Przez kilka dni od tamtego wydarzenia Orlik nie odzywał się do siostry. Zirytowała go nieco, ponadto miał dość jakiegokolwiek towarzystwa. Nie pragnął z nikim dzielić języków czy nawet pić mleko z zresztą rodzeństwa. Na chwilę zmienił się w białego, samotnego malucha, który musi sam ze sobą się zmierzyć i dokonać przemyśleń na temat przyszłości. W końcu wkrótce otrzyma mentora i zacznie szklić się na wojownika, co należy do zaszczytu w kocim klanie. Nie mógł się tego doczekać. Codziennie o tym myślał, codziennie o tym śnił i oczekiwał tej chwili. Nudziło mu się w żłobku i nagminnie opuszczał to miejsce. Któż mu zakaże? Jest coraz większy, coraz bardziej samodzielny. Matka za niego nie zapoluje, ojciec od dawna wącha kwiatku od dołu, a rodzeństwo pójdzie hen daleko i rzadko będzie miało się z nim do czynienia.
Przeszło mu to myślenie po dwóch tygodniach, bo znużyły go ciągłe ucieczki wymagając adrenaliny. Za bardzo się do nich przyzwyczaił. Zresztą... zatęsknił za ciepłem matczynego brzucha i zabawami z siostrami i z bratem. Nawet poczuł tęsknotę za Mniszkiem. Ktoś w tej przesłodzonej i nadzwyczaj uroczej rodzinie musi być niemiły i sceptyczny wobec wszechobecnej miłości. W ramach zakopania topora wojennego klon Ostrzenia znalazł zajęczy ogon i zaniósł go siostrze.
- Co to jest? Twoja kupa? - zapytała zaczepnie na samym początku pierwszego od dłuższego czasu kontaktu. Czuła się sceptycznie wobec specyficznego podarunku. Nikt nigdy nie dawał jej... takiego czegoś.
- A pachnie ci na takową? - odpowiedział ze stoickim spokojem. Przygotował się do tego momentu. Wypróbował różnych technik uspokajania wewnętrznego mordercy, o których opowiedziała mu Koniczynka. - Powąchaj to, skoro jesteś taka mądra i wszechwiedząca.
- Chcesz znowu trafić pod język mamy! Wiem to! - miauknęła z przekonaniem, ale mimo sceptycyzmu powąchała okrągłą kulkę. - Pachnie... martwym czymś. Na pewno nie myszą.
- Zaprowadzę cię do ciała tego stworzenia. Nazwa się zając. Nasi wojownicy często na niego polują. Podobno jego mięso jest soczyste i sprawia, że jesteś najedzona na długi czas – opowiadał z zapałem Orlik. Prośby o powiedzenie przepraszam nie wchodziły w grę, siostra zbyt szczerze wierzyła w to, że biały wyszedł tamtego dnia z Bluszcz i Słonikiem.
- Skoro tak chętnie proponujesz... bez żadnego „nie”... pokaż! - Bez żadnego uprzedzenia callico wybiegła ze żłobka, zostawiając orlikowy prezent na pastwę losu i chłodnego wiatru.
Biały kocurek, podążając za kotką, uśmiechnął się do siebie zadowolony. Przynajmniej na czas wyprawy do martwego zająca siostra nie będzie niczego sobie wmawiała.
time skip
Minęło około cztery i pół księżyca odkąd Mniszek sprytnym, acz dosyć oklepanym sposobem wkopała Orlika. Mimo wielokrotnego tłumaczenia, że nie wyszedł ze Słonikiem i Bluszcz poza żłobek, uparta kotka ubzdurała sobie coś i postanowiła samodzielnie wymusić opuszczenie rodzinnego gniazdka. Wmieszała w to jednego z wojowników, a w efekcie końcowym Koniczynkę. Cóż... do dzisiaj nie zrozumiał, dlaczego wielokrotne wyjaśnienie dotyczące braku wyjścia nie dotarło do główki pozornie uroczej Mniszka, ale co się stało, to się nie odstanie.
Spadł śnieg, znowu. Kolejny dzień z rzędu biała czapa pokryła trawiasty teren. Poruszanie stało się trudniejsze i wymagające użycia sprytu i szybkości. Kociaki ze żłobka tworzyły łapkami i noskami wielokilometrowe tunele, korzystając z okazji legalnego wyjścia bezpiecznego miejsca. Maluchy chciały się rozgrzać, a ich rozmiar powoli nie pozwalał na zmieszczenie się przy matce. Ponadto takie długie leżenie powodowało, że drętwiały łapy i ogon, a te części ciała wymagały ciągłego ruchu w tym wieku. Trzeba się wyszaleć przed mianowaniem na ucznia, potem nie będzie takiej swobody działania.Orlik i Mniszek bawili się razem ostatnimi pomarańczowymi liśćmi, które pozostały po minionej porze nagich liści. Zostało ich bardzo mało, dlatego każde odkrycie nowego listka stanowiło nie lada wyczyn.
- Znudziła mi się ta zabawa. Liść zaraz się zepsuje, bo jest kruchy przez śnieg. Poróbmy coś innego! - powiedziała Mniszek skacząc wokoło brata. Kocurek chwilę myślał, co może porobić z callico. Hmmm... wyzwanie. Coś, co pozwoli na dobre spędzenie czasu wolnego i pomoże siostrze zużyć nadmiar energii.
- Mam pomysł! Idziemy do traktora, pokażę ci jego wnętrze. W środku znajduje się tor przeszkód – miauknął Orlik, a jego wibrysy zadrżały.
- Brzmi nieco nudnawo... Jeśli rzeczywiście wnętrze traktora jest fajne, to ja wymyślam następną zabawę, a jak nie... to... to się z tobą policzę gorzej niż mama - rzekła Mniszek z wrednym uśmieszkiem na pyszczku.
- Wiesz co... Musimy powiedzieć naszej karmicielce, że wychodzimy poza klan. Ostatnio Bluszcz oddaliła się od naszego terytorium zaledwie o cztery kroki i mamusia sprawiłam jej ostre lanie. Nie idźmy w ślady naszej siostry - dodał Orlik.
Przed kociętami stanęło bardzo trudne zadanie. Przekonanie Koniczynki do tak ryzykownej rzeczy nie należało do prostych rzeczy. Mimo wszytko potomstwo cynamonki udało się do rodzicielki i błagało ją wręcz o możliwość odwiedzenia legendarnego traktora, o którym nawet starszyzna szeptała między sobą różne przerażające historie, by nie przerazić kociąt. Królowa od razu nie zgodziła się, cóż, w końcu nie chciała utracić na zawsze swoich pociech. Mniszek i Orlik uparcie tkwili przy własnej zachciance pójścia na pełną adrenaliny wyprawę. Stosowali przeróżne argumenty, od racjonalnych po emocjonalne. Od tłumaczenia, że prawie osiągnęli wiek sześciu księżyców przez użycie drobnej manipulacji po slodkie, proszące oczka.
Koniczynka ugięła się po tygodniu podczas poobiedniego karmienia. Zapewne wdziała w najmłodszej córce i najmłodszym synu ducha Ostrzenia, który również upierał się przy swoim, dopóki nie osiągnął celu. Widziała rosnące pociechy, lada księżyc i pożegna się z nimi. Wyraziła zgodę na wyjście dwójki niesfornych dzieci, ale pod warunkiem, iż wrócą przed zachodem słońca i uda się tam wraz z nimi. Uradowane rodzeństwo zaczęło skakać z radości. Obiecało zachować ostrożność w stosunku do dzieła Dwunożnych
Koty, korzystając ze śnieżnych korytarzy, udały się do starego traktora. Stanęły naprzeciwko niego. Martwy stwór straszył swoim widokiem. Nie zachęcał do wchodzenia na chłodną konstrukcję, a tym bardziej do swojego wnętrza.
Orlik pokazał siostrze najszybszą drogę do środka stwora. Przecisnęli się z łatwością, idąc ku zupełnie nowemu wyzwaniu. Mama jest blisko, więc w razie czego pomoże im w razie zagrożenia.
<Mniszku?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz