Pierwsze dni życia Mleczyka mogłyby wydawać się nudne, w końcu według wszystkich kotów odwiedzających żłobek cała trójka tylko spała i jadła. Jednak dla arlekina ten krótki czas był nie lada wyzwaniem.
Dzień nie zawsze zaczynał się o świcie. Czasem Mleczyk budził się w środku nocy, innym razem, kiedy słońce już górowało. Co ciekawe, jego rodzeństwo za pomocą tajemniczej kocięcej telepatii zawsze budziło się w tym samym czasie.
Łaciaty nie miał pojęcia, kim jest Borówkowy Nos. Doskonale jednak wiedział, że gdzieś w pobliżu zawsze można znaleźć coś dużego, ciepłego, miękkiego i przede wszystkim dającego pożywienie, jakim na razie dla kocurka było tylko mleko. W pobliżu tego wielkiego cielska zawsze czuł się bezpiecznie.
Wiedział też, że ma również rodzeństwo. Od czasu do czasu niechcący się z nim zderzył. Poza tym ciężko przeoczyć coś, z czym od urodzenia się rywalizuje - o najlepsze miejsce, o wszystko.
Tak naprawdę życie Mleczyka zmieniło się dopiero, kiedy zaczął słyszeć i wreszcie otworzył swoje ślipia. Nagle świat stał się o wiele ciekawszy. Kocurek chciał koniecznie dotknąć wszystkiego, co zobaczył.
Kilka dni później zaczął chodzić. Oczywiście nie można było tego tak do końca nazwać chodzeniem; było to raczej sunięcie przed siebie na wpół zgiętych łapkach. Mimo to Mleczyk był z siebie dumny, jak nigdy wcześniej.
Co do rodzeństwa, była ich dwójka - Jarzębinka i Morwa. Oboje byli mniej więcej tej samej wielkości, co on, a w dodatku wyglądali bardzo podobnie. Zauważył jednak, że nieco różnią się od siebie pod względem charakteru.
Jarzębinka wydawała mu się nieco dziwna. Choć była taka młoda, łatwo było zauważyć, że wyrośnie z niej okropna wredota. Raz ugryzła Mleczyka w ogonek, dając mu jasno do zrozumienia, że jej już urosły dwa ząbki, a jemu jeszcze nie. Od tej pory niezbyt za nią przepadał.
Morwa był dosyć... normalny. Nie przejawiał żadnych zachowań pokroju swojej siostry. Zazwyczaj zachowywał się podobnie, jak Mleczyk, więc arlekin nawet go polubił. Był jednak nieco spokojniejszy i bardziej ostrożny.
W łebku Mleczyka kłębiło się tysiąc pytań, ale na żadne nie znał odpowiedzi. Czy kiedyś będzie tak duży, jak te wszystkie koty odwiedzające żłobek? Jego rodzeństwo także? Jak wtedy zmieszczą się w żłobku? Może istnieje świat poza nim? Próbował spytać swojej mamy, jednak kotka chyba nie rozumiała jego miauknięć. Czasami więc ćwiczył swoją mowę, starając się naśladować starsze koty. Z czasem chyba nawet zaczęło mu wychodzić, bo Borówkowy Nos odpowiadała. Wtedy jednak kompletnie nie wiedział, co kotka ma na myśli. Dlatego ich rozmowy nie brzmiały jeszcze zbyt sensownie.
***
Mleczyk tak jak zazwyczaj obudził się pierwszy. Zwyczaj budzenia się razem minął; teraz to on wstawał najwcześniej i budził cały żłobek. W końcu co takiego mógł robić sam?
Spojrzał szyderczo na Morwę, chcąc skoczyć jednym susem prosto na grzbiet kociaka. Zdecydował jednak, że podwyższy sobie poprzeczkę i spróbuje zachęcić do zabawy Jarzębinkę.
Kotka wyglądała jak zabita. Niepewnie zbliżył się do niej i pochylił, sprawdzając, czy tylko tak wygląda. Jednak jej brzuszek się poruszał, więc na pewno po prostu twardo spała. Tupnął łapką, chcąc obudzić kotkę.
- Jarzębinko! - miauknął. Wiele by dał, aby jego siostra zgodziła się na zabawę w walkę lub chociaż popychanie do siebie kulki mchu.
Dzień nie zawsze zaczynał się o świcie. Czasem Mleczyk budził się w środku nocy, innym razem, kiedy słońce już górowało. Co ciekawe, jego rodzeństwo za pomocą tajemniczej kocięcej telepatii zawsze budziło się w tym samym czasie.
Łaciaty nie miał pojęcia, kim jest Borówkowy Nos. Doskonale jednak wiedział, że gdzieś w pobliżu zawsze można znaleźć coś dużego, ciepłego, miękkiego i przede wszystkim dającego pożywienie, jakim na razie dla kocurka było tylko mleko. W pobliżu tego wielkiego cielska zawsze czuł się bezpiecznie.
Wiedział też, że ma również rodzeństwo. Od czasu do czasu niechcący się z nim zderzył. Poza tym ciężko przeoczyć coś, z czym od urodzenia się rywalizuje - o najlepsze miejsce, o wszystko.
Tak naprawdę życie Mleczyka zmieniło się dopiero, kiedy zaczął słyszeć i wreszcie otworzył swoje ślipia. Nagle świat stał się o wiele ciekawszy. Kocurek chciał koniecznie dotknąć wszystkiego, co zobaczył.
Kilka dni później zaczął chodzić. Oczywiście nie można było tego tak do końca nazwać chodzeniem; było to raczej sunięcie przed siebie na wpół zgiętych łapkach. Mimo to Mleczyk był z siebie dumny, jak nigdy wcześniej.
Co do rodzeństwa, była ich dwójka - Jarzębinka i Morwa. Oboje byli mniej więcej tej samej wielkości, co on, a w dodatku wyglądali bardzo podobnie. Zauważył jednak, że nieco różnią się od siebie pod względem charakteru.
Jarzębinka wydawała mu się nieco dziwna. Choć była taka młoda, łatwo było zauważyć, że wyrośnie z niej okropna wredota. Raz ugryzła Mleczyka w ogonek, dając mu jasno do zrozumienia, że jej już urosły dwa ząbki, a jemu jeszcze nie. Od tej pory niezbyt za nią przepadał.
Morwa był dosyć... normalny. Nie przejawiał żadnych zachowań pokroju swojej siostry. Zazwyczaj zachowywał się podobnie, jak Mleczyk, więc arlekin nawet go polubił. Był jednak nieco spokojniejszy i bardziej ostrożny.
W łebku Mleczyka kłębiło się tysiąc pytań, ale na żadne nie znał odpowiedzi. Czy kiedyś będzie tak duży, jak te wszystkie koty odwiedzające żłobek? Jego rodzeństwo także? Jak wtedy zmieszczą się w żłobku? Może istnieje świat poza nim? Próbował spytać swojej mamy, jednak kotka chyba nie rozumiała jego miauknięć. Czasami więc ćwiczył swoją mowę, starając się naśladować starsze koty. Z czasem chyba nawet zaczęło mu wychodzić, bo Borówkowy Nos odpowiadała. Wtedy jednak kompletnie nie wiedział, co kotka ma na myśli. Dlatego ich rozmowy nie brzmiały jeszcze zbyt sensownie.
***
Mleczyk tak jak zazwyczaj obudził się pierwszy. Zwyczaj budzenia się razem minął; teraz to on wstawał najwcześniej i budził cały żłobek. W końcu co takiego mógł robić sam?
Spojrzał szyderczo na Morwę, chcąc skoczyć jednym susem prosto na grzbiet kociaka. Zdecydował jednak, że podwyższy sobie poprzeczkę i spróbuje zachęcić do zabawy Jarzębinkę.
Kotka wyglądała jak zabita. Niepewnie zbliżył się do niej i pochylił, sprawdzając, czy tylko tak wygląda. Jednak jej brzuszek się poruszał, więc na pewno po prostu twardo spała. Tupnął łapką, chcąc obudzić kotkę.
- Jarzębinko! - miauknął. Wiele by dał, aby jego siostra zgodziła się na zabawę w walkę lub chociaż popychanie do siebie kulki mchu.
<A więc, Jarzębinko? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz