W końcu to był pierwszy raz, gdy ktoś się z nim tak pożegnał. Chociaż mama również miała w nawyku lizanie swoich kociąt, to jednak robiła to po to, aby wyczyścić je z brudu dnia. Nawet Malinowa Łapa pocieszył go raz, przez polizanie ucha. Ale to był jego brat, więc to było normalne. Brzoskwiniowa Łapa nie była jednak, ani jego rodzeństwem, ani rodzicem. To nowe doświadczenie nieco go zaskoczyło. Jeszcze chwilę siedział, wpatrując się w miejsce, w którym młodsza uczennica zniknęła.
- Co robis, Jesionofa Łapfo?
Głos mentora zadziałał na niego, jak kubeł zimnej wody. Otrząsnął się i spojrzał na kocura.
- Ja... ja ... nic... - zająknął się.
- Isiemy na trening.
Kiwnął głową i ruszył za płowym w stronę wyjścia z obozu.
***
Trening polowania wyszedł w miarę dobrze. Złapali trochę świeżej piszczki, jednak rzeka znów zamarzła, przez co nie wykorzystali umiejętności Białego Kła w łapaniu ryb. Bardzo chciał w końcu sam spróbować, wyłowić przysmak klanu, jednak mentor zapewnił go, że ma na to jeszcze dużo czasu.
- Cujes? - odezwał się kocur, pociągając kilka razy nosem.
Jesionowa Łapa zawęszył.
- To chyba Śledziowe Futro i Brzoskwiniowa Łapa.
Nie czekając na decyzję płowego, już wyrwał się do przodu, kierując się w stronę źródła zapachu. Kocur z westchnięciem, ruszył za swoim uczniem, próbując wyrównać z nim krok. Było to nieco trudne, ponieważ łapy czekoladowego były urodzone do szybkiego poruszania się, więc po kilkunastu lisich skokach, wojownik został z tyłu. Widząc to, syn Oblodzonej Sadzawki zwolnił i uśmiechnął się przepraszająco do kocura. Ten tylko kiwnął głową niezdolny do wypowiedzi i już razem ruszyli dalej. Kiedy w końcu dotarli na miejsce, ich oczom ukazała się nieprzyjemna scena. W końcu dwie, wkurzone na siebie kotki, są wystarczającym powodem, aby uznać sytuację za nieciekawą. Brzoskwiniowa Łapa chyba miała rację, gdy mówiła, że ma problem ze swoją mentorką. Czuć było to napięcie w powietrzu.
- Mose lepiej chodźmy dalej... nie pseskadzajmy im. - Oczywiście płowy wolał nie wtrącać się w zatargi pomiędzy innymi kotami, jednak Jesionowa Łapa nie był nim i oburzył się na ten pomysł.
Mamy ją tak zostawić? Samą z tyranem? Miał lepszy pomysł, który pewnie spodoba się kotce, a może nawet poprawi jej humor? Szybko pomachał łapą do uczennicy, aby ta go dostrzegła. Brzoskwiniowa Łapa dość szybko ich zauważyła. W końcu sierść ucznia, była bardzo dobrze widoczna na tle śniegu. Uczennica szybko do nich podeszła.
- Hej, Brzoskwiniowa Łapo! Chciałabyś wybrać się na patrol ze mną i z Białym Kłem?
- Tak! - Jej oczy, aż tryskały niemym błaganiem, aby zabrać ją jak najdalej od Śledziowego Futra - Ale... Nie wiem czy moja mentorka się zgodzi.
- Biały Kieł z nią pogada.
- J-j-ja? - Kocur wydawał się naprawdę zaskoczony słowami ucznia.
- Tak. -uśmiechnął się niewinnie - Dasz radę. W końcu oboje jesteście wojownikami.
- A-a-ale...
- Prosimyyy - Oboje zrobili najsłodsze oczy na jakie było ich stać.
Chyba to zadziałało, ponieważ płowy, nieprzekonany co do swoich możliwości, ruszył w stronę Śledziowego Futra.
- Czy on sobie na pewno poradzi? - zapytała Brzoskwiniowa Łapa, gdy mentorowi poplątały się łapy i tylko cudem uniknął wywrócenia się.
- Każdy musi przezwyciężać swoje lęki. Da radę. Wierze w niego.
Obserwowali ich rozmowę, próbując wyczytać z ruchów ich pysków, o czym rozmawiają. Mentor był bardzo zestresowany, widział to po całym jego ciele, ale najwidoczniej bał się już wycofać i brnął dalej w ten "okropny" pomysł. Był z niego dumny. W końcu płowy wrócił do czekających na werdykt uczniów.
- M-m-m-osemy i-i-iść - powiedział nieco roztrzęsiony.
- Co powiedziała? - dopytywała Brzoskwiniowa Łapa.
- Em... sbyt n-n-nie miłe słowa... i chyba się u-uciesyła se mose wrócić do o-o-obozu.
- Czyli nic nowego
- Hej, nie martw się! Idziemy na patrol! Będzie ekstra! - Podskoczył zachwycony.
- Właściwie t-to jesteśmy na tleningu, a nie pa-atrolu, ale nie za-a-askodzi odnowić granic...
Zadowoleni ruszyli przodem. Jesionowa Łapa pokazywał młodszej różne, charakterystyczne punkty, które pozwolą im wywnioskować, w której części terytorium są. Miał dużo pytań odnośnie jej treningu z Śledziowym Futrem, ale wolał jak na razie nie poruszać tego tematu. Atmosfera by się od tego popsuła, a jak na razie przyjemnie im się spacerowało.
- O! A tam daleko jest farma Dwunożnych! Ostatnio jakiś klifiak wtargnął na nasz teren, właśnie przez nią. Jednak przegoniłem go.
- Naprawdę?
- Tak. Był cały roztrzęsiony i uciekł z podkulonym ogonem!
- Bądźcie teraz ostrosni, zblisamy się do granicy z Klanem Lisa. Odnowie zapach i wracajmy po piscki.
Kiwnęli głowami i usiedli obok siebie, obserwując Białego Kła. Powietrze aż cuchnęło tymi lisimi łajnami, przez co aż się skrzywił.
- Raz ich spotkałem. Ten Klan Lisa. Weszli na nasze tereny i od tak zaatakowali. Bądźmy czujni.
<Brzoskwiniowa Łapo?>
Zbliża się nowa przygoda naszego zawodnika i najukochańszego kota tego lasu...
OdpowiedzUsuń