Śnieg niemal całkowicie zniknął z terenów klanów. Ziemia stawała się śliska i błotnista. Niebo miało jasnoniebieską barwę, a białe obłoczki pędziły, pchane przez wiatr. Ptaki powoli wracały z ciepłych krajów, a te, które nie odleciały, cieszyły się pierwszymi promieniami słońca. Małe gryzonie wygrzebywały się z norek, szukając zakopanych na zimę zapasów. Koty chętnie wyruszały na patrole lub wygrzewały się w słońcu. Motylkowa Łapa kicała obok Wdzięcznej Firletki, rozglądając się z ciekawością. Uwielbiała treningi z przyjaciółką! Tak naprawdę traktowała ją bardziej jak swoją mentorkę niż Skowroniego Odłamka. To właśnie Firletka uczyła ją o ziołach i chętnie zabierała na spacery. Motylkowa Łapa czuła do niej ogromną sympatię, jednak cień wiszący nad jej myślami był nie do zniesienia. Ukrywała swoje uczucia za uśmiechem i chęcią do pracy, ale w głębi duszy nie czuła się dobrze wśród medyków. Spojrzenia Pajęczej Lilii i Skowroniego Odłamka przyprawiały ją o dreszcze. Miała wrażenie, że jest niepotrzebna, wręcz niechciana. Jakby wszyscy byli na nią źli za to, że zmieniła swoją rolę. Jedyną kotką, która ją wspierała, była właśnie Wdzięczna Firletka. Motylkowa Łapa wiele razy zastanawiała się nad powrotem do roli wojownika, by uwolnić się od gniewnych spojrzeń Skowroniego Odłamka. Bała się jednak, że sobie nie poradzi. Choć znała już wiele ziół, które mogłyby jej pomóc, a Kukułcze Skrzydło wspominał coś o specjalnym planie treningowym… Może nie powinna uciekać od swoich słabości? Cóż, czasu już nie cofnie, ale nie żałowała swojej decyzji. Dzięki temu poznała Firletkę i innych medyków. A przecież Klan Gwiazdy zesłał jej przepowiednię!
— Czyli szukamy ziół, tak? — miauknęła Motylkowa Łapa, wyprzedzając starszą kotkę podczas wspinaczki na zbocze. Wiatr targał jej futro, zmuszając ją do mrużenia oczu.
— Dokładnie, ale nie będziemy ich zbierać. Muszą jeszcze urosnąć, by było ich więcej na Porę Zielonych Liści — wyjaśniła Firletka, zatrzymując się na chwilę.
Nagle poruszyła uchem i skoczyła przed siebie. Motylkowa Łapa spojrzała na nią i szybko ją dogoniła. Kotki zatrzymały się przy małych, żółtych kwiatach. Niektóre z nich były jeszcze zamknięte, ale pojedyncze płatki ogrzewały się już w promieniach słońca.
— Mniszek! — miauknęła od razu Motylkowa Łapa i nachyliła się, by powąchać kwiatka. Firletka spojrzała na nią z dumą.
— Dokładnie. A pamiętasz, na co pomaga?
— Na użądlenia pszczół! Och, mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała tego używać na sobie! — zamruczała z lekkim przerażeniem w głosie, ale zaraz się roześmiała. — Żartuję! Żadna pszczoła nigdy mnie nie dotknie!
— Zobaczymy, jak nadejdą ciepłe dni, a ty będziesz skakać po łące pełnej kwiatów — odpowiedziała Firletka z figlarnym błyskiem w oku.
— Patrz, tak będę ich unikać! — Motylkowa Łapa zaczęła radośnie skakać wokół przyjaciółki. Obracała się wokół własnej osi i z gracją wybijała w powietrze. Wykonując te wszystkie ruchy, wcale nie wyglądała na medyka. Raczej na wojownika, który bez problemu dogoniłby królika w biegu.
— Widzisz? Nic mnie nie złapie! — oznajmiła dumnie, siadając na trawie. Machnęła ogonem, wprawiając kwiatki w delikatny ruch.
<Firletko, widziałaś?>
[466 słów]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz