Liliowa, silna łapa mocno zamachnęła się w stronę uczennicy, uderzając ją w głowę. Szczawiowy Liść wykorzystał zdezorientowanie swojej podopiecznej i śmiałym ruchem podciął jej nogi, aż ta upadła z gruchotem w śnieg. No nie!
— No dajesz Wrona, co z tobą? Tak łatwo dajesz się powalić? Postaraj się bardziej! — zawołał Szczawiowy Liść, niby motywacyjnie, ale kotka wyczuła w jego głosie coś na wzór pretensji.
Podniosła się równie szybko co upadła. Fuknęła pod nosem na tą małą porażkę.
— Staram się! Ale mi do cholery nie wychodzi! Nie potrafię, nie ważne jak bardzo bym chciała! — sapnęła z wyrzutem do samej siebie.
Wojownik wywrócił oczami. Gniewem na pewno nie osiągnie zamierzonego efektu. Liliowy był surowym mentorem, oczekującym wiele od swoich uczniów, powodując tym nie tylko ich zmęczenie, ale również świetnych, zdolnych wojowników. Takiego samego losu chciał również dla córki Lisiej Gwiazdy. Wujek nie bez powodu mu ją powierzył i Szczawiowy Liść bardzo się starał przez te kilka księżyców. Dopóki Wronia Łapa nie zostanie wojowniczką, będą ciężko pracować, żeby się to udało.
Wrona nie czekała na sygnał rozpoczynający kolejne starcie. Rzuciła się z wrzaskiem na kocura, który, nieprzygotowany na atak, nawet nie miał jak się obronić. Ugiął się pod jej ciężarem, tak, że uczennica była w stanie przycisnąć go do ziemi. Zawiesiła łeb tuż nad tym jego, z szybkimi, urywanymi oddechami dysząc i ukazując mu białe, jak ten śnieg w którym leżał, kły. Wciąż przy tym nie robiąc mu jednak krzywdy. Chwilę trwało, zanim kotka się opanowała. Kiedy jednak to się stało, wyprostowała się i dała kocurowi trochę przestrzeni. Podała mu łapę. Wyżyła się, starczy jej.
— Wybacz. — chrząknęła krótko, otrzepując futro.
Uniósł jedną brew. Przyznanie się do winy było rzadkością u pewnej siebie szylkretki. Pamiętał jak puszyła się, gdy rozpoczynali szkolenie. Polowanie szło jej świetnie, miała największe problemy z walką. Ale umiejętności da się wyćwiczyć.
Strzepał śnieg ze swojego pięknego futra. Robiło się coraz zimniej, wkrótce będą musieli wracać. Dobrze, że trenowali w śniegu - gdyby ubrudził się w błocie, czekałaby go pielęgnacja aż do zachodu słońca. Taki przystojny kocur musiał o siebie dbać.
— Nie mogłaś tak od razu? Widocznie musisz przekuć swoją wściekłość i żal w bitewne ruchy. Działając pod wpływem emocji, stajesz się silniejsza. — wbijał w nią pomarańczowe spojrzenie. Uśmiechnął się zadowolony, widząc jej zmieszany wyraz pyszczka. — Właśnie tak masz walczyć. Chcesz być dumną wojowniczką, czy słabą myszą?
Po ostatnim zdaniu warknął i rzucił się na wojowniczkę. Tarzali się w białym puchu, lepiącym się przy okazji do ich futer. Wreszcie Szczawiowy Liść przyszpilił uczennicę do ziemi. Uniósł brzuch, żeby nie mogła go kopnąć. Wronia Łapa ugryzła jego łapę, więc musiał odskoczyć. Następnie kotka zaatakowała. Bili się tak do późnej nocy. Szczawiowy Liść nie szczędził krytycznych uwag. Wiedział otóż, że jest to jedyny sposób, żeby zmotywować swoją uczennicę do dalszej walki. Był usatysfakcjonowany końcowym efektem.
Szczawiowy Liść rozejrzał się po obozowisku. Znalezienie szylkretowego futra nie zajęło mu dużo czasu. Wroni Wrzask akurat przemierzała obóz, gdy liliowy znalazł się w kilku susach przy niej, uśmiechając się przy tym szeroko.
— To co, gotowa na trening? — rzucił zaczepnie, oczywiście żartując. Mieli oboje powody do świętowania. — Co powiesz na wybranie się na sparing?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz