Wtuliła się w buro-rude futro ukochanego, ciesząc się chociaż chwilą spokoju. Ich dzieci zaledwie wschód słońca temu zostały mianowane przez Jaśminowy Sen i… czuła się wolna, nareszcie mogła się wyspać i nie budzić co pięć minut przez przeszywające bólem uszy wrzaski.
Teraz jedyną rzeczą, którą słyszała było ciężkie, basowe mruczenie Pierwszego Brzasku, które przerywał tylko i wyłącznie przez liźnięcia między uszami partnerki. Otulił ją ze wszystkich stron, dając ciepło i bezpieczeństwo, którego tak bardzo pragnęła.
— Musimy wracać — szepnął wprost do jej ucha, muskając je lekko nosem.
Iskierka zamruczała w odpowiedzi, przymykając z rozkoszą ślepia. Nie chciała, tak bardzo nie chciała wracać, szczególnie teraz — Jesteś liderką, wiesz, że nie możesz tak znikać.
Szylkretka momentalnie posmutniała.
“Musisz”
“Nie możesz”
“To twój obowiązek”
Zeskoczyła z gałęzi wprost na śnieg, który przez ruch jej ciała na uderzenie serca wzniósł się w górę, opadając zaraz na jej grzbiet. Obserwowała jak bury robi to samo, znajdując się zaraz przy niej.
Wymusiła uśmiech, chcąc ukryć kotłujące się w głowie myśli.
Nigdy, a przynajmniej nie umiała sobie przypomnieć takiej sytuacji, nie marzyła o zostaniu liderką. To wszystko zostało wepchnięte jej do gardła siłą. Podstawiona pod ścianą nie miała wyboru jak tylko zgodzić się, pozostając bierną na poczynania poprzedniego lidera.
Brzask rzucił jej zmartwione spojrzenie, przyspieszając kroku. Iskierka pokręciła przecząco łbem. Nie chciała rozmawiać z nim teraz, szczególnie nie o tym i w tej danej chwili… czy jakiejkolwiek innej. Kocur raz jeszcze spróbował wyciągnąć informacje ze swojej ukochanej, jednak widząc jej niechęć odpuścił, zachowując milczenie aż dotarli do obozu klanu klifu.
Wysokie drzewa oraz mnogość zarośli doskonale osłaniała obóz przed wiatrem ale też i przed śniegiem, którego było tutaj stosunkowo mało. Przynajmniej na tyle, że poruszanie się nie sprawiało problemu nawet najmłodszym uczniom.
— Chcesz iść razem oglądać gwiazdy o zmierzchu?
Podniosła opuszczony dotychczas łeb, wlepiając złote ślepia w partnera.
Kolejny fałszywy uśmiech ozdobił jej pyszczek.
— Nie, dziękuję… Ja- Ja mam jeszcze sporo pracy.
Nie wierzył jej, widziała to. Kocur pokazywał z resztą całym sobą swoje wątpliwości co do prawdomówności partnerki. Posłała mu jeszcze jeden, tym razem zupełnie szczery uśmiech, nim ich drogi się rozeszły.
Łapa za łapą kierowała się w stronę swojego, chociaż ona to określała bardziej jako liderowego, legowiska.
Nie chciała tam być, nora za bardzo przypominała kotce o nim. Wskoczywszy na korzeń, złapała się go pazurami, zaciskając szczękę. Kora otarła miękkie poduszki jej łap, raniąc jeden z nich. Kotka zignorowała nieznośne uczucie pieczenia, wspinając się na samą górę.
Nim weszła do środka, ostrożnie sprawdziła, czy aby na pewno jest tam pusto.
— Iskrząca Gwiazdo, masz może moment?
— Iskrzący Kroku.
— Ach, tak. Cóż, przepraszam.
Odwróciła się, mając przed sobą pysk Pląsającego Wiesiołka. Kocur potarł nerwowo swoje łapy odwracając wzrok.
— Erhm… niektórzy klanowicze uważają, że twoje wystąpienie podczas zgromadzenia nie było właściwe. Zbyt długo zwlekałaś z wypowiedzią i takie… tam — uśmiechnął się nerwowo, drapiąc się za uchem. Kotka skinęła głową na jego wypowiedź.
— Jak będę miała moment, porozmawiam z nimi — bury pokiwał łbem z aprobatą, odwracając się w celu zeskoczenia na ziemię — Pląsający Wiesiołku, mogę się o coś prosić?
— Tak?
— Zwołaj klan na zebranie.
Lekko zszokowany wojownik mimo wszystko odpowiedział twierdząco, natychmiast wykonując prośbę szylkretki, która ponownie została sama ze swoimi okropnymi myślami. Co jakiś czas poruszała nerwowo uchem, słysząc szepty docierające do niej z zewnątrz.
Szum głosów z każdą chwilą stawały się jeszcze bardziej nieznośne.
— Klanie Klifu! — zawołała, wyłaniając się z cienia — Chciałabym coś ogłosić — urwała na moment, starając się ułożyć sobie wszystko w głowie.
Znowu działała pod wpływem emocji, jednak tym razem była pewna swoich czynów.
— Nie ukrywam, że bycie liderem to zadanie dość wymagające — spuściła głowę, próbując ukryć rosnącą w niej panikę — Służenie klanowi klifu było dla mnie czymś niesamowitym.
Kłamała zgrabnie, tuszując wszystkie wspomnienia, kiedy to rozważała ucieczkę z klanu.
— Jednak będąc z wami zupełnie szczerą… — znowu skłamała. Nigdy nie będą wiedzieli o niej całej prawdy — Nie czuję się dobrze w tej roli.
“Nie zasługuję”
“Przyprawia mnie to o ataki paniki”
“Nie jestem Gwiazdą”
— Dlatego też, rezygnuję z posady lidera. Jaśminowy Sen przejmą moje obowiązki — ruchem ogona wywołała szynszyla na środek — Chciałabym, żebyście z radością powitali waszego nowego lidera, Jaśminową Gwiazdę!
Cisza spowiła obóz, jednak im więcej kotów zaczynało się powoli odzywać tym głośniejsze były krzyki radości. Iskrzący Krok zeskoczyła na ziemię, wzdychając z ulgą.
Z ulgą i lekkością, której od dawna nie czuła.
Nie była gwiazdą, nie zamierzała tego kryć.
Nie na tym jej zależało.
Ignorując pytania postanowiła zrobić to, co zawsze chciała - ułożyć się do snu obok ukochanego w legowisku wojowników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz