Popatrzył się z odrazą na kotkę wracającą z treningu.
Była jak niewidoczna szrama na jego ciele. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego, jednak czy tego chciał, czy nie, byli rodzeństwem, więc byli także ze sobą kojarzeni.
***
— Mroczny Omenie — zawołał go któregoś poranka Jastrzębia Gwiazda, gdy van akurat wstawał ze snu. — Nasi medycy skarżyli się na brak ziół. Są one równie cenne niczym piszczki. Mamy dużo rannych, więc idź z Deszczową Chmurą, asekuruj go i przynieście zioła.
Czarny van kiwnął łebkiem.
— Tak, Jastrzębia Gwiazdo.
Wojownik od razu udał się do Deszczowej Chmury, który wyglądał na zakłopotanego. Obok niego minął Senny Pysk, która chciała od Deszcza jakieś zioła na ból głowy. Słyszał, że niedawno oberwała gałęzią. Medyk próbował uświadomić jej, że ich brakuje.
— Naprawdę nic nie ma, przykro mi, Senny Pysku.
Wojowniczka zjeżyła futro.
— Jak my mamy przeżyć bez ziół? — warknęła.
Mroczny Omen wyminął ją i skinął głową w kierunku medyka.
— Jastrzębia Gwiazda zlecił mi asekurację. Mamy wybrać się po zioła, będę cię chronić. — miauknął.
— W końcu — mruknęła cicho Senna i odeszła, choć jej ogon bił niemiłosiernie.
Jak zrobić mieli, tak zrobili. Gdy słońce weszło trochę wyżej, medyk i wojownik wyruszyli w drogę. Gdy doszli do lasu, rozległo się charakterystyczne chrumkanie. Mroczny Omen przysiadł instynktownie, a Deszczowa Chmura powtórzył ten ruch. Kocury skradały się, starając się ominąć bestię, jednak ta mimo wszystko ich usłyszała. Stworzenie podniosło masywny łeb i zaczęło biec w ich stronę. Na szczęście, dzik spudłował, co dało kocurom szansę na ucieczkę. Powiodło się; udało im się uciec przed bestią.
Gdy szli przez zadeptane tereny, Mroczny Omen ciągle zachowywał czujność. Jego ogon na wysoko uniesiony, a pysk otwarty, by lepiej wchłaniać zapachy.
Dostrzegli kupkę rozrzuconych piórek. Białoczarny powąchał je i przegrzebał pazurem.
— Nie wyglądają mi na pułapkę. — miauknął.
Medyk nachylił się nad zwitką ptasich piór i pokiwał głową.
— Przydadzą się do budowy legowisk.
Niestety w dalszej podróży nie udało im się odnaleźć ziół. Mroczny Omen był zirytowany tym faktem, jednak nic nie mówił. Nie miał w zwyczaju narzekać.
Gdy wrócili z pyskami wypełnionymi wyłącznie znalezionymi piórami, Jastrzębia Gwiazda skinął w ich stronę.
— I co? Udało wam się? Nie? No nic. Może inny śmiałek sobie poradzi lepiej z tym zadaniem. Oby tylko nikt przez to nie ucierpiał.
Mroczny Omen kiwnął głową w kierunku lidera i ruszył w stronę Irgowego Nektaru i Sosnowej Igły, by podarować królowym pióra, które zdobyli.
— Witaj, Mroczny Omenie — słodki, niewinny głos Irgi powitał go od razu, gdy do nich podszedł. Zauważył, jak Sosna dyskretnie przewraca oczami. — Co to?
— Asekurowałem Deszczową Chmurę na polecenie Jastrzębiej Gwiazdy. Znaleźliśmy stertę piór. — miauknął. — Można ich użyć do ocieplenia legowisk; waszych i kociąt.
— Dziękujemy, Mroczny Omenie — Irgowy Nektar mówiła do niego przesłodzonym głosem. Na moment położyła na jego łapie swoją łapę i popatrzyła mu w oczy. — Z takimi wojownikami Klan Wilka na pewno sobie poradzi. A kociętom będzie ciepło.
— Nam będzie ciepło — prychnęła Sosnowa Igła.
Błękitnooki odwrócił się bez słowa, z chłodnym wyrazem pyska, pozostawiając królowe same.
Tym razem nie towarzyszyła im Różana Słodycz. Została zabita, gdy wynosili się ze starego obozu.
* * *
Klan Wilka ostro ucierpiał. Mieszkali teraz w grocie, chroniąc się przed Dwunożnymi i dzikami. I w tym właśnie czasie została mianowana jego siostra, Leśna Łapa. Kocur siedział wyprostowany na jej ceremonii. Na jego pustym, obojętnym pysku można było ledwo dostrzec niewyraźny błysk pogardy.
Gdy ceremonia dobiegła końca, a wykończeni klanowicze zaczęli skandować jej imię, Mroczny Omen podszedł do niej melodyjnym krokiem. Ją niestety nie spotkało to, co Kuriozalną Łapę... Było mu przykro, że siostra nie została stratowana przez dziki. Lecz musiał pogodzić się z faktem, że wciąż żyła.
Jedyne, co czuł w stosunku do kotki, to pogardę i wyższość. Gardził jej charakterem, gardził jej osobą. Gardził wszystkim, co jej dotyczyło.
Van skierował się do swojej siostry i okrążył ją, ostentacyjnie dotykając koniuszkiem ogona jej brody.
— Gratulacje, Leśne Futro — miauknął chłodno, wbijając wzrok w jej oczy.
Ciekawił się, czy zauważy nutę drwiny w jego głosie.
<Leśne Futro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz