czymś zapomniałam, znowu. Tylko o czym? No oczywiście. Zapomniałam o moim uczniu. Od razu zmieniłam kierunek i zaczęłam iść w stronę legowiska terminatorów. Akurat jak byłam blisko wyszedł z niej Jałowcowa Łapa.
-Pamiętaj! Wstawaj tak jak wstaje słońce, ono na Ciebie nie zaczeka. Chociaż szkoda, sama wolałabym wstawać dopiero o szczytowaniu. - Zaśmiałam się wesoło, popychając swoim puchatym ogonem młodego. I wtedy podeszła do nas Biała Mgła. Posłała mi krótkie spojrzenie zaraz potem mówiąc, że mam iść na patrol razem z Jałowcową Łapę i jakimś wojownikiem na poranny patrol. Nie powiedziała jakiego, co z pewnością oznaczało, że mogę go sama wybrać. Dobrze, mój brat Lampartek na pewno będzie z tego zadowolony, jeśli go wybiorę. On wprost uwielbia być przydatny dla klanu. Albo takie po prostu sprawia wrażenie.
-Lamparci Kroku!
Czarny kocur akurat jadł jakąś mysz, bo pewnie był już na polowaniu i zgłodniał. Nie rozumiem jak można tak wcześnie wstawać... Mój brat pojawił się już zaraz obok mnie. Oho ho, czyli możemy iść. Wyszłam pierwsza z obozu, a za mną mój uczeń i brat. Skierowałam się w stronę Drogi Grzmotu, której stłumiony dźwięk zaczął szumić w uszach. 
-Co to jest? - Zawołał błękitny kocurek, a ja spojrzałam przed siebie. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze, a zza drzew widać było czarny pas.
-To Droga Grzmotu. Zbudowali ją dwunożni, chyba wiesz co to jest? To duże stwory, które chodzą na dwóch nogach i nie mają futra. Karmią złapane koty, mysimi bobkami... Przejeżdżają tutaj potwory dwunożnych.  
Wspominając o pieszczochach spojrzałam ponuro i smutno na Lamparci Krok, szybko jednak wgoniłam z głowy wspomnienia. Tego już nie ma.  
-ODSUŃ SIĘ! - Wrzasnął po chwili mój brat, a ja spojrzałam z przerażeniem jak nadjeżdża z oddali potwór. Jałowcowa Łapa stał niebezpiecznie blisko drogi, ale słysząc ostrzeżenie odskoczył w tył, jeżąc sierść. Czerwony stwór przejechał na Drodze Grzmotu, a jego smród uderzył mnie w nos. Fe! 

 <Jałowcowa Łapo? Lamparci Kroku?>

Od Srebrnego Pyska C.D. Wspomnianej Łapy

- Na osty i ciernie! - wykrzyknęła swoim ochrypłym głosem Srebrny Pysk. - To ty nie wiesz? Och! Jakie to fatalne! Jak teraz o tym pomyślę... Wiesz, Wilcza Róża była moją mentorką.
- Naprawdę? - Wspomniana Łapa była szczerze zaskoczona.
- Tak. Przydzielono mnie jej jeszcze za czasów Czarnej Gwiazdy. Muszę ci powiedzieć, że nie byłam wtedy pocieszona tym wyborem. Chciałam, by szkolił mnie jakiś wielki wojownik jak Wieczorny Blask, albo Wodny Ogon... Ale oni mnie nie lubili. I cieszę się, że nie byłam trenowana przez żadnego z tych snobów!
- Czyli moja mama nie była wielką wojowniczką? - zapytała Wspomniana Łapa ze smutkiem w oczach.
- Niestety moja droga... Była pieszczoszką, która dołączyła do Klanu Nocy i została tu ciepło przyjęta. Ale umiała wiele i wiele mnie nauczyła. Zawsze byłam jej za to wdzięczna. Szybko ukończyłam trening.
- A potem?
- Potem ni stąd ni zowąd moja mentorka i przyjaciółka spodziewała się kociąt. Nigdy nie powiedziała, kto jest ich ojcem.
- To zupełnie tak jak ty!
- Tak... Masz rację... Właściwie to twoja matka mnie do tego zainspirowała. On ich nie chce. Są moje, jego nie obchodzą.
- W klanie jest tylko pięć kocurów... - Uczennica skierowała swe myśli na inny temat. - Czemu nie powiesz, który jest ojcem?
- Mówię po raz wtóry, on ich nie chce - prychnęła Srebrny Pysk. - A ty się mylisz. W Klanie Nocy jest sześć dorosłych kocurów. Nie policzyłaś Szczawiowego Pąka.
- To on jest ojcem?
- Nie wysilaj się - powiedziała chłodno królowa. Nagle Strumyk zawołała i jej matka musiała zabrać maluszka z legowiska Malinowej Gwiazdy. Dzieci liderki były od małej potomkini Czarnej Gwiazdy dwa razy większe. Srebrny Pysk cicho skarciła starszaki za znęcanie się nad młodszą kuzynką, po czym zabrała ją do swojego legowiska. Ułożyła się wygodnie i poprowadziła ją do sutków, aby móc ją nakarmić.
- A masz może jakieś podejrzenia... Co do tego kto jest moim ojcem? - zapytała nagle Wspomniana Łapa. Srebrny Pysk zmarszczyła nos.
- Nigdy nad tym nie myślałam - przyznała szara królowa. - Twoje rodzeństwo miało sierść po matce... Tylko ty byłaś inna. Dopiero teraz, kiedy patrzę na ciebie... Nie, to nie ma sensu.
- Co? O czym mówisz? - dociekała uczennica.
- Przypominasz mi z wyglądu jednego kocura, ale on nie mógł być twoim ojcem. To zupełnie wbrew jego naturze.
- Kogo masz na myśli?
- Nie rób sobie nadziei, ale czasami, kiedy patrzę na ciebie widzę Wodną Gwiazdę. Tylko takiego mniej paskudnego. To głupie. On z Wilczą Różą? Bez sensu! Ale wiele na świecie kotów takich jak on. Sam był kopią swojej matki, a jak powiedział mi raz Czarna Gwiazda nawet moja matka miała podobną maść.
W tym momencie musiały przerwać rozmowę, gdyż wróciła Ciepła Pieśń i Wspomniana Łapa znów musiała opowiadać o nieszczęsnym zającu.

27 stycznia 2017

Od Czarnego Piórka C.D Srebrnego Pyska

Na pysku kotki zagościł jeszcze większy uśmiech. Dla niej, pochwały od Srebrnego Pyska są czymś wyjątkowym, szczerym. Gdyby tak porównać pierwsze spotkanie tych kocic do teraźniejszości, to można by rzec, iż w tedy skoczyłyby sobie z wysuniętymi pazurami do gardeł, a teraz nawet nie śmiałyby podnieść łapy na drugą. Dlatego nie warto osądzać kogoś na pierwszy rzut oka. Czarne Piórko za młodu myślała, że srebrzysta wojowniczka jest aroganckim i egoistycznym kotem, chwalącym się tym, iż jest potomkiem Czarnej Gwiazdy. A tu co się okazało? Nauczyła ją wszystkiego, co potrafiła - ba! Nawet jeszcze więcej.
- Nie przesadzaj, Srebrny Pysku... Klan Nocy ma równie dobrych, a nawet lepszych wojowników ode mnie - odparła - Spójrz na przykład na Wieczorny Blask - to kocur silny oraz ogromny. Na pewno sieje pośród innych klanów postrach - stwierdziła.
Szara karmicielka prychnęła z pogardą, słysząc imię swojego kuzyna. Czarne Piórko kiedyś była przy tym, jak obydwa te koty kłóciły się o coś. Po reakcji Srebrnego Pyska mogła ocenić, iż niezbyt za sobą przepadają, lecz zastanawiała się dlaczego. Tak czy siak ta myśl szybko wyleciała jej z głowy, słysząc dziwne burknięcie. Czarne Piórko od razu się opamiętała.
- Zaczekaj  tu, Srebrny Pysku! - poleciła karmicielce.
Wojowniczka wyskoczyła z legowiska matek, a następnie pobiegła do stosu zdobyczy. Właśnie w tym momencie czuła się jak uczeń. Bardzo irytowało ją zachowanie terminatorów Klanu Nocy, którzy nie przestrzegali kodeksu wojownika. Lecz cóż ona mogła poradzić? No właśnie, nic.
   Kotka chwyciła dwa łososie w pysk i wróciła do kociarni. Nigdy właściwe nie pytała swej dawnej mentorki o ulubione mięso, więc wybrała coś na chybił trafił. Srebrny Pysk popatrzyla na nią z lekkim zdziwieniem. Czarne Piórko położyła przed szarą karmicielką ryby.
- Proszę, zjedz to. Nie powinnaś przecież być głodna - powiedziała troskliwie.

<Srebrny Pysku? Wybacz za błędy ale pisałam końcówkę na telefonie...>

Od Bzowego Błysku C.D. Wilczej Duszy

Podszedłem do Wilczej z myszą, którą miała zjeść.
- Zjedz ją. - powiedziałem.
Kotka uśmiechnęła się do mnie i zaczęła jeść.
- Możesz coś opowiedzieć o swojej rodzinie? - spytała między kęsami.
- Hm... Wiesz boję się, że mnie wyśmiejesz. Ty jesteś dzikim kotem zapewne od kilkunastu pokoleń, a ja... kotem domowym. _ ostatnie słowa powiedziałem tak cicho, że nie usłyszała.
- Możesz powtórzyć?
- Kotem domowy no...
Kotka na chwilę zamilkła, ale po kilku uderzeniach serca zaczęła się lekko chichotać. Szturchnęłam ją lekko łapą.
- Ej... To nie jest śmieszne. - powiedziałem.
- Na prawdę jesteś kotem domowym? - spytała rozbawiona.
- Kiedyś byłem. Uciekłem, bo życie pieszczoszka Dwunożnych mi się przejadło. Zostałem Samotnikiem, bo jeszcze wtedy, gdy uciekłem nie wiedziałem o Klanach. Moja matka była kotką wystawową.
- Kim?
- Kotką wystawową. Jeździła z Dwunożnymi w różne miejsca, gdzie były inne koty. Tam trzeba robić to co karzą ci ludzie i za to zdobywa się takie małe srebrne lub złote kółka. Są one dla Dwunożnych bardzo cenne. Ojciec za to był mieszańcem. Nie był kotem wystawowym. Lubił szlajać się po okolicy. Kilka razy był w lesie i nam to opowiadał. Miałem jeszcze rodzeństwo. Brata Chris'a i siostrę Anabel. Anabel była podobna do matki, a Chris do ojca. W końcu Dwunożni oddali Chris'a swoim znajomym, którzy mieszkali nie daleko. Może teraz ty opowiesz coś o swoich korzeniach?

<Wilcza Dusza?>

Od Wspomnianej Łapy C.D. Srebrnego Pyska

Szara kotka zamilkła. Nie chciała denerwować Srebrnego Pysku, więc grzecznie przeprosiła za pytanie i zamyśliła się.
- Srebrny Pysku...? A ty znałaś dobrze Szczurzą Skórkę?
- Nie za dobrze, czemu pytasz?- Królowa wydała się wyprowadzona z tropu. Wspomniana Łapa przysunęła się bliżej kotki.
- Bo ona była moją mamą.- Odparła z niekrytym zdziwieniem, które spowodowało to, że Srebrny Pysk nie znała jej mamy zbyt dobrze.
- Kto ci naopowiadał tych głupstw? Twoją matką nie była Szczurza Skórka, tylko Wilcza Róża!- Odpowiedziała Srebrny Pysk. Wspomniana Łapa była zszokowana. Od wczesnych, kocięcych księżyców opiekowała się nią przecież Szczurza Skórka, a nie Wilcza Róża, której młoda nawet nie poznała! Była przecież pewna, że to łysa Królowa jest jej matką, ba! Dałaby sobie za to łapę uciąć... Ale prawdę mówiąc po tej łapie nie zostałoby wiele, bo Srebrny Pysk mówiła prawdę. Szara Uczennica jednak wciąż nie mogła tego pojąć.
- A... A kim ona jest?


<Srebrna?>

Od Wilczej Duszy C.D. Bzowego Błysku

Bzowy Błysk położył się na ziemi. Podeszłam bliżej i zaczęłam oglądać jego rozdarty bok. Po chwili wskoczyłam po dziupli, wyjęłam z zagłębienia w korze potrzebne zioła i pajęczynę. Kiedy skoczyłam z powrotem do partnera niemal natychmiast obłożyłam jego rany ziołami i oplotłam pajęczyną. Kiedy opatrunek był gotowy kiwnęłam Bzowemu głową. Kocur wstał. Polizał mnie między uszami, a ja przytuliłam się do niego. Zamruczałam. Nagle usłyszałam miauknięcia synka:
- Mano! Mano! Chłoć tjutaj! Liśćki latajo!- Krzyczał uradowany. Kiwnęłam Bzowemu Błyskowi na znak, iż idę do malca. Kiedy wskoczyłam do dziupli, Borsuczek bawił się miętą. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wykorzystam ten moment, aby opowiedzieć mu o niej co nie co. Podeszłam do kociaka.
- Synku, wiesz co to za roślina? To mięta. Idealna na ból brzucha. Można ją rozpoznać po zapachu.- Zaczęłam. Młodziak słuchał o listkach. Widać było zaciekawienie na jego małym pyszczku.
- A teraz inny temat. Chciałbyś posłuchać o swoim dziadku?- Spytałam. Borsuczek, choć nie chętnie, kiwnął łebkiem. Zatopiłam się we wspomnieniach z opowieści Kamiennego Serca i... znalazłam jedną, bardzo ciekawą.
- Dobrze synku. Wiesz, twój dziadek a mój ojciec był wielkim Wojownikiem! Opowiadał mi jak to miał władzę nad Klanem! Ale wtedy te wypierdki okazały się za słabe do walki! Do walki przeciwko ''liderowi'' tamtego Klanu. Kamienne Serce został wygnany, ale wiedział doskonale jaką taktykę obrać i...- Nie skończyłam, ponieważ Borsuczek zasnął. Liznęłam go po główce i ułożyłam się. Po chwili podszedł do mnie Bzowy Błysk z tą myszą.

<Bziku?>

Od Srebrnego Pyska C.D. Wspomnianej Łapy

Srebrny Pysk była zaskoczona. Jej ukochana protegowana! Co jej się stało? Piękny, biały pyszczek tak obrzydliwie oszpecony!
- Twoja wina? - mruknęła w zadumie. - Ale... Jak do tego doszło?...
- Zaatakowałam zająca. To on mi to... - zaczęła kotka, ale po chwili szarpnął nią szloch. Srebrny Pysk podniosła się nerwowo i otuliła ogonem Wspomnianą Łapę.
- Już cicho malutka... - szepnęła królowa zlizując zaschniętą krew z białej sierści. - To wcale nie twoja wina. Czy ktoś się tobą wtedy opiekował?
- Czarne Piórko, ale ona... - zaczęła uczennica, ale Srebrny Pysk jej przerwała.
- Do czego ta lekkomyślna kupka futra dopuściła?! - zawołała oburzona. - Niech no tylko tu przyjdzie! Zadbam o to, by straciła oboje oczu!
- Nie! Srebrny Pysku! - zawołała Wspomniana Łapa. - Ona nie miała na to wpływu! Była tam ze mną. Przecież nawet nie jest moja mentorką...
- Masz rację. Ciepła Pieśń wyszła z legowiska za potrzebą na krótko przed twoim wejściem... Zaraz wróci.
- To dobrze. Chciałam z nią także porozmawiać. Jak tam kocięta?
- Moje, jej czy liderki? - zapytała Srebrny Pysk z uśmiechem. - Nie no... Wszystkie maluszki mają się świetnie. Zobacz na Jagódka! Ma taką śliczną sierść! Jak nocne niebo, i te ciemniejsze plamki... A oczka ma takie ciemne! W ogóle do nas nie podobny!
- Rzeczywiście. Czarny i ciemny, zupełnie niepodobny... Do was?
- To, że nie chcę tego mówić nie znaczy, że moje dzieci nie mają żadnego ojca. Ale on nie wygląda jak mój syn... Ma inne futro, oczy, budowę ciała... Potok ma więcej cech swojego taty. A Strumyk to moja kopia... - To o swojej córce powiedziała z lekkim żalem, jakby podobieństwo córki do matki ją zraziło. - Ale Jagódek nikogo mi nie przypomina! Jest taki... Dziwny. Kanciaty. Nie puchaty jak ja, ani nie okrągły jak jego ojciec. Nie umiem go inaczej określić. On jest kanciaty.
- Rzeczywiście. Nie przypomina mi żadnego wojownika Klanu Nocy... Srebrny Pysku, czy jego ojciec jest...
- Broń Klanie Gwiazdy! - prychnęła kocica. - On należy do Klanu Nocy.

<Wspomniana Łapo?>

Od Bzowego Błysku C.D. Wilczej Duszy

Wilcza zaczęła karmić maluszka. Położyłem się za nią i oparłem brodę o jej bark. Cieszyłem się, że jesteśmy razem. Liznąłem kotkę w szyję i powiedziałem:
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała.
***
Minęło kilka wschodów i zachodów słońca. Borsuczek już umiał niezgrabnie chodzić, a jego mowa się trochę poprawiła. Ja i Wilcza byliśmy bardzo szczęśliwi jako para. Pewnego dnia, gdy wstałem poprzeciągałem się trochę i wyjrzałem z dziupli. Dzień był mglisty. Wilcza już wstała.
- Idę coś upolować. - mruknąłem.
Kotka zamruczała w wyrazie zgody. Wyskoczyłem z drzewa. Poszedłem mniej więcej na wschód. Po jakimś czasie wyczułem zapach innego kota. Nie mogłem go dokładnie zlokalizować. Po chwili poczułem mocne uderzenie w boku, a po dwóch uderzeniach serca poczułem pazury wbijające się w mój bok. Szybko obróciłem się na drugi bok tym samym zwalając przeciwnika ze mnie. Szybko się podniosłem. Zobaczyłem przed sobą białego kocura z brązowym pyszczkiem, ogonem oraz końcówkami łap.
- Kim jesteś? - syknąłem.
- Słowicze Futro. A ty kim jesteś i jak śmiesz wchodzić na terytorium Klanu Klifu? - odsykną.
- Bzowy Błysk. Jeśli się tu znalazłem, t zapewne przez przypadek.
- Wynoś się z tąd. I to już. Jak zobaczy cię cały patrol, to nie wrócisz żywy do swojej rodziny.
- Z kąt to wiesz?
- Wyczułem po zapachu. Mieszkasz z kociakiem i kotką. A teraz wynoś się z tąd!
Rzuciłem ostatnie spojrzenie na kocura i udałem się w drogę powrotną. Idąc tak poczułem nagle zapach myszy. To zapewne jakiś kot udał się na polowanie i go tam zakopał. Odkopałem zdobycz i szybko z tamtąd zwiałem. Po jakimś czasie byłem już w dziupli. Podszedłem do mojej partnerki i położyłem jej mysz pod łapy.
- To dla ciebie. - powiedziałem liżąc ją za uchem.
- A ty nic sobie nie upolowałeś? - spytała.
- Nie jestem głodny.
- Z kąt masz takie rany?
Spojrzałem na swój bok.
- To? To nic specjalnego. Nie chcący wszedłem na teren jakiegoś klanu i inny kot mnie zaatakował. Za kilka wschodów słońca to zniknie. -powiedziałem.
- Ale to wygląda poważnie. Połóż się. Zaraz to zobaczę. - odpowiedziała.
Położyłem się na ziemi.

<Wilcza Dusza?>

Od Wilczej Duszy C.D. Bzowego Błysku

Przez chwilę sparaliżowało mnie. Czy... Czy on czuł to samo?
- Tak!- Krzyknęłam na całe gardło. Wtuliłam się w futro Bzowego Błysku. Znów czułam to ciepło. To przyjemne uczucie. Bzowy Błysk polizał mnie między uszami. Przytulałam go mocno.
- Jesteś głodna?- Spytał.
- I to jak.- Zamruczałam. Bzowy Błysk dał mi zająca. Uśmiechnęłam się i zaczęłam go jeść.

Wróciliśmy pod dziuplę. Zakopaliśmy resztki po czym weszliśmy do legowisk. Ułożyłam się wygodnie. Nie wiem sama kiedy zasnęłam, w każdym razie dość szybko... wtulając się w Beza...

Obudziłam się wcześnie rano. Bzowy jeszcze spał. Podniosłam się na łapy, i rozpoczęłam mycie. Po chwili mój partner się obudził. Liznęłam go po nosie, a on uśmiechnął się i również zaczął się myć. Po skończonym oporządzaniu się wtuliłam się w jego futerko. On polizał mnie między uszami. Zamruczałam patrząc na niego. Znów czułam to ciepło, ale nasilone. Po chwili Borsuczek przyczołgał się do nas wtulając w moje futerko i pisnął:
- Mano, glodny jesem. Das mi jesc?
Liznęłam jeszcze tylko Bzowego i przewróciłam się na bok, aby dać synkowi dostęp do mleka.

<Maj Bezik! ♥>

Od Fioletowej Łapy C.D Malinowej Gwiazdy

Poczułam ‘’Tknięcie’’ w bok.
-Umnhy…..- wydałam z siebie warkot, który tak naprawdę był nieudanym ,,Nie”.
Kolejny trącenie. I jeszcze jedno, mocniejsze. Walnęłam to coś ogonem, najprawdopodobniej był to kot, więc dostał po pyszczku. Poczułam tknięcie łapą. Przewróciłam się na drugi bok. Nadal mnie dotykał łapą w bok, ale nie reagowałam.
-Eh… Jałowcowa Łapo, ja to zrobię mam doświadczenie- usłyszałam głos przyjaciółki. Wystraszona otworzyłam oczy. Ruda kępka futra rzuciła się na mnie i turlałam się z nią po całym legowisku uczniów. Jak dotarłyśmy na drugi koniec legowiska, przestała i się odezwała.
-Wstawaj- uśmiechnęła się.
-Nie…. Nie… N…I..E…- wiłam się leniwie po ziemi.
-Biała Mgła wybrała nas na poranny patrol-
-Kolejny?- zdziwiłam się- W sensie… w tym samym składzie? Okej już wstaje…- Nie zawsze chodziłyśmy w tym samym składzie (Lamparci Krok, Biała Mgła, Ja i Iskrzący Ranny Ptaszek), raz poszłam też z Sowim Szponem.
-Choć- zawołała mnie Biała Mgła. Podbiegłam do niej, i czwórka (już czwórka, tak czwórka bo fiole-śpioch po dłuższej chwili wyszedł z legowiska :P) kotów wyruszyła w znanym kierunku: Granicom z Klanem Nocy. Na miejscu spotkaliśmy… Koty. Szarego, czarnego, i białą-pręgowaną kotkę.
-Klan Burzy. Skąd wiedziałam że was tu spotkam.- spanikowana spojrzałam na mentorkę która jakimś cudem zachowała spokój.
Biała Mgła ukłoniła się.- Malinowa Gwiazdo- podniosła głowę.- My tylko patrolujemy granice.- powiedziała bez cienia strachu. Obejrzałam się po dwóch, białych kotkach.

<Malinowa Gwiazdo? Biała Mgło?>

Od Wspomnianej Łapy C.D Czarnego Piórka

Nie za bardzo słuchałam opowieści Czarnego Piórka, ale kiedy usłyszałam moment o tym, że Spopielony Pysk był ślepy zamyśliłam się. Może to jednak nie koniec świata? Może... nie będzie tak źle? Spojrzałam na obóz. Widziałam dużo mniej. Podeszłam do sterty świeżej zdobyczy. Wzięłam z niej mysz i zaczęłam gryźć. Po chwili podeszła do mnie siostra.
- Wspomniana Łapo, wszystko dobrze?- Spytała z troską. Chciałam jej odpowiedzieć tak ''Tak, wszystko dobrze. Straciłam oko i ogólnie boli mnie cały pyszczek, ale tak jest Ok.'', ale nie chcę być wredna dla siostry. Uśmiechnęłam się tylko sztucznie do Świadomej Łapy, po czym przytuliłam do jej futerka. Kto jak to- siostrę ceniłam sobie bardzo. Kiedy tylko skończyłam dzielić z nią języki, dokończyłam jedzenie i poszłam do Srebrnego Pyska oraz Ciepłej Pieśni. Wchodząc do kociarni potknęłam się o liście, po czym stoczyłam się w dół. Skrzywiłam się oraz otrzepałam z kurzu, po kilku uderzeniach serca podeszłam do Srebrnego Pyska. Miałam do niej duże zaufanie- prawie takie jak do Świadomej Łapy.
- Witaj, Srebrny Pysku.- Miauknęłam.
- Witaj, Wspomniana Łapo... Co się stało?!
- To moja wina...- Odpowiedziałam spuszczając wzrok na łapy. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę, a potem podeszłam porozmawiać z Ciepłą Pieśnią.



Słońce zachodziło. Ruszyłam nad rzeką. Nie pamiętałam drogi dokładnie, ale jakoś trafiłam. Czarne Piórko już na mnie czekała. Podeszłam niepewnym krokiem.


<Czarne Piórko? Prawdę mówiąc sama jestem ciekawa tej opowieści :3 Srebrny Pysku? O czym gadałyśmy?>

Od Malinowej Gwiazdy

Ojej
Wszyscy mówią, że, o, Klan Nocy ma pełno wojowników i jest niezwykle silny. A tu proszę, mamy teraz nadmiar królowych. Oczywiście, cieszę się. W końcu nowe pokolenia to podstawa, ale za to więcej pyszczków do nakarmienia. Jestem zadowolona z takiego stanu rzeczy w klanie. Najbardziej jednak dręczyło mnie to, że ostatnio często patrole spotykają te same koty. Miałam nadzieję, że nas nie szpiegują - to zagrażałoby całemu klanowi. Ale nie spodziewam się tego po Srebrnej Gwieździe, wydaje się być dobrą liderką. Tylko... Właśnie. Czy ona nadal żyje? Może mają już Białą Gwiazdę, zastępczynię? Nie wiadomo co się dzieje w innych klanach. Klan Gwiazdy zasłonił księżyc w czasie pełni, zebranie nie odbyło się. Musi być źle. Jakaś burzowa chmura wisi nad lasem. Dosłownie i w przenośni. Ale, halo, przecież koty czekają. Spojrzałam na swoje kociaki.
-Świetliczku, Pszczółko, Oso, Biedronko, nie będzie mnie przez chwilkę. Zostańcie tutaj, dobrze? - Szepnęłam czule do swoich już-wcale-nie-małych dzieci. Niedługo też będę nadawać im nowe imiona, zostaną uczniami, będą wykonywać klanowe obowiązki... Na razie jednak ja też muszę wykonać klanowy obowiązek. Wyszłam ze żłóbka i od razu udałam się do przewalonego pnia. Wskoczyłam na niego i zwołałam zebranie. Wojownicy, Nakrapiany Kwiat i niektórzy uczniowie zaczęli się pojawiać. Do obozu wszedł Płomień a za nim Złota Łuska i Świadoma Łapa. Pewnie byli na patrolu.
-Wspomniana Łapo, Chłodna Łapo, wystąpcie! - Powiedziałam głośno, a kotki wyszły na przód. - Nie macie swoich mentorek, gdyż muszą opiekować się swoimi kociakami. Wspomniana Łapo, twoją nauczycielką była Ciepła Pieśń. Zapoznała cię już z podstawami, ale ktoś musi dalej cię uczyć. Czarne Piórko, mam nadzieję, że dobrze sobie poradzisz w roli mentora. Chłodna Łapa też musi dalej ciągnąć trening, więc jej nauczaniem zajmie się Paskudny Upadek.
Poczekałam aż wszyscy zetkną się nosami, żeby ponownie zabrać głos.
-Przy granicy z Klanem Burzy często czujemy zapach tego samego kota, a jeden raz nawet patrol pod dowództwem Wieczornego Blasku spotkał jednego z tych. Miejcie tam większą ostrożność, gdyż jest szansa, że coś planują. Na dzisiejszym porannym patrolu udział wezmę ja, Paskudny Upadek i Gepardzie Futro. Koniec zebrania.
Zeskoczyłam z przewalonego pnia i spojrzałam na wybranych wojowników, którzy szybko do mnie podeszli. Wyszliśmy z obozu i udaliśmy się do południowej części naszych terenów. Szliśmy w normalnym jak na patrol tępie. W końcu doszliśmy do granicy, a wojownicy oznaczyli nasz teren. Zaczęliśmy kierować się w stronę Drugi Grzmotu. w końcu przeszliśmy obok granicy z Klanem Burzy. Z oddali zobaczyłam koty.

<Fioletowa Łapo! :D>

26 stycznia 2017

Od Rozmytego Pyłu

Srebrna Gwiazda powiedziała, że mam pójść z Bladym Świtem na polowanie. Jej obecność mi nie przeszkadzała, tak jak każdego innego członka.
Moją głowę zaprzątała pewna okropna myśl... Srebrna Gwiazda niedługo umrze. Lata jej świetności już dawno minęły, a teraz powoli chyli się ku końcowi. Co będzie kiedy umrze? Co poczyni jej zastępczyni? W klanie panował cichy niepokój i napięcie, każdy wiedział, że liderka może umrzeć w każdej chwili.
Czekałem na Blady Świt przy wyjściu. Zdążyłem tylko usiąść, a już do mnie podeszła. Pierwsza przeszła przez wyjście, a ja zaraz za nią. Poszliśmy w kierunku terenów niczyich.
Byliśmy w średniawej odleglości od granicy. Poczułem króliki, Blady Świt też więc ruszyliśmy w ich kierunku. Zauwarzyłem je, było to stadko. Było ich cztery, może pięć. Nagle zachaczyłem moim futrem o krzew i pociągnąlem jego gałąź za sobą. Kiedy wróciła na swoje stałe miejsce zwierzęta zwróciły łebki w naszą stronę i zaczęły uciekać. Ruszyłem obok mnie biegła wojowniczka... Byłem już tak blisko, skoczyłem i złapałem jednego. Musiał być osłabiony. Spojrzałem na niego, no jasne miał słabo zabliźnioną ranę na jednej z nóg. Podobno dwunożni przy Drodze Grzmotu zaczęli ustawiać pułapki polujące. Może on wpadł w jedną z takich?
Nagle usłyszałem syk. Rozejrzalem się, przede mną stała Blady Świt i wpatrywała się w jakiś punkt przed nią. Wyjrzałem zza niej. Przed nami stanął kocur, samotnik. Obok niego stała samotniczka do której boku przytulał się kociak. Zapewne zechcą byśmy oddali im tego królika, ale to tereny niczyje, nawet jeśli przywłaszczyli sobie jakąś część nie mają do niej żadnych praw wobec klanowiczów. Bo nie są aż tak głupi, żeby zadzierać z klanem... prawda?

<Blada?>

Od Czarnego Piórka C.D Wspomnianej Łapy

   Kocica chodziła nerwowo w tą i z powrotem. Przechodzące obok niej koty patrzyły się na nią ze zdziwieniem, lecz ona nie zwracała na to uwagi. Czuła się winna - bardzo, ale to bardzo winna. Co powie Ciepła Pieśń? - myślała gorączkowo. Bała się reakcji brązowej karmicielki. Mogła nie zabierać Wspomnianej Łapy na trening i wszystko byłoby cacy. Czarne Piórko chciała pomóc, a tylko narobiła więcej złego. To utwierdziło ją w przekonaniu, iż nie zasługuje na ucznia ani na kocięta. Nie umiałaby się nimi zaopiekować.
   Wojowniczka zauważyła, że coś rusza się w dziupli - coś małego, jasnego. Szybko wskoczyła do legowiska medyka. Dostrzegła przed sobą Wspomnianą Łapę. Na pysku miała jakiś okład z roślin, które nasiąknęły jej krwią. Od tej chwili, córka Wilczej Róży skazana była na kalectwo z powodu braku jednego oka. Terminatorka popatrzyła na Czarne Piórko. Wojowniczka nie wiedziała, co ma powiedzieć. Przeprosić? Uspokoić? Pocieszyć? A może po prostu powiedzieć prawdę? Kocica lekko potrząsnęła głową i delikatnie uśmiechnęła się do uczennicy. Postanowiła ją wesprzeć - na poczekaniu wymyśliła jakąś historię o kocie, który stracił obydwoje oczu. Opierała się na opowiadaniach Nakrapianego Kwiatu.
- Wspomniana Łapo... - zaczęła - Poznałam kiedyś kocura o imieniu... Spopielony Pysk. Był samotnikiem, nikt go nie atakował. Mógł swobodnie wędrować po terenach klanów bez obawy, że ktoś go zaatakuje. A wiesz dlaczego?
Pręgowana kotka kiwnęła przecząco głową. Widać było, iż za bardzo nie jest zaciekawiona opowieścią. Ciągle myślała o swym oku - a raczej braku oka.
- Podczas jego pobytu u dwunożnych nastąpiło coś, czego się zupełnie nie spodziewał - całe gniazdo bezwłosych zaczęło płonąć. Nie dość, że utknął tam, to jeszcze brat podrapał mu pysk tak, iż oślepł - zrobiła lekką pauzę - Kocur myślał, że to jego koniec. Nie chciał tak ginąć. Nie wiedział jeszcze w tedy, czym jest Klan Gwiazdy. Dopiero jak mu się objawił, to Gwiezdni zaoferowali mu pewną opcję - albo zginie i trafi do pustki, albo przetrwa, lecz będzie musiał nawracać inne koty niewierzące w Klan Gwiazd. Miał również za to stracić wzrok. Kot przystał na tej drugiej propozycji. Wtem ogień rozstąpił się, a kocur przeszedł przez niego. Dodam, że jego pozostałe zmysły wyostrzyły się, przez co miał lepszy słuch oraz węch. Kocur uciekł z siedliska bezwłosych, a Klan Gwiazdy nadał mu imię Spopielony Pysk. Wszyscy klanowi medycy otrzymali wiadomość od Gwiezdnych, która brzmiała następująco:
Jeden, bezoki kocur. Jeden, który nawróci koty. Jeden, który ocali większość lasu. Jeden, którego nie wolno dotknąć. Jeden, który przyniesie śmierć lub życie.
Czarne Piórko zastopowała, aby wziąć większy wdech. Nie wiedziała nawet, czy Wspomniana Łapa ją słucha. Postanowiła zakończyć w tym momencie.
- Jeżeli chcesz, abym dokończyła opowieść, to przyjdź nad rzekę w tedy, kiedy księżyc wyłoni się znad drzew - oznajmiła.
Wojowniczka odeszła do swego legowiska, aby odpocząć i przygotować dalszą część historii.

<Wspomniana Łapo? Możesz dokończyć tą opowieść, a jeżeli nie - to ja dokończę>

Od Bezowego Błysku C.D. Wilczej Duszy

- Idę na polowanie!- powiedziałem.
- Dobrze.- odparła.
Wyszedłem z dziupli. Udałem się do mojego starego domu. Było południe. Usiadłem na pniu ściętego drzewa i zacząłem rozmyślać.
~ Muszę jej to powiedzieć. Kocham ją, ale nie wiem jak to przyjmie. Boję się, że mnie wyśmieje lub powie ,,Jeszcze nie jestem gotowa. Może zostaniemy przyjaciółmi?". Nie chcę jej stracić, ale też nie chcę żyć tylko jako przyjaciele. Jestem tego pewien, że czuję do niej coś więcej. Powiem jej to. Do odważnych świat należy. Zeskoczyłem z pnia i zacząłem węszyć za myszami. Po kilkunastu uderzeniach serca wyczułem mysz. Zlokalizowałem ją i zacząłem się do niej skradać. Po chwili była już martwa. Zakopałem ją i poszedłem na dalsze łowy. Po jakiejś pół godziny złapałem drozda, nornika i drugą mysz. Wszystko odłożyłem do starego legowiska i odświeżyłem swój zapach. Po kilku minutach zauważyłem zająca w oddali. Pobiegłem do niego, a gdy byłem długość lisa od niego zacząłem się skradać. Pięć długości myszy..., cztery długości myszy..., trzy długości myszy i... Skok! Królik był już martwy, ale za to nie chcący spłoszyłem te wielkie nakrapiane cośki, co mają kopyta zamiast łap i należą do moich dawnych dwunożnych. Zaczęła biec w moją stronę. Ile sił w łapach zacząłem uciekać. Gdy byłem w bezpiecznej odległości, zacząłem truchtać do mojego legowiska. Wszystkie łupy położyłem na pień i szybko pobiegłem do dziupli. Widziałem tak wyglądającą z pnia Wilczą Duszę. Szybko wskoczyłem do dziupli.
- Jesteś. - powiedziała ucieszona czarna kotka.
- Tak, ale musimy się spieszyć. Zanim słońce zacznie zachodzić. Bierz Borsuczka i idziemy. - powiedziałem.
- Ale gdzie idziemy?
- Zaraz zobaczysz. Szybko!
Kotka wzięła synka w pyszczek i opuściliśmy dziuplę. Prowadziłem Wilczą do pnia ze zwierzyną. Gdy dotarliśmy na miejsce słońce powoli zaczęło zachodzić.
- Przygotowałem dla nas małą ucztę. - powiedziałem.
Wskoczyliśmy na pień. Kotka odłożyła malucha i spojrzała na mnie.
- Z jakiej to okazji? Ech... tak poza tym muszę ci coś powiedzieć. - powiedziała kotka.
- Ja też muszę coś powiedzieć. Em... Wilcza Duszo jesteś najładniejszą, najmądrzejszą i najwspanialszą kotką, która chodziła po tym świcie. Czy... Uczynisz minie najszczęśliwszym kotem na świecie i zostaniesz moją partnerką?

< Wilcza Duszo? <3 >

25 stycznia 2017

Od Lamparciego Kroku C.D. Iskrzącej Łapy

Lamparci Krok był bardzo dumny ze swojej uczennicy. Jak widać wiek robi swoje. Z resztą słyszał o kociętach, które polowały jakby były dorosłe. To przecież naturalne, że koty w których płynie krew Klanów Lwa i Tygrysa od najmłodszych księżyców mają dar do polowań. Iskrząca Łapa nie była tutaj wyjątkiem.
- Co będziemy dzisiaj robić? - zapytała pełna entuzjazmu, kiedy Lamparci Krok prowadził ja w dół Południowego Zbocza.
- Nauczę cię odróżniać zapachy - wyjaśnił mentor. - To bardzo ważne.
- A to czemu?
- Bo to raczej konieczne umieć odróżnić trop psa od królika. Można by wpaść w tarapaty. Powinnaś też nauczyć się odróżniać zapachy poszczególnych wojowników ze swojego klanu i kilku z innych. Pamiętasz jak wczoraj szliśmy wzdłuż granicy z Klanem Wilka? Te tereny znakuje prawie zawsze ten sam kocur.
- Ten sam? Czy to znaczy, że jest tylko on? - dedukowała Iskrząca Łapa.
- Niekoniecznie, ale przypuszczamy, że tak właśnie jest. W sumie nasze tereny, jak doskonale wiesz znakują trzy kocury. Ja, Rozmyty Pył i Sowi Szpon. Klan Nocy natomiast... Hmm... Oni mają wielu. Najczęściej jednak Wieczorny Blask i Płomienna Pręga.
- Czekaj! Płomienna Pręga to ich zastępca... A kim jest Wieczorny Blask?
- To wojownik. Cieszy się sławą wśród klanów, ale tylko taką, że jest synem Czarnej Gwiazdy. On nic w życiu nie osiągnął. To tylko stary, gburowaty drań. 
- Aha... I on często chodzi na patrole? Teraz to ma sens. 
Zakończyli rozmowę, gdyż dotarli na łąkę. Wiatr delikatnie powiewał i poruszał trawą wokół nich. Puszyste futerko na polikach Lamparciego Kroku powiewało wprawiając jego postać w ruch. 
- Weź głęboki wdech. Czo czujesz? - zaczął lekcję.
- To chyba królik?
- Nie. To coś większego. Zając. One mogą być nawet większe od nas. Czy to stary ślad?
Iskrząca Łapa jeszcze raz wzięła głęboki wdech.
- Tak... Ten zając był tu chyba w nocy. O! Zobacz! Czy zające jedzą tą roślinę?
- Tak. Masz rację. Zając musiał urządzić sobie małą ucztę. Ta roślina to mniszek. Zapamiętaj sobie tą nazwę, ponieważ medycy czasami wysyłają po to uczniów. Przynajmniej Królicza Skóra tak przez jakiś czas robiła...

<Iskrząca Łapo?>

Zmieniłam klan Nocy na klan Wilka w jednym miejscu, domyślam się, że jeden kocur jest w KW, nie w KN.

Wilczej Duszy C.D. Bzowego Błysku

Tuliłam się do Bzowego Błysku. To nie przyjaźń. Na pewno nie. To miłość. Czuję to... Kiedy jestem przy nim odczuwam ciepło... Zapominam o problemach, świecie... Gdy przestaliśmy się przytulać Borsuczek pisnął. Podbiegłam do niego. Leżał w legowisku. Położyłam się obok synka i zaczęłam go lizać. Ciepło cały czas napełniało mnie. Wiedziałam już. Tak, to na pewno ona. Miłość. Ale... czy jestem gotowa? A co jeśli on nie czuje tego co ja? Co jeśli... jeśli to tylko moje odczucia...? Przytuliłam synka mocniej. Teraz poczułam chłód. Ogarnął mnie, tak nagle. To chłód smutku. Włożyłam pyszczek między łapy, lecz po chwili usłyszałam ciepły głos Bzowego Błysku.
- Idę na polowanie!- Powiedział.
- Dobrze.- Odparłam. Kiedy kocur wyszedł poczułam, że nie mogę dłużej w sobie tego dusić. Jak wróci to mu powiem... Wszystko.

Czekałam. Czekałam. I jeszcze raz czekałam. Niecierpliwość po prostu zjadał mnie żywcem. Nie umiałam powstrzymać się od ciągłego wyglądania przez dziuplę. Martwiłam się o niego. Czemu tak długo nie wraca? To moja wina. Powinnam powiedzieć mu wcześniej. Wychyliłam łeb z dziupli i zobaczyłam go. Nareszcie.

<Beeeeez?>

Od Iskrzącej Łapy C.D Lamparciego Kroku

Udaliśmy się na zbocze południowe, tak jak powiedział Lamparci Krok.
- Co czujesz? - spytał. Chciał mnie sprawdzić.
- Ee... królika i mysz. - powiedziałam po chwili namysłu.
- Dobrze. Teraz coś złap. - powiedział. Ja opadłam do pozycji łowieckiej. W krzakach siedział nieduży królik. Podeszłam cicho. Gdy byłam jedną długość lisa od niego skoczyłam. Zwierzę miotało się jeszcze chwilę, ale zatopiłam w nim kły i było po sprawie. Wziełam go w zęby i zaniosłam Lamparciemu.
- Bardzo dobrze, ale trochę za długo się przygotowywałaś do skoku. Zwierzę mogło ci uciec. - skomentował.
- Przepraszam... ale go złapałam!
- Tak złapałaś go. Ale pamiętaj. Do skoku trzeba się szybko przygotować.
- Dobrze. - odpowiedziałam
- Złap coś więcej. - zalecił.
- Jasne! - powiedziałam, po czym popędziłam w krzaki. Złapałam jeszcze dwie myszy. Wróciłam do Lamparciego Kroka i razem poszliśmy do obozu. Po powrocie kazał mi jeszcze zanieść jedzenie królowym. Zrobiłam to i poszłam po porcje dla siebie. Wziełam ze stosu mysz i poszłam do legowiska. Zjadłam ją szybko, porozmawiałam z innymi uczniami i położyłam się spać.
*Rano*
Obudziłam się wcześnie. Było widać mały skrawek słońca wyłaniający się zza drzew. Wstałam trąciłam Fioletową i wyszłam z legowiska uczniów. Skierowałam się w stronę Lamparciego Kroka siedzącego przed legowiskiem wojowników.
- Idziemy na trening? - zapytałam.
- Już idę. - odpowiedział.

<Lamparci?>

24 stycznia 2017

Od Lamparciego Kroku C.D. Fioletowej Łapy

Wszyscy czworo skupili się na pobliskim krzewie, ale nikt nie zdołał niczego dostrzec. W końcu Lamparci Krok zrobił kilka kroków w przód i ostrożnie podkradł się w miejsce hałasu. Nic tam jednak nie znalazł.
- Chyba była sama - powiedział wracając do reszty patrolu.
- Kotka? - zdziwiła się Biała Mgła.
- Tak. Musiała być na polowaniu i uciekła na nasz widok.
- Tchórzliwa jak królik! - zaśmiała się Iskrząca Łapa.
- Nie masz racji moja droga - skarcił ją mentor. - Postąpiła w miarę rozsądnie. Mogła tylko czekać aż odejdziemy, albo uciec zanim ją zobaczymy. Wybrała to drugie.
- Mogła też walczyć... - broniła swojej racji uczennica.
- Z czwórką wrogich kotów? Uff... Będę musiał nauczyć cię szacowania szans w walce.
Lamparci Krok ruszył dalej, a uczennice podreptały tuż za nim. Na końcu szła Biała Mgła uważnie obserwując dziki gąszcz. Klan Nocy z pewnością nie był z tych, którym można pozwolić się obserwować. Słynęli ze swoich niespodziewanych ataków. Patrol Klany Burzy musiał uważać. Na szczęście wybrali dość strategiczne terytorium. Ze zbocza lepiej widzieli las, dom ich wroga.
Spokojnie przeszli i oznakowali całą granicę. W obozie rozdzielili się; Biała Mgła zabrała Fioletową Łapę na polowanie na północnym zboczu, wobec tego Lamparci Krok i Iskrząca Łapa udali się na zbocze południowe.

<Iskrząca Łapo?>

Od Fioletowej Łapy C.D. Białej Mgły/Iskrzącej Łapy

Nieśmiało podeszłam do miejsca pomiędzy mentorką a przyjaciółką. Zawiodłam się na sobie, zawiodłam Białą Mgłę. Czułam się beznadziejnie, nie umiałam nawet upolować królika. Ale uratowałam się trochę wiedzą o Klanie Gwiazd i Miejscu Gdzie Brak Gwiazd, którą przedstawiła mi kotka u Dwunożnych. Biała Mgła pokazała mi też dosyć dużo zapachów, miedzy innymi mysz, koty z klanu Burzy, i kocimiętkę, którą poznałam we śnie. Niby to nic wyjątkowego, ale takie przerwanie bariery pomiędzy światem snów a naszym- wspaniałe. Z zamyślenia wyrwały mnie kroki kotów. Właśnie wracał patrol składający się z Rozmytego Pyłu, Mysiego Nosa i jej ucznia- Jałowcowej Łapy. Posłałam niebieskiemu kocurowi uśmiech i wstałam by wyruszyć na patrol razem z Iskrzącą Łapą, Lamparcim Krokiem i Białą Mgłą.
>>Troszku pózniej przy czterech drzewach<<
Z Czterech Drzew teraz musieliśmy dojść do granic miedzy Klanem Nocy, a Klanem Burzy.
-Kto jest przywódcą Klanu Nocy?- spytała się Iskrząca Łapa. Lamparci Krok otworzył już pyszczek by odpowiedzieć, ale go wyprzedziłam.
-W Klanie Nocy dowodzi Malinowa Gwiazda, a zastępcą jest Płomienna Pręga.
-Zgadza się.- potwierdziła Biała Mgła.
Wyprostowałam się. Ona mnie tego nauczyła.
W końcu dotarłyśmy do celu podróży.
-Jak wyczujecie coś, co nie jest Klanem Burzy, dajcie znać.- powiedział Lamparci Krok.
Odwróciłam się do Iskry... Tfu! Iskrzącej Łapy. Nadal się nie mogę przyzwyczaić. Jakoś tak dziwnie patrzyła się na swojego mentora. Nie, nie wrogo, skąd że znowu.
-Em.... Iskrząca Łapo?- Kotka nadal się patrzyła. Tylko.... PATRZYŁA- Wszystko dobrze?- Ruda główka odwróciła się zdezorientowana do mnie.
-T-t-tak jasne- powiedziała z nieśmiałym uśmiechem.
Nagle coś poruszyło się w krzakach. I to nie pachniało Klanem Burzy...
<Biała Mgło? Iskrząca Łapo? Ktoś inny?>

Od Spadającego Liścia

   Kocur przeciągnął się leniwie i rozejrzał po legowisku. Obok niego leżały dwie kotki - Kwiecisty Strumyk oraz ta nowa, Kasztanowa Kropla. Spadający Liść wbił wzrok w szylkretową wojowniczkę. Był do niej uprzedzony. Nie wyglądała nawet na kogoś, kto umiałby pokonać innego kota. Wojownik uważał, iż Agrestowa Gwiazda popełnił błąd, przyjmując do klanu pieszczoszkę. A skąd taki wniosek? Zielonooki czuł od niej bijący smród dwunogów oraz ich potworów. Niestety ciągle nie pozbyła się tego swądu, co przyprawiało go o dreszcze. Zastanawiał się, czemuż to nie dołączyła do Klanu Burzy. Przecież jest bliżej, a znając życie, pieszczochom bardzo szybko męczą się łapki.
   Nowicjuszka rozpoczęła rozmowę z kremową kotką. Na początku czuły do siebie pewien dystans - Spadający Liść myślał, że Kwiecisty Strumyk również zostanie przy zdrowych zmysłach i będzie ignorować obecność pieszczocha. A tu co? Obydwie zaraz znalazły wspólny temat i zaczęły chichotać! Kocur nieźle się wkurzył. Wbił pazury w mech, wiercąc wzrokiem "psiapsiółki". Jak widać, Kasztanowa Kropla ma jakiś dar przekonywania... Ten fakt zaniepokoił syna Spopielonej Gwiazdy. Co będzie, jeżeli przekabaci cały klan na swoją stronę? - myślał gorączkowo. Przekona wszystkich wojowników Klanu Klifu, aby uciekli do bezwłosych? Tyle podejrzeń, a nie wiadomo nawet, czy któreś z nich jest prawdziwe! Spadający Liść wpadł na pomysł, aby sprawdzić intencje nowej kocicy. Schował pazury i wziął głęboki oddech, aby dawać pozory spokojnego. Następnie przeciągnął się. Chwilę później wstał, a potem podszedł do Kasztanowej Kropli.
- Cześć - zaczął sympatycznie - Chciałabyś wybrać się razem na polowanie? - zapytał.
Na jego pysku zagościł sztuczny uśmiech. To tylko przekonało rudo-czarną wojowniczkę do zgody. Kiwnęła mu głową twierdząco, po czym pożegnała się z Kwiecistym Strumykiem. Zielonooki dał znak ogonem, aby Kasztanowa Kropla podążała za nim. Przecież taki intruz nie jest świadomy tego, gdzie są najlepsze łowiska.
   Czarny kocur doprowadził towarzyszkę na klify. Zapewne za bycia pieszczoszką nie mogła oddalać się tak daleko od swej miski z lisim łajnem. Spadający Liść zatrzymał się na skraju skał. Usiadł i owinął ogon wokół łap. Spojrzał chłodno na Kasztanową Kroplę. 
- Jak tu trafiłaś? - spytał.
Chciał się o niej dowiedzieć wszystkiego. Wycisnąć każdy, najdrobniejszy szczegół, aby potwierdzić swą tezę. A jeżeliby się mylił... Pozostałaby dla niego raczej obojętna, choć obserwowałby ją.

<Kasztanowa Kroplo?>

Od Liliowej Łapy C.D Jaszczurczego Ogona

   Biała kotka naburmuszyła się. Nie przepadała za tym, jak ktoś wytykał jej niewiedzę. Uważała, iż to wina tych starszych kotów. To oni jej wytykali coś, czego sami nie powiedzieli; a zwłaszcza rudy kocur. No co on sobie myśli? Żeby tak krytykować liderkę oraz jej potomka? Tragedia!
- To nie moja wina! - odparła zdenerwowana - Nikt mi nigdy nie opowiadał o historii Klanu Wilka...
Liliowa Łapa lekko się skuliła, ponieważ Złota Skóra spiorunowała ją wzrokiem. Pręgowana wojowniczka wyglądała na wściekłą i oburzoną zachowaniem uczennicy Sosnowego Ogona. Miodowa Gwiazda obserwowała całą sytuację z dziwnym spokojem. Być może nie chciała upominać własnej córki przy innych kotach. Terminatorka poczuła się lekko skrępowana pod srogim wzrokiem Jaszczurczego Ogona, Nietoperzowego Skrzydła oraz Złotej Skóry. Zawsze jej się wydawało, że większość kotów z Klanu Wilka jest oschłych oraz zimnych. Być może to cecha charakterystyczna tejże grupy. Aczkolwiek Liliowa Łapa traktowała to za pozytyw; "Wilki" nie okazują słabości, co może zniechęcić ich wrogów do konfliktów. Pomimo małej liczebności wojowników, bursztynowooka była dumna ze swojego klanu. Często siedziała w zadumie, wyobrażając sobie jej dalsze losy. Kocury nie pociągały uczennicy, więc imaginowała siebie jako autorytet dla dalszych pokoleń - jako wojowniczkę wygrywającą każdą bitwę. Nigdy nie myślała o swej śmierci - był to dla niej temat tabu. Po prostu nie chciała zaprzątać sobie tym myśli. Był to jej słaby punkt, lecz chyba nikt go jeszcze nie odkrył.
   Słysząc imię "Wilcza Gwiazda", Liliowa Łapa miała w umyśle obraz szarawego lidera o bujnej sierści. Natomiast na słowa "Mglisty Cień" czy "Słoneczny Deszcz" przychodziły jej na myśl czarny kocur oraz jakiś jasny, biały. Może ten drugi był do niej podobny?
- Miodowa Gwiazdo... - westchnęła Nietoperze Skrzydło - Jeżeli tak będziemy traktować młodsze pokolenia, to w końcu nikt nie będzie nawet znał nazw innych klanów! - zawyła - To chyba oczywiste, iż każdy powinien znać przynajmniej imię założyciela Klanu Wilka; pomijając to, że wiedza ogólna o naszej historii też nie powinna być zapomniana...

<Jaszczurczy Ogonie? Miodowa Gwiazdo?>

Od Wspomnianej Łapy C.D Czarnego Piórka

Szara kotka leżała na posłaniu, słuchając słów Medyków. To co usłyszała bardzo ją zaniepokoiło. Słowa, które potwierdziły jej przypuszczenia; ''To pewne, Lodowe Serce. Wspomniana Łapa straciła oko''. Młoda koteczka zamarła. To był dla niej szok. Krew spływająca po jej pysku przybrała na sile, tak jakby chciała jej powiedzieć ''Po co ci takie życie?''. Tylko kilka uderzeń serca później poczuła maść i oplatanie, na ranie, ale i tak na to nie zważała. Czuła się źle. Jak mogła do tego dopuścić?
- To moja wina...- Szepnęła pod nosem, tak cicho oraz niewyraźne, że praktycznie nikt tego nie dosłyszał. A nawet jeśli dosłyszał, to nic nie zrozumiał. Wspomniana Łapa owinęła krótki ogonek wokół łapek i... zasnęła. Obudził ją głos Świadomej Łapy. Siostra dreptała po dziupli. W jej oczach lśnił niepokój i zmartwienie. Biała kotka została jednak wyproszona, najpewniej przez Szczawiowego Pąka, sądząc po głosie.

Wspomniana Łapa zrobiła kilka, niepewnych kroków. Nie widziała już tak dobrze, ale dalej mogła jeszcze widzieć na drugie oko. I... W końcu został jej jeszcze świetny słuch i w miarę dobry węch. Szara kotka westchnęła. ''Jak mogłam być tak głupia?'' Pomyślała. Po policzku spłynęła jej łza. Przypomniała sobie obietnicę złożoną Srebrnemu Pyskowi. Obiecywała przecież, że nie dopuści, aby Klan Nocy upadł. A teraz? Co zrobi? Przecież nawet nie upoluje myszy! Nie zobaczy jej kątem oka... Wroga tak samo! Kiedy tylko uniosła głowę zauważyła Czarne Piórko.


<Czarne Piórko?>

Od Srebrnego Pyska

Co ukształtowało Srebrny Pysk? Ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Kotka ta sama dla siebie była zagadką nie do rozwiązania. Ojciec był jej wrogi, matki nie znała. Miała brata i siostrę, którzy pewnie nie wiedzą nawet o jej istnieniu. Jedynym bliskim był jej przodek - Czarna Gwiazda. On jednak był już bardzo stary i odszedł do Klanu Gwiazdy (Srebrny Pysk bowiem nigdy nie uważała, że mógłby trafić gdzie indziej). Sama musiała stanąć naprzeciw własnemu klanowi. No... Na szczęście miała za sobą kocięta swojej zmarłej mentorki, byłą uczennicę i własne dzieci. Ach! Ileż one dawały jej radości! Ale co mogła zdziałać z tak słabą ekipą? Ich siedmioro przeciwko reszcie klanu. Z Malinową Gwiazdą i Płomienną Pręgą na czele. Obojga nienawidziła. Kim oni właściwie byli? Nikim! Ona, pierworodna córka, pierworodnego syna Czarnej Gwiazdy musiała ratować honor rodziny. Przecież Płomienna Pręga był jego synem! Dlaczego więc nie idzie drogą wydeptaną przez ojca, tylko odbiega od tradycji wraz z tą głupią myszą?
Srebrny Pysk zastrzygła uszami. Gdzie Potok? Ach! Znów męczy Ciepłą Pieśń! Od kiedy kocięta zaczęły samodzielnie chodzić sprawiały swojej rodzicielce same kłopoty i zmartwienia. Strumyk także błądziła po żłobku. Jedynie Jagódek trzymał się blisko matki. Dziwna istota, ten jej synek. Taki cichy i spokojny... Nie szaleje razem z bratem i siostrą. Nie chodzi też na opowieści, kiedy Nakrapiany Kwiat przybywa z wizytą, ani nie prosi matki o opowiadania. Kiedyś Srebrny Pysk chciała przekazać potomstwu historię o tym, jak klany przeniosły się na nowe tereny, ale Jagódek nie okazywał najmniejszego zainteresowania. Ba! Przeszkadzał matce, co niezwykle ją wkurzyło. Nie potrafiła się jednak długo gniewać na najstarszego synka...
Kocięta innych królowych rosły także. Czwórka Malinowej Gwiazdy miała już prawie trzy księżyce. Kocięta były pociechą swojej matki i utrapieniem dla kuzynki. Węgielek, syn Wieczornego Blasku i Ciepłej Pieśni na razie ledwie się czołgał i nie sprawiał matce kłopotów. Mimowolnie Srebrny Pysk także do niego odczuwała niechęć. Wieczorny Blask od zawsze był o nią zazdrosny i otwarcie okazywał jej brak uczuć. U Srebrnego Pyska wszystko było jak w lustrze, więc i ona nie odnosiła się do kocura przyjaźnie. A skoro nie przepadała za nim, to za jego synem też. Czemu? No właśnie nie umiała tego zrozumieć...
Zbliżała się pora szczytowania. Dla Srebrnego Pyska pora odwiedzin. Niemal od razu do legowiska weszła Czarne Pióro. Dawna uczennica Srebrnego Pyska uśmiechnęła się do mentorki. Pierwsze co zrobiła to zabrała z przejścia Strumyk i zaniosła ją do jej matki. Potok jakoś sam przyczłapał.
- Miło cię widzieć kochanie - powiedziała słodkim głosem Srebrny Pysk. Czarne Piórko uśmiechnęła się.
- Mi też miło jest się z tobą spotkać - oznajmiła serdecznie. - I z naszą słodką gromadką też... Jak się masz Jagódku?
Czarny kocurek mruknął coś niezrozumiałego i odwrócił się od gościa. Obie dorosłe zaśmiały się z maluszka.
- Charakterek ma po mnie - zachichotała dumna matka. - Ale wygląda jak mój brat.
- Ten czarny kocur z Klanu Burzy? - dociekała Czarne Piórko.
- Tak. Jak on.
- Widziałam go ostatnio. Wiesz, chyba ma ucznia.
- Skąd to wiesz?
- Był razem z zastępczynią i dwoma młodymi kotkami na patrolu. Widziałąm ich, ale byłam sama i nie chciałam interweniować.
- Mądrze zrobiłaś. Klan Nocy nie może pozwolić sobie na stratę tak wartościowego członka jak ty.

<Czarne Piórko?>

od Iskrzącej Łapy C.D Lamparciego Kroku

- Zaraz dojdziemy do Wielkiego Drzewa! - usłyszałam. Co to jest to Wielkie Drzewo? Po co tam idziemy? - pytałam sama siebie. Słyszałam że inne koty czasem o nim rozmawiały. Mówili że odbywają się tam zebrania wszystkich klanów... Byłam trochę podniecona bo nie wiedziałam o tym drzewie zbyt wiele. Po chwili naszym oczom ukazało się wielkie przewalone drzewo.
- To jest to Wielkie Drzewo? - spytałam.
- Tak. - odpowiedział Lamparci Krok.
- Tu w czasie pełni księżyca wszystkie cztery klany spotykają się w pokoju. - wyjaśniła Biała Mgła.
- A jak to się odbywa? - zapytała Fioletowa.
- Najpierw koty zwykle ze sobą rozmawiają, a gdy wszystkie klany już przybyły, ich przywódcy siadają na tym drzewie i omawiają ważne sprawy.- odpowiedział na jej pytanie Lamparci.
- Chodźmy dalej. - powiedziała Biała Mgła. - Do granicy z Klanem Nocy.
- Dobrze więc chodźmy. - zgodził się Lamparci.
- A kto jest przywódcą Klanu Nocy? - spytałam zaciekawiona.

<Lamparci?>

Od Bzowego Błysku

Słońce jeszcze nie wzeszło. Wilcza Dusza i Borsuczek jeszcze spali. Ja postanowiłem się przejść. Wyszedłem z dziupli i przeskakując z gałęzi na gałąź w końcu dostałem się na ziemię. Udałem się w stronę terenów tutejszych klanów. Po chwili poczułem jakiegoś gryzonia. Po chwili zobaczyłem nornika. Zacząłem się do niego skradać. Jeszcze chwilę i bym go złapał, ale coś go wystraszyło. Uniosłem głowę i zacząłem węszyć. To był nocny patrol jakiegoś klanu. Powoli wracały do swojego obozu. Szybko wskoczyłem do jakichś pobliskich krzaków. Siedziałem cicho jak mysz. W ogóle się nie ruszałem, tylko nastawiłem uszy i czekałem aż koty sobie pójdą, bo pewnie by mnie zabiły. Po chwili poczułem jak osobny kot zbliża się do mnie. Po kilku uderzeniach serca w krzakach pojawiła się głowa jakiegoś klanowego kota. Spojrzałem mu prosto w oczy i powiedziałem:
- Proszę, nie wydaj mnie. Nic nie upolowałem i zaraz zamierzałem stąd iść.
Kot kiwną głową i wycofał się z krzaków. Po chwili usłyszałem jego głos:
- Zaraz do was dołączę Złota Łusko.
Poczułem jak koty odchodzą i zostaje tylko jeden. Wyszedłem z krzaków.
- Dziękuję. - powiedziałem - Jak ci na imię?

<Ktoś z KN?>

23 stycznia 2017

Od Fioletowej Łapy C.D Drozda

Wkroczyłam do obozu z mentorką i myszą w pyszczku. Właśnie wracałyśmy z kolejnego treningu. Ćwiczyłyśmy codziennie, a jak nie ćwiczyłyśmy, to chodziłyśmy na patrole. Popatrzyłam na Białą Mgłę.
-Dobrze znasz zasadę. Najpierw musimy wykarmić starszych, potem królowe, i dopiero mogą uczniowie i wojownicy.- powiedziała. Otworzyłam pyszczek, by się o coś zapytać, ale Biała Mgła mnie wyprzedziła- I nie, w Klanie Burzy nie ma starszych. Więc idź zanieś coś Ciemnej Mordce.- Pokiwałam głową na zgodę i pobiegłam do żłobka. W środku siedziała królowa a obok niej jej dzieci.
- Dzień dobry. Biała Mgła kazała mi się upewnić czy karmicielki mają co jeść. Pomyślałam, że przy okazji sprawdzę jak się macie.- Powiedziałam kładąc przed karmicielką mysz. Ta się uśmiechnęła i popatrzyła na mnie znacząco żebym jeszcze została. Odbicie serca i już siedziały przede mną dwie puchate kuleczki, jedna ciemnobrązowa, druga - pręgowana.
-Brałaś już udział w jakiejś bitwie?- spytała się kotka, która ponoć nazywała się Kora
-N....nie- zaśmiałam się.- Jestem uczniem od chyba ci....wierci księżyca? Nawet chyba krócej.
-A co to są te księżyce?- spytała się druga, ciemno brązowa Sroka.
-Księżyce to jednostka miary wieku kota.- powiedziałam, ale kotki chyba niezbyt zrozumiały,- To znaczy... Mierzy się w nich wiek kotów.
-To powiedz, ile ja mam?- powiedziała z pogardą Słoneczko, która siedziała z dala od innych, ale wcale nie wygladała na nieśmiałą, i pewnie taka nie była...
-Tak z..... Dwa?- na szczęście rodzeństwo nie dopuściło jej do komentarza
-A j-jak się zostaje uczniem?- spytał się kocurek- Drozd - który przez cały czas siedział wtulony w matkę.
-Najpierw trzeba skończyć 6 księżyców. Kiedy już tyle się osiągnie, przywódca zwołuje koty ze swojego klanu na przemówienie. Wtedy przydzielane jest imię ucznia i mentor.
-No dobrze, ale po co to wszystko? Po co to całe trenowanie, i wysiłek?- spytała Słoneczko, która, moim zdaniem, trochę się zaczęła interesować.
-Trenuje się po to, by być wojownikiem lub medykiem.- uśmiechnęłam się.
-M-medykiem?- zdziwił się Drozd.
-Medyk to taki kot, który leczy innych.- Kociaki pewnie miały dużo pytań, ale w końcu wtrąciła się Ciemna Mordka.
-No dzieci, późno już.
Podniosłam się, pożegnałam, i poszłam w kierunku legowiska uczniów. Z wielkim uśmiechem na pyszczku.

<Drozd?>

Od Lamparciego Kroku C.D. Iskrzącej Łapy

Iskrząca Łapa podreptała obok Lamparciego Kroku. W pełni załgiwała na swoje imię. Jej rude futro tańczyło w słońcu błyskając niczym iskierki. Było w niej coś radosnego, co napełniało zimne serce jej mentora delikatnym ciepłem. Tak było od ich pierwszego spotkania.
- Najpierw pójdziemy obejrzeć Drogę Grzmotu - powiedziała Biała Mgła. Jej czarny towarzysz kiwnął głową i udali się w kierunku wybranym przez zastępczynię. Kiedy w końcu dotarli do drogi młode uczennice przeżyły szok. Pędzące potwory i wydzielany przez nie odór... Bały się. Bały się ich ataku. Mentorzy musieli je uspokoić. Przecież potwory nie atakują z byle powodu. Robią tak dopiero, kiedy wejdzie się na ich terytorium na czarnym kamieniu. To uspokoiło uczennice. Lamparci Krok oznakował teren, a Biała Mgła pokazała młodym, jak kotki powinny to robić. Potem ruszyli dalej ku granicy z Klanem Wilka. Pytaniom nie było końca.
- Czy oni są tacy sami jak my?
- Prawie. Oni żyją w lesie i częściej jedzą myszy.
- Też mają lidera? Jak my Srebrną Gwiazdę?
- Tak, ale ich liderka jest młodsza i inaczej wygląda. Miodowa Gwiazda.
- Aha. A ilu ich jest?
- Jak byłem mały było ich wielu, ale teraz Klan Wilka nieco podupadł...
- Bzdura! Ty? Mały?
Lamparci Krok zignorował to pytanie. Zaczął za to snuć opowieść, którą słyszał od swojego ojca. Była to skrócona historia Klanu Wilka wzbogacona o wydarzenia z ostatnich księżyców.
- Czy Wilcza Gwiazda był duży? - zapytała Fioletowa Łapa.
- Nie wiem. Nigdy go nie widziałem - powiedział Lamparci Krok. - On umarł na długo przed tym, jak się urodziłem. Mój tata był wtedy uczniem.
- Aha. A Wojenna Gwiazda?
- Jej też nie widziałem, chociaż żyła w bliskich mi czasach. Podobno miała chart ducha i waleczną duszę, ale nie chciała prowokować wojen. Raz poniosła sromotną porażkę i więcej się nie podniosła.
- Potem Klanem Wilka rządziła Jelenia Gwiazda - kontynuowała opowiadanie Biała Mgła, gdyż Lamparci Krok przerwał w momencie przeprowadzki na nowe tereny. - Była córką Wilczej Gwiazdy i miała sierść w cętki, jak młody jelonek. Ale była to dostojna kocica. Oj, bardzo władcza, choć często się jąkała.
- A Miodowa Gwiazda? Znacie ją? - naciskała Iskrząca Łapa.
- Ona chyba urodziła się w Klanie Wilka... Nie jestem pewien... Chyba młodsza od mojego ojca, ale niewiele... Chyba była uczennica Jeleniej Gwiazdy, albo coś...
- I ma siostrę - dodała Biała Mgła. - Dowiedziałam się kiedyś na zebraniu... Kryształowa Łza...
- To nie ta, co miała kocięta, kiedy się przenosiliśmy?...
- Raczej tak.
- No to Miodowa Gwiazda jest ciocią chyba sześciu wojowników. Nie, czekaj, coś się nie zgadza... Ilu wojowników ma Klan Wilka?
- Nie wiem... Zawsze znakuje ten sam kocur. Czasami czuć, ale słabo jakieś kotki...
- No, w każdym razie jest ich niewielu. O! Zaraz dojdziemy do Wielkiego Drzewa!

<Iskrząca? BW ;_;>

Od Jaszczurczego Ogona

Jaszczurczy Ogon był kocurem niezwykłego typu. Choć należał do klanu i był mu bezgranicznie wierny zawsze chodził swoimi drogami, niczym samotnik. No, może nie zawsze, gdyż w młodości był bardzo blisko swojej rodziny. A nie była to byle jaka rodzina! Mógł poszczycić się najbardziej szanowanym rodowodem w lesie! Działo się tak dlatego, że był potomkiem Wilczej Gwiazdy. Wybrańca przodków do pełnienia dalszej misji Klanu Gromu. To właśnie on stworzył Klan Wilka, pierwszy spośród leśnych klanów.
Ale mimo, że to piękna historia to plamą na honorze były dzieci wspaniałego wojownika. Jego jedyny syn jak mu zarzucono związał się z pieszczoszką, a rodzona córka została medyczką i dokonała podwójnego wykroczenia - zdradziła Kodeks Medyka i Kodeks Wojownika. To właśnie jej krew nosił w sobie Jaszczurczy Ogon i to tej krwi tak bardzo nienawidził.
Klan Wilka nie wiązał już większych nadziei z rodem Wilczej Gwiazdy. Nie byli już dla nich tak ważni i codzienni jak potomstwo Czarnej Gwiazdy w Klanie Nocy. Jedyny znany syn Borsuczego Pazura zdradził krewnych należąc do Klanu Burzy. Jelenia Gwiazda, jedyne udane dziecko legendarnej już pary zmarła zabierając w straszliwej chorobie dwójkę swoich dzieci. Łosoś, jej syn był jednak jeszcze bardzo młody i ciężko było określić, czy przywróci rodzinie dawną chwałę. O potomstwie nieszczęsnej Sowiego Skrzydła lepiej nie wspominać. Troje nie dożyło wieku wojownika, a pozostała trójka jedynie się starzała. Nie mieli już matki, ani prawdziwej, ani przybranej. Ich przybrany ojciec nie żył, dwoje ze starszego, przybranego rodzeństwa także... Nie mieli już kochanej ciotki, a dwoje z ich mentorów nie żyło. Nikt przez wiele księżyców tego nie zauważał, aż w końcu Miodowa Gwiazda zaczęła przejmować się stanem swojego niegdyś wspaniałego klanu.
- To okropne! Skandaliczne! - wzdychała liderka chodząc w jedna i drugą stronę przed rodzeństwem. - Pięćdziesiąt księżyców nadchodzi nieubłaganie, a żadne z was nie ma potomstwa!
- Dlaczego się tym tak przejmujesz? - mruknęła nieufnie Złota Skóra.
- Dotychczas martwiłam się o siebie - wyjaśniała Miodowa Gwiazda. - W końcu myślałam, że na zawsze pozostanę bez potomstwa... Teraz nie umiem sobie wyobrazić życia bez moich dzieci. A mama w Klanie Gwiazdy pewnie też jest szczęśliwa... Poniekąd - dodała tajemniczo. - Jako twoja mentorka Złota Skóro, najstarsza wojowniczka klanu i oczywiście jego liderka czuję odpowiedzialność za waszą trójkę.
- Ty chyba żartujesz? - zawołał oburzony Jaszczurczy Ogon. - Wiesz chociaż, że nie jesteśmy kociętami?
- Źle mnie rozumiecie, ja...
- Miodowa Gwiazdo, sugerujesz nam założenie rodzin - przerwała Nietoperze Skrzydło. - Ale nie pomyślałaś nawet przez chwilę, że nie mamy z kim tego zrobić!
Jej brat i siostra przytaknęli. Nie mieli w klanie nikogo, z kim mogliby go rozszerzać. Cała trójka pamiętała dwie wiosny więcej niż jedyna poza nimi wojowniczka, Kryształowa Łza zaklinała się, ze nie chce innego partnera niż ten, który zmarł, a Miodowa Gwiazda miała zbyt ważna funkcję, by czegokolwiek się tykać. Pomijając już fakt, że poza kociętami, uczniami i medykami Jaszczurczy Ogon był jedynym kocurem. I nie wykazywał najmniejszego zainteresowania żadną kotką w klanie.
Wobec tego argumentu Miodowa Gwiazda zamilkła. Nie umiała znaleźć odpowiednich słów...
- Uważam, że Nietoperze Skrzydło zamknęła sprawę - westchnęła Złota Skóra. - My już nic dla klanu nie zrobimy. Umrzemy bez potomstwa. W sumie tak będzie najlepiej...
- Nie! Tak właśnie będzie najgorzej! - westchnęła Miodowa Gwiazda. - Kiedy uczniowie ukończą treningi nadal będzie nas za mało. Obawiam się, że inne klany już ostrzą na nas pazury! Nasza opinia upada.
- Jak to nazwali nasze czasy? Nowa era? Tak. Ta era przyniosła Klanowi Wilka wiele nowości - przyznała Nietoperze Skrzydło. - Wraz ze śmiercią Jeleniej Gwiazdy spadł na ciebie wielki ciężar droga przyjaciółko. Robię dla Chudzielca i Łososia wszystko, co mogę. Ale ja nie jestem Królową. Nie mogę nią być. Muszę trenować Dębową Łapę.
- Najgorsze jest zachowanie twojej siostry! - prychnęła Złota Skóra. - Kryształowa Łza od kiedy Krucza Stopa nie żyje zachowuje się, jakby była jedyna na świecie! Myśli, że nie widzimy jej udawanej ambicji! Spójrz na nią; chce się położyć, zdechnąć i zgnić!
- Nic na to nie poradzę - prychnęła Miodowa Gwiazda.
- Nasz klan przeżył w ostatnim czasie sporo złego - odezwał się w końcu swoim głębokim, szorstkim głosem Jaszczurczy Ogon. - Jako starszy będę opowiadać kolejnym pokoleniom o niczym! O upadku! O ile w ogóle będą jakieś kolejne pokolenia... Nie chcę takiej przyszłości! Chcę powrotu czasów naszego dzieciństwa. Kiedy żyli ci wszyscy wspaniali wojownicy, jak Słoneczny Deszcz, czy Mglisty Cień... My ich nie zastąpimy. Ale Klan Wilka znów musi zaistnieć.
- O czym rozmawiacie? - wtrącił się nagle piskliwy głosik młodej kotki. Liliowa Łapa z uwagą przysłuchiwała się słowom Jaszczurczego Ogona.
- Liliowa Łapo, wracaj na polowanie! - syknęła Miodowa Gwiazda.
- Sosnowy Ogon dała mi wolne do końca dnia - oznajmiła uczennica. - A ja jestem ciekawa. Kim był Słoneczny Deszcz?
- Wojownikiem Klanu Wilka - wyjaśniła Nietoperze Skrzydło. - Był bardzo ważny dla naszego klanu. Prawie tak samo ważny jak Wilcza Gwiazda.
- A kto to?
- Na osty i ciernie! Miodowa Gwiazdo! Jakim cudem twoja córka wie tak niewiele o swoim klanie! - prychnął pogardliwie Jaszczurczy Ogon.

<Miodowa Gwiazdo? Liliowa Łapo?>