Kierował się z mentorem na kolejny trening. Tym razem miał nieco z nim powalczyć. Był w tym nadal zielony, ale musiał zacząć robić postępy. Ojciec nie mógł dowiedzieć się, że szło mu koszmarnie. Gdy dotarli na miejsce, Szpak wytłumaczył mu co i jak. Słowa były proste, lecz by zamienić je w czyny... Tu był problem. Ale trzeba było spróbować.
Rzucił się na mentora, starając się go powalić na ziemię, lecz ten uskoczył. Kilka razy próbował go podejść, lecz wojownik okazywał się szybszy oraz ku jego niezadowoleniu sprytniejszy. Parę razy go wywrócił, rozkazując wstać i zacząć wszystko od nowa. Był obolały i znów dopadała go słabość, która mówiła mu żeby rzucić to wszystko, wrócić do obozu i położyć się na mech.
— Nie myśl o czym tam myślisz. — powiedział niebieski, dając mu łapą po pysku. — Dekoncentrujesz się tylko.
Racja. Musiał mieć czysty umysł.
— Jestem... Zmęczony... — wysapał.
Wojownik przerwał atak, patrząc na niego z góry.
— Nie marudź. Wyrobisz się. Dalej... Jeszcze raz. — zarządził, a on zmusił całe swoje siły, by tam nie paść.
I wtedy... usłyszał dziwny dźwięk. Nie udało mu się zorientować co się dzieję, gdy został przygnieciony przez jakiegoś szalonego kocura. Śmierdział i zdawał się nie pochodzić z żadnego kociego klanu. Odepchnął go tylnymi łapami, próbując zrozumieć co właściwie miało miejsce. Dzikus jednak nie uciekł z podkulonym ogonem, a znów się na niego uparł, chociaż jego mentor go gryzł po karku. Czyżby to była jego chwila na wykazanie się? Wziął głęboki oddech, po czym z wojowniczym wrzaskiem, starł się z przybłędą, wgryzając w jego sierść i wyrywając ją bez krzty litości. Samotnik zapiszczał przeraźliwie, starając się go z siebie zrzucić, ale Szpak nie pozwolił mu na to, dając obcemu po pysku.
— Wynocha! — warczał mentor, urywając nieznajomemu kawałek ucha.
Bury ponownie wydał z siebie pisk boleści i walnął o drzewo, powodując że Larwa spadł z niego, krzywiąc psyk z bólu. Ugh... Nie cierpiał walki. Była... okropna. Na szczęście samotnik dał nogę, wlatując w jakieś krzaki i znikając im z oczu.
Szpak podszedł od niego, sprawdzając jego stan.
— Musimy iść do medyka, nie wiadomo co za paskudztwo nosił na pazurach — powiadomił go, pomagając mu wstać.
— Skąd on się tu wziął? Wyskoczył tak nagle... — Rozejrzał się po otoczeniu, szukając jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia tej sytuacji.
Niebieski wzruszył ramionami.
— Jesteśmy blisko granicy, może to dlatego. Następnym razem wybiorę jakieś lepsze miejsce na trening. — zapewnił, krzywiąc nos.
Czyżby był zły na to, że zawiódł jako mentor i naraził go na niebezpieczeństwo? A może chodziło o coś innego? Niestety nie wiedział. Raczej gdyby zapytał, to kocur by mu nie odpowiedział.
— Idziemy, ruchy — Popchnął go łapą.
Nie pozostało mu nic innego jak wrócić do obozu.
[przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz