Jego siostra mordercą? To brzmiało tak absurdalnie, że nie był w stanie w to uwierzyć. Analizował to wszystko w głowie i po prostu nie mógł przyjąć tego do wiadomości. Nie miało to żadnego sensu, ona nawet nie skrzywdziłaby muchy, a co dopiero miałaby z premedytacją zabić własnego mentora i jednocześnie dziadka.
Tyle dobrego o nim mówiła. Nie było nawet powodów, by miała to zrobić, więc dlaczego każdy od razu uwierzył w jej przestępstwo?
Sam miał już nieciekawą opinię po tym, jak pozbawił Puszyste Futro ucha. Bał się, że Borsucza Gwiazda będzie chciał skrzywdzić w podobny sposób Echo i znowu wykorzysta biednego rudzielca, a on nie miał serca krzywdzić ukochanej siostry. I to jeszcze tak bezpodstawnie, bo z pewnością nikogo nie zabiła.
Patrzył tylko z żalem, jak lider wymierza jej karę. Jak pozbawia ją wszelkich praw i skazuje na zniszczenie pracy ich matki i ponowne odbudowanie wałów. Widział, jak szylkretka pęka, a z jej gardła wydobywa się jedynie żałosny szloch.
Przełknął ślinę, kuląc się w miejscu.
Nie potrafił rzucić się przed tłum i stanąć w jej obronie. Niemalże czuł jej cierpienie, co sprawiało, że zaczął obwiniać się za bycie panikarzem i strachajłą.
***
Kolejny trening z Ognistym Językiem. Nie miał już sił na spotkania z tym kocurem, który odkąd dostał wyższą rangę, zaczął jeszcze bardziej dobijać rudzielca i ukazywać swoją wyższość.
- Ileż można cię trenować, naucz się już wszystkiego i bądź mianowany, nie mam na ciebie czasu. Jestem zastępcą, zapomniałeś? – pochwalił się setny raz, jakby Rudzikowa Łapa mógł wymazać sobie tak ważną informację z głowy. – Powinienem mieć już wytrenowanego jednego, porządnego ucznia, który zostałby silnym wojownikiem. A zamiast tego mam ciebie, miernotę nad miernotami, to jest naprawdę żałosne – narzekał, patrząc na niego z pogardą i ze znudzeniem. – Weź żeś coś chociaż upoluj.
Rudy wysłuchał jego jęczenia do końca i przerzucił wzrok na rzekę. Jej stan podniósł się od początku Pory Opadających Liści i stanowiła teraz prawdziwe zagrożenie dla ich klanu. Przełknął ślinę, bojąc się, że silny nurt porwie go, a krwiożercze ryby rozszarpią jego ciało.
O dziwo pływał naprawdę dobrze, co było chyba jego jedynym sukcesem. W takich warunkach miał jednak małe szanse na przeżycie i musiał dorwać coś bliżej brzegu, by nie przepaść jak kamień w głębokiej wodzie. Wciąż był mizernej postury i nawet silniejszy podmuch wiatru był w stanie go przewrócić.
Skulił się wpierw, ale po chwili posłusznie ruszył do przodu, czując, jak grunt pod łapami robi się miększy i wilgotniejszy. Lekkie przypływy muskały jego futro i powodowały chłód na całym ciele. Wytężył wzrok i przysunął pyszczek do tafli, kiedy to niedaleko niego przepłynęła ryba.
Z początku zwątpił w to, czy będzie w stanie ja dosięgnąć. Ciche prychnięcie zza ogona przypomniało mu, że ma widownie i musi w końcu coś zrobić, inaczej nasłucha się kazania o swojej bezużyteczności.
Zatrząsł się ze strachu, ale wykonał jeden zamaszysty ruch łapą, wysuwając przy ofierze pazury. Poczuł pod poduszkami jej śliskie łuski. Woda rozpryskała się na wszystkie strony, a on szybko pochwycił zwierzę i przyciągnął ją do siebie. Wycofał się na grzbiet i dobił rybę, rzucając ją w stronę Ognistego Języka.
Czarny wpatrywał się w nią z osłupieniem.
- Świetnie, coś ci wyszło.
Cętkowany momentalnie skamieniał. To był komplement, pochwała? Czy kocur naprawdę pierwszy raz powiedział o nim coś dobrego? W jego wnętrzu zaiskrzyło lekkie ciepło i poczucie dumy. Nawet, jeśli były to słowa powiedziane na odwal, poczuł się dzięki nim choć trochę doceniony.
Mentor wpatrywał się w niego z zainteresowaniem. Kombinował coś, a Rudzik to wiedział. Zadrżał, gdy ten wykonał krok w jego stronę. Odskoczył, omal nie wpadając na drzewo.
- C-co r-robisz? – spytał, licząc na jakieś sensowne wydarzenia.
- Nie chcę mi się już ciebie trenować, więc musisz jakoś pokazać Borsuczej Gwieździe, ze jesteś gotowy. Teraz się nie ruszaj, zrobię ci ładną bliznę, a ty powiesz, że walczyłeś z jakimś wściekłym zwierzęciem i je pokonałeś, dobra? Zyskasz jakąś sławę w tym swoim marnym żywocie.
- A-ale n-nikt w t-to n-nie u-uwierzy! – wykrztusił, kątem oka obserwując, jak Ognisty Język wysuwa pazury. - P-poza tym, j-ja n-nie j-jestem g-gotowy n-na b-bycie m-mianowanym...
- Walczyć jakoś umiesz. Powiesz, że się broniłeś i tyle, zostaniesz mianowany i może nie przyniesiesz wstydu swojej rodzinie. Chcesz tkwić wiecznie jako uczeń? A może zrobisz coś głupiego i podzielisz los siostry? – zagadnął znudzony. – Chodź tu i nie ruszaj się. Młodsi od ciebie już od dawna są wojownikami, a ty jak zwykle robisz same problem!
Rudzik zareagował za późno. Poczuł, jak coś ostrego przedziera mu skórę na pysku i ciągnie się aż do klatki piersiowej.
Oddech mu przyśpieszył, gdy do jego nozdrzy doszedł zapach krwi.
- W sumie to masz rację, dalej wyglądasz żałośnie, nikt w to nie uwierzy – westchnął po chwili namysłu. – Powiedz, że ćwiczyliśmy walkę i nie zdążyłeś uniknąć mojego ataku. Mógłbyś zacząć więcej trenować samodzielnie, nigdzie nie zajdziesz w takim tempie.
Powiedziawszy to, po prostu odszedł do obozu, pozostawiając zszokowanego kocura samego.
***
W końcu w tym klanie zaczęło dziać się coś dobrego. Borsucza Gwiazda, znany teraz jako Lisie Łajno, skończył w dole w ziemi, a jego poplecznicy także zostali ukarani. Nowa liderka naprawiła wszystko, co zostało zepsute przez byłego przywódcę.
Najbardziej radował go fakt, że uwierzono w niewinność Echo, a także przywrócono jej rolę ucznia. Siostra wciąż wydawała się niemrawa, ale Rudzik czuł ulgę, że znowu będzie mogła normalnie trenować.
Serce drgnęło mu z ekscytacji, gdy usłyszał, kto zostanie nowym zastępcą. Niezapominajkowy Sen był idealny do tej roli! Odważny, troskliwy i wyrozumiały…
Rudy uśmiechnął się szczerze, spoglądając na wujka.
Wszystko wydawało się wracać do normy.
Whut
OdpowiedzUsuńOgień podobają mi się twoje kreatywne podejście
OdpowiedzUsuń