Spojrzała na kocura. Co miała niby powiedzieć? “Niezbyt wiesz, nie wiem w jaki sposób dalej ciągnąć”. Tak? Koń by się uśmiał. Odpowiadanie na niefajne pytania było głupie. Nie lubiła tego robić. Wolała zamknąć pysk, odwarknąć coś i kot sobie szedł. Ale Orzełek? Jej kuzyn? On nie odszedłby tak szybko. Miał chyba wewnętrzną chęć pomagania innym. Słodkie. Zbyt słodkie. Dziwiła się. Po prostu to było dziwne zachowanie, okej? NIby istniały takie koty, ale niektórzy byli nachalni. Ciekawe czy on się do nich zaliczał.
- Może być. A u ciebie?- wymusiła u siebie pogodny ton głosu, choć czuła dalej gorycz po stracie matki i nieudanej próbie.
Ah gdyby mogła cofnąć czas, powstrzymałaby zabójcę.
Tego kota, który zrobił tak wiele złego.
Bez mamy, nie było tak samo.
Strzepnęła ogonem. Nie mogła udawać, że jest dobrze.
Po prostu syknęła cicho i odeszła.
- Może być. A u ciebie?- wymusiła u siebie pogodny ton głosu, choć czuła dalej gorycz po stracie matki i nieudanej próbie.
Ah gdyby mogła cofnąć czas, powstrzymałaby zabójcę.
Tego kota, który zrobił tak wiele złego.
Bez mamy, nie było tak samo.
Strzepnęła ogonem. Nie mogła udawać, że jest dobrze.
Po prostu syknęła cicho i odeszła.
***
przed śmiercią Szyszki
Liście przed legowiskiem medyka zachrzęściły. Pachniało tu tak jak zawsze. Pamiętała tą woń od dzieciństwa. Pamiętała jak trafiła tu po raz pierwszy. Jako dziecko też miała samobójczy odruch? Pamiętała, jak się brzydziła ziołami a potem je pokochała. Teraz znowu ich nienawidziła. Za dużo wspomnień nałożyło się na raz. Może gdyby nie to coś, Śliwka by nie umarła? W końcu, gdyby tylko nie była w tym miejscu…
Nie, nie mogła do tego wracać. To było dawno temu. Powinna zapomnieć, doszczętnie wymazać to z pamięci. Jednak… Kiedyś tu się działo tak wiele. Teraz ziewało pustkami. Zapracowana Niezapominajka na razie nie miała urwania głowy w sprawie chorych, bo wszyscy sobie poszli. Wyleczyła ich. Bała się o swoją córkę. Jakby, chciała zazwyczaj odrzucać te instynkty macierzyńskie, ale w bólu musiała ją wesprzeć. Straciła mentorów, koty, które po Brzoskwini prowadziły ją za życie. Była zdana sama na siebie.
No to miały podobnie.
Ona też musiała sobie radzić sama. Nikt nie rozmawiał z nią o tym co czuje, bo nie miała z kim. Chciałaby mieć kogoś bliskiego. Kiedyś bliski był Trzmiel ale nieee, pan sobie się zakochał w jej bracie. Miłość do jej głupiego brata zaćmiła go, nie zauważył, że Brzoskwince na nim zależało.
Była młoda i głupia.
Teraz zrozumiała, że nie można ufać byle komu.
Niezapominajka nie przejęła się czyjąś obecnością. Dalej sortowała te ziółka. Szylkretka westchnęła siadając obok kotki. Czuła tą bliskość. Były obok siebie. A tak naprawdę jak było? Czy wspierała córkę?
- Kochanie, nie przepracowuj się- mruknęła cicho, liżąc ją lekko po głowie. Dawno tego nie robiła. Zasmucona spojrzała na dalej siedzącą cicho tortie.
- Posłuchaj. Rozumiem, że ich strata cię zabolała, ale dbaj o siebie. Dalej masz mnie, rodzeństwo. Spokojnie. Jestem tu, zrozum. Nawet jeżeli tego nie widzisz. Możesz do mnie przyjść z czymkolwiek- powiedziała do niej, odsuwając kupki ziół i spoglądając w zaspane oczy Niezapominajki.
- Kolendra spodziewa się kociąt, wiedziałaś o tym?- wymamrotała tylko kotka.- Dzisiaj byłam ją zbadać. Będzie miała dzieci.
- A ty idź spać. Jeżeli coś trzeba będzie, zajmę się tym- spojrzała na nią ostatni raz i szybko wyszła.
Jej córka matką?
Czyli miała być babcią. Była aż taka stara? Niemożliwe. Dreptała w kółko koło Jabłoni. To była taka nagła wiadomość. Nie spodziewała się.
Nie potrafiła racjonalnie myśleć w takim momencie.
Nagle wpadła na Orzełka. Dalej nazywała go starym imieniem. Takie wyniosłe… Do niego nie pasowało. Tak bardzo nie pasowało.
- Przepraszam- szybko przeprosiła i zaczęła dalej krążyć. Jak to? Z kim związała się Kolendra? Ahhh….
Nie, nie mogła do tego wracać. To było dawno temu. Powinna zapomnieć, doszczętnie wymazać to z pamięci. Jednak… Kiedyś tu się działo tak wiele. Teraz ziewało pustkami. Zapracowana Niezapominajka na razie nie miała urwania głowy w sprawie chorych, bo wszyscy sobie poszli. Wyleczyła ich. Bała się o swoją córkę. Jakby, chciała zazwyczaj odrzucać te instynkty macierzyńskie, ale w bólu musiała ją wesprzeć. Straciła mentorów, koty, które po Brzoskwini prowadziły ją za życie. Była zdana sama na siebie.
No to miały podobnie.
Ona też musiała sobie radzić sama. Nikt nie rozmawiał z nią o tym co czuje, bo nie miała z kim. Chciałaby mieć kogoś bliskiego. Kiedyś bliski był Trzmiel ale nieee, pan sobie się zakochał w jej bracie. Miłość do jej głupiego brata zaćmiła go, nie zauważył, że Brzoskwince na nim zależało.
Była młoda i głupia.
Teraz zrozumiała, że nie można ufać byle komu.
Niezapominajka nie przejęła się czyjąś obecnością. Dalej sortowała te ziółka. Szylkretka westchnęła siadając obok kotki. Czuła tą bliskość. Były obok siebie. A tak naprawdę jak było? Czy wspierała córkę?
- Kochanie, nie przepracowuj się- mruknęła cicho, liżąc ją lekko po głowie. Dawno tego nie robiła. Zasmucona spojrzała na dalej siedzącą cicho tortie.
- Posłuchaj. Rozumiem, że ich strata cię zabolała, ale dbaj o siebie. Dalej masz mnie, rodzeństwo. Spokojnie. Jestem tu, zrozum. Nawet jeżeli tego nie widzisz. Możesz do mnie przyjść z czymkolwiek- powiedziała do niej, odsuwając kupki ziół i spoglądając w zaspane oczy Niezapominajki.
- Kolendra spodziewa się kociąt, wiedziałaś o tym?- wymamrotała tylko kotka.- Dzisiaj byłam ją zbadać. Będzie miała dzieci.
- A ty idź spać. Jeżeli coś trzeba będzie, zajmę się tym- spojrzała na nią ostatni raz i szybko wyszła.
Jej córka matką?
Czyli miała być babcią. Była aż taka stara? Niemożliwe. Dreptała w kółko koło Jabłoni. To była taka nagła wiadomość. Nie spodziewała się.
Nie potrafiła racjonalnie myśleć w takim momencie.
Nagle wpadła na Orzełka. Dalej nazywała go starym imieniem. Takie wyniosłe… Do niego nie pasowało. Tak bardzo nie pasowało.
- Przepraszam- szybko przeprosiła i zaczęła dalej krążyć. Jak to? Z kim związała się Kolendra? Ahhh….
<Orle? Orzełku>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz