* skip taaaaaaajm *
Borsuk został wrzucony do dołu z radosnym pomrukiem. Jego poplecznicy ukarani, nowe zasady wprowadzone... Spojrzała w kierunku swojego nowego legowiska. Tłum zmęczonych, wybudzonych kotów wrócił do legowiska, by dokończyć swój zasłużony, mniej lub bardziej, odpoczynek.
Coś trąciło ją w bok.
— Skończyłaś tyle gadać? — odwróciła się, słysząc znajomy i stęskniony głos.
Wieczornikowe Wzgórze.
Ta cholerna kupa futra, za którą tęskniła...
Uśmiechnęła się słabo, czując jak do jej oczu powoli napływały łzy. Tyle księżyców bez tego mysiego móżdżka było jedną z najgorszych konsekwencji, jakie niosło za sobą wygnanie. Z jej pyska uciekło radosne westchnięcie, nim rzuciła się na niego, wtulając w miękkie futro.
"Ty durny kłaku, tęskniłam" mamrotała niewyraźnie, wczepiając się w go pazurami. Kocur nie pozostał dłużny, przytulił ją z całej siły, pociągając nosem.
A ponoć chłopy nie płaczą.
Bengalka nie sądziła, że tak bardzo będzie jej brakować chociaż samego faktu, że ten popapraniec jest obok. A jednak. Miała ochotę wyć i wrzeszczeć ze szczęścia, że nareszcie może go przytulić, swojego najlepszego przyjaciela.
Kota, który był dla niej jak rodzony brat.
Oparła swoją głowę na jego barku, oddychając ciężko. Starała się uspokoić, jednakże z pyska kotki nadal uciekało ciche charczenie, zaś z nosa leciały gluty, które wytarła w rudawe futro. W odpowiedzi otrzymała niezadowolone stęknięcie oraz pacnięcie w łeb. Kocur odsunął ją od siebie niezadowolony, jednakże wyraz pyska zdradzał prawdziwe intencje.
— I czego ryczysz? Ta twoja z tobą zerwała? — Zboże pociągnęła nosem. Nadal zalewała ją fala smutki i radości, jednakże szybko ustępowała dzikiej euforii.
Spuściła głowę, biorąc głębszy wdech i ocierając łzy.
Się rozkleiła jak głupi kociak.
— Nie, płaczę na widok twojej szpetnej mordy — zaśmiała się pod nosem, uchylając przed strzałem prosto w łeb. Nastroszone futro Wieczornika opadło, gdy ta ponownie go przytuliła — A tak serio... cieszę się, że nic ci nie jest. Nie potrafiłabym sobie wyobrazić, co bym zrobiła, gdyby jeszcze ciebie zabrakło... — miauknęła cicho, przymykając ślepia.
Gdyby jeszcze obok była Konopia... Na moment przypomniała sobie o słodkim zapachu kotki, czując przyjemne mrowienie oraz ciepło.
— Ale się z ciebie klucha zrobiła na tym wygnaniu! Ja myślałem, że wróci jakaś niezależna baba o sile tysiąca byków a nie jakaś ciepła klucha — szturchnął ją w brzuch, na co ta odsunęła się ze śmiechem. Walnie mu kiedyś, jednak nie teraz. Była w zbyt wyśmienitym humorze. Zamiast tego wytknęła jedynie język, prychając w rozbawieniu.
— Głupi jesteś
— A ty fujarowata. No, gadaj, kto cię zmiękczył? — zniżył głos do szeptu, tak, żeby tylko Zboże go słyszała — Pewnie ta twoja, widziałyście się, nie? Co robiłyście?
— Lepiej zapytaj, czego żeśmy nie robiły — miauknęła w odpowiedzi, owijając łapy swym pstrokatym ogonem. Wojownik zamilkł na kilka uderzeń serca
— Całowałyście się? — kiwnęła mu głową — Miziałyście? — kolejnie kiwnięcie. Kocur podrapał się po brodzie — A ten... tego, no wiesz? — poruszył sugestywnie brwiami.
— N-no wiesz ty co! Jesteś posrany! — stęknęła oburzona, czując, jak robi się jej gorąco. Ile by dała, by powtórzyć jedną z ich czułych chwil podczas wizyty za ogrodzeniem. Nerwowo odwróciła wzrok, Wieczornik zdołał wykrzyczeć "Ha! A jednak", nim oberwał łapą po mordzie.
Cholerny bezwstydnik, o takie rzeczy pytać.
< Wieczornik? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz