Co było gorsze? Patrol z Sosnową Igłą, która zrobiła mu takie przesłuchanie, że do teraz bolał go grzbiet, czy wezwanie przez Irgowy Nektar? Te dwie sytuacje były do siebie znacząco podobne. Obie przynosiły mu ból, obie irytowały i obie odbierały nadzieję. Ciekawe co też się stało, że kocica postanowiła się z nim skonfrontować? Wiedział, że to nie było na pewno nic miłego. Czyżby Sosnowa Igła nie wytrzymała jego drwin i poszła na skargę? W zasadzie nie zdziwiłby się, gdyby nagadała na niego masę głupot.
Skierował się obolałym krokiem ku zastępczyni. Wyglądała staro, widział siwe włosy na jej pysku, lecz ten wzrok jak i jej sylwetka, wskazywała jasno na to, że młodość jeszcze w niej drzemie. I to go martwiło. Wolał, aby szybko zdechła i pozostawiła Klan Wilka na głowie lidera. Jej mieszanie się w te sprawy, mogły dla niego zakończyć się źle. Nie bez powodu uważał, że była drugą niebezpieczną osobą po czarnym vanie, która mogła mu zaszkodzić.
— Wzywałaś? — miauknął coraz bardziej się spinając.
Rozmowa sam na sam z kocicą, która w jakimś dziwnym celu umieściła Mroczną Gwiazdę na stanowisku lidera niż sama przejąć stery, była dziwna, a co za tym idzie przerażająca.
Złota dała mu znak ogonem, po czym odeszli na ubocze, poza wzrok ciekawskich gapiów. Usiadł przed nią w bezpiecznej odległości, czekając na słowa, które musiały niedługo paść z jej pyska. Zastanawiał się nad nimi odkąd tylko został poinformowany, że miał się u niej stawić. Kocica działała na polecenie lidera, zrzucając na jego barki masę obowiązków, po których zwykły, słaby kot, dawno by padł martwy. Może o to chodziło? Dziwiła się, że dalej żył i się trzymał?
— Chciałam porozmawiać o tym co się wokół ciebie ostatnio dzieję — podjęła temat, a on zmusił całą swoją siłą woli nie pokazać po sobie, jak te słowa nim wstrząsnęły. Cholera, cholera. Było gorzej niż przypuszczał. Dowiedziała się? Może ktoś wygadał? Miał akurat co do tego tylko kilku podejrzanych, których mógł wyliczyć na łapie. Jednak żadnemu nie ufał aż tak, by zdradzić swoje plany.
— Aż tak ciekawi cię moje życie? — prychnął, rzucając jej twarde spojrzenie.
Kocica nie zlękła się, wpatrując się w niego ze spokojem i zimną kalkulacją. Jej wzrok skupiał się na jego oczach tak dosadnie, tak przewiercając na wskroś, jakby chciała dotrzeć do jego duszy, że musiał przerwać ten kontakt.
— Spokorniałeś — stwierdziła, nie odpowiadając na jego pytanie. — Obserwuje cię od kocięctwa, ale nie zauważyłam kiedy zaszła ta zmiana.
Spiął się nieznacznie, unosząc na nią wzrok. Nie mógł jednak znieść tego jej spojrzenia. Było przerażające. Czuł się tak, jakby stał nie przed kotem, a kimś znacznie potężniejszym, kto mógł rozprawić się z nim jedną łapą. Położył po sobie uszy.
— Ja tym bardziej nie wiem. Po prostu tak wyszło. Nie chcę stracić głowy — burknął swoją odpowiedź.
— Dlaczego miałbyś stracić głowę? Czyżbyś miał coś za uszami i czuł się winny? — te słowa tak blisko jego ucha sprawiły, że serce mu przyspieszyło. Raz jeszcze spojrzał na kotkę, która przemieściła się w nieznanym mu kierunku. Rozejrzał się dostrzegając, że ta znalazła się za jego plecami. Odwrócił się do niej, zaciskając mocno pysk. Wolał ją widzieć. Tak na wszelki wypadek, gdyby chciała wbić mu pazury w grzbiet.
— Nie. Jednak lider lubi karać za samo krzywe spojrzenie w jego stronę. Powiedział mi, że chcę mojego cierpienia, ponieważ chcę zemścić się tak na mojej matce. To głupie i niesprawiedliwe. Nie jestem winny jej win.
Poczuł na podbródku coś ostrego, co zmusiło go do uniesienia głowy wyżej. Pazur złotej był niczym niewypowiedziana groźba. Strach ścisnął mu trzewia, gdy ta skanowała go wzrokiem.
— Czy aby na pewno? Nocna Tafla, Astrowy Migot i Różana Łapa pewnie by się z tym nie zgodzili. Dziwne, że nagle zacząłeś udzielać się towarzysko i to w momencie ujawnienia się swojej matki.
— N-nie wiem o czym mówisz — starał się brzmieć pewnie, ale kocica całą swoją pewnością siebie bardzo go przytłaczała.
Nie mogła wiedzieć! Był nieostrożny? Ile wiedziała? A może mówiła to wszystko, by właśnie wybadać sprawę? Jego umysł został postawiony przed poważnym problemem. Skoro złota miała takie podejrzenia, nie mógł ich podsycać. Musiał je wygasić i dać jej złudne poczucie bezpieczeństwa.
— To nie można mieć już znajomych? Wcześniej treningi zabierały mi czas na rozmowy z innymi... — wytłumaczył. — Twoje oskarżenia są bezpodstawne.
— Teraz też jesteś bardzo zajęty. Bardziej niż kiedyś, a znajdujesz czas na pogaduszki. — Odsunęła od niego swoją łapę, okrążając go. — Matka kazała ci znaleźć sojuszników? — rzuciła pytaniem, które skręciło go od środka.
— Nie. Nie gadałem z nią. Po co miałbym planować coś przeciwko wam, skoro wiem, że to skończyłoby się dla mnie źle?
Zastępczyni zatrzymała się, po czym zawisła pyskiem nad jego uchem.
— Winny się tłumaczy. — zamarł, lecz ta kontynuowała dalej. — Doskonale o wszystkim wiem. Moje liczne oczy, które czułeś na karku, których starałeś się tak unikać, mówiły mi o każdym twoim kroku. Znam twoje poglądy, wiem kim jesteś.
— Niby kim? — warknął przybierając zacięty wyraz pyska. Nie da się zastraszyć. To był jej cel. Już doskonale o tym wiedział. Jeden błąd i mogło być po nim. Przyznanie się było głupotą. Kto normalny, by coś takiego zrobił? Chyba jakiś mysi móżdżek!
— Twoja matka była sprytna, ale nie doceniła nas — powiedziała zamiast tego czego oczekiwał. Wznowiła swoją wędrówkę dookoła niego. Czuł się jakby krążyła nad nim wrona, głodna mięsa.
Położył po sobie uszy, mordując ją wzrokiem. Wiedział, że miał przechlapane. Był skończony. A to wszystko wina Nocnej Tafli, która tym łażeniem za nim, zwróciła uwagę złotej.
— Czego chcesz? — zapytał, nie chcąc bawić się dalej w te jej gierki.
— Porzuć cokolwiek planujesz i przysięgnij mi lojalność.
Zamrugał zdziwiony. Nie tego się spodziewał. Jednak nie miał wyjścia. Kocica wręcz przyparła go do muru, nie dając szansy na odmowę. Wiedziała, wiedziała, że spiskował. Jej wzrok, jej niedopowiedziane kwestie... To nie były żadne żarty. A nawet jeśli kocica miała wątpliwości, to zawsze mogła nakłamać liderowi, a ten skróciłby go o głowę. Już chyba wolał zgodzić się na te warunki. Zastępczyni nie musiała wiedzieć, że nie zamierzał porzucić planu. Kłamstwem mógł osłabić jej czujność. A i tak była już stara. Śmierć czaiła się na nią za rogiem, a wtedy Mroczna Gwiazda straci swojego przenikliwego sojusznika na dobre. Trzeba było nieco namącić w wodzie, by uznał, że nic mu nie groziło. Strata czujności... Tego chciał po swoich wrogach. By myśleli, że w żadnym wypadku nie myśli o ich klęsce.
— Przysięgam. — miauknął, co zdziwiło złotą. Myślała pewnie, że będzie się kłócił, a tu proszę. — Nie chcę z wami toczyć wojny. — wytłumaczył uznając, że taka szybka zgoda mogła wydać się podejrzana. — Jestem świadom, że nie wygram i nic nie uzyskam swoim zachowaniem. Możesz myśleć sobie o mnie co chcesz, ale nie jestem blisko z matką, gardzę nią. — Skrzywił pysk, starając się namącić kotce w głowie.
Irgowy Nektar zbliżyła się do niego, starając się wyczytać z jego oczu prawdę.
— Słowa mają wielką moc, zapamiętaj — rzuciła tajemniczo. — Opowiedz mi teraz o tym, o czym rozmawiasz ze swoimi przyjaciółmi.
Nie podobało mu się to, dokąd ta rozmowa zmierzała. Musiał jakoś ją spławić. Dłuższe przebywanie z kocicą powodowało, że mógł popełnić gdzieś błąd, a wtedy wszystko runie.
— Z całym szacunkiem Irgowy Nektarze, ale nie mam czasu na pogaduszki. Obowiązki mnie wzywają. — Odwrócił się i już chciał odejść, gdy zatrzymała go łapa na jego ogonie.
— Dzisiaj ten czas mamy przeznaczony na naszą rozmowę. Usiądź wygodnie. — zachęciła go, zaganiając go z powrotem pod ogrodzenie zrobione z krzewów. Posłał jej niechętne spojrzenie, lecz widząc jej ponaglający wzrok, usiadł. — A więc?
— O niczym ciekawym — zaczął. — Nie spiskuje z nimi. Nocna Tafla przyczepiła się do mnie. Sądziłem, że działa z waszego rozkazu, aby mnie pilnować. Z całym szacunkiem, ale obecność siostry lidera nie odpowiada mi w żadnym razie. Astrowy Migot był podłamany i chciałem się z niego nieco pośmiać, a Różana Łapa napsuła mi krwi tymi swoimi głupimi poglądami, więc chciałem jej dać nauczkę.
— Czyli idziesz przez życie niczym samotny kruk?
— Nie interesują mnie przyjaźnie — mruknął, nieco pewniej zadzierając głowę w górę. — Oni nie są mi bliscy. Nikt nie jest.
Zastępczyni mierzyła go chwile spojrzeniem, siadając naprzeciw niego, nim się ponownie odezwała.
— Sprawdzimy ile w tym prawdy. Zadawaj się z nimi dalej. Wypytaj o wszystko, co wyda ci się podejrzane. Chce wiedzieć o wszystkim.
— Mam ich szpiegować? — parsknął urwanym śmiechem, nie wierząc w to co słyszy. Ale to było absurdalne! Czyli taki był jej zamysł? Miał podkopywać swoich sojuszników i sabotować własny plan?
— Wolisz porozmawiać o matce?
Uśmiech zszedł z jego pyska w jednej chwili. Spojrzał na nią spod byka, machając wrogo ogonem.
— Zrobię to.
Kocica uniosła jego podbródek, patrząc mu głęboko w oczy. Przełknął ślinę, a strach przeszedł po jego ciele, gdy usłyszał jej słowa.
— Jeszcze cię naprawię, Upadły Kruku. A teraz idź na żer, ale pamiętaj. Zdradź mnie, a nigdy już nie wzlecisz.
Nie miał pojęcia o co jej chodziło. Skąd nagle wzięła pomysł na jakieś chore metafory. Skinął jednak głową, a kocica pozwoliła mu odejść.
Dość szybko skrył się w cieniu legowiska wojowników, niewidoczny dla większości klanowego spojrzenia, starając przemyśleć porządniej swoje kolejne kroki. Kłody zostały rzucone mu pod łapy, a gra zaczęła się rozkręcać. Nie mógł jej przegrać. Od tego zależało jego życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz