— Chodzi o twój trening — miauknął niemal od razu, gdy kroki oddalającej się Irgi ucichły, a przed nim zasiadł uczeń. Widział zapał Gęsiej Łapy w ćwiczeniu swoich umiejętności, ale nie ukrywał, że schodził mu on dość długo. On sam nie był za młodu najszybszy w ukończeniu szkolenia i dobrze wiedział, że nawet, gdy ktoś mocno się angażuje, pewne rzeczy wciąż chce doćwiczyć lub popracować nad nimi. Musiał mieć jednak oko na rozwój Gęsi, bo wbrew pozorom miał pełnić niemałą rolę w kulcie. Ktoś i z umiejętnościami medycznymi, i wojowniczymi, dawał im przewagę. Oprócz Irgi niewiele kultystów miało umiejętności wychodzące poza zakres tych wojowniczych, których uczył się każdy.
— O który? — zapytał lakonicznie liliowy point. — Ten trucizn czy wojownika? — przysiadł na trawie, tuż naprzeciw lidera. — Wiem, że moja nauka się ciągnie, sam nie jestem z tego zadowolony, jednak chciałem zauważyć, że kazano mi leżeć z dupą, kiedy miałem złamaną łapę.
Tak. Wiedział o tym, że przez ten fakt trening, przynajmniej praktyczny, był uniemożliwiony. I to lepiej. Nadwyrężanie łapy nie byłoby wcale efektowne, prędzej przyniosłoby więcej minusów, niż korzyści, wliczając w to złe zrośnięcie się kości.
— I wykorzystałeś jakoś ten czas? — spytał jednak, upewniając się, czy Gęś nie wykorzystywał swojej tymczasowej dysfunkcji jako usprawiedliwienie, by nic nie robić.
— Tak, na trening trucizn oraz wiedzy medyka z Irgowym Nektarem — miauknął, przymykając ślepia.
— Dobrze, że nie potraktowałeś tego jako wymówki, żeby się obijać — odpowiedział po krótkiej chwili ciszy i namysłu. — Ale pamiętaj, że zioła lecznicze są równie ważne, co trucizny. Irga się starzeje, a nigdy nie wiadomo, kiedy będziemy potrzebować pomocy medycznej w... okolicznościach nieprzeznaczonych dla niewtajemniczonych kotów. Jeśli chodzi o wiedzę medyczną, to powoli przejmujesz od niej pałeczkę, więc liczę, że mnie nie zawiedziesz — skierował na niego swój wzrok, pod naporem którego Gęsia Łapa skinął głową.
— Nie zawiodę — rzucił.
Przez moment przywódca milczał, owijając się czarnym ogonem i próbując zdecydować, jak ugryźć temat. Temat relacji Gęsiej Łapy z Chłodem. Przyuważył, że spędzali ze sobą czas częściej niż robią to zwykli znajomi, dodając do tego to, co opowiadał mu syn jakiś czas temu, gdy stwierdził, że się zakochał. Nie wiedział jednak, czy point podzielał to uczucie.
Czy miał coś przeciw? To zależy. Gęsia Łapa nie był pierwszym lepszym idiotą. Wręcz przeciwnie. Chociaż często działał emocjonalnie i bywał porywczy, nie miał problemu z zabiciem kota. To idealny materiał na zięcia. Idealny materiał na wzór dla jego syna. Spodziewał się, że Gęś byłby dobrym partnerem. Kto wie, może wypleniłby resztki empatii i słabych uczuć z Chłodu? Nie ukrywał jednak, że nie zamierzał pozwalać synu na to, by nie zrobił mu wnuków. Oczywiście, jeśli coś ich łączy, no to coś ich łączy, nie miał nic do tego, mimo że on sam dziwił się odczuwaniu jakiejkolwiek miłości. Ale pod warunkiem, że jego wola zostanie wypełniona.
— To wszystko, czego ode mnie chciałeś? — spytał ostrożnie Gąsior, na co kocur wyrwał się z zadumy.
— Nie. Właściwie to nie — odparł. — Zauważyłem, że dużo czasu spędzasz z moim synem.
Jego neutralne spojrzenie nie zmieniło się, gdy lynx point na te słowa jakby spiął się, przestępując nerwowo z łapy na łapę.
— To problem? — odpowiedział szybko. — Ja... Nie wiedziałem, że ci to przeszkadza, po prostu Chłód jest... — kocurowi plątał się język. — Nie jest kretynem, jak większość kotów w jego wieku — dokończył myśl. — Wiem że to może dla ciebie dziwne, w końcu kocur z kocurem, ale mogę zapewnić, że nasz związek w żaden sposób nie wpłynie na twoją wolę i rozumiem, że chciałbyś, teściu- — zamknął mordę równie szybko, co ją otworzył, gryząc się w język. Przywódca na dość osobliwe określenie uniósł jedynie brew, wertując młodego spojrzeniem, jednak nie skomentował.
— Nie przeszkadza mi wasz związek — odparł spokojnie, zauważając, że na tą odpowiedź mięśnie Gęsi nieco się rozluźniają. — Jesteś dobrym materiałem na zięcia. Mój syn właśnie takiego kota potrzebuje u swojego boku. Kocura z krwi i kości, który poświęca się dla sprawy i nie boi się mordować, gdy przyjdzie potrzeba. Pasujecie do siebie. Chłód mimo wszystko jest bardzej... moralny niż ty — przygryzł wargę, kryjąc niesmak. — Więc wierze, że naprowadzisz go na właściwą i bardziej bezpieczną dla niego ścieżkę. I że będziesz go bronić. Pokazałeś, że jesteś ponad większością ze swoich rówieśników i to mi wystarczy. Jedyne, czego oczekuję, to uszanowania mojej woli co do spłodzenia wnucząt dla przedłużenia krwi i kultu.
<Zięciu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz