— Dlaczego pozwoliłaś mi zostać, gdy nawet o to nie prosiłam? — usłyszała znany jej głos, do którego nie zdążyła jeszcze się przyzwyczaić. Zwróciła wzrok na szylkretową kotkę, której futro pokrywały białe śnieżynki. Nie spodziewała się, że kotka będzie mieć jakikolwiek powód, by targać się do niej przez mróz. Chłodne zielone oczy obmierzyły uważnie przybyszkę. Kolejny zbłąkany Wilczak.
— Uznałam, że to właściwa decyzja. Wbrew pozorom, w tym brutalnym i krwawym świecie nie utraciłam jeszcze własnych pozostałości honoru i potrafię okazać litość. To nie znaczy, że ci ufam. Ale uwierz mi, przeżyłam mnóstwo i dlatego łatwiej mi zrozumieć czyjś ból. Nie radzę ci więc nadużywać mojej dobroci. Bo tak, jak potrafię być litościwa, potrafię być też okrutna, gdy muszę — miauknęła twardo. — Oprócz tych powodów, przyjęcie do klanu kota z wrogiego klanu jest dla mnie względne korzystne. Mogę zdobyć potrzebne informacje i będę mieć kolejnego silnego wojownika do wstąpienia w szeregi. Wychodzi więc na to, że obie dostaniemy to, czego oczekujemy. Pod warunkiem, że będziemy ze sobą współpracować. Jeśli nie zdradzisz mojego klanu, jeśli nie jesteś szpiegiem. Ale twój ból jest widoczny na sto lisich odległości. Znam go jak nikt inny.
Lepiej będzie dla ich obu, jeśli będą wiedziały, czego się po sobie spodziewać. Nie miała zamiaru dawać jej poczucia samowolki. Nie miała zamiaru pokazywać jej się od słabej, zbyt dobrej strony. Dawała ochronę tym, którzy jej potrzebowali, ale szylkretka zawiodłaby się, oczekując od niej zbyt wiele.
Czuła jednak, że jej gorycz była szczera. Sama to przeżyła. Sama to poczuła. Gorycz bywała jednak zgubna. Prowadziła do nienawiści. Chęci zemści. Gdyby tak nie było, to Piaskowa Gwiazda wciąż byłaby tutaj w ciele Zająca. Czarna mogła spodziewać się wszystkiego po przybyłej.
Kocica posłała jej chłodne, lecz pełne cierpienia spojrzenie.
— K-klan W-wilka — zawahała się. — Klan Wilka nie jest już moim domem i nigdy nim nie będzie. Nawet jakbym chciała wrócić to nasz wspaniałomyślny lider mnie zabije. Nie zrozum mnie źle, doceniam że twój klan mnie przyjął, ale nie wiem jak długo jeszcze tu będę. Ch-chcę tylko wydać na świat te małe zmory, których nawet nie chciałam. Tak więc, nie bój się że zrobię cokolwiek wbrew twojej woli. Mam już i tak tego wszystkiego dosyć.
Liderka zmarszczyła brwi, spoglądając na nią.
— Więc coś jest na rzeczy. To nie przypadek, że trafia do nas tylu dezerterów z Klanu Wilka — pomyślała na głos. Ale czego ona się spodziewała? No tak, to do przewidzenia, że Jastrzębia Gwiazda odda pałeczkę komuś równie okrutnemu i pozbawionemu emocji, co on. Ale nie wybrałby na to stanowisko pierwszego lepszego idioty i furiata. Jak znała burego, nie można było mu odmówić inteligencji. Chłodnej inteligencji i kalkulacji. — Możesz być tu tak długo, jak chcesz. Rozumiem, co czujesz, bo sama przechodziłam przez niechcianą ciążę. Ślad pozostanie z tobą na zawsze, ale da się z tym wytrzymać. Zostaw to za sobą i odpocznij tutaj. Tak długo, jak jesteś na skraju sił, ciężarna, nie tyczą cię obowiązki wojowników. Ale rozumiesz, że gdy dzieci dorosną, jeśli będziesz chciała tu zostać, będziesz musiała przykładać się do pracy nad klanem, prawda?
— Jeśli zostanę, postaram się o to Kamienna Gwiazdo. Nie chcę być ciężarem dla klanu... A poza tym muszę odpokutować za grzechy z przeszłości...
Westchnęła, uśmiechając się smutno.
— Żyję już tak długo, a wciąż nie udało mi się zadośćuczynić wszystkich swoich win. Może spotkamy się ze sobą na Bezgwiezdnej Ziemi? Mam nadzieję, że chociaż tobie uda się oczyścić się z grzechów. Na mnie już za późno.
<Łasico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz