— Mama mówi to samo. A ja chcę się baaawić! — miauknęła, kręcąc noskiem. — A pan lubi się bawić? Pewnie nie, bo jest pan duży, a duzi nie lubią.
Otulił się swoim ogonem, który podrygiwał lekko, rytmicznie.
— Zależy jaką zabawę masz na myśli — wymruczał. Podejrzewał, że dziecinka lubiła się bawić w typowe dla swoich rówieśników zabawy. Jednak on czerpał satysfakcję z dopływu adrenaliny podczas walki. Zabawą dla niego była także walka umysłowa. Lubił siłować się na inteligencję czy manipulować, bo ćwiczył wtedy swój talent aktorski i umiejętności strategicznego myślenia.
— A pan jaką ma na myśli? — uśmiechnęła się do niego. — Chyba wiem! To jedno słowo! Na literę P.
— Jeśli masz na myśli "patroszenie", to tak. Być może — odparł z nutą ironii.
— Nie! — tupnęła łapką. — Polowanie — Przewróciła oczami.
Tak, spodziewał się, że to będzie pierwsza lepsza czynność, która faktycznie była satysfakcjonująca. Lubił polować. I na koty, i zwierzynę. Jednak to pierwsze było bardziej satysfakcjonujące i ekscytujące, bo stanowiło większe wyzwanie. I koty miały świadomość. Strzepnął jednak ogonem.
— Polowanie, patroszenie... jeden pies. — odparł beznamiętnie. — I to i to sprawia satysfakcję, chociaż zależy, na co polujesz.
— Na kotki! — miauknęła. — Widać po tobie, że nie jesteś aniołkiem.
Jakież bystre dziecko.
— Ty także nie. — zamruczał, przekrzywiając łeb. — I bardzo dobrze.
— Bo ja jestem mądra. Mogę ci powiedzieć gdzie byłeś — miauknęła z uśmiechem.
Uniósł brew.
— Chętnie się dowiem, czy faktycznie jesteś taka bystra, jak mówisz.
— Byłeś na zewnątrz obozu! — powiedziała dumnie, a widząc jak ten się uśmiecha, bo w końcu to oczywiste, że był, dodała. — Ktoś cię popchnął, uderzyłeś w drzewo. — Przeleciała po nim wzrokiem. — Jesteś jeszcze za to zirytowany. Próbowałeś pewnie mu oddać, ale walnąłeś tylko w korę.
— Ciekawe spostrzeżenie — prychnął pod nosem, dumny ale jednocześnie niezadowolony, że kotka zna takie informacje. Jak? — Jak do tego doszłaś? — mruknął, nie mówiąc, czy miała rację.
— Masz ubrudzoną sierść i skrawki kory w futrze. A jak wchodziłam po mech, zauważyłam że w twoim pazurze utknął fragment drzewa. No i wyglądasz na zirytowanego.
Jego kita podniosła się lekko. Położył ogon na łapach, zasłaniając je i zmierzył ją wzrokiem.
— Dobrze. Zwracaj uwagę na szczegóły. Niech zgadnę, Irga lub Wiśnia cię tego nauczyły?— przewrócił lekko oczami.
— Nie. Ciocia Irga powiedziała, że mam talent, gdy powiedziałam jej, by nie podkradała ziół medykom. Mama też była zdziwiona i myślała, że wyszłam ze żłobka! Musiałam im wytłumaczyć, że ciocia pachnie inaczej niż zwykle, a jej oddech ładniej pachnie. Też chciałabym mieć pachnący pyszczek — Tupnęła łapką, a kocur podniósł się na łapy.
— Efekt ziół — stwierdził, przypominając sobie, że Irga była całkiem obeznana w tym temacie. — Umiejętność tropienia też jest przydatna. Pielęgnuj ją i nie pozwól zaniknąć, póki jesteś kocięciem.
— Dobrze — złapała za kulkę mchu, po czym wbiegła z nią do żłobka.
* * *
Wracając do obozu pierwsze co zobaczył to własną córkę odkładającą zwierzynę na stertę. Obserwował ją przez chwilę i dopiero potem do niej podszedł.
— Ile dziś upolowałaś?
— A ty ile upolowałeś? — miauknęła, siadając i wylizując swoją łapę.
— Nie powinno cię to interesować — odparł spokojnie. — Ale dla twojej wiedzy, wystarczająco, by wyżywić klan.
— To ja podobnie. Nikt z głodu nie powinien umrzeć — nadal wylizywała się, nie zaszczycając kocura spojrzeniem.
— Mam taką nadzieję — mruknął pod nosem, oblizując wargi. — Trenowałaś dziś?
— Oczywiście — spojrzała na niego. — Przyniosłam w końcu jedzenie dla klanu. Nie zauważyłeś? — Przekrzywiła głowę z zainteresowaniem. — Rozumiem, że jesteś ciekawy jak mi idzie. Cóż... dobrze. Świat jest taki piękny. Ile tam jest rzeczy do oglądania — rozmarzyła się.
— Równie dobrze mogłabyś być na patrolu łowieckim z grupą, więc wolałem się spytać — odparł. — Wróć na ziemię, Bielik. Póki co bardziej się przydasz faktycznie działając niż trzymaniem głowy w chmurach. Ale bez wątpienia świat jest... interesujący — dodał kątem oka spoglądając w zachmurzone niebo. Córka powiodła za nim wzrokiem.
— Będzie burza. Ale dopiero w nocy — miauknęła. — Chciałabym polować w burzy. To takie byłoby ekscytujące. Bym skakała w pogoni za zwierzyną — Przeszła obok ojca, trącając go ogonem. — Błysk rozświetliłby noc. Tylko ja i on... — zamruczała. — Razem w deszczu... Ah... — Odwróciła się z powrotem do kocura, siadając. — Kiedy pozwolicie mi dołączyć do polowań?
— Jak będziesz starsza. — miauknął. — I bardziej gotowa. — poruszył nozdrzami. — Powietrze jest gęste. Polowanie w burzy jest całkiem ekscytujące, a grzmoty dodają sił. Chociaż wiele kotów się ich boi. Osobiście wolę to niż skwar. Ba, polowanie podczas deszczu to też dobry odpoczynek, a zwierzyna zdaje się łatwiejsza do upolowania.
Nie mrugnął, a ta była już obok niego. Bardzo blisko.
— Pójdziemy dzisiaj? Proszeeee — miauknęła, uśmiechając się promiennie.
Milczał chwilę, zastanawiając się. Właściwie jednak nic mu nie szkodziło, a polowanie brzmiało zachęcająco. Córka też musiała zebrać trochę doświadczenia poza treningami.
— Niech ci będzie — miauknął po chwili namysłu. — Nieczęsto mam okazję być w deszczu poza obozem. Skorzystam.
— Ha! To musimy poczekać do nocy. Jak huknie to znak i wychodzimy na żer! — miauknęła entuzjastycznie, kiwając się na boki. — Ale będzie cudooownie. Czyli wychodzi na to, że ty będziesz tym tajemniczym kocurem, którego będę gonić.
Puchaty czarny ogon zafalował w powietrzu. Kocur uśmiechnął się zimno.
— Czasami lepiej nie doganiać tajemnic i pozwolić im umknąć — miauknął. — W innym wypadku przestają być tajemnicze. Niektóre koty boją się zobaczyć prawdy, więc ich nie gonią. Boją się tego co czeka ich po drugiej stronie. Inni wiedzą, że poznanie prawdy od razu nie jest tak satysfakcjonujące, jak poznawanie jej małymi krokami. Życie to wspaniała zabawa, zwłaszcza, gdy możesz bawić się tym należącym do kogoś innego. — uciął, oblizując wargi.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem.
— Ja bym chciała... — zastanowiła się. — Zaskoczyć tajemnice. Uciekłaby, ale nie dałaby rady mnie zgubić. A na końcu sama by do mnie przyszła, bojąc się żyć w ciągłej ucieczce.
Zaśmiał się cicho.
— Strach to słabość. — zamruczał. — Co gdyby tajemnica w pewnym momencie odwróciła się i sama zaczęła walczyć? Tajemnice bywają ciężkie do znalezienia czy zrozumienia. A gdy cię sięgną, mogą przytłoczyć. Niektórzy nie potrafią pogodzić się ze znajomością prawdy. Sami pragną przekroczyć barierę między sobą a tajemnicą, a kończą z podkulonym ogonem, okłamując się, bojąc się tego, z czym muszą się zmierzyć. Czasem lepiej jest żyć w kłamstwie.
— Tajemnica nie miałaby szans w walce ze mną. — stwierdziła. — A ty? Żyjesz w kłamstwie? Czy sam je tworzysz, by inni żyli w nieświadomości?
— Prawda jest dla odważnych. Nie boję się z nią zmierzyć — odparł. — Tak jak świat dzieli się na drapieżników i ofiary, tak samo są ci, którzy są okłamywani i ci, którzy kłamią. Jestem tym drugim typem. — przyznał, po czym odniósł się do pierwszego zdania kotki. — Nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika.
— Ja znam prawdę, więc się też jej nie boję. Mój przeciwnik to zwykle mysz. I jest zawsze taka sama. — Przewróciła oczami. — Zawsze biegną przed siebie, potem w lewo, prawo i chcą ukryć się w norce. Poznałam ich dwadzieścia taktyk i niektóre są powtarzalne... Chciałabym zmierzyć się z kotem.
— Będziesz miała okazję, gdy przyjdzie czas na twoje pierwsze polowanie — miauknął. — I to niejeden raz. Kocie taktyki też bywają powtarzalne. Niektórzy zostali obdarowani umiejętnością planowania strategii. Ruchy innych można łatwo przewidzieć.
— A powalczymy kiedyś razem? — zapytała niepewnie. — Chociaż... nie. Nie chcę. Jesteś liderem i nie powinnam znać twoich strategii, byś nie poczuł się zagrożony.
— Całkiem sprytnie — przekrzywił głowę. — Zgadzam się, możemy powalczyć. Jeśli tylko będziesz chciała, przyjdź do mnie. Z chęcią rozprostuję mięśnie. — rzucił. — Nie mam powodu, żeby czuć się zagrożonym. Jesteś moim sojusznikiem i nie masz celu w tym by mnie skrzywdzić. A gdybyś nawet próbowała, najpewniej nie skończyłoby się to dla ciebie najlepiej.
— Nie mam takich ambicji. Zależy mi tylko na wierze. Bawienie się w lidera to nie moja bajka. Zaraz by mi się znudziło. Lubie... przygody. Takie ekscytujące, wiesz?
— Rządzenie to przyjemna sprawa. Czuję władzę nad kocim życiem — wymruczał, zamykając oczy, jakby wyobrażał sobie, jak zaciska zęby na czyjejś szyi. — Jakie przygody masz na myśli?
— No nie wiem... Polowanie na inne zwierzę. Skakanie po drzewach? Patrole na granicy... Lubie też chodzić z ciocią Irgą na spacery. Bawimy się w zagadki.
— Widzisz. Każdy z nas przeżywa własne przygody. Nawet jako lider —miauknął. — Korzystaj, póki możesz.
— A co? Skończą się? — zdziwiła się.
— Jesteśmy śmiertelni, więc po czasie twoje ciało może odmówić aktywności. To zależy od kota. Niektórzy niemal do krańca swojego życia zachowują sprawność, inni już nie. Masz młode ciało, więc ćwicz i trenuj, bo może nadejść taki dzień, że samo podniesienie się z legowiska będzie stanowić dla ciebie problem.
Rzuciła na niego wzrokiem.
— Dobrze się trzymasz, więc skąd te ponure myśli?
— To nie ponure myśli, tylko realizm — odpowiedział spokojnie. — Staram się dbać o formę, ale wiem, że po czasie kot się starzeje. I zostają z niego gnijące zwłoki. Takie życie — wzruszył ramionami.
— Ale śmierć to dopiero początek życia! Trafisz do Mrocznej Puszczy i zasiądziesz po prawicy Jastrzębiej Gwiazdy. Będziesz kimś wielkim. Naszym patronem, który będzie nam wysyłał znaki
— Dlatego nie mogę się doczekać, aż spotkam znowu swojego mentora. — miauknął. — Ale to nie znaczy, że wyrywam się na tamten świat. Mam tutaj dużo do zrobienia.
<Córko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz