Otrzepał się po czym wbił wzrok w kocura, oczekując na jego dalsze instrukcję. Już nie mógł się doczekać wspólnego treningu! Pokaże mu, że mógł być z niego dumny!
— To co telas? Od cego zacniemy?
— Stań tutaj — Kremowy odszedł od niego i wyskrobał mu pazurami miejsce w śniegu przed kałużą. — Ja stanę tam — Wskazał mu miejsce ogonem — Musisz skradać się tak, bym cię nie usłyszał.
Ale to brzmiało ekscytująco! Skinął łebkiem, po czym stanął w wyznaczonym przez ojca miejscu. Gdy starszy wojownik zajął pozycję, zaczął skradać się w jego stronę. Było to ciężkie, bo śnieg skrzypiał pod jego łapkami, ale miał nadzieję, że było na tyle ciche, że wojownik tego nie usłyszy. Chyba szło dobrze, bo arlekin nie zareagował. Zbliżył się, po czym z radosnym okrzykiem rzucił na niego, by go upolować. Przyczepił się łapkami do jego boku, próbując wejść mu na grzbiet.
— Mam cię! Jak było tata?
Wojownik otrzepał się, prawie strącając go z siebie.
— Całkiem dobrze — pochwalił go sztucznie. — Teraz wejdź na tą zamarzniętą kałużę, to test wytrzymałości.
Tata go pochwalił! Duma się wręcz z niego wylewała. Ha! Był lepszym synem od takiego Pasożyta! Puścił się jego futerka, spadając na ziemie i pełen ekscytacji wszedł na lód, który zaskrzypiał, gdy na niego nastąpił. To było dziwne. Pierwszy raz słyszał taki odgłos. Zaciekawił się, bo powstały na ziemi jakieś żyłki.
— Tata pats! Ta ziemia pęka! — Wskazał łapką na to zjawisko, przyglądając się mu z zaciekawieniem, bo pierwszy raz coś takiego widział na oczy.
Kocur tylko uśmiechnął się i zaczął machać ogonem.
Lód bardziej pękł, gdy postawił kroczek w bok i się pod nim załamał. Wpadł tyłkiem do mroźnej wody, strosząc sierść najbardziej jak mógł. Zimno! Wydał z siebie pisk, kierując się łapkami w stronę stałego gruntu, bo woda sięgała mu aż do pyszczka! Na szczęście czuł pod kończynami ziemię, co pohamowało jego panikę.
— Tato, pomóż!
Z niechęcią, lecz wciąż z uśmiechem na pysku, kremowy podszedł bliżej i sięgnął po niego, wyciągając go na ląd. Zadrżał, otrzepując się z wody, posyłając mu wdzięczne spojrzenie. O mały włos! Nie wiedział, że ziemia potrafiła robić takie dziwne rzeczy!
— Dzięki. Ugh! Co to było? Cemu ziemia się załamała tato?
— W trakcie Pory Nagich Drzew kałuże zamarzają i tworzy się lód — wyjaśnił mu. — To bardzo niebezpieczny test. Bądź mi wdzięczny, gdyż uratowałem ci życie. Kiedyś słyszałem historię o kocięciu, co straciło życie właśnie w taki sposób.
— O lany... Dziękuję tato! Jesteś moim bohatelem! — Przytulił się do jego łapy, mrucząc. — A-ale mi z-zimno telas.
— Musisz być silny — mruknął, machając ogonem. — Wytrzymaj trochę. Za chwilę wrócimy do obozu.
Skinął głową. Reszta dnia minęła im na zabawie z lodem, póki ojciec nie stwierdził, że na dzisiaj wystarczy. Musiał przyznać, że ten dzień był bardzo ekscytujący, mimo tego, że dość mocno zmarzł. Ale czego się nie robiło dla ojca?
***
Został uczniem. Jego mentor był fajny, ale żałował, że to nie był Lukrecja. Pamiętał, że kremowy mówił mu, że gdyby go szkolił, to na pewno udałoby mu się uzyskać podobny poziom co on. Szpak jednak nie był zły. Wręcz... Pod pewnym względem przypominał mu kremowego. Chociaż ten bardziej się rządził i przykładał wagę do perfekcji.
Właśnie wracał z treningu, nieco przemęczony, ponieważ ćwiczyli walkę, gdy natknął się na Lukrecję, który właśnie kończył posiłek.
— Tata! — zawołał, podchodząc do niego. — Hej. Widzisz jaki jestem już duży? Niedługo zostanę wojownikiem, tak jak ty!
Kremowy uniósł brew, wpatrując się w niego.
— Ciekawe — mruknął obojętnie. — Jak ci idzie trening?
— Dobrze — powiedział. — To dopiero podstawy, ale Szpak twierdzi, że trochę powtórek i będę całkiem w tym niezły. — pochwalił się ojcu. — Chciałbyś kiedyś z nami iść na trening? — Wbił w niego oczekujące spojrzenie, mając nadzieję, że się zgodzi.
<Lukrecjo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz