Kocur poczuł jak sierść automatycznie jeży się mu na karku, a pazury same wyciągają.
— Coś ty powiedziała gówniaro? — syknął niskim głosem.
Zaskoczone brązowe ślipia spojrzały na niego.
— No słucham! — wrzasnął głośniej, podchodząc do próbującej się wycofać kotki.
Kotka otworzyła niepewnie pysk zaskoczona nagłą agresją kocura. Zapędzona w kozi róg, nie wiedziała o co mu chodzi do końca.
— No proszę jaka mysia strawa, już nie jesteś taka odważna i fajna, co? — mruknął głosem pełnym furii. — Jesteś warta mniej niż mysi ogon. Nic dziwnego, że twoja paskudna matka cię porzuciła bezużyteczna kupo futra, pewnie wolała dawać dupy innym kocurom niż pokazywać się z tobą publicznie. Z takim mysim ścierwem... nie dziwie się.
Na pysku biało-kremowej pojawił się gniew. Niewielka koteczka zjeżyła się, choć przy długołapnym kocurze nadal wyglądała jak kociak.
— Nie mów tak o mojej mamię! — krzyknęła odważnie, patrząc mu odważnie w oczy.
Aroniowy Podmuch podszedł do niej bliżej tak, by ta mogła poczuć jego pełen goryczy oddech. Czuł jak złość w nim buzowała, ale nie miał zamiaru pokazać temu wyrzyganemu kłakowi, że udało jej się go nieziemsko wkurwić. Spojrzał prosto w jej aroganckie ślipia i prychnął.
— Oh, czyli tylko tobie wolno obrażać czyjeś matki? — miauknął z pogardą. — Nadal nie rozumiem po jaką cholerę trzymamy cię w klanie. Od razu było widać, że do niczego się nie nadajesz. Zadziwia mnie, że chociaż sama się umiesz wysrać. Współczuję Śledziowemu Futrze takiej lisiej strawy, gdyby Deszczowa Gwiazda nie miał takiego miękkiego serca może i teraz nie musiała się zamartwiać, czy kiedykolwiek wyszkoli na cokolwiek swoją niezdarną uczennicę.
Biało-kremowa kotka już odtworzyła pysk by odszczekać się mu, ale nagły chaos jaki zapanował w obozowisku zwrócił uwagę obydwóch kotów. Zapach sosen i gór wypełnił obóz.
Klifiaki.
Aroniowy Podmuch wyskoczył z legowiska starszyzny, a zaraz za nim Brzoskwiniowa Łapa. Rudy kocurek z wysoko uniesionym łbem kroczył przez ich obóz w obstawie Niedźwiedziego Futra i Owczego Futerka. Coraz kolejne Nocniaki wychodziły z legowisk i prychały na wrogiego posłannika.
— Lisiej Gwieździe pozdychali już wszyscy ośmiu-księżycowi wojownicy, że wysłał ciebie? — zakpiła Pstrągowy Pysk, jeżąc się na widok domniemanego syna rudego lidera.
Kocurek machnął arogancko ogonem, zlewając zupełnie zastępczynie.
— Lisia Gwiazda chce się spotkać przy granicy o szczytowaniu słońca — ogłosił dumnie Miętowa Łapa, patrząc Deszczowej Gwieździe prosto w ślipia. — Chce też kociaki Płaczącej Modliszki z powrotem — dodał, zerkając na bawiące się w najlepsze kocięta.
Aronia skrzywił się.
— Już brakuje mu wojowników? — syknął, mierząc rudę kupę futra ostrym spojrzeniem.
Rudy uczeń spojrzał na niego pobłażliwie.
— Może jak go wybłagasz pozwoli ci dołączyć do naszego klanu, choć wątpię — miauknął, odwracając się do niego tyłem.
Czarno-biały wojownik poczuł jak krew go zalewa. Z wysuniętymi pazurami rzucił się w stronę ucznia, lecz Słodki Język stanęła mu na drodze, kręcąc łbem. Jej dwukolorowe ślipia wręcz błagały, by ten nie robił nic głupiego. By chociaż ten jeden raz sobie odpuścił. Westchnął ciężko i położył nastroszoną sierść, zapamiętując dobrze pysk aroganckiego ucznia.
— I co teras? — mruknął cicho Biały Kieł, rozglądając się po współklanowiczach.
Nikt mu nie odpowiedział.
* * *
Czas wlókł się niemiłosiernie. Droga do granicy zdawała się dłużyć w nieskończoność. Aroniowy Podmuch szedł cały w nerwach. Czuł jak łapy mu dygotały, a mała Plusk kołysze się w jego pysku. Pomimo że próbował sobie wmówić, że jest inaczej bał się spotkania z Klifiakami. Wewnętrzny głos w jego głowie ciągle podpowiadał mu, że mogą nie wrócić z tej wymiany w jednym kawałku. Spojrzał za siebie, próbując ukoić nerwy. Za nim podążał Jesionowa Łapa oraz Brzoskwiniowa Łapa z Szczurkiem i Błotem. Obydwoje szli w wyjątkowej ciszy, wpatrując się przed siebie i przebierając łapami rytmicznie. Cały szereg zamykała Śledziowe Futro ze śpiącą Paprotką. Na czele spokojnym krokiem kroczył Deszczowa Gwiazda z Żółwim Brzaskiem. Pstrągowy Pysk pomimo wyraźnego niezadowolenia została w obozie na wypadek, gdyby Klifiaki postanowiły wykorzystać okazję i ponownie zaatakować. Aronia podniósł łeb i ujrzał go. Tą przebrzydłą lisią gnidę. Obok niego siedziała ta jego durna panienka Berberysowa Bryza i nieznany mu wojownik. Kociaki trzymane przez szarego kocura wpatrywały się w nich z nadzieją. Pigwa posłał mu pełne rozpaczy spojrzenie, a w jego żółte ślipia wypełniły się łzami.
— Wziąłeś wszystkich wojowników jacy ci zostali? — mruknęła kpiąco szylkretowa zastępczyni, spoglądając na gromadkę Nocniaków.
Deszczowa Gwiazda zignorował młodą kotkę. Jego niebieskie ślipia spoczęły na sylwetce rudego lidera. Aroniowy Podmuch chyba po raz pierwszy zobaczył go tak złego. Nie było to widać ta pierwszy rzut oka, lecz oczy srebrnego wypełnione były goryczą.
— Zaczynamy? — zapytał w końcu, widząc, że rudy zdaje się na coś czekać.
Brązowe ślipia wrogiego lidera zerknęły na niego, a to na kocięta.
— Pierw oddaj kociaki — rozkazał Lisia Gwiazda, ziewając.
Brzoskwiniowa Łapa wstała i zaczęła zbliżać się z Bagnem w pysku do wrogich kotów. Dopiero mordercze spojrzenie Aronii przemówiło jej do rozumu. Zatrzymała się i spojrzała na Deszczową Gwiazdą.
— Skąd mamy wiedzieć, że ich nie zabierzesz i odejdziesz z naszymi? — mruknął srebrny lider, bacznie obserwując rudego kocura.
Lisia Gwiazda słysząc to, wywrócił ślipiami i wstał.
— Słuchaj, wyrażę się inaczej. Albo zaraz oddasz mi kocięta i oznaczone przez nas tereny, albo któryś z nich zaraz straci coś cennego — pogroził, wskazując na skulone kociaki.
Nim Deszczowa Gwiazda zdążył cokolwiek odpowiedzieć, chwycił swoją potężną łapą płaczącego Pigwę i przygniótł go do ziemi. Mały kocurek rwał się, rycząc i błagając o życie. Aronia wypuścił Plusk z pyska. Nie mógł patrzeć na cierpienie syna, pomimo że nawet za nim nie przepadał.
— Nie odważysz się — syknął, jeżąc się i rzucając kocurowi wyzywające spojrzenie.
Rudy lider syknął rozbawiony. Nim Aronia nim zdążył cokolwiek zrobić Lisia Gwiazda jednym ruchem łapy przejechał po pysku malca. Pigwa krzyknął przeraźliwie, skulając się. Dreszcze rozpaczy i bólu przechodziły po jego drobnym ciałku. Nocniaki wpatrywały się w to oszołomione, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało.
— Nie odważysz się — syknął, jeżąc się i rzucając kocurowi wyzywające spojrzenie.
Rudy lider syknął rozbawiony. Nim Aronia nim zdążył cokolwiek zrobić Lisia Gwiazda jednym ruchem łapy przejechał po pysku malca. Pigwa krzyknął przeraźliwie, skulając się. Dreszcze rozpaczy i bólu przechodziły po jego drobnym ciałku. Nocniaki wpatrywały się w to oszołomione, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało.
— To jak będzie? — mruknął znudzony lider, strzepując krew z pazurów. — Przystajecie na warunki, czy może ma stracić i drugie oko?
Deszczowa Gwiazda przełknął nerwowo ślinę i niechętnie kiwnął łbem. Wolał nie ryzykować życiem i zdrowiem pozostałych kociąt. Koty wymieniły się kociętami i każdy ruszył w swoją stronę. Klifiaki dumne z siebie, Nocniaki przerażone tym co właśnie zaszło.
Deszczowa Gwiazda przełknął nerwowo ślinę i niechętnie kiwnął łbem. Wolał nie ryzykować życiem i zdrowiem pozostałych kociąt. Koty wymieniły się kociętami i każdy ruszył w swoją stronę. Klifiaki dumne z siebie, Nocniaki przerażone tym co właśnie zaszło.
<Brzoskwiniowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz