Odłożył świeżo upolowaną nornicę, prosto na stos ze zwierzyną. Z zadowoleniem przyjrzał się zwierzynie. Dzisiejsze polowanie mógł uznać za udane.
- Cześć, Pokrzywku - przyjazne miauknięcie rozległo się koło jego ucha. - Masz chwilę?
Wszędzie rozpoznałby ten głos. Młody wojownik zwrócił prawe pomarańczowe oko, prosto na dawnego mentora. Posłał buremu uśmiech
- Witaj, Wróblowa Gwiazdo - młodszy skłonił łbem z szacunkiem. - Tak, oczywiście. O co chodzi?
- Chciałbym, żebyś został mentorem Wróbelka - odparł po prostu bury.
Pokrzywowa Skóra zamrugał zdziwiony. Miał zostać mentorem? Sądził, że po skończeniu treningu, tym samym mianowaniu, będzie po prostu brał udział w patrolach, zdobywając tym samym cenne doświadczenie. Oczyma wyobraźni widział więcej wolnego czasu dla Deszczowej Chmury. Dlatego poczuł się zaskoczony propozycją. Równocześnie jednak napłynęła ekscytacja. Naprawdę mógł zostać mentorem! Radość rozświetliła jego pyszczek. Będzie zabierał Wróbelka na najlepsze treningi. W ogóle cóż za ironia, że będzie szkolił ucznia, noszącego pierwszy człon taki sam, jak jego dawny mentor.
- Nie zawiodę cię, Wróblowa Gwiazdo! Wyszkolę go na dobrego wojownika! - wypiął pierś podekscytowany. Teraz tylko czekać na ceremonię!
- Powtórzę się, ale naprawdę dobra robota, Wróblowa Łapo. Jak na pierwsze polowanie, to wyszło ci zaskakująco świetnie.
Zostanie mentorem sprawiło, że miał mniej czasu, ale czuł się wzbogacony o odpowiedzialność i doświadczenie. Polubił swojego ucznia i chętnie zabierał go na treningi. Czasami nawet bardziej się ekscytował niż kremowy kocurek. Pokrzywowa Skóra machnął ogonem. Musiał pochwalić się Wróblowej Gwieździe dokonaniem ucznia. Na pewno również się ucieszy z tak dobrego łowcy w klanie.
Zatrzymawszy się w centrum obozu, odesłał kocurka do żłobka, żeby oddał swoją zwierzynę Różanej Słodyczy. Ona teraz najbardziej potrzebowała mięsa, w końcu wychowywała dwójkę kociąt. Pokrzywek zamierzał udać się do legowiska przywódcy, jednak drogę zastąpił mu Kolczasta Skóra.
- A ty dokąd?
Pokrzywowa Skóra uśmiechnął się przyjaźnie.
- Mam coś ważnego do przekazania Wróblowej Gwieździe. - zauważył na pysku starszego wojownika zmieszanie. Syn Fasolowej Łodygi od razu zmarszczył brwi. - Mów, co się dzieję.
- Siedzi u Potrójnego Kroku.
Kolczasta Skóra mówił coś jeszcze, jednak srebrny nie słyszał jego słów. Wpatrywał się tępo w legowisko medyka. To nie mogła być prawda. Przecież Wróblowa Gwiazda nie złapałby czerwonego kaszlu! Kocur wiedział, że przywódca nie odebrał swoich żyć. Jeśli umrze, to co się stanie z Klanem Wilka? Myśl o śmierci bliskiego kota była przerażająca i wywołała rozpacz u Pokrzywka. Odwrócił się i nie zważając na nawoływania Kolczastej Skóry, wybiegł z obozu. Czuł się zupełnie tak, jakby ktoś odebrał mu oddech.
Cichutki, zestresowany głosik dotarł do uszu wojownika. Srebrny nie odrywał wzroku od drzewa. Właśnie na nim schował się Wróblowa Gwiazda, podczas nauki tropienia. Pokrzywowa Skóra, jeszcze wtedy Łapa, odnalazł swojego mentora. To wspomnienie sprawiło, że musiał zamkną oczy.
- Co się stało?
- Miałem... mówiłeś o ruchu.
O ruchu bitewnym. No tak, zamiast dokończyć dzisiejszą lekcję, zatonął myślami do wspomnień. Westchnął głośno i zwrócił z trudem wzrok na drobnego kremowego kocurka. Jego wielkie ślepia wpatrywały się zmartwione w mentora.
- Przepraszam, Wróblowa Łapo. - miauknął. Nie chciał zaniedbywać jego szkolenia, zwłaszcza, że przeszli do nauki walki. - Mówiłem, że celując łapą w przednie kończyny przeciwnika, możesz mu je podciąć. I pamiętaj, żeby nigdy nie patrzeć w miejsce w które chcesz uderzyć, to zdradzi twój atak.
Wróblowa Łapa skinął łebkiem w geście zrozumienia. Pokrzywowa Skóra prędko pokazał mu omawiany ruch. Jeszcze trochę potrenowali, zanim wojownik ponownie odpłynął.
Krew na futrze Kroczącej Gwiazdy. Zaniepokojone głosy jego pobratymców. Wiadomość o śmierci Wróblowej Gwiazdy. Pokrzywowa Skóra musiał zacisnąć zęby. Tamtego dnia najgłośniej domagał się wyjaśnień. Nadal nie mógł zapomnieć zimnych oczu nowej przywódczyni, gdy pragnął ujrzeć ciało burego kocura. Przecież chciał się tylko pożegnać, uroczyście je pochować, odbyć czuwanie.
W żalu kopnął kamyk, który przeturlał się trochę dalej, prosto pod łapki Wróblowej Łapy. Uczeń położył uszka na łebku.
- Tęsknisz?
- Bardzo. On nie powinien umrzeć tak młodo i na pewno nie w taki sposób. - miauknął Pokrzywowa Skóra. - Nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać.
- Ale... on nie chciałby, żebyś się smucił. - pisnął uczeń, wpatrując się nieśmiało w mentora.
Na pysku wojownika pojawił się lichy uśmiech. Racja. Wróblowa Gwiazda sam by się smucił za ich dwójkę, żeby tylko odciąż swoich najbliższych od zmartwień. Był z niego wspaniały kot, o dobrym sercu, prawdziwy wzór do naśladowania. Pokrzywek nigdy o nim nie zapomni.
- Pewnie teraz kazałby mi się uśmiechnąć. - stwierdził, koniuszkiem ogona przejeżdżając po pysku swojego ucznia. - Niech mu będzie. Będziemy oboje się uśmiechać i może to chociaż trochę doda otuchy naszemu klanowi. Chodź, Wróblowa Łapo, trzeba dokończyć trening.
Awww *ociera łzy*
OdpowiedzUsuń