Przeciągnął się, wyciągając przed siebie przednie łapki. Zimne powietrze przedostało się do żłobka, muskając sierść na jego pyszczku. Pewnym krokiem podszedł bliżej wyjścia, ostrożnie wychylając głowę, by podziwiać kolejny brak ruchu w obozie. Zamrugał, przyzwyczajając oczy do nagłego światła. Nie lubił Pory Nagich Drzew. Była jego zdaniem straszna. Do tego mama już nie przynosiła im aż tylu zabawek, bo trudniej było coś znaleźć. Przypomniał sobie moment, w którym przyniosła dla siebie mysz, którą oczywiście jego głupi bracia zaczęli się bawić, przez co była nimi zawiedziona (ale oczywiście nie wrzeszczała, była na to zbyt dobra). Wbił pazurki w ziemię. Ciekawe jak to jest polować. Mógłby gonić zwierzynę, łapiąc ją niemal od razu.
Widok Ostróżki wyrwał go z zamyśleń. Wlepił w córkę Bazylii uważne spojrzenie. Nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie chciał przebywać na zewnątrz, do tego na tym zimnym śniegu. Czujnie zastrzygł uszami. To było jego pierwsze spotkanie z jakąkolwiek z córek uczennicy uzdrowicielki. Wcześniej z żadną z nich nie rozmawiał, nawet nie zwracał na nie uwagi, jakby były jakimś rzepem. Teraz jednak poczuł chęć, by zrozumieć koteczki. Czy zachowywały się podobnie do kocurków, z którymi miał do czynienia całe swoje krótkie życie?
Ostróżka bawiła się jakimś kamykiem. Biały puch przykrył ją prawie całą. W miejscu, gdzie przebywała wcześniej, dojrzał ślady jej łapek. Zmrużył oczy. Mógłby tak po prostu podejść, ale jeszcze by pomyślała, że chce się z nią bawić. Bocian w kilku susach znalazł się z powrotem w legowisku jego rodziny. Żuraw przyjrzał mu się zaspanym wzrokiem, ale się nie odezwał, gdy biały poszukiwał jednego z podarków ich rodzicielki. W końcu Bocian z sukcesem chwycił w pyszczek szyszkę. Trochę go drażniła, jednak była teraz idealną amunicją. Szkoda, że miał tylko jedną. Pobiegł znowu do wyjścia z kociarni, wychylając się na tyle, na ile był w stanie.
- E, lisi bobku! - mruknął, rzucając szyszką prosto w ciało koteczki.
Przebywała na tyle blisko wejścia, że nawet nie musiał się zbytnio starać. Ostróżka oberwała w bok. Koteczka widocznie się tego nie spodziewała, bo już po kilku uderzeniach serca zaczęła rozglądać się za sprawcą.
<Ostróżko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz