Siedział wyprostowany w cieniu, dość blisko stosu ze zwierzyną, dopóki nie podeszła do niego siostra po odbytym patrolu. Skinął jej głową.
— Polowanie przebiegło dobrze.
Liczył na konkrety. Podniósł wzrok na kotkę i skinął powoli głową, chociaż oczekiwał dokładniejszego opisu sytuacji.
— Jakieś szczegóły? — miauknął zatem, spoglądając na Noc spode łba.
— Upolowaliśmy każde po jednej zwierzynie, Trójoki raz chybił. — miauknęła — polowanie przebiegło bez zakłóceń.
Kiwnął głową i zamilknął, przyglądając się jej. Zastanawiało go jedno. Dlaczego spędzała tyle czasu z Łasicą i czy nie zastanawiała się, że to przynajmniej podejrzane? Jego spostrzeżenia potwierdziły dodatkowo uwagi Irgi, która opisywała, że Noc wielokrotnie wpatrywała się w jego stronę. Po chwili niespodziewanie przekręcił łeb, przyglądając się jej przez chwilę.
— Dużo ostatnio czasu spędzasz z Tchórzliwym Upadkiem.
W odpowiedzi kotka zbliżyła pysk do jego ucha.
— Bo robisz sobie wrogów. Ja tylko dbam, by na pewno nie wbili ci pazurów w grzbiet jak śpisz, braciszku. — mruknęła, odchodząc.
Przywódca nie mógł uwierzyć, poczynając sam wątpić, czy się nie przesłyszał. Czy kotka była tak głupia?... Prychnął pod nosem i strzepnął ogonem. Zabawne. Zdradziła mu się przy pierwszej lepszej okazji. Kto, kto chciałby dla niego dobrze powiedziałby to do niego z taką zgrozą i... skrytą groźbą? Nikt o zdrowym umyśle.
Idiotka.
Może jednak źle ją ocenił i nie szczyciła się zbyt wysoką inteligencją. Właściwie... Spośród jego rodzeństwa tylko on miał olej w głowie. Mógłby dodać do tego jeszcze Oszronione Słońce, ale brat momentami zdawał się... zbyt porywczy.
* * *
Któregoś z następnych dni, dostrzegł idącą przed siebie siostrę. Nie miał okazji odpowiedzieć jej poprzednim razem, a sprawiła, że skierowało się ku niej wiele wniosków. Wyrósł przed nią jak drzewo, świdrując ją błękitnymi oczami.
— Co się dzieje, że tak ciągle znikasz mi z oczu, siostrzyczko? — miauknął, gdy wreszcie ją złapał. Nie mógł uwierzyć, że była tak głupia. Wręcz skierował na nią część swoich podejrzeń, a jej komentarz z poprzedniej rozmowy utwierdzał go w tym przekonaniu. — Zapraszam cię do mojego legowiska.
Poprowadził ją w tamte strony, a kotka szła za nim. Skinął głową Stokrotce i Sośnie, które stały przy wejściu. Wszedł razem z Nocną do swojej nory, a gdy już byli w środku, sam zasiadł, oplatając swoje łapy ogonem.
— Mogę usiąść? — spytała w środku kotka.
— Śmiało — miauknął. Koło legowiska kręcili się niektórzy kultyści, pilnując, by nie wszedł nikt niepożądany.
Przez moment siedział w ciszy, marszcząc brwi i wpatrując się we własne łapy. Po chwili westchnął, kierując spojrzenie na wojowniczkę. — Mógłbym spodziewać się tego po wielu kotach, ale szczerze mówiąc, sądziłem, że zachowasz czujność i nie zdradzisz mi tak szybko swojej... Żądzy — rzucił, wbijając w nią przenikliwy wzrok. — Jesteś dużo łatwiejsza do przejrzenia niż twój kolega. Przyznam, że twoje słowa w ostatniej rozmowie utwierdziły mnie w przekonaniu, że masz coś za uszami.
— Czyli to już zbrodnia, chronić własnego brata? — spytała. — miałam w sumie nadzieję, że w końcu zauważysz. — miauknęła.
Chronić... Ciekawy moment sobie na to wybrała. Na pysku przywódcy zalśnił lekko zarysowany, uprzejmie zimny uśmiech.
— Tańczysz do złej melodii — miauknął cichym, lecz szorstkim, neutralnym tonem głosu. — Nie łączy nas nic oprócz tego, że wywodzimy się z tej samej sekty. Nie byliśmy nigdy sobie bliscy. A ty nie należysz do szczególnie uhonorowanych wojowników. Nie masz powodu w tym, by mnie chronić. Nie jesteś mi bliska, ani ja tobie. Moja śmierć byłaby ci bardziej na korzyść, bo należysz w końcu do tych... Względnie moralnych kotów — zamruczał. — Ale nigdy cię nie dyskryminowałem. Masz te same prawa i te same obowiązki, co reszta. A jednak marzy ci się zobaczenie moich zwłok?
— Mylisz się, Isilumkiso — miauknęła, używając jego imienia z sekty. — jesteś moim bratem. Wiesz, czemu chciałam, żebyś zwrócił na mnie uwagę? — spytała — bo chcę się wykazać. Tchórzliwy Upadek ufa mi, ufa mi bardziej, niż Irdze, która zrobiła z niego tresowanego pieska. Nie powiem, błyskotliwe.— miauknęła — ale on jej nie ufa. I nie zaufa ani jej, ani żadnemu z kotów, które mają naderwane uszy. A moje jest całe. A co do moralności...cicha woda brzegi rwie. — odparła — I na co mi też twoje zwłoki? Nie jesteś moim wrogiem. Nigdy mi nic nie zrobiłeś, ani nie podpadłeś. Wręcz jestem dumna, że mój własny brat omotał cały klan wokół pazura. Nie ma co, to jest osiągnięcie, większe niż to, co osiągnął Kuriozalna Łapa zostając stratowanym przez dzika. Był słaby, więc zginął. Ty jesteś silny, więc jesteś liderem. Taka kolej rzeczy.
Ile komplementów w jednej wypowiedzi. A to ci ciekawe, że akurat teraz siostrzyczka postanowiła się nim zainteresować.
— Zobaczymy, co na to powie twój wierny przyjaciel — wyszeptał, nie spuszczając z niej oczu. — Co próbujesz teraz ugrać? Zmanipulować mnie emocjonalnie, używając mojego starego imienia i udawać, że łączy nas coś więcej, niż pochodzenie? — zaśmiał się gardłowo. — To urocze i altruistyczne, ale nie jesteś altruistką. Nie jesteś moim wrogiem, ale nie jesteś moją przyjaciółką. Nie masz żadnego powodu, by mi pomagać. Nie przyniosłoby ci to żadnych korzyści. Nie potrzebuję twojej pomocy, siostrzyczko. Zajmij się swoimi obowiązkami, a dworskie intrygi zostaw mnie. Ciekawi mnie też, czemu mówisz mi to dopiero teraz. Ryzykowałabyś, że ukarałbym ciebie i jego. Gdybyś powiedziała mi od razu, zachowałbym odpowiedni dystans i pozwolił ci robić swoje. Ale skoro twierdzisz, że jesteś po mojej stronie, to słucham. Zdradź mi, czego dowiedziałaś się od Kruka.
— Tchórzliwy Upadek nie jest zbyt zadowolony z tego, że rządzisz. A tym bardziej ze swego imienia. Uważa, że jesteś tyranem. Zaczęło się od tego, że udawałam po prostu równie zmoralizowaną i nienawidzącą cię, nagadałam mu, że w dzieciństwie mnie biłeś. Nikt nie wie za bardzo, jakie na prawdę było nasze dzieciństwo przed Klanem Wilka. Popsioczyłam trochę na ciebie, bez urazy. — dodała od razu. — i po jakimś czasie użerania się z jego niepewnościami, sam zaczął przy mnie na ciebie narzekać. To był pierwszy znak, że zaczyna mi ufać. I kroczek po kroczku, udało mi się coś z niego wyciągnąć. Tchórzliwy Upadek próbuje znaleźć sojuszników. Na razie niezbyt skutecznie, bo powiem szczerze, jest dość...hm...jak to określić...zapatrzony w siebie i narcystyczny, że tak powiem. A też kandydatów jest niewielu. Różana Łapa go odrzuciła, bo jej zdaniem jest "kotką która uważa się za kocura" i przez to nie chce z nim gadać, póki nie zmieni się w prawdziwą kotkę. Jak na razie spokój...ale nie na długo, bo coś dziwnego podobno stało się na jednym z patroli i to muszę jeszcze wybadać.
Nie spodziewał się, że zacznie gadać jak z nut. Ciekawe, ile było w tym prawdy, a ile kłamstw. Czy naprawdę byłaby w stanie wydać na śmierć swojego potencjalnego wspólnika?
Prychnął. Naprawdę zdradzała plany swoje i swojego wspólnika, czy zamierzała kłamać mu w żywe oczy? Nie wierzył, że siedziałaby po jego stronie. Nie. Nie była taką osobą. Irga wystarczająco dużo wyciągnęła z Łasicy.
— Dziękuję ci za te informacje. Przekonamy się, ile w nich prawdy. Irga zauważyła, że twój wzrok często mnie śledzi. To też z sympatii? — rzucił sarkastycznie.
— Nie. To dlatego, by Tchórzliwy Upadek nie zakapował, że z tobą współpracuje. Obserwuję cię by udać, że interesuje mnie to, czy nas rozgryzasz. — powiedziała.
— Nie zakapował, mówisz? — zwrócił na nią uważne spojrzenie. — Tak się składa, że od dawna podejrzewał, że pracujesz dla mnie. Sam mi to mówił. Myślał, że ciebie do niego przysłałem i zdziwił się, że o niczym takim nie wiem.
—Tak. Podejrzewałam, że tak sądzi. Ale jak kilka razy uratowałam mu dupę przed Sosnową Igłą, to zaczął twierdzić inaczej — miauknęła. — ona potwierdzi, że mu pomogłam w konfrontacjach z nią. Wkurzyła się jak nie wiem...aż piana jej z pyska leciała.
— Sosnowa Igła powinna się wstrzymywać — miauknął zimno. Zdziwił się, że tyle razy użył sarkastycznego i kąśliwego tonu, a mimo to kotka się nie zraziła. To było do niej niepodobne i od razu wzmożyło jego czujność. Chciała wkupić się w jego łaski? — jeśli nie masz więcej do powiedzenia, możesz iść.
—To do następnego, Isilumkiso. — miauknęła, wychodząc.
Jemu zaś pozostawało podążyć za nią wzrokiem. Westchnął, uśmiechając się pod nosem. Głupia... Postanowił, że będzie grać w jej grę. Niech myśli, że kocur jej uwierzył i zaufał.
<Siostra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz