*** Kilka dni później ***
Ból. Wielki ból. Tylko to czułam. To był poród. Wiedziałam.
Aster siedział i kontrolował wszystko. Każdy ruch, oddech, nawet najmniejsze
drgnięcie.
- Dobrze sobie radzisz!- Miauknął. Zacisnęłam oczy, ale
zdobyłam się na krótki, sztuczny oraz niemy uśmiech. Po chwili poczułam jeszcze
większy ból. Kilkadziesiąt uderzeń serca później leżał przy mnie mały, czarny
kocurek.
- Liż go.- Zamruczał Aster. Otworzyłam pyszczek, wyciągnęłam
język i zaczęłam wylizywać malucha.
- To chyba wszystkie.- Powiedział.- Poczekaj chwilę.
Przyniosę wiewiórkę!
Nie mówiąc już nic więcej wyskoczył energicznie z dziupli.
Kiedy wrócił z jego pyszczka zwisała wiewiórka upolowana wczoraj. Zjadłam ją ze
smakiem. Astrowe Pole podszedł do swojego siostrzeńca.
- Jak go nazwiesz, Wilcza Duszo?- Spytał.
- Chciałabym, aby to imię było dobrze zapamiętane... Aby był
kimś wielkim... Jak nasz ojciec!- Miauknęłam.
- Hm... Może Kolec?- Zaproponował Medyk.
- Nie, to do niego nie pasuje... Już wiem! Nazwę go
Borsuczek!
Aster uśmiechnął się. Wiedziałam, że pomysł ten spodobał mu
się. Podszedł do mnie i liznął przyjacielsko. Zamruczałam. Nagle poczułam małe
łapki. To Borsuczek. Próbował znaleźć mleko. Odwróciłam się na bok, aby ułatwić
mu dostęp.
< Ktoś tam? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz