Teraz szła za Tchórzliwym Upadkiem, który po tym przedstawieniu z pointem wychodził z obozu. Postanowiła mu towarzyszyć, by z nim pogadać w bardziej odosobnionym miejscu, czyli poza obozem, a także by na pewno kultyści się do niego nie przyczepili o to, że wychodzi sam, tak na wszelki wypadek.
Cicho szła za Łasicą, a gdy oddalili się wystarczająco od obozu, a kotka rozejrzała się po terenie uważnie, zrównała z nim krok.
- Kolejny pokaz terroru mojego braciszka, super - miauknęła nieco cicho, kopiąc jakiś patyk. - Mam dość tego cyrku - mruknęła.
- Mhm... - mruknął pod nosem, ewidentnie nie w humorze. Czekoladowy cały był spięty. Najwyraźniej groźba tego, co mógł mu zrobić lider, jeśli odkryje to co Tchórzliwy o nim sądził, dała o sobie znać w jego myślach. - Lepiej uważaj na słowa. Jego psy są wszędzie i mają długie uszy.
Tchórzliwy Upadek miał rację. Choć starała się rozmawiać o newralgicznych rzeczach cicho, nie mogła mieć pewności, że nie są obserwowani. Rozejrzała się więc, aby upewnić się, że nikogo nie ma. Gdy nie wykryła niczyjej obecności z powrotem odwróciła głowę ku Łasicy.
- Wiem. Dlatego zawsze rozmawiamy cicho. - mruknęła, jeszcze raz skanując wzrokiem teren.
- Patrząc w taki sposób zachowujesz się podejrzanie, wiesz? - upomniał ją wzdychając głośno. - Nie rozgląda się. Udajesz, że nie widzisz, gdy ktoś patrzy i idziesz dalej.
- Jesteśmy sami w lesie, nikogo tu nie ma – miauknęła. Wiedziała, że zachowuje się nieco podejrzanie, ale jeśli ktoś ich śledził, warto było się rozejrzeć.
- Możliwe, że nie. Ale czy masz pewność? Zawsze ktoś może kryć się przed naszym wzrokiem. Dużo tu kryjówek. Tylko otwarta, niezalesiona przestrzeń jest bezpieczną strefą - wyjaśnił, idąc dalej przed siebie.
- W sumie racja - wyszeptała. W Klanie Burzy to mieli dobrze. Jej towarzysz szedł w ciszy, nie komentując jej słów. Stanął w pewnej chwili słysząc pękającą gałązkę. Zwrócił łeb w tamtą stronę. Ona zrobiła to samo, gdyż zaniepokoiło ją to.
- Słyszałaś?
- Tak - szepnęła ledwie słyszalnie, a jej czujność wzmogła się tym bardziej. Stała tak w bezruchu, próbując wyłapać jakiś dźwięk. Wtem usłyszała szmer i nawet nim odwróciła głowę już wiedziała, że ktoś jest za nimi.
- Nie w te stronę - zażartowała Sosna. Ona jak i Łasica odwrócili się do burej z kamiennym wyrazem pyska.
Czyli najwyraźniej Tchórzliwy Upadek miał nosa.
- Co tu robisz? - zapytał.
A czy to nie było oczywiste? Pewnie znowu chciała im dopiec, a szczególnie jemu.
- Mogę zapytać was o to samo. Randka? – Kotka zmierzyła Nocną wzrokiem.
- A co? Zazdrosna jesteś? - spytała dość poważnym tonem.
Nie podobało jej się to, że cętkowana tak często czepiała się wszystkiego, co tylko związane z Tchórzliwym Upadkiem i nie tylko. Ze wszystkich z bandy Omena musiała przyznać, ta osobniczka była najbardziej irytująca.
- Niby o co? Nie kręcą mnie szczyle - prychnęła, mierząc ich wzrokiem. - Nocna Taflo, nie wtrącaj się w rzeczy, które cię nie dotyczą. Wracaj do obozu - poleciła jej.
Najpierw ją obraża, pytając o randkę, a teraz mówi, że ją to nie dotyczy i żeby wracała do obozu, rozkazując jej to, jakby była panią świata? O nie nie, Nocna nie miała zamiaru tak po prostu odejść.
- Nie - miauknęła. - Nie jestem ci podległa. Jesteśmy na równej randze, a ja wyszłam z Tchórzliwym Upadkiem. To ty wracaj do obozu, bo nie ufam, że zostawisz go w jednym kawałku.
Bura w odpowiedzi syknęła na nią wrogo, co było dość przewidywalne. W jej oczach pojawiły się złe iskry.
- Nie martw się tak o niego. Nie należy do ciebie i nie ty decydujesz o jego losie. - powiedziała co wiedziała. - Szukacie Przebiśniegowej Łapy? - Wbiła w niego wzrok.
- Nie - odpowiedział zgodnie z prawdą Łasica. - Mam pod ogonem twojego ucznia. Nie nadajesz się na matkę i najwidoczniej też na mentorkę, skoro nie potrafisz nauczyć jednego kota polować.
- O ty smarkaczu! - Zacisnęła zęby. - Szkoliłam twojego ojca!
- I umarł - zauważył, co podniosło jej ciśnienie. Nocnej aż chciało się z tego śmiać, choć zachowywała powagę. No to nieźle odwrócił sytuację, nie ma co.
Sosna jak zwykle nie powstrzymała swej furii, z warkotem rzucając się na syna Ostu, lecz ten szybko umknął za pointkę, ratując tak swoją skórę .
- Sosnowa Igło. - miauknęła z powagą - Ty też nie masz prawa decydować o jego losie, a tym bardziej używać go jako swojej zabawki do gryzienia. - miauknęła, unosząc łeb wyżej i prostując się bardziej, ukazując swą muskulaturę. - Odsuń się. Masz obsesję. - miauknęła.
- Mam takie prawo. Jest w końcu śmieciem, którego zostawiła jego matka. Tylko sprzątam - syknęła pod nosem bura - To żadna obsesja. Powinnaś zauważyć, że to zdradziecka krew. Broniąc go upadasz nisko. Powinnaś stanąć po naszej stronie – bura również uniosła wyżej łeb, by górować nad kocicą.
- Jest wojownikiem twojego klanu. - miauknęła hardo Nocna Tafla, stawiając krok do przodu - Może i stoi najniżej w wojowniczej hierarchii, ale ty nie masz prawa osłabiać jednostki z powodu twojego widzimisie, bo z jednostek składa się klan. - miauknęła. - I czy po naszej stronie, ma znaczyć po TWOJEJ stronie? No bo jakoś nie słyszałam, by Mroczna Gwiazda lub Irgowy Nektar kazali ci bić Tchórzliwego Upadka gdy tylko go zobaczysz. - miauknęła.
- Jesteś pewna? Twój "przyjaciel" wie co mam na myśli, prawda? - rzuciła widząc jego wzrok.
Na to zdziwiła się nieco, ale tego nie okazała. Nie mogła ufać Sośnie, że nie mówi prawdy tylko po to, by móc zlać syna Ości. Ale jej słowa zaiście były ciekawe.
- O niczym nie wiem – rzekł Łasica.
Cętkowana wojowniczka wciągnęła wściekle powietrze. Nocna Tafla, już widziała, jak się w niej gotuje, ale była na to gotowa. To chyba była stała cecha Sosny, że lubiła innym dokuczać, a potem, gdy ci nie dawali jej robić co tylko jej się żywnie podobało, żyłka jej pękała.
- A ty co? Jego matka, że go bronisz? - syknęła do czarnej - Jest dorosły. Niech sam sobie radzi z problemami, a nie chronisz mu tyłek wronia strawo!
- A może. - rzekła - Sama powiedziałaś, że jego matki już nie ma, bo nie żyje. - miauknęła. - ja tylko dbam o to, żeby ten twój wieczny szał jakbyś została ugryziona przez wściekłą wiewiórkę, nie był powodem do stopniowego osłabiania Klanu Wilka. - miauknęła.
- Że co takiego?! Ja osłabiam klan? Spójrz na siebie wywłoko! Miernota, która ledwo daje radę z obowiązkami, bo zaraz pada na ryj! - syknęła, a z jej pyska zaczęła lecieć piana. Ha. Nie była bardziej zmęczona, niż inni wojownicy. Jak widać, Sośnie chyba kończyły się argumenty, co było zdaniem pointki jej samej i Tchórzliwemu Upadkowi na korzyść.
- To siostra lidera, więc uważaj - zwrócił się do burej niespodziewanie czekoladowy, od razu zwracając na siebie uwagę wojowniczki.
- Ha! Jakby go obchodził ten szczur! Nie widziałam byś z nim rozmawiała jak z kimś bliskim. Może dlatego zadajesz się z ta wronią strawą? - Wskazała na niego ogonem. - Knujecie spisek?
- A na co mi spisek? - spytała - Podważ jeszcze raz moją lojalność, to pójdę z tym do Irgowego Nektaru. Nie będziesz mnie bezpodstawnie obrażać.
Co jak co, ale nie miała zamiaru pozwolić Sosnowej Igle tak po prostu zrujnować jej reputacji w oczach Omena. Prawda, nie miała z nim większej relacji. Ale to oznaczało, że nie była ona ani dobra, ani zła w jego oczach. I wolała nie stać się w jego mniemaniu wrogiem, bo to mogłoby się źle dla niej skończyć.
- Myślisz, że Irga coś mi zrobi? - Uniosła brew. - Mi bardziej ufa niż waszej dwójce. Ale proszę bardzo. Leć się poskarż. - Uniosła wyżej łeb, po czym ich minęła, dając pointce ogonem po pysku.
Nie odezwała się, znosząc to z godnością. Spojrzała jeszcze przez ramię, patrząc na to, jak Sosnowa Igła odchodzi. Usłyszała, jak jej towarzysz odetchnął z ulgą. - Okropna jest - mruknął pod nosem, kierując kroki dalej przed siebie. - Szkoda, że nie da się z nią coś zrobić.
- Racja – mruknęła w odpowiedzi Nocna Tafla.
<Łasico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz