Kocur siedział na miękkim posłaniu z mchu w żłobku. Z przymrużonymi oczami oglądał zza wyjścia obóz i przemierzające go koty. Z tyłu gdzieś słyszał rodzeństwo, ale niezbyt w tej chwili miał chęć na rozmowę.
Spojrzał się chyłkiem na Rdzawe Futro. Karmicielka spała, co jakiś czas drgając łapą czy ogonem, a u jej brzucha leżała jedna z jego sióstr. Łapy Blasku uporczywie trzymały się powierzchni, mimo że swędziały go za każdym razem, gdy popatrzył na wyjście. Mama mówiła, że nie powinien zbyt długo przebywać na zewnątrz, a zwłaszcza w porze szczytowania słońca. Ale dlaczego?
Nie bywał zbyt długo poza żłobkiem, ponieważ Rdzawa twierdziła, że jest jeszcze zbyt mały, by się sam krzątać między kotami. Jednak on przecież nie był tak głupi. Potrafił się przecież odnaleźć.
Westchnął tylko, kładąc brodę na łapach. Nie zaprzeczał, mama była starsza i pewnie wiedziała, co mówi. A on nie chciał sprawiać problemów mamie i tacie, gdyby jednak gdzieś się zgubił.
Otworzył pysk i zaczął wylizywać swoje łapy. Musiał chyba zaczekać, aż kotka się obudzi. Może pozwoliłaby mu wyjść, gdyby była w jego towarzystwie.
Blask zazwyczaj był cierpliwy. Teraz jednak kocię zbyt bardzo pragnęło poznawać nowe koty i obóz. Wstał i wyszedł z kociarni, pociągając nozdrzami. Piękny zapach. Zapach lasu, czystego powietrza, ptaków, a nawet trawy pod grubą warstwą śniegu. Czerwonooki położył się z boku na miękki śnieg i uśmiechnął, wpatrując w chmury. Kto mówił, że w porze nagich drzew nie można się wylegiwać?
* * *
Tę niebywałą sielankę przerwało pieczenie, które poczuł na skórze. Blask przewrócił się na bok, brzuchem do śniegu, licząc, że chłód uśmierzy ból. Jednak nawet i wtopiony w biały puch czuł, jakby coś próbowało go wypalić od środka.
Kociak podniósł się, zaciskając zęby. Nie chciał martwić rodziców. Mama by nie chciała, by był chory.
Spojrzał na legowisko medyka. Rdzawa trochę o nim mówiła. Że medycy pomagają kotom. Może i mu pomogą?
Albinos niezgrabnie potoczył się przez śnieg na małych łapkach. Jego oczy łzawiły już, gdy czuł pieczenie i swędzenie, mimo że kocię starało się to ignorować i nie pokazywać po sobie. Przecież mamusia i tatuś chcą, żeby był zdrowy!
Wszedł do medyków i pierwsze, co mu się podsunęło pod oczy, to jakiś rudy kot. Kociak spojrzał na ucznia medyka.
— Proszę pana, pomoże mi pan? — spytał sepleniąc momentami jak kocię, którym przecież był.
<Truskawkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz