Pomimo wszelkich nieudogodnień masa mięśniowa rosła. Z tłustej kuleczki przemieniła się w chuderlawą, prawdziwą kotkę, której już niewiele stało na drodze. Mocą i talentem na spokojnie dorównywała słabszym wojownikom. Szanse zdania testu zwiększały się z każdym dniem, raną, drobnym niepowodzeniem, dźgnięciem nieznośnego bólu.
Podniosła brodę. Lustrowała gorejącym wzrokiem zieleni mentora, piekąc się wewnątrz na samą myśl o kolejnej porażce. Jeszcze nigdy z nim nie wygrała, gość był za dobry w swojej dziedzinie. Tonkij machnięciem ogona dał znak do rozpoczęcia szarżowania. To ona miała wykonać pierwszy ruch i go zaskoczyć. Pytanie brzmiało - jak?
Podskoczyła. Rzuciła się z maksymalną prędkością na głowę morskookiego, próbując celować w jego pysk. Gęsi Wrzask zareagował i nie dał się zwieść sztuczce młodej kotki. Uśmiechnął się tylko, a następnie łapą z wysuniętymi ostrzami przejechał po brzuchu - schylił się, kopnął jak koń nogami i odrzucił Szakala do tyłu, nie bacząc obejrzeć się na pokonaną uczennicę.
— Byś się postarała z łaski swojej. — poruszył wąsami. Drobne wykrzywienie mimiki nie znikało ze swojego miejsca. — Twoja taktyka od zawsze jest przewidywalna i wiem, jak na nią zareagować. Musisz zmienić sposób myślenia, skupić się na innych słabych punktach, by coś osiągnąć.
— Kiedy to nie potrafię znaleźć dziur w obronie. — rzuciła znużona byle jakim zdaniem, aby się odwalił z oczywistymi tekstami pokroju każdego pseudogeniusza. Sam powinien był dawno się przekonać, że oszukanie wytrenowanego umysłu to wielki wyczyn. — Nie wymagaj ode mnie nagłych osiągnięć z dupy wziętych. Najczęściej warczysz, gdy coś się nie uda, a tak się składa, że zjawisko porażki należy do dość powszechnych. Sam zapewne nie stałeś się doskonały z automatu.
— Zadam ci proste, drobne pytanie. Jesteś kocięciem czy dorosłym uczniem, by narzekać na byle gówno? — ze stoickim spokojem odwrócił się ku Szakalowi.
— Jestem oazą spokoju, która zaraz pierdolnie od twoich głupich i niepotrzebnych pytań. — wysyczała kąśliwie. Według rady Mrocznej Gwiazdy miała się już nie dawać pomiatać. Zastanawiała się jednak, czy wyjdzie jej to na zdrowie.
— Ah, a więc tak się ze mną obchodzimy? — kocur wysunął pazury i zmniejszył niebezpiecznie dystans. — W takim razie spierdalaj mądralińsko, póki mam cierpliwość.
— I wzajemnie.
Jak zazwyczaj futro stroszyło się w okolicach szyi i ogona, co wyglądało dość normalnie, tak teraz Szakal przypominała chodzącego złoto-czarnego jeżowca. Trening na dzień dzisiejszy zakończył się nieprzyjemnym rozwaleniem prawie nieistniejącego neutralnego powiązania. Trudno, zapewne na następne wzejście słońca będą żyć tak jak zawsze - kotka wylizała wystające na boki futro i wzięła dwie sroki, by zanieść jedną do ukaranej siostry.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz