Kwaśny zamyślił się. Spędzanie więcej czasu. Oparcie. Robienie wszystkiego. Przyjemne ciepło. Serce szybciej bije. Zasad było dużo. Wojownik powtórzył je sobie.
— Masz kogoś takiego, Kwaśny?
Przekręcił łebek.
— A można mieć parę takich osób?
Na pysk szylkretki wkradło się lekkie zaskoczenie, ale kiwnęła łbem. Kwaśny powtórzył kolejny raz zasady miłości.
— Mam. — odparł.
Widząc zaciekawiony wzrok siostry, kontynuował.
— Ciebie i Wronkę. I Zimorodka. I Zgubioną Duszę. — wymienił pewnie.
Iskrzący Krok uśmiechnęła się lekko.
— Ja ciebie też kocham, Kwaśny. — mruknęła, siadając bliżej brata. — Są różne rodzaje miłości, wiesz? Miłość do rodzeństwa i przyjaciół wygląda inaczej niż do ukochanego kota.
Kwaśny zmarszczył brwi.
— Jak inaczej? — zdezorientowany. — Kochasz mnie inaczej niż Olechowe Serce?
Było więcej zasad? Więcej rodzajów? Zaczynał się gubić.
— Można tak to ująć. — rozpoczęła kotka. — Rodzeństwo i przyjaciół kocha się miłością braterską. A pomiędzy tobą i twoim partnerem są jeszcze inne rzeczy... — miauknęła trochę speszona.
Kwaśny wbił wzrok w siostrę.
— Jakie rzeczy?
Iskrzący Krok spojrzała na swoje łapy. Owinęła się ogonem.
— Takie, których nie robi się z rodzeństwem i przyjaciółmi. — odparła.
— Czyli? — dociekał czarny.
Spojrzała w głąb obozowiska. Jej wzrok wodził po różnych kotach, aż utknął w legowisku medyków.
— Takie jak... — urwała. — Jak... chęć posiadania potomstwa.
Kwaśny uniósł brwi zdziwiony. Czyli jego i Zimorodka łączyła partnerska miłość? Złapał się za łeb. Za dużo tego.
— Przepraszam, Kwaśny. Nie potrafię dzisiaj ci tego dobrze wytłumaczyć. — miauknęła Iskrzący Krok.
Kocur pokręcił łbem.
— Nie. Już wszystko rozumiem.
Wstał i odszedł od kotki na parę kroków. Zatrzymał się. Czuł, że o czymś zapomniał. Odwrócił się.
— Dziękuję. — dodał i pognał.
Musiał to wszystko sobie ułożyć. I poinformować Zimorodkowy Blask.
Przekręcił łebek.
— A można mieć parę takich osób?
Na pysk szylkretki wkradło się lekkie zaskoczenie, ale kiwnęła łbem. Kwaśny powtórzył kolejny raz zasady miłości.
— Mam. — odparł.
Widząc zaciekawiony wzrok siostry, kontynuował.
— Ciebie i Wronkę. I Zimorodka. I Zgubioną Duszę. — wymienił pewnie.
Iskrzący Krok uśmiechnęła się lekko.
— Ja ciebie też kocham, Kwaśny. — mruknęła, siadając bliżej brata. — Są różne rodzaje miłości, wiesz? Miłość do rodzeństwa i przyjaciół wygląda inaczej niż do ukochanego kota.
Kwaśny zmarszczył brwi.
— Jak inaczej? — zdezorientowany. — Kochasz mnie inaczej niż Olechowe Serce?
Było więcej zasad? Więcej rodzajów? Zaczynał się gubić.
— Można tak to ująć. — rozpoczęła kotka. — Rodzeństwo i przyjaciół kocha się miłością braterską. A pomiędzy tobą i twoim partnerem są jeszcze inne rzeczy... — miauknęła trochę speszona.
Kwaśny wbił wzrok w siostrę.
— Jakie rzeczy?
Iskrzący Krok spojrzała na swoje łapy. Owinęła się ogonem.
— Takie, których nie robi się z rodzeństwem i przyjaciółmi. — odparła.
— Czyli? — dociekał czarny.
Spojrzała w głąb obozowiska. Jej wzrok wodził po różnych kotach, aż utknął w legowisku medyków.
— Takie jak... — urwała. — Jak... chęć posiadania potomstwa.
Kwaśny uniósł brwi zdziwiony. Czyli jego i Zimorodka łączyła partnerska miłość? Złapał się za łeb. Za dużo tego.
— Przepraszam, Kwaśny. Nie potrafię dzisiaj ci tego dobrze wytłumaczyć. — miauknęła Iskrzący Krok.
Kocur pokręcił łbem.
— Nie. Już wszystko rozumiem.
Wstał i odszedł od kotki na parę kroków. Zatrzymał się. Czuł, że o czymś zapomniał. Odwrócił się.
— Dziękuję. — dodał i pognał.
Musiał to wszystko sobie ułożyć. I poinformować Zimorodkowy Blask.
* * *
*przed śmiercią Orlego Pióra*
W ostatnich księżycach wszystko się zmieniło. Kwaśny nie nadążał. Zostaw w tyle opłakując syna i bojąc się wyjść poza ten bezpieczny świat. Tragedie spotykały ich klan każdego dnia. Informacje przechodziły obok Kwaśnego powodując oburzenie i rozpacz wśród innych Klifiaków. Ktoś zginął. Ktoś znów zginął. Krew. Zwłoki. Rozpacz i płaczące rodziny. Niekończące się śmierci wywołane... nie wiadomo czym. Kocur nie interesował się tym. Po stracie Orlego Pióra to straciło sens.
*przed śmiercią Orlego Pióra*
Iskrzący Krok została mamą. Zupełnie jak Kwaśny Język! Kocur z paroma piórkami zmierzał w stronę żłobka. Został powitany przez niepewne spojrzenie Olechowego Serca. Kotka zawsze dziwnie na niego patrzyła. Parę wesołych kulek futra biegało po kociarni. Kwaśny rozglądał się za jakimś podobnymi do niego czy siostry.
— O, Kwaśny. — usłyszał ciche miauknięcie za sobą.
Iskrzący Krok podeszła do niego.
— Poznajesz siostrzeńców? — jej głos był dziwny.
Czarny zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na kociaki.
— Ten wygląda trochę jak tata. — stwierdził wskazując na rudą kulkę siedzącą w kącie kociarni.
Iskrząca spojrzała na kociaka.
— To Gorzki. Gorzki to twój wujek, Kwaśny Język.
— Dzień dobry. — miauknęło nieśmiało kocie i uciekł gdzieś w głąb kociarni.
Czarny jeszcze uderzenie serca podążał za nim wzrokiem, aż wrócił do przyglądania się pozostałym kociakom.
— Mamo, to naprawdę nasz wujek? Wyglądacie inaczej. Dlaczego wujek ma taki płaski pysk? — zapytała zaciekawiona.
— To Barwinek. — przedstawiła kocie Olechowe Serce liżąc innego kociaka. — A to Rubinek.
Gorzki i Rubinek. I Barwinek? Jak ten kotko-kocur? Imiona kociąt coraz bardziej go zaskakiwały.
— Taki się urodziłem. Moja mama też taki miała. — odpowiedział wojownik.
Mała przekręciła łebek na bok.
— To czemu mama nie takiego jak ty? — zapytała.
Kwaśny nie znał na to odpowiedzi. Iskrzący Krok faktycznie nie miała takiego pyska jak on, ale miała krótszy od Wronki i reszty kotów.
— Nie wiem. Muszę już iść. To dla was. — zostawił podarunek i wyszedł z kociarni.
— O, Kwaśny. — usłyszał ciche miauknięcie za sobą.
Iskrzący Krok podeszła do niego.
— Poznajesz siostrzeńców? — jej głos był dziwny.
Czarny zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na kociaki.
— Ten wygląda trochę jak tata. — stwierdził wskazując na rudą kulkę siedzącą w kącie kociarni.
Iskrząca spojrzała na kociaka.
— To Gorzki. Gorzki to twój wujek, Kwaśny Język.
— Dzień dobry. — miauknęło nieśmiało kocie i uciekł gdzieś w głąb kociarni.
Czarny jeszcze uderzenie serca podążał za nim wzrokiem, aż wrócił do przyglądania się pozostałym kociakom.
— Mamo, to naprawdę nasz wujek? Wyglądacie inaczej. Dlaczego wujek ma taki płaski pysk? — zapytała zaciekawiona.
— To Barwinek. — przedstawiła kocie Olechowe Serce liżąc innego kociaka. — A to Rubinek.
Gorzki i Rubinek. I Barwinek? Jak ten kotko-kocur? Imiona kociąt coraz bardziej go zaskakiwały.
— Taki się urodziłem. Moja mama też taki miała. — odpowiedział wojownik.
Mała przekręciła łebek na bok.
— To czemu mama nie takiego jak ty? — zapytała.
Kwaśny nie znał na to odpowiedzi. Iskrzący Krok faktycznie nie miała takiego pyska jak on, ale miała krótszy od Wronki i reszty kotów.
— Nie wiem. Muszę już iść. To dla was. — zostawił podarunek i wyszedł z kociarni.
* * *
W ostatnich księżycach wszystko się zmieniło. Kwaśny nie nadążał. Zostaw w tyle opłakując syna i bojąc się wyjść poza ten bezpieczny świat. Tragedie spotykały ich klan każdego dnia. Informacje przechodziły obok Kwaśnego powodując oburzenie i rozpacz wśród innych Klifiaków. Ktoś zginął. Ktoś znów zginął. Krew. Zwłoki. Rozpacz i płaczące rodziny. Niekończące się śmierci wywołane... nie wiadomo czym. Kocur nie interesował się tym. Po stracie Orlego Pióra to straciło sens.
Aż nie usłyszał tego głosu.
Miętowa Gwiazda wściekły przemawiał. Białe truchło leżało pod jego łapami. Kwaśny nie potrafił skupić się na słowach. Wpatrywał się w lidera niepewnie. Znał ten głos. Brzmiał jak Miętowa Gwiazda, ale miał w sobie coś innego. Sposób wypowiadania słów. Budząca ciarki aura. Pewność siebie i nuta arogancji.
Miętowa Gwiazda wściekły przemawiał. Białe truchło leżało pod jego łapami. Kwaśny nie potrafił skupić się na słowach. Wpatrywał się w lidera niepewnie. Znał ten głos. Brzmiał jak Miętowa Gwiazda, ale miał w sobie coś innego. Sposób wypowiadania słów. Budząca ciarki aura. Pewność siebie i nuta arogancji.
Otworzył niepewnie pysk, chcąc wydusić z siebie to słowo. Utknęło mu w gardle. Ślipia wpatrywały się w rudego lidera, który teraz tak bardzo przypominał mu ojca.
* * *
Jego siostra została zastępcą. Dotarło do niego z opóźnieniem. Spoglądał na nią zdziwiony. Mroźny Oddech... a no tak. Ona nie żyła. Miętowa Gwiazda ją zabił. Dziwne uczucie do niego powróciło. Zerknął w stronę lidera. Wyglądał jak Miętowa Gwiazda. Nie jak jego ojciec.
— Wszystko w porządku? — głos siostry był inny. Zmęczony.
Kwaśny ponownie spojrzał na nią.
— Nie. Ostatnio wszystko jest dziwne.
<Iskrząca?>
— Wszystko w porządku? — głos siostry był inny. Zmęczony.
Kwaśny ponownie spojrzał na nią.
— Nie. Ostatnio wszystko jest dziwne.
<Iskrząca?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz