Oparzenie słoneczne dobrze się goiło. Kacze Pióro zadbał o to, żeby nakładać maść, oraz zimny okład każdego dnia. Unikał również słońca, przerzucając się na razie na cień. Było to łatwiejsze z przyjściem Pory Opadających Liści. Zdążył również wydobrzeć po przebytej chorobie. Ostatnio częściej łapały go dolegliwości. Zapewne było to spowodowane wiekiem, nie należał otóż do kotów najmłodszych. Nie wpływało to jednak negatywnie na jego samopoczucie. Muchomorek został mianowany, mógł więc otrzymać więcej obowiązków. Kacze Pióro nie był jednak aż tak stary. Bez problemu wybierał się po zioła, segregował medykamenty, pomagał pobratymcom którzy przychodzili do niego w sprawach zdrowotnych. Po śmierci rodziców zgasła na pewien czas jego psotna iskra. Dopiero Malinka wyrwała go ze stanu melancholii, coraz częściej robili szalone wypady poza obozowisko, żeby spędzać czas jak brat z siostrą. Oczywiście w czasie wolnym od obowiązków
- Muchomorzy Jadzie, sprawdź, czy mamy koperek oraz jaskółcze ziele. - wydał polecenie rudy karzełek, obserwując uważnie swojego asystenta. Ten jedynie skinął głową, podnosząc się następnie na równe łapy i udając do składziku z ziołami.
Trochę minęło od jego mianowania. I śmierci Mglistego Snu. W umyśle Kaczego Pióra winną była Smutna Cisza. Zmanipulowała jego mentorkę, przez co ta popadła w szaleństwo i zniszczyła sobie życie. Mimo wszystko starał się ratować łaciatą dawną medyczkę. Odeszła i tak jakby zły duch wraz z nią. Może nastaną teraz spokojniejsze czasy dla Klanu Nocy.
Te rozmyślania pomogły Kaczorkowi zanurzyć się we wspomnieniach. Rozmyślał o Chorym Uchu. Kotki już dawno z nimi nie było. Zamknął oczy, lepiej przywracając moment ich pojednania.
- Chore Ucho, musimy porozmawiać.
Stanął w wejściu do legowiska wojowników. Swoje niebieskie ślepia wbił prosto w kotkę. Już nie taką młodą, lecz wciąż o lśniącym futerku. Chore Ucho, dotąd spoczywająca na swoim posłaniu, zjeżyła futro. Uniosła głowę, lekko drżąc. Kacze Pióro wywrócił oczami.
- O.... o czym? - jej głos był cichy, więc ledwo dał radę zrozumieć to o co pytała.
Kacze Pióro westchnął ciężko. Podszedł kilka kroków w jej stronę, siadając naprzeciwko. Chore Ucho cofnęła się do tyłu, wciąż pozostając czujna i śledząc go uważnym wzrokiem. W nim krył się też pewnego rodzaju smutek.
- Chciałem cię przeprosić. Za to, że cię podtapiałem w dzieciństwie. No i się nad tobą znęcałem. Dość często. Masz prawo być na mnie zła i przestraszona moją obecnością. To nie było przyjemne, gdy nagle pojawiłaś się z bratem i zaczęliście kraść moich rodziców. Nie podobało mi się to, byłem tylko kociakiem. Wciąż chyba czuję posmak tamtej zazdrości, ale to nie była wasza wina, że ciotka okazała się lisim bobkiem. Przepraszam. Nie chce żebyś miała mnie za potwora. W końcu jesteśmy kuzynami. Od teraz możesz zawsze na mnie liczyć. Pamiętaj o tym.
Chore Ucho nie odpowiedziała. Sam już nie był pewny, czy chciał usłyszeć odpowiedź. Co jeśli okazałaby się być negatywna? Lub pozytywna? W tamtym momencie towarzyszyło mu wiele emocji. Wstał, skinął głową swojej kuzynce i opuścił legowisko wojowników.
Kilka dni później wojowniczka zawitała u niego w odwiedzinach. Wybaczyła mu. To była dobra wiadomość, którą należało uczcić kocimiętką.
Wyleczony: Kacze Pióro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz