Zielonooka rozszerzyła oczy, podchodząc natychmiast do niebieskiej.
— Szepcząca Duszo? — miauknęła, nie spodziewając się kotki. Czarne futro natychmiast się nastroszyło, a ona wysunęła pazury sycząc wściekle. Pieprzony samotnik. Staruszka natomiast podniosła delikatnie głowę, jęcząc z bólu. Spojrzała na samotnika, przez którego upadła. Syknęła na niego.
Czarna jak smoła kotka natychmiast rzuciła się w tamtą stronę, wysuwając pazury i przyszpilając kretyna do ziemi. Dostała jego łapą po pysku, ale splunęła tylko. Umięśniona łapa wylądowała na piersi intruza, a przez chwilę toczyli się, szarpiąc na oślep wzajemnie pazurami. Prawdziwa Burzacka szybkość i furia, jaka towarzyszyła kotce od dzieciaka pomogły jej pokonać samotnika, który z podkulonym ogonem uciekł od nich, wcześniej posyłając czarnej nienawistne spojrzenie. Odpowiedziała mu tym samym, warcząc pod nosem, a gdy zniknął z ich pola widzenia, kotka odwróciła się w stronę dawnej znajomej.
— Wszystko dobrze? Nie złamał ci nic? — syknęła w jej stronę, przyglądając się jej głowie.
— Chyba... chyba nie — odparła — ale łeb mnie boli — dodała, wstając. Zachwiała się nieco, jednak szybko odzyskała równowagę. Czarna odsunęła się od niebieskiej, dając jej trochę przestrzeni.
— Nie widziałam cię sporo czasu. Gdzie ty się do cholery włóczyłaś przez ten czas? — miauknęła, oblizując wargi. Tyle się działo przez ten czas, że ledwo się powstrzymywała od tego, by od razu zacząć mówić, że Piasek leży w grobie, a to ona rządzi klanem.
— No cóż... w mieście — miauknęła — w ogóle nie uwierzysz, co tam się wyprawia. — dodała.— Gangi tam mają, i do tego mieli jakąś przywódczynię, rasistkę jak Piasek, tylko że ona faworyzowała chyba inny kolor futra — miauknęła — zdechła i teraz się leją o władzę. Wyobraź sobie, jest tam nawet Gang co ma, poprawka, miał, osiem kotów. To dużo, jak na grupy samotników — rzekła.
— Och, więc na świecie jest więcej świrniętych rasistek? Dobrze wiedzieć. — mruknęła. — Niezłą tam macie anarchię, skoro o władzę trzeba walczyć siłą. Szalone. Dobrze, że wróciłaś. Dawno z tobą nie rozmawiałam — dodała. — Jeśli chodzi o władzę... Dużo się działo przez twoją nieobecność. Nie mówiłam ci o tym, ale Piaskowa Gwiazda opętała Zajęczą Gwiazdę. To ona mnie zgwałciła, zrobiła mi kocięta, o których ci mówiłam. Ale ostatecznie... Wpędziłam ją do grobu i zajęłam jej miejsce. Teraz jestem Kamienną Gwiazdą — wyznała z błyskiem w zielonych oczach. — Zupełnie tak, jak marzyłam za dzieciaka. Chociaż wtedy panowanie wyobrażałam sobie inaczej. Nie jest łatwo, ale nie narzekam. Ważne jest to, że Piasek dostała swoją sprawiedliwość.
Słysząc wzmiankę o kociętach, samotniczka zamarła. Natomiast kiedy usłyszała o tym, że Piasek w ciele Zająca była martwa, a Kamienna została przywódczynią, uśmiechnęła się promiennie.
— Gratuluję! — miauknęła — Z takim kotem jak ty na tej pozycji, na pewno Klan Burzy nie zejdzie na psy — miauknęła. — Tak się cieszę! W końcu jakiś normalny lider! Macie szansę wyjść na prostą — rzekła z uśmiechem.
Skinęła głową.
— Ukarałam wszystkich parszywych rasistów — miauknęła, kładąc uszy. — Tęsknię za Zającem, ale... Przeprosił mnie. Też miałam mu wiele do powiedzenia, ale opuścił mnie w moich ramionach. Jestem liderką i cieszę się, że mogę zaopiekować się Klanem Burzy i położyć kres dyskryminacji na zawsze, ale... Zapłaciłam za to życiem niewinnego kota. Nie wiem, czy Wilcza mi wybaczy. Nie rozmawiałam z tobą o tym wcześniej... Ale zaiskrzyło między nami. Kocham ją. Boję się, że po tym co się stało nasza relacja się posypie. Gdy zaszłyśmy tak daleko, a ja wreszcie mogę ją ochronić...
Słysząc to, staruszka uśmiechnęła się lekko, kładąc ogon na grzbiecie Kamiennej.
—Wilcza... zawsze była przerażona. Wszystkiego. Nie znam się na tych sprawach...bo sama partnera nie miałam, choć mam kociaki, jak wiesz...ale...podejrzewam...że wszystko może się jeszcze ułożyć. Ale na pewno musisz dać jej trochę czasu. — miauknęła.
— Wiem, ale... ale martwię się o nią. Staram się być u jej boku, ale nie wiem, czy mi przebaczy. — westchnęła. — Mimo wszystko dzięki za wsparcie. I wiesz, skoro jestem przywódczynią, od razu ci powiem, że jeśli tylko chcesz możesz znów dołączyć do Klanu Burzy. Piasek cię wygnała, ale ja przyjmę cię z chęcią. Jesteś mile widziana na tych terenach.
Na te słowa niebieska aż otworzyła pysk ze zdziwienia, i rozwarła szeroko oczy. Po prostu zamilkła, nie wiedząc, co powiedzieć. Dopiero po dłuższej chwili odparła.
— Od...od dawna jestem...samotniczką — miauknęła — i...nie wiem, czy była bym w stanie ponownie wrócić do klanu... — miauknęła — kodeks... zawsze był jakiś taki...dziwny... pod niektórymi względami... pewnie przez to, że sporządzili go Gwiezdni... — miauknęła — cieszę się jednak, że to mi proponujesz — uśmiechnęła się — i cieszę się, że nareszcie będę mogła podejść do grobu babki... — powiedziała, spuszczając głowę. Zaraz jednak dodała. — m-mogę? — spytała.
— Moi wojownicy mogą cię zaatakować, jeśli zobaczą obcego kota, więc póki co możesz podejść, ale w mojej obecności. Będą wiedzieć, żeby nie podnosić na ciebie łap — wyjaśniła.
— Dobrze — miauknęła — a...będę mogła...zobaczyć...Słonecznika? — spytała, przełykając gulę w gardle.
— Możecie się spotkać, nawet przy granicy. Klan o tobie nie wie, więc lepiej, żebyś nie zbliżała się, póki cię nie znają. Ale pewnie ucieszy się na twój widok. Mogę go zawołać. Słonecznik... Powiedzmy, jest moim dobrym znajomym. Do pewnego momentu nie wiedziałam nawet, że to twój brat.
— Och — wymruczała — wiesz, odeszłam, jak byłaś jeszcze uczniem. Więc w sumie to się nie dziwię.
— Tia. Podobno wspólny wróg łączy, tak też było z nami — odparła wymijająco, nie chcąc zagłębiać się w szczegóły tego, co zbliżyło ją ze Słonecznikiem. Nie miała ochoty na rozmowy o kolejnych zbrodniach, których się dopuściła. — zaczekaj tu, pójdę po niego — rzuciła jeszcze na odchodne, kierując się w stronę obozu.
<Bylico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz