kilka księżyców temu, zima
Zdążyła już wrócić ze swojego treningu, kolejnego treningu walki zafundowanego przez Mroczną Gwiazdę. Była zmęczona, jak zwykle, psychicznie i fizycznie. Jak właściwie za każdym razem. Leżała więc w obozie, starając się jak najlepiej wypocząć przed jutrem. Mimo wszystko sama myśl o tym, że jutro będzie musiała wstać ponownie wraz ze świtem napawała ją kolejną dawką stresu.
— Cześć. Co tam u ciebie? — zagaiła ją Bielicze Pióro, stawiając przed nią soczystą, jak na standardy pory nagich drzew, mysz. Uśmiechnęła się do niej niezręcznie.
— Spoko, tak sądzę — mruknęła, przysuwając do siebie posiłek. Wzięła pierwszy kęs, co po wyczerpującej nauce smakowało jak prawdziwe jadło bogów. — A u ciebie?
— Nie najgorzej — Bielicze Pióro położyła się obok niej na zmarzniętej ziemi. Nie rozmawiały ze sobą przez chwilę, a szkoda, bo przecież były siostrami (a dla Chryzantemy była jedyną przyjaciółką). — Chociaż mogłoby się ocieplić, ten cały śnieg stopnieć, a zwierzyna wyjść ze swoich nor. Nie pogardziłabym chwilą cieplejszej pogody.
— Ja również — miauknęła, połykając już swoją mysz. Nadal jednak czuła głód. — Pora Nagich Drzew to najgorsza pora roku ze wszystkich.
— Prawda? Wszędzie tylko zmarzlina...
— A zwierzyny tyle, co kot napłakał. Gdy poluję to sama nie wiem, gdzie jej szukać. Wsiąkła gdzieś.
— A jak trening z Mroczną Gwiazdą?
— Mój trening? — zaniepokoiła się, słysząc to pytanie i włożyła duży wysiłek by nie dać po sobie znać, że również mocno się speszyła. Cóż, nietrudno było wywnioskować, że idzie jej koszmarnie. Ile miała już księżyców, 17, więcej? Powinna być już wojowniczką od dawna.
Zapewniała siebie, że siostra spytała ją tego tylko, by pchnąć dalej rozmowę, ale nadal w głowie tkwiła jej ta jedna myśl. Może Bielik chce ją wyśmiać? Przyszła tu, tylko aby ją uświadomić jakim rozczarowaniem dla wszystkich jest? Nie, przecież to była jej siostra, nie zrobiłaby tego. To zwykłe pytanie i nie musiała reagować stresem. — W porządku. Mroczna Gwiazda daje wycisk, ale nie jest źle. W końcu się uczę.
— Dobrze ci idzie?
— Powiedzmy? — odparła nieufnie. Nie chciała ciągnąć tego tematu, ale nie potrafiła go zmienić. Postanowiła więc się uciszyć w nadziei, że Bielik sama to zrozumie.
— To dobrze — uśmiechnęła się nieznacznie. — A lider nie daje ci w kość na treningach?
— Daje, ale tak wygląda nauka. Nic nie podstawiają przed tobą na wyciągnięcie łapy — ziewnęła.
— Zmęczona?
— I to jak — westchnęła, wstając z ziemi. Drzemka jej nie zaszkodzi, a bardzo jej potrzebowała. Otrzepała swoje futro z grudek ciemnej ziemi, wybąkała pożegnanie i poszła w kierunku legowiska dla uczniów.
Zdawało jej się, że Bielik obarczyła ją zatroskanym spojrzeniem, ale nie odwróciła się w jej stronę. Przecież nikt nie musiał się o nią martwić. Gdy przekroczyła próg natychmiast opadła jak zastrzelony trup na swoje legowisko. Jako jedyne było takie cieplutkie, takie przyjemne w dotyku... Zasnęła głęboko jak głaz.
***
zaraz przed zgro
Patrzyła, jak koty wychodzą na zgromadzenie z poczuciem winy. Gdyby tylko się bardziej postarała, gdyby tylko włożyła w swój trening większy wysiłek, szłaby z nimi... Mroczna Gwiazda nie wstydziłby się jej tam zabrać. Jedynym pocieszeniem było dla niej to, że Bielik również nie szła. W żadnym przypadku nie życzyła siostry źle, ale kłamstwem byłoby powiedzenie, że się z tego nie cieszyła. Świadomość, że nie jest sama była wspierająca. Z resztą, mogły porozmawiać w tym czasie. Chyba że wojowniczka postanowi nie marnować nocy na gadki szmatki. Chociaż szczerze bała się zgromadzeń, chciała na nie uczęszczać, by być pewnym, że ojciec się nie wstydzi jej na nie wybrać. Ale najwyraźniej wstydził się przyznać, że jego własna córka ma już dwadzieścia księżyców na karku i nadal brak imienia wojownika.
Jakie miała doświadczenia ze zgromadzenia? Cóż, ostatnio jakaś dziwna klifiaczka, której imienia zdążyła już zapomnieć (coś związanego z lisem) wypytywała o kota, który mógł się zapodziać w Klanie Wilka. Mówiła że był duży i półłysy, ale przy tym zachowywała się naprawdę dziwnie i oschle. Gdy jej nic nie odpowiedziała to sobie poszła, a resztę spędziła w ciszy i na uboczu. Ciekawe co Bielik robiła wtedy na zgromadzeniu? Chyba nigdy jej o to nie pytała. Czas spróbować.
— Hej, Bieliku — przywitała się, gdy ją znalazła, kręcącą się po obozie w okolicach legowiska starszych. Nie pytała.
— Cześć, potrzebujesz czegoś?
— Nie, t-tylko — zająknęła się, zdając sobie sprawę, że nie potrafi ułożyć logicznego zdania — szkoda, że ojciec nas nie wybrał na zgromadzenie.
Bielik wzruszyła ramionami.
— Nie musiał, mamy wielu wojowników.
— Niby tak... Co robiłaś na swoim ostatnim, gdy cię zgubiłam?
<siostro?>
[przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz