... i podobno zabłądził przez silną wichurę - skończył wymyśloną przez siebie opowieść Świt. Dziejszy dzień zaczął się dziwnie. Matka, nadzwyczaj spokojna, Pozwoliła maluchom pić mleko dłużej niż zwykle. Zezwoliła na zabawę w śniegu i ze starszymi kociętami ze żłobka. Podczas popołudniowego posiłku oznajmiła:
- Dzisiaj przyjdzie do was tata. Bardzo chciał was zobaczyć, ale wcześniej nie miał wystarczającej ilości czasu. Bądźcie grzeczni i nie wdawajcie się w bójkę.
Ciężki i Świt spojrzeli sobie w oczy. Morska toń spotkała się ze stonowaną żółcią. Nie spodziewali się, że to spotkanie nadejdzie tak szybko i niespodziewanie.
- Tak! W końcu poznamy tatę! - miauknęli głośno, biegając wokoło mamy radośnie. Może nie będzie taki strachliwy jak mama. Może będzie ogromny! I zobaczy prawdziwego kocura! Samca alfa... No, może nie alfa ani beta, bo ojciec nie jest ani przywódcą, ani zastępcą. Jednak dorosły osobnik płci męskiej to zawsze coś.
Trzcinowy Brzeg przygotowała synów do pierwszego spotkania z nieznanym im rodzicem. Przez dwie godziny dokładnie wylizywała Ciężkiego i Świt, by żaden, nawer najmniejszy, skrawek sierści, nie sterczał w nieładzie. Mówiła przy tym, jak mają się zachować. Żadnej dzikiej bieganiny, żądnego skakania, uciekania w śnieg, bójek. Lista była długa, mały umysł płowego nie zdołał wszystkiego zapamiętać, acz zapamiętał najważniejsze jego zdaniem rzeczy.
Następnie zaczęli czekać, i czekać, i czekać. Musieli przebywać w jednym miejscu, by nie potargać sierści. Trzcina nie chciała szukać dwojki rozbrykanych kociąt w żłobku, chociaż to miejsce nie należało do największych lokacji na terenie Klanu Wilka. Okazjonalnie cynamonowa królowa liznęła gdzieniegdzie potomków, bo jej czujne oczy znalazły jakąś niedoskonałość.
Pierwszy kwadrans Ciężki i Świt przeżyli spokojnie, patrzyli się na siebie wzajemnie, śmiejąc się bądź wypominając sobie drobne grzeszki. Jednak... znudziło ich to. Pobawili się w ciszę, lecz tylko przez moment, bo ile można zachować milczenie przed tak wyczekiwaną chwilą? Postanowili, że wymyślą wspólnie jedną, długą historię na temat legendarnego wojownika Klanu Wilka. Świt widział w nim swojego ojca, ale ta myśl pozostała marzeniem.
- On nie może tak skończyć! Pokonał tyle wrogich klanów, pociachał pazurami wszystkich złych liderów. Nie powinien od tak zgubić się w śnieżnym wietrze! - oburzył się Ciężki na zakończenie opowieści. - Będziemy to tak długo ciągnąć, dopóki kocur nie znajdzie swojej królowej i nie doczeka się synów!
- To on musi mieć samych męskich potomków? Nie dyskryminuj kotek. Jakbym urodził się Świtką, też byś tak mówił? - kontynuował nieco bezsensowną dyskusję płowy. Chciał poznać myslenie brata.
- To nie gra roli! Musi mieć dzieci, by ktoś ciągnął jego dzieło - odpowiedział z iskierkami energii w oczach brat.
- Wasza cierpliwość została wynagrodzona. Tata przyszedł. Nazywa się Sójcze Gniazdo. Pamiętajcie, nie zadawajcie głupich pytań i bez bójek - powiedziała Trzcinowy Brzeg.
Świt i Ciężki wstali i spojrzeli na wejście do żłobka. Stał w nim... mały kocur. Tak, mały. O wiele razy mniejszy niż ten z wyobrażeń Świtu. Jak on się zawiódł... Może chociaż nadrobi charakterem?
- Witajcie. Jestem wdzięczny, iż w końcu sposobność pozwoliła na ujrzenie moich... naszych synów. - Sójcze Gniazdo skinął głową na przywitanie, a Trzcinowy Brzeg uśmiechnęła się. - Mógłbym wejść i się im przyjrzeć? - zapytał się.
- Tak, możesz. - Kotka odsunęła się i przesunęła nosem do przodu Ciężkiego i Świt.
<Ciężki?>
- Dzisiaj przyjdzie do was tata. Bardzo chciał was zobaczyć, ale wcześniej nie miał wystarczającej ilości czasu. Bądźcie grzeczni i nie wdawajcie się w bójkę.
Ciężki i Świt spojrzeli sobie w oczy. Morska toń spotkała się ze stonowaną żółcią. Nie spodziewali się, że to spotkanie nadejdzie tak szybko i niespodziewanie.
- Tak! W końcu poznamy tatę! - miauknęli głośno, biegając wokoło mamy radośnie. Może nie będzie taki strachliwy jak mama. Może będzie ogromny! I zobaczy prawdziwego kocura! Samca alfa... No, może nie alfa ani beta, bo ojciec nie jest ani przywódcą, ani zastępcą. Jednak dorosły osobnik płci męskiej to zawsze coś.
Trzcinowy Brzeg przygotowała synów do pierwszego spotkania z nieznanym im rodzicem. Przez dwie godziny dokładnie wylizywała Ciężkiego i Świt, by żaden, nawer najmniejszy, skrawek sierści, nie sterczał w nieładzie. Mówiła przy tym, jak mają się zachować. Żadnej dzikiej bieganiny, żądnego skakania, uciekania w śnieg, bójek. Lista była długa, mały umysł płowego nie zdołał wszystkiego zapamiętać, acz zapamiętał najważniejsze jego zdaniem rzeczy.
Następnie zaczęli czekać, i czekać, i czekać. Musieli przebywać w jednym miejscu, by nie potargać sierści. Trzcina nie chciała szukać dwojki rozbrykanych kociąt w żłobku, chociaż to miejsce nie należało do największych lokacji na terenie Klanu Wilka. Okazjonalnie cynamonowa królowa liznęła gdzieniegdzie potomków, bo jej czujne oczy znalazły jakąś niedoskonałość.
Pierwszy kwadrans Ciężki i Świt przeżyli spokojnie, patrzyli się na siebie wzajemnie, śmiejąc się bądź wypominając sobie drobne grzeszki. Jednak... znudziło ich to. Pobawili się w ciszę, lecz tylko przez moment, bo ile można zachować milczenie przed tak wyczekiwaną chwilą? Postanowili, że wymyślą wspólnie jedną, długą historię na temat legendarnego wojownika Klanu Wilka. Świt widział w nim swojego ojca, ale ta myśl pozostała marzeniem.
- On nie może tak skończyć! Pokonał tyle wrogich klanów, pociachał pazurami wszystkich złych liderów. Nie powinien od tak zgubić się w śnieżnym wietrze! - oburzył się Ciężki na zakończenie opowieści. - Będziemy to tak długo ciągnąć, dopóki kocur nie znajdzie swojej królowej i nie doczeka się synów!
- To on musi mieć samych męskich potomków? Nie dyskryminuj kotek. Jakbym urodził się Świtką, też byś tak mówił? - kontynuował nieco bezsensowną dyskusję płowy. Chciał poznać myslenie brata.
- To nie gra roli! Musi mieć dzieci, by ktoś ciągnął jego dzieło - odpowiedział z iskierkami energii w oczach brat.
- Wasza cierpliwość została wynagrodzona. Tata przyszedł. Nazywa się Sójcze Gniazdo. Pamiętajcie, nie zadawajcie głupich pytań i bez bójek - powiedziała Trzcinowy Brzeg.
Świt i Ciężki wstali i spojrzeli na wejście do żłobka. Stał w nim... mały kocur. Tak, mały. O wiele razy mniejszy niż ten z wyobrażeń Świtu. Jak on się zawiódł... Może chociaż nadrobi charakterem?
- Witajcie. Jestem wdzięczny, iż w końcu sposobność pozwoliła na ujrzenie moich... naszych synów. - Sójcze Gniazdo skinął głową na przywitanie, a Trzcinowy Brzeg uśmiechnęła się. - Mógłbym wejść i się im przyjrzeć? - zapytał się.
- Tak, możesz. - Kotka odsunęła się i przesunęła nosem do przodu Ciężkiego i Świt.
<Ciężki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz