Pokręcił łbem. Wolał nie przewidywać takiego scenariusza. Wszedł do środka, pierw strzepując z siebie warstwę śniegu. Pogoda nie była sprzyjająca.
— Chciałem jedynie powiedzieć, że wszystko w porządku. Patrol nie natknął się na żaden obcy ślad. Jedynie Ognisty Język jak zwykle robił zamieszanie w obozowisku, mądrząc się i krzycząc, że on powinien zostać liderem.
Bengalka westchnęła cicho.
— Gdyby tylko można było by go wywalić z klanu za bycie wkurwiającym... — mruknęła, kładąc ponownie łeb na posłaniu.
Niezapominajek jedynie kiwnął łbem, zgadzając się z kotką.
Bengalka westchnęła cicho.
— Gdyby tylko można było by go wywalić z klanu za bycie wkurwiającym... — mruknęła, kładąc ponownie łeb na posłaniu.
Niezapominajek jedynie kiwnął łbem, zgadzając się z kotką.
* * *
Wychodził z pełnego legowiska medyków. Pora Zielonych Liści nie należała do lekkich. Do grona chorych dołączyły kocięta. Pędząca Łapa niechętnie przyjmował ziółka pod czujnym okiem Kaczego Pióra, a Złoty kurczowo odmawiał wzięcia lekarstwa pomimo próśb Muchomorzej Łapy. Widać było, że brakuje im pomocy, lecz przez fakt, że syn Króliczego Serca nadal nie ukończył szkolenia Kacze Pióro nie mógł przyjąć nowego ucznia. W takich momentach Niezapominajka uderzała śmierć Czarnej Owcy. Martwy kocur pomimo niechęci do rudego, jak i spranego umysłu przez ojca, jednak coś miał we łbie.
Zrobił krok na zewnątrz. Gorąc panujący na dworze uderzył go pomimo krótkiego futra. Upał ciągnął się niemiłosiernie sprawiając, że niejeden kot zatęsknił za Porą Nagich Drzew.
— Niezapominajkowy Śnie!
Odwrócił się. Brązowe ślipia zmierzyły go ostrym spojrzeniem. Borówkowy Liść spoglądała na niego niezadowolona.
— Tak?
Jej niebieska kita uderzyła o suchą ziemię.
— Nadal nie wyznaczyłeś patrolów. A zaraz szczytowanie słońca. Nie wiem co miała moja matka w głowie wybierając cię na zastępcę. Ja byłam o niebo lepszym. — denerwowała się kotka.
Kocur położył uszy.
— Wybacz, zapomnia... — urwał.
Nie, nie mógł czegoś takiego powiedzieć.
— Zaraz wyznaczę. Byłem w legowisku medyków. Przyda im się pomoc. Skoro masz tyle wolnego czasu, leć do nich. — miauknął pogodnie do kotki.
Borówka prychnęła, kładąc uszy.
— Moja matka, nieważne jak ślepia i głupia, kiedyś zauważy jaki błąd popełniła! — syknęła, zmykając do łoża medyków.
Niezapominajek opuścił smutno ogon. Nie powinien się przejmować słowami kotki, która była prawą łapą Lisiego Łajna, lecz nie potrafił inaczej. Ostatnio zbyt wiele złego się działo. Nie potrafił się skupić. Drastyczne wydarzenie z ostatnich księżyców twardo siedziały mu we łbie. Nie dało się od tak ich wyrzucić. Klątwa, próba zabicia Zbożowej Gwiazdy przez poplecznika Lisiego Łajna, krwawe zgromadzenie, gdzie sam lider Klanu Klifu próbował zabić ich liderkę, ucieczka Lisiego Łajna oraz jego śmierć. Burzliwa atmosfera, która nie znikała z ich obozowiska. Niezapominajek bał się. Cholernie się bał o Klan Nocy, Zbożową Gwiazdę oraz swoją rodzinę. Nastały czasy cięższe niż kiedykolwiek potrafił sobie wyobrazić. A czuł, że to jeszcze nie koniec. Że najgorsze przed nimi.
Zrobił krok na zewnątrz. Gorąc panujący na dworze uderzył go pomimo krótkiego futra. Upał ciągnął się niemiłosiernie sprawiając, że niejeden kot zatęsknił za Porą Nagich Drzew.
— Niezapominajkowy Śnie!
Odwrócił się. Brązowe ślipia zmierzyły go ostrym spojrzeniem. Borówkowy Liść spoglądała na niego niezadowolona.
— Tak?
Jej niebieska kita uderzyła o suchą ziemię.
— Nadal nie wyznaczyłeś patrolów. A zaraz szczytowanie słońca. Nie wiem co miała moja matka w głowie wybierając cię na zastępcę. Ja byłam o niebo lepszym. — denerwowała się kotka.
Kocur położył uszy.
— Wybacz, zapomnia... — urwał.
Nie, nie mógł czegoś takiego powiedzieć.
— Zaraz wyznaczę. Byłem w legowisku medyków. Przyda im się pomoc. Skoro masz tyle wolnego czasu, leć do nich. — miauknął pogodnie do kotki.
Borówka prychnęła, kładąc uszy.
— Moja matka, nieważne jak ślepia i głupia, kiedyś zauważy jaki błąd popełniła! — syknęła, zmykając do łoża medyków.
Niezapominajek opuścił smutno ogon. Nie powinien się przejmować słowami kotki, która była prawą łapą Lisiego Łajna, lecz nie potrafił inaczej. Ostatnio zbyt wiele złego się działo. Nie potrafił się skupić. Drastyczne wydarzenie z ostatnich księżyców twardo siedziały mu we łbie. Nie dało się od tak ich wyrzucić. Klątwa, próba zabicia Zbożowej Gwiazdy przez poplecznika Lisiego Łajna, krwawe zgromadzenie, gdzie sam lider Klanu Klifu próbował zabić ich liderkę, ucieczka Lisiego Łajna oraz jego śmierć. Burzliwa atmosfera, która nie znikała z ich obozowiska. Niezapominajek bał się. Cholernie się bał o Klan Nocy, Zbożową Gwiazdę oraz swoją rodzinę. Nastały czasy cięższe niż kiedykolwiek potrafił sobie wyobrazić. A czuł, że to jeszcze nie koniec. Że najgorsze przed nimi.
* * *
— Zbożowa Gwiazdo...? — niepewnie miauknął, zaglądając do legowiska liderki.
Bengalka zupełnie jak przed paronastami księżycami leżała w swoim posłaniu. Niechętnie spojrzała w jego stronę. Niezapominajek położył uszy. Widział jaka jest wykończona. Fizycznie i psychicznie. Nie wiedział co powinien zrobić. Jak ją wesprze? Jak nie dopuścić do kolejnych prób mordu na nią?
—...Jak się czujesz? Klan Gwiazd odzywał się do ciebie? To co się dzieje ostatnio... to nie jest normalne. Nic nie jest. Ta klątwa... ona jest prawdziwa. Żadne kocie nie przyszło na świat od sześciu księżyców... — zaczął, krążąc nerwowo.
<Zboże?>
wyleczeni: Pędząca Łapa, Złota Łapa
Bengalka zupełnie jak przed paronastami księżycami leżała w swoim posłaniu. Niechętnie spojrzała w jego stronę. Niezapominajek położył uszy. Widział jaka jest wykończona. Fizycznie i psychicznie. Nie wiedział co powinien zrobić. Jak ją wesprze? Jak nie dopuścić do kolejnych prób mordu na nią?
—...Jak się czujesz? Klan Gwiazd odzywał się do ciebie? To co się dzieje ostatnio... to nie jest normalne. Nic nie jest. Ta klątwa... ona jest prawdziwa. Żadne kocie nie przyszło na świat od sześciu księżyców... — zaczął, krążąc nerwowo.
<Zboże?>
wyleczeni: Pędząca Łapa, Złota Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz