Po kilku wdechach serca wzięła się w końcu do roboty. Znalazła odpowiednie gałązki, nazbierała mchu, a następnie wzięła wszystko na drzewo, na którym spali wojownicy. Wszyscy wyszli na patrole lub polowania, więc miała pusto i mogła skupić się na pracy. Naprawiła legowiska, które tego wymagały, niektórym dorzuciła troszkę mchu. Gdy skończyła, zeszła z drzewa, by ruszyć do starszych. Praca dzisiaj wyjątkowo lekko jej szła. Miała dobry nastrój, co nie zdarzało się często, a dzięki temu efektywniej spełniała swoje uczniowskie obowiązki.
Dotarła do legowisk starszyzny z mchem w pyszczku. Zauważyła dookoła drzew rosnące pierwsze kwiatki, nawet trochę chwastów. Zawiał wiatr, Fidze wleciały pyłki do nosa… I zaczęło się! Kichanie!
— Apsik! — miauknęła, wypuszczając mech z pyszczka.
— Oho, czy to Figa? — zapytał Ślimak. Podszedł do niej.
Kotka nie mogła przestać kichać, zaraz pojawił się katar i łzawiące oczy. Mało tego, nie mogła złapać oddechu. Próbowała rozmawiać z kocurem, który żartował sobie z jej zabawnej twarzy.
— Ślimak co Ty wyprawiasz?! — burknął Bryza. — Idź do medyka Figo, oni będą wiedzieli, co robić.
Czekoladowa przewróciła oczami. Przecież nie mieli prawdziwego medyka. Szaman i strażnicy to nie to samo. Już widziała oczyma wyobraźni, jak cały klan umiera na zielony kaszel.
Potuptała do legowiska, w którym spotkała Żagnicę oraz Żmiję. Spojrzała na nich pobieżnie.
— Wytrzyj nos, bo Ci glut do ziemi sięga — oznajmił Żagnica.
Figa fuknęła, kładąc po sobie uszy. Dostrzegła, że miał opuchnięte oko. Żmija z kolei miała nienaturalnie wielki policzek. Wyglądała przekomicznie.
— No, co my tu mamy? — zapytała Świergot.
— Nie mogę oddychać normalnie — pożaliła się Figa.
Co rusz zaciągała nosem, kasłała i czuła dyskomfort. Świergot ją obejrzała.
— Hmm na kłopoty z oddychaniem zjedz te zioła. — Podsunęła jej. — Powinny pomóc.
— Powinny? — Figa uniosła brew, patrząc na stertę roślinek.
Świergot nie skomentowała odzywki uczennicy, zajmując się pozostałymi kotami. Nałożyła jakąś mieszankę na użądlenie Żmii, a potem zajęła się Żagnicą. Figa zabrała swój przydział ziół, wychodząc na zewnątrz.
Niechętnie zjadła to, co otrzymała, a następnie poszła do swojego legowiska, ucinając sobie drzemkę. Miała nadzieję, że jej przejdzie.
~ * ~
Wieczorem Sówka zwołała klan. Zaczęła swoją wielką przemowę, zapraszając gestem czekoladową do siebie.
— Figa oficjalnie pomyślnie ukończyła szkolenie na zwiadowcę — zaczęła. — Od jutra będzie pełnoprawnym zwiadowcą, a dzisiaj w nocy odbędzie czuwanie.
Następnie koty jej pogratulowały sukcesu (nareszcie), zostawiając ją u wejścia do obozu. Czereśnia został z kotką chwilę dłużej.
— No nareszcie — zaczął. — Zostałaś zwiadowcą. Jesteś z siebie dumna?
— Pff, oczywiście — miauknęła. — Możesz się wreszcie skupić na Jeżynie, bo nie będzie innej kotki w pobliżu.
Uśmiechnęła się szyderczo, zostawiając kocura samego z tym komentarzem. Następnie rozpoczęła całonocne czuwanie, gdy koty udały się na spoczynek.
Całą noc myślała. Zastanawiała się, czy Morelka ją widzi? Czy on jest gdzieś tam na górze? Nie była co prawda wierząca, jej brat również, ale może koty bez wiary też mogą obserwować innych? Ciekawiło ją również, czy mogły rozmawiać z kotami w ich snach.
— Żałuj Morelko, że mnie nie widzisz — szepnęła do siebie. — Nareszcie zostałam zwiadowczynią. Będę pełnić to stanowisko najlepiej, jak potrafię. Zobaczą, jaka jestem dobra i kto wie, może awansują? Haha, Sówka na pewno widzi, jakim jestem mocnym kotem! Mam cechy przywódcze, wszyscy to wiedzą.
Westchnęła. Spojrzała w rozgwieżdżone niebo, czyste, pełne małych białych punkcików.
Zaczęła właśnie nowy rozdział w swoim życiu, prawda?
[Mianowanie Figi]
Wyleczona: Figa, Żagnica, Żmija
Wyleczona: Figa, Żagnica, Żmija
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz