Wyszedł z ciemności na światło dzienne i po wzięciu pierwszego oddechu już tego pożałował. Co złego było w siedzeniu w ciemnej pustce? No nic. Miejsca dużo. Często coś lub ktoś przygniatał jego ogon, lecz co z tego, skoro nie panowało tam takie zimno, jak w tej dziwnej jasności?
Wydawał dziwne piski, chociaż chciał powiedzieć słowa, które słyszał poza wnętrzem matki. Pragnął wstać na własne nogi, ale jedyne, na co oczekiwały jego zmysły, to... To znalezienie kołatania. Tego samego, które towarzyszyło mu przez ostatnie miesiące. Ruszał małymi uszkami i pełzał. Jedyne, co wychwycił, to przedziwny pisk i ciche miauczenie. Zapewne to mamusia i towarzysz z ciemności.
Udał się w tamtym kierunku, turlając się. Do futerka przykleiło się coś bardzo zimnego i tak nieprzyjemnego, że wręcz zadrżał. Dotarł do czegoś ciepłego. Wtulił się w sierść nieznanej istoty. Stworzenie drgnęło. To matka, bo usłyszał to kołatanie. Chwilę potem czyjeś drobne łapki zaczęły go kopać i odpychać w biel śniegu. Nie da się tak łatwo. Wyszedł wbrew własnej woli z ukochanego cichego zakątka, a teraz ktoś śmie odpychać go od ciepła, do którego tak się turlał?
Odpowiedział takim samym kopaniem, wręcz bardziej natarczywym i wrogim. Czuł, że walczy o coś bardzo cennego. Nie wiedział, o co, acz chciał dojść pierwszy do tego skarbu. Przed bratem czy tam siostrą, wszystko jedno. W tej chwili nie ma to znaczenia.
Czyjeś ostre zęby chwyciły go za kark i rzuciły szybko i gwałtownie blisko bardzo ciepłego kawałka futra. Podpełznął, nabuzowany po pierwszej stoczonej batalii do ciała matki. Poczuł niesamowity zapach i po chwili zaczął pić mleko.
W ułamku chwili z walecznego wojownika zmienił się w niewinne, nowonarodzone kocię. Po krótkim posiłku ułożył się między matką a drugim, małym ciałkiem i zasnął, najedzony, śniąc o kolejnych pojedynkach na pazurki i kły.
Wydawał dziwne piski, chociaż chciał powiedzieć słowa, które słyszał poza wnętrzem matki. Pragnął wstać na własne nogi, ale jedyne, na co oczekiwały jego zmysły, to... To znalezienie kołatania. Tego samego, które towarzyszyło mu przez ostatnie miesiące. Ruszał małymi uszkami i pełzał. Jedyne, co wychwycił, to przedziwny pisk i ciche miauczenie. Zapewne to mamusia i towarzysz z ciemności.
Udał się w tamtym kierunku, turlając się. Do futerka przykleiło się coś bardzo zimnego i tak nieprzyjemnego, że wręcz zadrżał. Dotarł do czegoś ciepłego. Wtulił się w sierść nieznanej istoty. Stworzenie drgnęło. To matka, bo usłyszał to kołatanie. Chwilę potem czyjeś drobne łapki zaczęły go kopać i odpychać w biel śniegu. Nie da się tak łatwo. Wyszedł wbrew własnej woli z ukochanego cichego zakątka, a teraz ktoś śmie odpychać go od ciepła, do którego tak się turlał?
Odpowiedział takim samym kopaniem, wręcz bardziej natarczywym i wrogim. Czuł, że walczy o coś bardzo cennego. Nie wiedział, o co, acz chciał dojść pierwszy do tego skarbu. Przed bratem czy tam siostrą, wszystko jedno. W tej chwili nie ma to znaczenia.
Czyjeś ostre zęby chwyciły go za kark i rzuciły szybko i gwałtownie blisko bardzo ciepłego kawałka futra. Podpełznął, nabuzowany po pierwszej stoczonej batalii do ciała matki. Poczuł niesamowity zapach i po chwili zaczął pić mleko.
W ułamku chwili z walecznego wojownika zmienił się w niewinne, nowonarodzone kocię. Po krótkim posiłku ułożył się między matką a drugim, małym ciałkiem i zasnął, najedzony, śniąc o kolejnych pojedynkach na pazurki i kły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz