— A tobie jak mija dzień? — zapytał starszy kocur niechętnie, licząc na krótką odpowiedź.
— Uuu, dużo by tu opowiadać! — stwierdził młodszy. — Chcesz skróconą wersję czy może...
— Skróć mi to — rzekł stanowczo Zabłąkana Łapa. Kosaciec niepewnie spojrzał w jego oczy, ale następnie uśmiechnął się złośliwie i zaczął, patrząc się w ziemię:
— No więc tak... Obudziłem się, rozejrzałem się po legowisku, jak zwykle, po czym wstałem i się otrzepałem. Ponarzekałem, jaka ta pogoda jest beznadziejna, po czym obudziłem Brukselkową Łapę, moją najdroższą przyjaciółkę, a ona na mnie syknęła i prawie mnie poharatała, gdybym się nie cofnął! Wiesz, jakie kotki mogą być niebezpieczne w tych czasach? Ledwo, co wstała, a już chciała mnie ubić! — powiedział i wziął dużo powietrza, kontynuując swoją wypowiedź. — Ty spałeś jak kamień, a ciebie bym nie obudził przecież, w końcu... Jesteś ślepy i chyba potrzebujesz więcej czasu na spanie, prawda? — Po czym pochylił łebek. — Chociaż, skoro jesteś ślepy, to chyba nie potrzebujesz spać, bo przecież masz cały czas zamknięte oczy! Ha, ha! — zaśmiał się. — Zabawne, co nie?
Srebrnoczarny kocur przymrużył oczy, ale Kosaćcowa Łapa nie zważał na to i mówił dalej:
— Potem wyszedłem z obozu, za zgodą mentora, abym mógł zapolować dla naszego klanu. Nie mogę sobie wyobrazić, że jak byłem mały, to wszystko dostawałem, a inni... Inni musieli polować dla nas, bo świeża krew jest ważna... A teraz obróciły się role i muszę przynosić zdobycze tym bachorom, co się pojawili znikąd! — prychnął. — Ojciec ich podobno porzucił, gdy zjawił się patrol, matki pewnie już nie pamiętają, a opiekę nad nimi, w połowie oczywiście, zajęła się moja siostra, Jarzębina. Cały czas za nimi lata, zamiast wziąć się do pracy i leczyć chorych oraz się uczyć! Mam wrażenie, że to Koperkowa Łapa jest niedoceniany przez medyczkę... Gdyby nie on, to nadal by mnie swędził zad. Twierdził, że miałem jakąś infekcję... — zamyślił się, a następnie zaczerpnął tyle powietrza, ile mógł, tylko po to, aby nie dojść do głosu przez Zabłąkaną Łapę
— Dobra, dość, odbiegasz od tematu... — stwierdził starszy i zamiótł ogonem podłoże, spoglądając mu prosto w oczy. Jedno uderzenie serca później jego wzrok stał się znowu nieobecny, jak u ślepych przystało, więc Kosaciec nie miał zbytnio podejrzeń o cokolwiek. Nie wyglądał na zainteresowanego tym, co opowiadał uczeń. — Idę, bo zaczyna...
— Słyszałem o twojej mentorce — Nagle spoważniał kocurek, a Zabłąkaną Łapę zainteresowała w końcu rozmowa. — A raczej, widziałem ją w legowisku uczniów. Myślałem, że dobrze cię szkoli! A sobie jednak odwlekała te treningi i zamiast cię szkolić oraz uczyć polować, posyłała cię do brudnej roboty w obozie? Leniwa pewnie była, co?
Słysząc słowa kocura, Omen zmarszczył swoje brwi.
— Leniwa? Rysi Trop nie była leniwa ani nie odwlekała treningu. Jest to głupia plotka, w którą każdy wierzy. Jednego dnia pozwoliła mi odpocząć, a trening mi się dłuży przez brak wzroku. Proszę cię, nie mów o niej w ten sposób. Jest ona dobrą wojowniczką — mruknął.
Kosaćcowa Łapa mocno się zdziwił słowami kolegi. Szybko się poprawił, choć raczej nadal wierzył w swoje.
— No to wybacz w takim razie, nie chciałem cię urazić. Tylko że masz już, chyba, z piętnaście księżyców? To chyba długie to odwlekanie, nie uważasz?
— Uuu, dużo by tu opowiadać! — stwierdził młodszy. — Chcesz skróconą wersję czy może...
— Skróć mi to — rzekł stanowczo Zabłąkana Łapa. Kosaciec niepewnie spojrzał w jego oczy, ale następnie uśmiechnął się złośliwie i zaczął, patrząc się w ziemię:
— No więc tak... Obudziłem się, rozejrzałem się po legowisku, jak zwykle, po czym wstałem i się otrzepałem. Ponarzekałem, jaka ta pogoda jest beznadziejna, po czym obudziłem Brukselkową Łapę, moją najdroższą przyjaciółkę, a ona na mnie syknęła i prawie mnie poharatała, gdybym się nie cofnął! Wiesz, jakie kotki mogą być niebezpieczne w tych czasach? Ledwo, co wstała, a już chciała mnie ubić! — powiedział i wziął dużo powietrza, kontynuując swoją wypowiedź. — Ty spałeś jak kamień, a ciebie bym nie obudził przecież, w końcu... Jesteś ślepy i chyba potrzebujesz więcej czasu na spanie, prawda? — Po czym pochylił łebek. — Chociaż, skoro jesteś ślepy, to chyba nie potrzebujesz spać, bo przecież masz cały czas zamknięte oczy! Ha, ha! — zaśmiał się. — Zabawne, co nie?
Srebrnoczarny kocur przymrużył oczy, ale Kosaćcowa Łapa nie zważał na to i mówił dalej:
— Potem wyszedłem z obozu, za zgodą mentora, abym mógł zapolować dla naszego klanu. Nie mogę sobie wyobrazić, że jak byłem mały, to wszystko dostawałem, a inni... Inni musieli polować dla nas, bo świeża krew jest ważna... A teraz obróciły się role i muszę przynosić zdobycze tym bachorom, co się pojawili znikąd! — prychnął. — Ojciec ich podobno porzucił, gdy zjawił się patrol, matki pewnie już nie pamiętają, a opiekę nad nimi, w połowie oczywiście, zajęła się moja siostra, Jarzębina. Cały czas za nimi lata, zamiast wziąć się do pracy i leczyć chorych oraz się uczyć! Mam wrażenie, że to Koperkowa Łapa jest niedoceniany przez medyczkę... Gdyby nie on, to nadal by mnie swędził zad. Twierdził, że miałem jakąś infekcję... — zamyślił się, a następnie zaczerpnął tyle powietrza, ile mógł, tylko po to, aby nie dojść do głosu przez Zabłąkaną Łapę
— Dobra, dość, odbiegasz od tematu... — stwierdził starszy i zamiótł ogonem podłoże, spoglądając mu prosto w oczy. Jedno uderzenie serca później jego wzrok stał się znowu nieobecny, jak u ślepych przystało, więc Kosaciec nie miał zbytnio podejrzeń o cokolwiek. Nie wyglądał na zainteresowanego tym, co opowiadał uczeń. — Idę, bo zaczyna...
— Słyszałem o twojej mentorce — Nagle spoważniał kocurek, a Zabłąkaną Łapę zainteresowała w końcu rozmowa. — A raczej, widziałem ją w legowisku uczniów. Myślałem, że dobrze cię szkoli! A sobie jednak odwlekała te treningi i zamiast cię szkolić oraz uczyć polować, posyłała cię do brudnej roboty w obozie? Leniwa pewnie była, co?
Słysząc słowa kocura, Omen zmarszczył swoje brwi.
— Leniwa? Rysi Trop nie była leniwa ani nie odwlekała treningu. Jest to głupia plotka, w którą każdy wierzy. Jednego dnia pozwoliła mi odpocząć, a trening mi się dłuży przez brak wzroku. Proszę cię, nie mów o niej w ten sposób. Jest ona dobrą wojowniczką — mruknął.
Kosaćcowa Łapa mocno się zdziwił słowami kolegi. Szybko się poprawił, choć raczej nadal wierzył w swoje.
— No to wybacz w takim razie, nie chciałem cię urazić. Tylko że masz już, chyba, z piętnaście księżyców? To chyba długie to odwlekanie, nie uważasz?
<Obłąkana Łapo?>
[552 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz