Obudziłam się. Już nie spałam obok Pylistego Świtu, tęskniłam za tym ciepełkiem. No ale trzeba kiedyś opuścić żłobek, nie?
– Pora coś zjeść… – pomyślałam.
Wzięłam tłustego królika, jednocześnie wypatrując Mokrej Blizny.
–Tam jest! – zobaczyłam. – rozmawia z Jeżową Ścieszką…zaraz, zaraz! On idzie do mnie.
Kocur stanął przed mną, przez chwilę wpatrując się w moje brązowe oczy. W końcu miauknął niepewnie "Zacznijmy…eh nie ważne, chodź.".
***
Szliśmy dość długo, aż byliśmy na granicy terytorium. W mojej głowie narodziło się pytanie: Po chole… Znaczy… Po co przyszliśmy tutaj, daleko od obozu?.
– Jesteśmy na granicy z Klanem Nocy, który jest jednym z sześciu Klanów (licząc Klan Gwiazdy). – opowiadał. – Czujesz ich zapach?
Poczułam dziwny, lekko nie przyjemny dla mnie zapach.
– Czuję, jest dość mocny.
– Dzisiejszy, pewnie był tu ich patrol – powiedział Mokra Blizna
(wiecie, takie opowiadanie o terenach i zapachy…)
***
–Ooo… Tam jest Konwaliowa Łapa! – krzyknęłam i pobiegłam w jej stronę. Czarno-biała kotka zrywała kwiatki z jej mentorem. Mokra Blizna podszedł do asystenta medyka.
– Konwaliowa Łapo co tu robisz? – miauknęłam.
– Jak to co? Zbieram zioła i uczę się.
– Hah… no tak.
– A ty?
– Ja też się uczę. Rozpoznaję zapachy i… – przerwałam.
Kotka przyglądała się rozmowie Jeżowej Ścieszki i Mokrej Blizny. Usłyszałam jedynie to:
– Poczekaj, muszę tylko odprowadzić Konwaliową Łapę do obozu – miauknął medyk.
<Taki gniocik…Konwaliowa Łapo? Mokra Blizno? Jeżowa Ścieszko?>
Klepię opowiadanie!
OdpowiedzUsuńKonwaliowa Łapa