Mróz szczypał w poduszki łap. Kocur zmierzał przed siebie z opuszczonym łbem. Było coraz zimniej. Coraz szarzej. W taką pogodę ode chciało się czegokolwiek. Zbłąkane łapy dotarły do rozłożystego drzewa. Było inne niż wszystkie znane Kawce. Jego gałęzie niskie i masywne były otoczone dziwnymi owocami. Kocur zbliżył się do rośliny. Poczuł coś miękkiego. Uniósł łapę. Śmierdząca maź zdawała się być kiedyś jednym z owoców drzewa.
— Jabłka też zamierzasz mi kraść?
Psia Łapa siedział usadowiony na jednej z gałęzi. Wydawał się jakiś inny. Mniej spięty.
Psia Łapa siedział usadowiony na jednej z gałęzi. Wydawał się jakiś inny. Mniej spięty.
— Szyszki i trawa też są twoje? — mruknął Kawka.
Cynamonowy zaśmiał się. Szczerze. Czarnego coraz bardziej niepokoił jego stan. Brat niezgrabnie ześlizgnął się z drzewa i podszedł do niego.
— Moooże. Nie twój interes, młody. Hahah. Klanie Gwiazd, jaki ja jestem stary... — urwał dramatycznie.
Widząc, że Kawka na niego spogląda westchnął, unosząc łeb do góry.
— No co? Jabłek nigdy nie jadłeś? Cieeenias! — wykrzyczał.
Czarny zmarszczył pysk.
— Co w tym takiego fajnego? — stan kocura nie wyglądał zachęcająco.
Kawka wolał mieć się na baczności niż beztrosko wgapiać się w drzewo i śmiać z nie wiadomo czego.
Widząc, że Kawka na niego spogląda westchnął, unosząc łeb do góry.
— No co? Jabłek nigdy nie jadłeś? Cieeenias! — wykrzyczał.
Czarny zmarszczył pysk.
— Co w tym takiego fajnego? — stan kocura nie wyglądał zachęcająco.
Kawka wolał mieć się na baczności niż beztrosko wgapiać się w drzewo i śmiać z nie wiadomo czego.
— Pff. Zapomniałem, że ty się na życiu nie znasz. Nawet z kotką jeszcze nie byłeś. — zaśmiał się, lecz po uderzeniu serca spuścił smutno wzrok na własne łapy.
Dawny wojownik nie ukrywał, że poczuł się urażony.
— Skąd to wiesz? Poza tym może wolę kocury? — uniósł brew do góry, analizując zachowanie brata.
Cynamonowy zaśmiał się cicho.
— Jasne. — mruknął i chrząknął. — Burzowaaa Noco! Burzoo! Kocham cię! Kocham cię tak bardzoooo...! Daj buziakaaa~
Dawny wojownik nie ukrywał, że poczuł się urażony.
— Skąd to wiesz? Poza tym może wolę kocury? — uniósł brew do góry, analizując zachowanie brata.
Cynamonowy zaśmiał się cicho.
— Jasne. — mruknął i chrząknął. — Burzowaaa Noco! Burzoo! Kocham cię! Kocham cię tak bardzoooo...! Daj buziakaaa~
— ZAMKNIJ SIĘ FRAJERZE! — krzyknął, cały się pusząc.
Ale Psia Łapa zdawał się całkiem dobrze się bawić.
— W-wcale tak nie mówię. — burknął.
— Nawet nie wiesz jaka gaduła z ciebie przez sen. — zachichotał brat. — Normalnie całe poematy miauczysz o niej. Burzaczka wpadła ci w oko? Nielegalnieee...
Kawka położył resztki z tego co pozostało mu z uszu. Chciał zapaść się pod ziemie. Zniknąć z tego świata. Spalał się ze wstydu.
— Spokojnie, nie martw się. — cynamon otulił go ogonem. — Ja też kiedyś się zakochałem... W Nocniaczce... — westchnął ze smutkiem.
Kawka zmarszczył brwi.
— Oni nie śmierdzą?
— Sam śmierdzisz. — prychnął Psia Łapa, szturchając kocura. — Rzeczna Bryza... nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ona... Była piękna. Cudowna. Wyrozumiała. Tak jak ja... tak jak ja... ona... ona też straciła... całą swoją rodzinę... — szloch pojawił się nieoczekiwanie.
Czarny był dość mocno zdezorientowany. Psia Łapa, ten wiecznie wredny i twardy kocur płakał jak kocie przy nim. Lecz nie był zażenowany. Rozumiał kocura. Nie dziwił się mu. Współczuł tego całego bólu jaki musiał doświadczyć.
— Nie zasmarkaj mi futra. Dobra, słuchaj. Zjemy sobie razem te jabłka i opowiesz wszystko? — zaproponował Kawka.
Psia Łapa pokiwał łbem, ocierając łzy.
Ale Psia Łapa zdawał się całkiem dobrze się bawić.
— W-wcale tak nie mówię. — burknął.
— Nawet nie wiesz jaka gaduła z ciebie przez sen. — zachichotał brat. — Normalnie całe poematy miauczysz o niej. Burzaczka wpadła ci w oko? Nielegalnieee...
Kawka położył resztki z tego co pozostało mu z uszu. Chciał zapaść się pod ziemie. Zniknąć z tego świata. Spalał się ze wstydu.
— Spokojnie, nie martw się. — cynamon otulił go ogonem. — Ja też kiedyś się zakochałem... W Nocniaczce... — westchnął ze smutkiem.
Kawka zmarszczył brwi.
— Oni nie śmierdzą?
— Sam śmierdzisz. — prychnął Psia Łapa, szturchając kocura. — Rzeczna Bryza... nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ona... Była piękna. Cudowna. Wyrozumiała. Tak jak ja... tak jak ja... ona... ona też straciła... całą swoją rodzinę... — szloch pojawił się nieoczekiwanie.
Czarny był dość mocno zdezorientowany. Psia Łapa, ten wiecznie wredny i twardy kocur płakał jak kocie przy nim. Lecz nie był zażenowany. Rozumiał kocura. Nie dziwił się mu. Współczuł tego całego bólu jaki musiał doświadczyć.
— Nie zasmarkaj mi futra. Dobra, słuchaj. Zjemy sobie razem te jabłka i opowiesz wszystko? — zaproponował Kawka.
Psia Łapa pokiwał łbem, ocierając łzy.
* * *
Nie minęło długo, a dwójka kocurów zachowywała się jakby całe życie spędzili razem.
—...Jest jeszcze Jabłuszko. — wyznał Psia Łapa.
Kawka uniósł łeb z trudem. Cały świat się kręcił. Spojrzał rozbieganymi ślipiami na cynamona.
— To twoja nowa partnerka...?
— Nie! Głupi! T-to mój syn. — oznajmił i czknął.
Syn? Kawka nie sądził, że ten ma kocie. Ciekawe, czy wyglądał tak samo jak Psia Łapa. Zaśmiał się na wizję kolejnego przykurcza.
— Chciałeś mieć... kocięta? — wyszeptał Kawka.
Psia Łapa wbił wzrok w niebo.
— Nie, ale nie żałuję. Jest jedynym co trzyma mnie na tym świecie. Ooo... Mam jeszcze wnuki. Uwierzyłbyś, jestem dziadkiem. — zaśmiał się cynamonowy. — Pewnie są wyższe ode mnie.
Kawka uśmiechnął się na tą wizję.
— Chciałbym mieć kiedyś kocięta... — wyznał cicho czarny, zaskakując samego siebie.
Psia Łapa także zdziwiła ta wiadomość. Zaśmiał się głośno.
— No to na co czekasz! Leć na podbój. Tylko umyj się. Serio śmierdzisz.
Czarny wywrócił oczami, pokazując kocurowi język.
— Miauknął stary dziad śmierdzący jabłkami. — odgryzł się. — To... to nie takie łatwe... Ona... ona nie ma czasu dla mnie... — urwał.
Spojrzał na swoje łapy. Tak bardzo chciał spędzać z Burzową Nocą więcej czasu. Razem chodzić na spacery. Znów rzucać się błotem. Turlać w liściach. Wspólnie dzielić... dzielić języki. Przy...przytulać. Na same myśli o tym Kawkę przegrzało.
— Nieważne! I tak nie zrozumiesz. — miauknął smutno.
Psia Łapa położył łapę na jego barku.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo cię rozumiem. No halo. Sam się umawiałem z wojowniczką, lisi bobku. — jego głos zaczął się coraz bardziej łamać.
Kawka spojrzał na brata.
— T-tak s-strasznie za nią tęsknię. — wyznał cicho cynamon.
— J-ja też... — dołączył Kawka.
Nie potrzebowali zbyt dużo czasu, by oboje zanieśli się gorzkim płaczem.
— Rzeczko... k-kocham cię! Za... zawsze będę! Słyszysz! Słyszysz z Klanu Gwiazd? — wył do nieba cynamon.
— Burzowa Noco... k-ko...kocham cię. — szepnął cicho do ziemi Kawka.
Gwiazdy zamigały na niebie. Bracia spojrzeli na niebiosa z zachwytem.
— Myślisz, że nasz tata jest z moją czy twoją mamą w Klanie Gwiazd? — miauknął Kawka.
Psia Łapa zaśmiał się.
— Zdecydowanie z moją. Sroczy Żar zrobiłaby sajgonki z twojej starej. Już raz prawie wykończyła naszego ojca. Gościu chyba parę księżyców leżał u medyka.
Kawka otworzył pysk, ale po uderzeniu serca go zamknął. Cętkowany Liść chyba nie była aż tak... brutalna.
Trzask. Obydwa kocury zjeżone spojrzały się za siebie. Ciemny kształt zbliżał się w ich stronę.
— Klfiaki! Znaleźli mnie! — pisnął Psia Łapa. — Szybko, Kawka! Póki dane jest nam być wolnymi kotami. Uciekajmy! Uciekajmy w stronę zachodzącego słońca!
Kawka spojrzał na czarne niebo.
— Czyli gdzie?
Nim zdążyli się zebrać, czy cokolwiek zrobić ciemny kształt zdołał do nich podejść. Kocur był dziwny. Z umaszczenia przypominał Kawce trochę Iglastą Gwiazdę.
— Tato...? — miauknął point.
Psia Łapa zakłopotany podrapał się po łbie. Jakby od razu wytrzeźwiał.
— Dużo słyszałeś? — zapytał zawstydzony.
Kawka wiedział, że point nie musi odpowiadać. Jego ślipia zdecydowanie sugerowały ze widział i słyszał za dużo.
<Jabłko? Chodź, poznasz wujka>
Kocham ich całym serduszkiem xD
OdpowiedzUsuń