- Już rozumiesz? Wujek będzie mi wdzięczny; mi, a nie tobie. Ty nie masz żadnych informacji o klanach, nie wiesz co w nich się naprawdę dzieje. Żałosne... - Skrzywił pysk w geście odrazy do jej osoby.
Od połowy tej rozmowy była bliska skoczeniu mu do gardła. Dawno nie miała w sobie aż takich pokładów irytacji wobec brata, które wręcz pchały ją do agresywnych czynów. Wydała z siebie cichy warkot, wysuwając pazury i wbijając je w ziemię, a jej chłód przesiąkł każdą z jej kończyn.
- Oh, myślisz, że w to uwierzę? – prychnęła, napinając wszystkie mięśnie. – Dobrze wiem, do czego prowadzą te twoje całe dyskusje. Ja szykuję się do roli karmicielki? Wypraszam sobie! Szybciej to ja będę ciotką dla twoich bachorów, bo świetnie idzie ci wyrywanie wojowniczek z innych klanów, a o wpadkę w twoim przypadku nietrudno. – Czuła w gardle zbiór wszystkich słów, którymi miała zamiar go zaraz pocisnąć. Jej klatka piersiowa ze złości poruszała się w niebywale szybkim tempie.
Nie dała mu dojść do słowa. Widząc, że uchyla pysk, by powiedzieć coś na swoją obronę, wtrąciła się pierwsza.
- Wujek miałby być ci wdzięczny? Błagam, chcesz mu opowiadać o swoich podbojach miłosnych? Super, wysłucha cię, ale takie informacje mu nic nie dadzą! Ma cię poklepać po główce za to, że przelizałbyś się z jakimś burzakiem? Jeszcze byś naniósł jakichś choróbsk od nich do klanu… - mamrotała dalej, nie dbając o sens swych wypowiedzi. Momentalnie przypomniała sobie o czymś. – Ah, zapomniałam zabić cię za gadanie głupstw wujkowi. Kocham się w Płonącej Waśni? Serio, Jastrząb? Na nic lepszego nie było cię stać? To jest dopiero żałosne, że tak ci się musi nudzić w życiu, by siać jakieś głupie plotki na lewo i prawo – skończyła swój wywód, mimo wszystko zadowolona z tego, co z siebie wyprodukowała.
Bury zrobił to co zwykle. Spojrzał na nią z kamiennym wyrazem pyska, choć gdzieś w tle kryła się jakaś pogarda i rozbawienie.
- Skończyłaś? – spytał, a potem odwrócił się i zaczął kierować się w stronę legowiska.
Czarna nie dała mu ot, tak odejść. Rzuciła się biegiem, wyprzedziła go i zatrzymała przed nim, uniemożliwiając mu dalszą drogę. Nie da mu odejść bez słowa. Nie tym razem.
- Nie masz nic na swoją obronę? – rzuciła pewna swego zwycięstwa.
- Sama się poniżyłaś, nie będę staczał cię na samo dno – odparł spokojnie, jakby robił jej tym łaskę.
- Nie poniżyłam się! Jest ci głupio, bo mam rację i te twoje „zbieranie informacji” o burzakach to tylko przykrywka do podrywania ich – mówiąc to, ściszyła głos i nachyliła się ku niemu. – Spokojnie, będę łaskawką ciotką dla twoich dzieci, bo wstyd mieć takiego ojca.
I po tych słowach odeszła, jeszcze bardziej dumna. Jastrzębi Cień oczywiście jej nie gonił, bo nawet nie miał sił na walkę z jej głupotą. Skała i tak kłóciłaby się bezsensownie, byleby nie skończyć jako przegrana strona.
Od połowy tej rozmowy była bliska skoczeniu mu do gardła. Dawno nie miała w sobie aż takich pokładów irytacji wobec brata, które wręcz pchały ją do agresywnych czynów. Wydała z siebie cichy warkot, wysuwając pazury i wbijając je w ziemię, a jej chłód przesiąkł każdą z jej kończyn.
- Oh, myślisz, że w to uwierzę? – prychnęła, napinając wszystkie mięśnie. – Dobrze wiem, do czego prowadzą te twoje całe dyskusje. Ja szykuję się do roli karmicielki? Wypraszam sobie! Szybciej to ja będę ciotką dla twoich bachorów, bo świetnie idzie ci wyrywanie wojowniczek z innych klanów, a o wpadkę w twoim przypadku nietrudno. – Czuła w gardle zbiór wszystkich słów, którymi miała zamiar go zaraz pocisnąć. Jej klatka piersiowa ze złości poruszała się w niebywale szybkim tempie.
Nie dała mu dojść do słowa. Widząc, że uchyla pysk, by powiedzieć coś na swoją obronę, wtrąciła się pierwsza.
- Wujek miałby być ci wdzięczny? Błagam, chcesz mu opowiadać o swoich podbojach miłosnych? Super, wysłucha cię, ale takie informacje mu nic nie dadzą! Ma cię poklepać po główce za to, że przelizałbyś się z jakimś burzakiem? Jeszcze byś naniósł jakichś choróbsk od nich do klanu… - mamrotała dalej, nie dbając o sens swych wypowiedzi. Momentalnie przypomniała sobie o czymś. – Ah, zapomniałam zabić cię za gadanie głupstw wujkowi. Kocham się w Płonącej Waśni? Serio, Jastrząb? Na nic lepszego nie było cię stać? To jest dopiero żałosne, że tak ci się musi nudzić w życiu, by siać jakieś głupie plotki na lewo i prawo – skończyła swój wywód, mimo wszystko zadowolona z tego, co z siebie wyprodukowała.
Bury zrobił to co zwykle. Spojrzał na nią z kamiennym wyrazem pyska, choć gdzieś w tle kryła się jakaś pogarda i rozbawienie.
- Skończyłaś? – spytał, a potem odwrócił się i zaczął kierować się w stronę legowiska.
Czarna nie dała mu ot, tak odejść. Rzuciła się biegiem, wyprzedziła go i zatrzymała przed nim, uniemożliwiając mu dalszą drogę. Nie da mu odejść bez słowa. Nie tym razem.
- Nie masz nic na swoją obronę? – rzuciła pewna swego zwycięstwa.
- Sama się poniżyłaś, nie będę staczał cię na samo dno – odparł spokojnie, jakby robił jej tym łaskę.
- Nie poniżyłam się! Jest ci głupio, bo mam rację i te twoje „zbieranie informacji” o burzakach to tylko przykrywka do podrywania ich – mówiąc to, ściszyła głos i nachyliła się ku niemu. – Spokojnie, będę łaskawką ciotką dla twoich dzieci, bo wstyd mieć takiego ojca.
I po tych słowach odeszła, jeszcze bardziej dumna. Jastrzębi Cień oczywiście jej nie gonił, bo nawet nie miał sił na walkę z jej głupotą. Skała i tak kłóciłaby się bezsensownie, byleby nie skończyć jako przegrana strona.
***
Skalny Szczyt naprawdę czuła pustkę po odejściu Płonącej Waśni.
Była podczas jej ucieczki na polowaniu, a kiedy wróciła do klanu, dowiedziała się o wszystkim. Zdecydowanie przeżyła szok i miała ochotę wygarnąć każdemu, jakim jest głupkiem, że nie zatrzymał jej i nie przekonał do pozostania. Jak Wróblowa Gwiazda mógł pozwolić na stratę tak wspaniałej wojowniczki?
Zresztą, nie powinna myśleć źle o wujku, odkąd umarł.
To w sumie był dla niej kolejny cios. Od niedawna wydawało się jej, iż ich relację się poprawiły, a kiedy zaczął się czuć gorzej, to naprawdę się zmartwiła. Liczyła, że wyzdrowieje, a tu pewnego dnia Borsuczy Krok ogłosiła jego śmierć.
Nie cierpiała faktu, że teraz liderką jest jej matka. Gdy była młodsza, uważała ją za wzór do naśladowania, ale z biegiem czasu doszła do wniosku, że rodzicielka jest straszna i ma swą córkę gdzieś, więc i Skała nie dbała o ich relację. Była jej obojętna, a teraz nie czuła się tu swobodnie, gdy wszystko było pod taką władzą.
Już fakt, że Jastrzębi Cień został zastępcą, jej nawet tak nie dobijał. Stokroć wolała brata na przywódcę niż matkę. To, że go wybrała, nie było niczym dziwnym, czarna od zawsze widziała, że to właśnie bury jest tym lepszym dzieckiem w oczach Borsuk. Był pod wieloma względami jej mniejszą kopią.
Nawet nie czuła zazdrości. W tym momencie wszystko co złe zwalała na Kroczącą Gwiazdę. Optymizm Skalnego Szczytu umierał za każdym razem, gdy ta masywna kupka futra pojawiała się w zasięgu wzroku. Była niemalże pewna, że i przez nią Płomień odeszła.
Zacisnęła zęby, nie wiedząc już, co ze sobą począć. Wszystko wydawało się nieśmiesznym żartem i była tym tak dobita, iż unikała od tamtego dnia Jastrzębia i ani razu nie zamieniła z nim słowa. W sumie to z nikim nie gadała.
Była podczas jej ucieczki na polowaniu, a kiedy wróciła do klanu, dowiedziała się o wszystkim. Zdecydowanie przeżyła szok i miała ochotę wygarnąć każdemu, jakim jest głupkiem, że nie zatrzymał jej i nie przekonał do pozostania. Jak Wróblowa Gwiazda mógł pozwolić na stratę tak wspaniałej wojowniczki?
Zresztą, nie powinna myśleć źle o wujku, odkąd umarł.
To w sumie był dla niej kolejny cios. Od niedawna wydawało się jej, iż ich relację się poprawiły, a kiedy zaczął się czuć gorzej, to naprawdę się zmartwiła. Liczyła, że wyzdrowieje, a tu pewnego dnia Borsuczy Krok ogłosiła jego śmierć.
Nie cierpiała faktu, że teraz liderką jest jej matka. Gdy była młodsza, uważała ją za wzór do naśladowania, ale z biegiem czasu doszła do wniosku, że rodzicielka jest straszna i ma swą córkę gdzieś, więc i Skała nie dbała o ich relację. Była jej obojętna, a teraz nie czuła się tu swobodnie, gdy wszystko było pod taką władzą.
Już fakt, że Jastrzębi Cień został zastępcą, jej nawet tak nie dobijał. Stokroć wolała brata na przywódcę niż matkę. To, że go wybrała, nie było niczym dziwnym, czarna od zawsze widziała, że to właśnie bury jest tym lepszym dzieckiem w oczach Borsuk. Był pod wieloma względami jej mniejszą kopią.
Nawet nie czuła zazdrości. W tym momencie wszystko co złe zwalała na Kroczącą Gwiazdę. Optymizm Skalnego Szczytu umierał za każdym razem, gdy ta masywna kupka futra pojawiała się w zasięgu wzroku. Była niemalże pewna, że i przez nią Płomień odeszła.
Zacisnęła zęby, nie wiedząc już, co ze sobą począć. Wszystko wydawało się nieśmiesznym żartem i była tym tak dobita, iż unikała od tamtego dnia Jastrzębia i ani razu nie zamieniła z nim słowa. W sumie to z nikim nie gadała.
Nie zamierzała mu gratulować. Raczej współczuła, bo bycie zastępcą Borsuk musiało być najgorszą karą, jaką można było dostać.
Jastrzębi Podmuch chociaż o tym wiedziała, czym na pewno zyskała w oczach czarnej. Zresztą, Skała nigdy do niej nic nie miała i w tym momencie naprawdę cieszyła się, że w klanie są jeszcze jakieś porządne koty.
Z cichym westchnięciem wstała ze swojego miejsca, kończąc użalanie się nad wszystkim. Była tak wpatrzona we własne łapy, że nie zwracała uwagi na otoczenie, dopóki nie wpadła w bure futro.
- Oh, Jastrząb – mruknęła bez entuzjazmu, nawet nie podnosząc na niego wzroku. Patrzyła na jego brudne od błota kończyny i ze znudzeniem przysiadła przy nim i oparła się o jego bok, kryjąc pysk w długiej sierści.
Czuła się wygaszona ze wszelkiej energii. Czy zrobiła coś złego i Klan Gwiazd karał ją samymi nieszczęściami?
Jastrzębi Podmuch chociaż o tym wiedziała, czym na pewno zyskała w oczach czarnej. Zresztą, Skała nigdy do niej nic nie miała i w tym momencie naprawdę cieszyła się, że w klanie są jeszcze jakieś porządne koty.
Z cichym westchnięciem wstała ze swojego miejsca, kończąc użalanie się nad wszystkim. Była tak wpatrzona we własne łapy, że nie zwracała uwagi na otoczenie, dopóki nie wpadła w bure futro.
- Oh, Jastrząb – mruknęła bez entuzjazmu, nawet nie podnosząc na niego wzroku. Patrzyła na jego brudne od błota kończyny i ze znudzeniem przysiadła przy nim i oparła się o jego bok, kryjąc pysk w długiej sierści.
Czuła się wygaszona ze wszelkiej energii. Czy zrobiła coś złego i Klan Gwiazd karał ją samymi nieszczęściami?
Odejście Płomień, śmierć Wróbla i władza Borsuk.
To wszystko brzmiało tragicznie i zabierało z niej chęci do życia. Nawet nie miała ochoty żartować z brata, choć on na pewno świetnie bawił się jej stanem i miał na końcu język powody do kpienia z jej samopoczucia.
- Jak tam zastępco, dużo masz pracy? – zapytała od niechcenia, mocniej się do niego tuląc. Musiała jakoś podtrzymać tę rozmowę, nim oszaleje ze smutku.
To wszystko brzmiało tragicznie i zabierało z niej chęci do życia. Nawet nie miała ochoty żartować z brata, choć on na pewno świetnie bawił się jej stanem i miał na końcu język powody do kpienia z jej samopoczucia.
- Jak tam zastępco, dużo masz pracy? – zapytała od niechcenia, mocniej się do niego tuląc. Musiała jakoś podtrzymać tę rozmowę, nim oszaleje ze smutku.
<Jastrząb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz