- Hej...! Poczekaj... - zawołała z nadzieją w głosie, że jednak wróci. Plusk przejęła się. Co jeśli naprawdę potrzebował pomocy, a ona nie zareagowała prawidłowo i stanie się mu krzywda? Kot zniknął gdzieś w czeluści drzew, straciła go z pola widzenia. Nie była z siebie dumna.
***
Ruda kotka postanowiła odszukać kota, z którym miała styczność. Krążyła wokół obozu. Rozluźniła się, udawała zainteresowanie otaczającymi ją obiektami. Upał jej sprzyjał, było przyjemnie. Krzywe promienie słońca naświetlały jej żółte oczy, grzały futro. Rozruszała kości porządnie, jak dotąd jeszcze nigdy. Musiała się przyzwyczaić. Dreptała po gorącej, wyschniętej trawie swoimi pulchnymi łapami aż wreszcie jej uwagę przykuło drzewo. Ogromne drzewo. A na nim, w koronie drzewa masa kotów. Ich barwy mieszały się ze sobą - rudość, czerń, biel, niebieskość, pręgi, łaty... wszystko zlało się w jedno. Plusk stanęła przy dole jabłoni, uniosła głowę i starała się znaleźć pręgowanego kota. A na dole, była dziura. Spora dziura, a w niej kocięta. W tym momencie bawiły się w najlepsze, wybiegały i wbiegały do wnętrza żłobka, towarzyszyły tej czynności piski i wrzaski. Obok jej łap przebiegło urodziwe kocie. Wyglądające ciut jak ona – półdługa smukła sierść, pręgi. Cóż za słodkie stworzenie. Uśmiechnęła się. Mimo radości której sprawiły jej młode koty, wróciła do czynności wypatrywania kota na drzewie.
- Czy... koty, które... są na drzewie... to... wojownicy? - zawołała z nieśmiałością w głosie, pomachała ogonem.
Odbiło się echo, nikt nie odpowiedział. Kotka jednak nie poddała się, dalej trwała pod drzewem. Wnet z gałęzi zeskoczył któryś z kotów i powoli sunął się na sam dół. Ruda rozpromieniła się, czekała na zejście osobnika. Zszedł. Był to umięśniony, szczuplutki kot o burym odcieniu. Z gracją przeciągnął się a następnie udał się w kierunku pręgowanej kotki.
- Witaj. Szukasz kogoś albo czegoś? Jestem Raróg, wojownik Owocowego Lasu. - zrobił przyjazną postawę, oparł o siebie swoje łapy.
- Ja... jestem Plusk... i...-
- Jesteś nowym uczniem medyka, prawda? - kocur przerwał odpowiedź.
- Tak, to ja... chciałabym się zapytać czy... znasz może takiego kota, który... ma pręgi, jest dość mały i... to chyba wojownik, czy też uczeń...? - ciągnęła, ugniatając trawę łapkami ze stresu, unikała kontaktu wzrokowego z kotem.
- Mówisz może o wojowniku który nazywa się Żurawina? Ot taki kocur, przeciętny...
- Czy jest on w tej chwili na drzewie...? - ciągnęła nieśmiało. - Wskazałbyś mi go...?
- Widzisz tamtego kocura? - odparł Raróg, pokazując Plusk kierunek ogonem.
- Tego... niebieskiego? - zapytała, spoglądając co kilka uderzeń serca na naświetloną jabłonkę i koty na niej.
- Nie, to nie ten. Obok niego, ten co w tej chwili starannie się myje i chyba ma zły humor – zaśmiał się, czekając na uśmiech Plusk.
- Widzę... go ale... to nie jest... on... - jęknęła z zawiedzeniem, spuściła głowę.
- W owocowym lesie mamy dużo pręgowanych kotów, nie ma co się załamywać... Plusk. - miauknął i uniósł uszy, chcąc pocieszyć rudą, świeżo poznaną kotkę. - A właściwie... po co go szukasz?
- Stanął jakiś czas temu przy moim legowisku, chyba potrzebował mojej pomocy, to znaczy leczenia. Chce się zapytać, czy wszystko u niego w porządku. Martwię się. - westchnęła.
- Rozumiem... miał jakieś znaki szczególne? Albo zachowywał się specyficznie? - Raróg próbował pomóc.
- Nie pamiętam. Zapytałam się jego, czy czegoś potrzebuje, a on nic nie odpowiedział, tylko zwiał... - ciągnęła, trzepiąc ogonem po ziemi i odwracając głowę. - No i biegał jakoś dziwnie. Prawie wpadł na drzewo, stąd moje jeszcze większe zmartwienia. Biedaczek, albo biedaczka...
- Mówisz, że dziwnie biega. Spytaj swojej mentorki, czy leczyła jakiegoś kota który miał coś z łapą, przykładowo. Może to któryś z nich, a nie byłaś wtedy jeszcze uczniem medyka. Pewnie ci podpowie co nieco.
- Bardzo... ci dziękuje Raróg, a tymczasem idę się pytać. Nie ma ani sekundy do stracenia, do widzenia. Miło było poznać. - Plusk uśmiechnęła się szeroko. Kocur odmachał głową na pożegnanie, wziął łapy za pas, żwawo wracał w kierunku rozłożystego drzewa na które promienie słońca padały teraz mocniej, gdyż słońce już zachodziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz